czwartek, 9 maja 2013

Małe kroczki 2/?


Tytuł: Małe kroczki
Pairing: NaruSasu
Długość: 2/?
Gatunek: Romans, Humor, AU
Uwagi: Betowała Kuroneko <3

***

— Co robisz? — widok pochylonego przy szafce biurka Kakashiego, nie był dla Sasuke idealnym rozpoczęciem popołudnia. Zwłaszcza, gdy jego psycholog miał tyłek wyżej niż głowę. Z niechęcią, ale mimo wszystko, wszedł do gabinetu i zamknął za sobą drzwi.
— Sasuke? — Kakashi ledwo zerknął przez ramię, nie zaprzestając swoich poszukiwań. Cokolwiek to było, musiało być ważne. Przynajmniej takie wrażenie odniósł Sasuke. — Ty tutaj? — Słysząc jednak pytanie, prychnął pod nosem i wsunął dłonie w kieszenie.
— Mam dzisiaj sesję. Jak co tydzień — zaakcentował wyraźnie, co pomogło zwrócić uwagę Kakashiego na kalendarz wiszący na ścianie.
— Faktycznie, zapomniałem — powiedział, lekko zdziwiony. — Mam dzisiaj coś ważnego do załatwienia, ale nie mogę znaleźć kluczy do gabinetu — dodał po chwili mamrocząc pod nosem i z powrotem zaczął grzebać w biurku, otwierając co tylko się dało.
— Mówisz o tych kluczach? — Sasuke wskazał dłonią cel poszukiwań, tkwiący w zamku od drzwi. Breloczek w kształcie psa jeszcze się lekko kołysał po tym, jak Sasuke zamknął je za sobą.
— Jesteś bardzo spostrzegawczy — Kakashi uśmiechnął się pod swoją maską, ruszając szybkim krokiem w stronę stojącego przy drzwiach Sasuke. — No, na co czekasz? Wychodzimy — popędził go, samemu zabierając klucze i kiedy znaleźli się już na zewnątrz, zamknął nimi swój gabinet.
— A co z moją sesją?
— Możemy porozmawiać po drodze — zaproponował, podrzucając klucze w dłoni i chowając je zaraz do kieszeni. Sasuke nie za bardzo miał ochotę protestować, wzruszył więc tylko ramionami i postawił kołnierz kurtki. Na zewnątrz strasznie wiało, a taka pogoda raczej nie zwiastowała niczego dobrego. Pod wieczór mógł się spodziewać ulewy. Westchnął i przytrzymał sobie drzwi, wychodząc za Kakashim z budynku.
— Idziemy w jakieś konkretne miejsce, czy masz zamiar spacerować ze mną przez pół miasta? — zapytał, mrużąc oczy, gdy silny podmuch wiatru uderzył go w twarz.
— Idziemy do księgarni — odparł mężczyzna, chowając dłonie w kieszenie płaszcza i zatrzymując się przy przejściu dla pieszych. Czerwone światło paliło się jeszcze chwilę, nim ruszyli przez ulicę.
— Chcesz mi powiedzieć, że moja sesja przepadła na rzecz...
— Nawet nie próbuj bluźnić. — Kakashi wszedł mu w słowo. — Premiera najnowszej części „Icha Icha Paradise”, to coś więcej, niż zwykły dzień.
— Oczywiście, masz całkowitą rację. — Sasuke przytaknął, aby zapobiec jakiejkolwiek dyskusji na temat erotyków czytanych przez Hatake.
— Więc? Co masz mi dzisiaj do powiedzenia? — Kakashi wsunął dłonie w kieszenie swojego płaszcza i posłał Sasuke uśmiech, którego chłopak i tak nie mógł zobaczyć spod jego maski.
— Nic godnego uwagi. — Sasuke westchnął, patrząc przed siebie i starając się omijać przechodniów.
— Skorzystałeś z ulotki, którą ode mnie otrzymałeś? — Pytanie wywołało u niego grymas, na widok którego Hatake się zaśmiał. — Nie mów, że było aż tak źle? — Mężczyzna poklepał go po plecach, chcąc dodać mu otuchy. — Nie martw się, następnym razem uda ci się kogoś poznać — zapewnił go.
— Nie będzie następnego razu — odparł Sasuke, poruszając ramieniem, by uwolnić się od dotyku Kakashiego.
— Chyba nie zamierzasz tak szybko zrezygnować? — Hatake uniósł brew i skręcił w lewo,
w mniej zatłoczoną uliczkę. Przemierzali dzielnicę handlową, więc kolejne rzędy witryn sklepowych wcale Sasuke nie zdziwiły. Irytowały go, bo nie miał cierpliwości do zakupów. Fakt, że kierowali się do konkretnego miejsca, zamiast odwiedzać każdą napotkaną księgarnię, w pewnym stopniu eliminował jego niechęć.
— Nie wiem, czy udałoby mi się tak szybko uwolnić od Naruto — westchnął pod nosem i przeczesał dłonią włosy, prześlizgując się wzrokiem po nazwach sklepów. Czuł się niezręcznie, rozmawiając o sobie i Naruto, ale znał Kakashiego na tyle, by wiedzieć, że lepiej mieć to z głowy jak najwcześniej.
— A więc trafiłem. Nie chciałem przyczepiać ci żadnej etykiety, ale wywnioskowałem, że kobieta będzie zbyt natrętna, wymagająca...
— Irytująca — dokończył za niego Sasuke. — Nie potrzebuję kogoś, kto będzie na mnie naciskał, a Naruto... — zamyślił się chwilę i wlepił wzrok w chodnik.
— Naruto nie naciska.
— Jest swobodny, szczery. — Sasuke westchnął i się skrzywił. — Trudno mi to stwierdzić po dwóch spotkaniach. Naruto po prostu nie docieka.
— No tak, bo najważniejsze, by utrzymać w tajemnicy twoją przeszłość.
— Przy okazji, prosił by ci przekazać, że stawiasz beznadziejne diagnozy. — Sasuke uniósł głowę i spojrzał przed siebie.
— Wie o mnie? Musi być chyba cudotwórcą, skoro zdołał to z ciebie wyciągnąć. — Kakashi prychnął pod nosem, skręcając nagle w uliczkę po prawej stronie, dużo mniej zaludnioną.
— Właściwie, to sam mu powiedziałem — przygryzając wargę spojrzał na Hatake i się zatrzymał. Zmieszany mężczyzna przystanął razem z nim i zawiesił wzrok na jego twarzy.
— Ma w sobie coś takiego, że nie mogę się powstrzymać przed mówieniem tego, co mi ślina na język przyniesie. — Sasuke przestąpił nerwowo z nogi na nogę.
— Ty? Ty nie możesz się powstrzymać przed mówieniem? — Kakashi schylił się w pół, śmiejąc się głośno. — Muszę go poznać, może da mi kilka wskazówek i w końcu zakończymy terapię. A jak tam u Itachiego? — zmieniając temat, otworzył szklane drzwi do księgarni, które trącając zawieszony u góry dzwonek, zakomunikowały ich przybycie. Zza kontuaru wyszła ekspedientka, przyglądając im się tylko, gdy zobaczyła, że kierują się do konkretnego działu.
— W życiu ci go nie przedstawię. — Sasuke podążył za Kakashim i obaj zatrzymali się przy regale, który poświęcony był najnowszym wydaniom. — I nie byłem na jego grobie. Nie czułem potrzeby.
— Hmmm — Hatake mruknął pod nosem, sięgając po książkę i uśmiechając się szeroko z zadowoleniem. — Cieszę się.
Sasuke przyjrzał mu się sceptycznie i prychnął pod nosem, widząc w jego dłoni książkę.
— Niewątpliwie.

***

Aby chociaż na chwilę skryć się przed uciążliwym wiatrem, Kakashi postanowił zabrać Sasuke na obiad. Sam też nie zjadł dzisiaj nic innego poza śniadaniem, więc mijając kilka sklepów, wszedł do pierwszej napotkanej restauracji, która okazała się być niewielką knajpką z ramen. Obaj usiedli na stołkach ustawionych przy ladzie. Sasuke nie jadał często ramenu, więc przeglądając menu ciężko było mu cokolwiek wybrać. Postawił jednak na danie, przy którym widniała fotografia ciastka rybnego, którego nazwa skojarzyła mu się z Naruto. Składając zamówienie, uśmiechnął się pod nosem. Kakashiemu ten uśmiech nie umknął, zmarszczył brwi, gładząc okładkę zakupionej wcześniej książki.
— Sasuke — powiedział, by zwrócić na siebie uwagę. Chłodne, czarne oczy spojrzały na niego. — Rozmawiałeś ostatnio z rodzicami? — Hatake odwrócił wzrok, nie chcąc psuć mu samopoczucia, zwłaszcza teraz. Niestety nie mógł dłużej zwlekać.
— Przecież wiesz, że nie. I nie zamierzam.
— Nie możesz ich nienawidzić do końca życia, to twoi rodzice. — Kakashi westchnął i podrapał się za uchem. Nawet według niego, te słowa brzmiały niedorzecznie. Sasuke zapewne też tak uważał, bo potraktował go pobłażliwym spojrzeniem.
— Już dawno przestali nimi być — odparł rozłamując pałeczki jednorazowe, gdy pod nos podstawiono mu ramen. Zapatrzył się na pływające w nim ciastko rybne.
— W dalszym ciągu opłacają twoje mieszkanie i studia.
— Nigdy ich o to nie prosiłem, ale jeśli uważają, że są mi to winni, to proszę bardzo. To i tak niewystarczająco. — Sasuke warknął pod nosem, tracąc powoli apetyt. Zamieszał pałeczkami w bulionie, kilka razy przymierzając się do zjedzenia makaronu. Wreszcie odłożył pałeczki i przeczesał dłonią włosy. — Po co weszliśmy na ich temat? — zapytał z irytacją.
— Dostałem od nich niedawno telefon.
— I co? Chcieli wiedzieć, co u mnie słychać? I czy mam wystarczająco pieniędzy, by dalej mogli uciekać od odpowiedzialności? — prychnął Sasuke i wstał od stołu. Ta rozmowa nie powinna mieć miejsca. Temat rodziców był dla niego drażliwy do tego stopnia, że teraz miał ochotę się odizolować. Wyjął więc z kieszeni portfel i rzucił na blat kilka banknotów, zamierzając opuścić knajpkę.
— Sasuke — Kakashi zatrzymał go na moment, lokując spojrzenie we wściekle zmrużonych oczach swojego pacjenta. — Oni wracają do Japonii. — Przeprosin zawartych w jego głosie, nie dało się zignorować, ale Sasuke był w takim szoku, że nie zwrócił na nie uwagi.
— Wracają? — zapytał z niedowierzaniem, a jego zdezorientowany wzrok powędrował po ścianach. — Po co wracają? Po tym wszystkim... — urwał, bo zdał sobie sprawę, że nie wie, co chce powiedzieć. Tyle myśli kłębiło mu się w głowie, że nie wiedział, na której powinien się skupić. Odetchnął przez nos i złapał za klamkę. — Chyba nie powiedziałeś im, gdzie mieszkam?
— Nie możesz przed nimi uciekać, Sasuke. — Kakashi rozłożył ręce, ale nie spojrzał mu w oczy, tym samym dając mu do zrozumienia, że jego rodzice znają jego adres.
— To nie ja uciekam, oni to zrobili. — Sasuke zmarszczył gniewnie brwi. — I wcale nie muszą wracać, nie potrzebuję tego. — Wiedział, że to kłamstwo, chociażby dlatego, że to z ich funduszy miał za co pójść na studia i zapłacić rachunki. Nie oznaczało to jednak, że tylko dlatego był im w stanie wybaczyć i nie wiedział, czy kiedykolwiek będzie do tego zdolny.
Nie chciał o tym myśleć, nie chciał ich widzieć, nie chciał przypominać sobie najgorszych chwil w swoim życiu. A wiedział, że jeśli wrócą, to przywiozą ze sobą przeszłość, której nie był w stanie stawić czoła.

***

Sasuke kroczył pospiesznie żwirowaną aleją. Po obu jej stronach rósł rzadki lasek, aby w pewien sposób odizolować od zatłoczonego miasta cel, do którego zmierzał. Trzymając dłonie w kieszeniach, wbił wzrok w ziemię, marszcząc przy tym brwi.
W głowie miał zamęt i czuł, że potrzebuje miejsca, w którym uda mu się poukładać myśli. Tym miejscem był grób brata.
Nie zwracał dużej uwagi na to, że moknie, a w pobliżu nie ma miejsca, by chociaż przez chwilę przeczekać ulewę. Jego głowę zaprzątał przyjazd rodziców, który wydawał mu się tak absurdalny i niedorzeczny, że nigdy wcześniej nie wziął nawet pod uwagę tego, że mogą wrócić do Japonii. Żywił nadzieję i to niemałą, że po wyjeździe do Australii zapomną o nim i zostaną tam na zawsze. Nie mógł się przecież spodziewać, że wrócą, by udawać rodziców, kiedy on już ich nie potrzebuje.
Pogrążony we własnych myślach nie zauważył idącej z naprzeciwka postaci. Prawdopodobnie nawet by jej nie rozpoznał, ponieważ jej twarz schowana była pod kapturem kurtki przeciwdeszczowej. Dopiero, gdy usłyszał swoje imię, podniósł głowę. Do oczu od razu dostały się krople deszczu, spływające mu z czoła, do którego przykleiła się jego grzywka.
— Naruto? — zapytał trochę nieobecny.
— We własnej osobie. — Ledwo widocznym spod kaptura oczom udało się złapać spojrzenie całkiem przemoczonego Sasuke. — Dokąd się wybierasz? — zapytał wesoło, dopiero po chwili reflektując. — Sorry, głupie pytanie. Ta droga prowadzi tylko w jedno miejsce.
Sasuke spojrzał przed siebie, a następnie zawiesił wzrok na Naruto. Chwilę nad czymś rozmyślał. Zerknął jeszcze raz na aleję i westchnął, zgarniając na bok grzywkę, którą bezowocnie próbował założyć za ucho. Była za krótka.
— Spieszysz się gdzieś? — zapytał po chwili. Było mu już zimno i czuł się zmęczony myślami. Po sesji z Kakashim, po której pogorszyło mu się samopoczucie, potrzebował optymistycznego towarzystwa. Kogoś takiego jak Naruto, który stał przed nim, nie spuszczając z niego spojrzenia nawet na sekundę.
— Człowiek zawsze spieszy się do domu, ale nie mam planów, jeśli o to ci chodzi.
Sasuke odwrócił się w stronę, z której przyszedł.
— W takim razie prowadź do najbliższego źródła kawy. — Naruto posłał mu szeroki uśmiech i położył dłoń na ramieniu.
— Tak się składa, że najbliższe źródło znajdziemy w mojej kuchennej szafce. Mogę ci obiecać, że jeśli o kawę chodzi, to się na pewno nie rozczarujesz.
— Czyli jest coś, czym mogę być rozczarowany? — Sasuke ruszył za Naruto, który widząc jego stan, przyspieszył kroku. Teraz skrzywił się lekko i poprawił kaptur, gdy usłyszał pytanie.
— Mam w domu mały nieporządek, ale do kuchni się jakoś dostaniemy. Obiecuję! — zaparł się Naruto.
— Taką mam nadzieję. Potrzebuję tej kawy, choćbym miał wysprzątać ci mieszkanie.

2 komentarze:

  1. Witam,
    wspaniały, wspaniały rozdział.. spotkanie Kasashi'ego i Sasuke i ta rozmowa... Kakashi zdziwiony bardzo, że Sasuke przy Naruto nie potrafi przestać mówić... Końcówka była wspaniała.. Ciekawe co dalej, mam nadzieję, że Sasuke nie przestraszy się mieszkania Naruto...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ciekawe ;]
    Sasuke jak zawsze spostrzegawczy, a jakże mogłoby byc inaczej . Piszesz ciekawie, interesująco, aż chce się więcej ;)
    Jak będziesz miała czas, wpadnij
    yaoinaruto-by-inata-chan-nu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń