wtorek, 8 kwietnia 2014

The Valley of the... Beginning? 6/?

Tytuł: The Valley of the... Beginning?
Pairing: NaruSasu, Merthur
Długość: 6/?
Gatunek: Naruto/Merlin crossover, Humor, Przygoda
Uwagi: Bo długiej przerwie, krótki, ale jest. Niebetowany, na razie.


***

Artur bez przekonania podążał korytarzami za Naruto. Nie odpowiadało mu też towarzystwo dwóch zamaskowanych ludzi, ale z wyjaśnień wynikało, że w tej chwili jest ono koniecznością. Naruto oznajmił mu też, że sama Hokage nie czuła się w najmniejszym stopniu zagrożona tym, że podniósł na nią miecz, ale aby uspokoić zaalarmowanych podwładnych, zdecydowała się na najmniejsze środki ostrożności. To również nie spodobało się Arturowi, który poczuł się urażony umniejszeniem jego zdolności szermierczych i popadł w jeszcze bardziej ponury nastrój. Wydawało mu się, że nie biorą go tutaj na poważnie i pierwszy raz w życiu na własnej skórze doświadczył, co to znaczy być nikim. Bo tak się właśnie czuł w tym świecie.
Na duchu podnosił go jedynie fakt, że jest właśnie prowadzony do sali, w której został umieszczony Merlin. Poinformowano go również, że jego stan się nie zmienił ani na lepsze, ani na gorsze. Musiał przyznać, że pomimo wyzwisk i czasem niezbyt miłego traktowania, jakim uraczał swego sługę, nie wybaczyłby sobie, gdyby cokolwiek mu się stało. Przede wszystkim nie wybaczyłby Morganie i ścigałby ją nawet do końca swoich dni, gdyby zaszła taka potrzeba. Kiedy dotarli pod drzwi wszedł do środka z obietnicą zemsty na własnej siostrze, jeśli nie uda im się uratować Merlina.
— Poradzę sobie, możecie zostawić nas samych. — Naruto skierował słowa do członków ANBU, blokując im drogę do pomieszczenia.
— Ale rozkazem Hokage…
— Z babunią też sobie później poradzę, dajcie mu trochę więcej swobody. — Kończąc dyskusję, zamknął im przed nosem drzwi.
Widząc pobladłą twarz Merlina, Artur wciągnął drżąco powietrze. Merlin nie raz składał mu obietnice, przysięgał, że będzie go chronił za wszelką cenę, że odda za niego życie. Teraz, kiedy widział go leżącego pod białą pościelą, podłączonego do dziwacznej aparatury i rurek, zastanawiał się, jak ktoś tak wątły byłby w stanie go ochronić. Przecież to on jest królem, to na jego barkach spoczywa odpowiedzialność za losy każdego człowieka w Camelocie i to on ma obowiązek chronić mieszkańców królestwa. Ale pomimo tego, to jego sługa leży teraz w szpitalu, walcząc o życie. Nie jest nawet rycerzem. To tylko głupi Merlin. 
— Nie mogę… — wyszeptał Artur, z trudem opanowując drżenie głosu. — Nie mogę pozwolić, by Merlin umarł. — Spojrzał na Naruto, który wciąż stał przy drzwiach. Dotknął dłoni Merlina, czując jaka jest lodowata. Przyjaciela, osoby, która znaczyła dla niego więcej niż całe Camelot. Kogoś, kto kroczył u jego boku przez te wszystkie lata, nie oczekując niczego w zamian. Nie mógł mu w takiej chwili odmówić udzielenia pomocy ze względu na własne obawy i uprzedzenia. Jeśli istniała szansa, chociażby najmniejsza, musiał z niej skorzystać, bo w tym momencie nie chciał postępować jak Pendragon, jak król Camelotu. Musiał postąpić jak przyjaciel, a Merlin na jego miejscu nie wahałby się z decyzją. 
— Nie martw się, damy z siebie wszystko. — Naruto położył mu jedną dłoń na ramieniu, a drugą na swoim brzuchu. — Kurama i ja zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by nie stała mu się krzywda — dodał, chcąc wesprzeć go na duchu. Pomimo tego, że został przez niego nazwany idiotą, widział jak bardzo zależy mu na chłopaku i nie mógł pozostać obojętny. Poza tym zdążył już się przyzwyczaić do wyzwisk. Sasuke był w nich mistrzem.
Naruto zabrał dłoń z ramienia Artura i podszedł do okna, odsunął firankę, wyglądając na zewnątrz. Wiedział, że Artur zdaje sobie sprawę z istniejącego ryzyka, zapewne Sasuke mu o tym wspominał, ale musiał się upewnić, że niczego nie pominął przy wyjaśnieniach.
— Musimy być pewni, że chcesz podjąć ryzyko wybudzenia go ze śpiączki. — Naruto odwrócił się w stronę łóżka, na którym leżał Merlin i spojrzał poważnie w oczy Artura. — To nie jest zwykła operacja, nie jesteśmy w stanie ocenić, czy czakra Kuramy zda egzamin, to tylko przypuszczenie. Starszyzna nie wie wszystkiego, nigdy nie mieliśmy do czynienia z takim przypadkiem, więc…
— Jeżeli nic nie zrobimy, Merlin umrze, prawda? — Król Camelotu zatrzymał spojrzenie na twarzy Naruto. Przez chwilę widział na niej wahanie.
— Prawdopodobnie, w najlepszym wypadku nigdy się nie wybudzi. 
— I nie ma innego rozwiązania?
— To jedyna opcja, jaką mamy. — Naruto spuścił wzrok, czując się bezradnie. Był zdeterminowany, żeby pomóc Merlinowi, ale nie miał stuprocentowej pewności, że się uda i to sprawiało, że czuł się bezradny. Nie mógł w niczym zapewnić Artura, a przede wszystkim nie mógł zapewnić go o powodzeniu całego przedsięwzięcia. 
— Skoro Merlin się nie wybudzi, będzie to oznaczać, że nie mamy szans na powrót do Camelotu, nie mogę na to pozwolić. Nie mogę zostawić królestwa na pastwę losu, mając nadzieję, że obronią się przed atakiem Morgany, a ten na pewno nastąpi, gdy tylko moja siostra dowie się o mojej nieobecności. — Artur westchnął i podszedł do stojącego przy oknie Naruto. — Wiem, że Merlin jest w stanie odesłać nas do domu, wierzę w to. Zawsze ratuje mój tyłek, chociaż myśli, że nie mam o tym pojęcia. — Twarz Artura rozjaśnił uśmiech. — Nie wiem, jak on to robi, ale zawsze znajdzie wyjście z beznadziejnej sytuacji. Wiem też, że nie zwlekałby z decyzją tak długo, jak ja. — Spojrzał w oczy Naruto, równie niebieskie, co jego własne. Uznał, że nie czas teraz na bycie królem, czas na bycie przyjacielem i przekazanie wszystkiego w ręce osób, które będą mogły coś w tej kwestii poradzić. Uklęknął na jedno kolano i pochylił głowę. Naruto cofnął się o krok, a na jego twarzy pojawiło się zakłopotanie. — Liczę na waszą pomoc — wyszeptał Artur, czując, że wykonany przez niego pokłon w prośbie o uratowanie życia Merlina, nie uwłacza mu w żadnym tego słowa znaczeniu. Pierwszy raz w życiu poczuł, że robi coś z głębi serca, a nie poczucia obowiązku, bo Merlin był dla niego tym, czym on był dla Camelot. Był kimś, bez kogo nie mógł i nie zamierzał funkcjonować. 

***

Naruto pozwolił korpusowi ANBU odprowadzić Artura z powrotem do celi, chociaż osobiście uważał, że nie ma to najmniejszego sensu. W końcu Artur nie stanowił dla nich wielkiego zagrożenia i jasnym było, że nie zaatakował Hokage umyślnie. Nie zawahał się oznajmić tego na głos, kiedy już znalazł się w jej gabinecie.
— Rozumiem i też uważam to za bzdurę — odparła Tsunade. — Nic jednak nie poradzę na procedurę, którą podjęła moja droga Shizune. — Hokage spojrzała znudzona na zaciekłą minę swojej podwładnej, która obsesyjnie wręcz dbała o jej bezpieczeństwo. — Wracając jednak do spraw, które mają większe znaczenie, co takiego powiedział chłopak?
Naruto podrapał się po głowie, przypominając sobie klęczącego Artura. Czuł się z tym dziwnie, nie wspominając, że był on jedyną osobą poza Sasuke, która przed nim klękała i to w zupełnie innym celu. Odchrząknął, odganiając od siebie obrazy, które w tej chwili nie powinny się znaleźć w jego głowie, a przede wszystkim nie powinny być w niej priorytetem. Przynajmniej do czasu, aż nie wróci do domu.
— Powiedział, że możemy zabierać się do roboty. 
— I na pewno powiadomiłeś go o ryzyku, jakie temu towarzyszy? — Tsunade zmrużyła przenikliwie oczy, czekając na odpowiedź Naruto. Znała go, wiedziała, że mógł pominąć tę kwestię, bo nie był osobą, która lubowała się w przynoszeniu złych wieści. 
— Zapytał, czy Merlin może umrzeć, a ja potwierdziłem. Powiedziałem też, że prawdopodobnie to samo może się zdarzyć, jeśli nie podejmiemy żadnych działań. Wyglądał na zdecydowanego, a już na pewno tak brzmiał. 
— W takim razie musimy zacząć przygotowania. Shizune, przewieź go do bloku operacyjnego i przygotuj wszystko na jutro.
— Na jutro!? Dlaczego nie na dzisiaj!? — Naruto krzyknął zdezorientowany. 
— Ucisz się, dzieciaku. Wracaj do domu, wyśpij się porządnie. Będziemy potrzebować cię w pełni sił…
— Teraz jestem w pełni sił! — zaparł się Naruto.
— Wyraziłam się jasno, zjeżdżaj, albo rozkażę Sakurze przywiązać cię do łóżka — zagroziła mu Tsunade. 
— Tak jest. — Naruto przytaknął i z nerwowym śmiechem wycofał się z pomieszczenia. Wolał nie zadzierać z Hokage, wiedział, że nie zawaha się wprowadzić swoich gróźb w życie.

***

Sasuke siedział na werandzie wychodzącej na niewielki ogród. Był już po kąpieli, a strój członka ANBU zamienił na zwykłą koszulkę i wygodne, bawełniane spodnie. Obok podciągniętej pod brodę, zgiętej w kolanie nogi, postawił czarkę ze świeżo zaparzoną herbatą jaśminową, a w rękach trzymał rozwinięty zwój, czytając go uważnie. Nawet jeśli sprawiał wrażenie oderwanego od rzeczywistości, to doskonale zdawał sobie sprawę z obecności Naruto, którą wyczuł kilka sekund temu. Był również pewien, że ten idiota, jak zwykł go nazywać, wie, że nie ma szans, aby go w jakikolwiek sposób podejść. 
— Jak zawsze czujny, powinieneś sobie trochę odpuścić, jesteś w domu. — Naruto skrzywił się, ale podszedł bliżej i usiadł obok, nalewając sobie herbaty do drugiej czarki. Wąskie usta Sasuke rozciągnęły się w nieznacznym uśmiechu, a jego zwinne dłonie już po chwili odkładały na bok zwój. 
— Byłem pewny, że zastanę cię w łóżku — rzucił zaczepnie Naruto, upijając łyk i odchylając się do tyłu, spojrzał na zachodzące słońce. — Czekałeś na mnie? — Niebieskie oczy spoczęły na sylwetce Sasuke, czerpiąc przyjemność z tych kilku chwil spokoju. Naruto uważał, że Uchiha nigdzie indziej nie prezentował się tak dobrze, jak w ich wspólnym domu. Sięgnął do jego włosów, łapiąc w palce kosmyk oświetlony przez ostatnie promienie słoneczne. 
— Nie pochlebiaj sobie, może i kąpiel nieco mnie rozbudziła, ale na pewno nie do tego stopnia. — Uchiha odsunął głowę od dłoni Naruto. — Postanowiłem poczytać trochę więcej o kontroli lisa za pomocą sharingana. 
Naruto spojrzał na niego nieodgadnionym wzrokiem. Nie rozumiał, przecież Sasuke doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma problemu z utrzymaniem Kuramy w ryzach, nawet się specjalnie nie musiał starać, od kiedy był z lisem w stosunkach przyjacielskich.
— Nie patrz na mnie, jakbym cię zdradził — prychnął Sasuke.
— Właśnie oznajmiłeś, że mi nie ufasz. — Naruto nie odwrócił wzroku nawet na chwilę, przez cały czas wpatrując się intensywnie w czarne oczy Sasuke. 
— Nie tobie, tylko całej tej sytuacji. Wiem, że poradzisz sobie z Kuramą bez problemu, ale nie wiem, jaki wpływ będzie miała na waszą czakrę ta cała magia. Nie potrafię się nie martwić.
— Nawet nie wiesz, czy zostaniesz dopuszczony do asysty…
— Poproszę o nią. — Sasuke uciął mu wpół zdania. — Nie obchodzi mnie, jak bardzo ufasz lisowi i jak on ufa tobie. Ja nie ufam magii, nic o niej nie wiem i nie pozwolę, żeby coś ci się stało…
— No teraz, to jak dziecko mnie traktujesz. — Naruto zakpił i w końcu odwrócił wzrok. Słońce już prawie znikło za horyzontem.
—W takim razie, dzieciaku, idź spać. Jutro czeka nas ciężki dzień. — Sasuke uśmiechnął się ironicznie, wstając powoli i zabierając zwój.
— Ale poczytasz mi przed snem? 
— Nie przeginaj — ostrzegł go Sasuke i wskazał głową czarki z herbatą, zanim wszedł do środka.
— Dobrze, tato! — Naruto krzyknął za nim i jeszcze raz spojrzał na niebo. Czuł mrowienie w brzuchu i wiedział, że lis również się denerwuje tym, co ma jutro nastąpić. — Nie martw się, damy radę, Uzumaki nigdy nie zawodzi — szepnął jeszcze bardziej do siebie niż do lisa i zniknął w środku razem z naczyniami, obiecując sobie porządny wypoczynek.

3 komentarze:

  1. Witam,
    przepraszam, że dopiero teraz ale miałam nagły wyjazd...
    Artur jest zdecydowany walczyć o życie Merlina, jak widać Sasuke bardzo martwi się o Naruto, no i sam Kurama jest zdenerwowany całą tą sytuacją...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  2. A rozdział jest cud, miód i fistaszki. To jest świetne,genialne,beau czy jakoś tak!Hmm sam miód.Niech Bóg yaoi ma cię w swojej opiece i pisz szybko kolejny rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam,
    droga autorko, mam nadzieję, że o nas nie zapomniałaś.. i za jakiś czas pojawią się tutaj nowe teksty... bo ja wciąż czekam...
    Wesołych Świąt, pogodnych, zdrowych, spokojnych...
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń