poniedziałek, 3 czerwca 2013

Małe kroczki 3/?

Tytuł: Małe kroczki
Pairing: NaruSasu
Długość: 3/?
Gatunek: Romans, Humor, AU
Uwagi: Jeśli znajdziecie jakieś nieścisłości, nie krępujcie się z wytykaniem, bo ja już sama nie wiem, co było, a co nie. Za komentarze jak zwykle dziękuję i za lenistwo przepraszam ^^ Betowała Kuroneko



***

Sasuke nie miał okazji rozejrzeć się po mieszkaniu. Pierwsze z czym przyszło mu się zmierzyć, to porozrzucane przy wejściu buty, zajmujące większość podłogi. Dopiero kiedy odzyskał równowagę, chociaż dosyć niepewnie stawiał kolejne kroki, zauważył, że znajduje się w typowo klaustrofobicznym mieszkaniu pozbawionym przedpokoju. Z tego powodu wydawało się bardziej zagracone, bo nie można było się nawet odciąć od bałaganu zostawionego pod drzwiami. Jeden pokój, duży na tyle by pomieścić futon, był praktycznie wszystkim: salonem, sypialnią, garderobą oraz jadalnią z adekwatnie małym aneksem kuchennym. Jedyne drzwi, które można było zauważyć poza wyjściowymi, prowadziły do łazienki, zapewne równie mikroskopijnej.

Sasuke nie skomentował. W pierwszym odruchu zbyt zdziwiony istnieniem takich klitek, w drugim, zbyt pochłonięty rejestrowaniem porozwieszanych wszędzie ubrań, poupychanych na wąskim regale książek oraz notatek porozrzucanych na stoliku, zawierających szczegółowe opisy rytualnego przygotowania zmarłych do ceremonii pogrzebowych.
Ściągnął ze stóp buty i zsunął z ramion przemoczoną kurtkę. Całkowicie zaabsorbowany ogromną ilością przedmiotów poustawianych to tu, to tam, nie zwrócił uwagi na Naruto, który w pewnej chwili narzucił mu na głowę ręcznik. Spojrzał po sobie, rejestrując jak ociekające wodą nogawki zostawiają mokre plamy na wykładzinie i skrzywił się pod nosem. Przecież nie zdejmie spodni, nie miał w planach paradowania w gaciach. Wytarł twarz i podsuszył włosy, po czym, wzdychając, zsunął ręcznik na kark. Trudno było nie zauważyć kręcącego się po pokoju Naruto, otwierającego szuflady komody, która jakimś cudem zmieściła się na tej samej ścianie, co regał. Chwilę później ledwo udało mu się złapać spodenki i koszulkę, rzucone w jego stronę.
— Skorzystaj z łazienki, a ja wstawię wodę na kawę. — Naruto uśmiechnął się szeroko i wskazał ręką pożółkłe drzwi z amatorskim napisem „gorące źródła”. Sasuke prychnął pod nosem, ale skinął głową w podziękowaniu i zniknął za nimi.
Łazienka była równie zagracona co pokój, tylko przy tym trzy razy mniejsza. Ledwo mógł się w niej poruszać. Miał za to okazję przyjrzeć się bieliźnie Naruto porozwieszanej pod sufitem. Prezentowała się dosyć zwyczajnie, wzruszył więc ramionami i wrzucił przemoczone rzeczy do miski stojącej koło toalety. Przekładając wyprasowaną koszulkę przez głowę wciągnął zapach płynu do prania.
Naruto nie był bałaganiarzem, nie miał po prostu miejsca, by upchnąć wszystko jak należy. Pranie było zrobione, rzeczy wyprasowane i pachnące. Koszule wisiały na wieszakach tam, gdzie można było je powiesić. Klozet i umywalka na pewno zaprzyjaźnione były z mleczkiem do czyszczenia. Nieład panował z powodu nadmiaru rzeczy i braku przestrzeni na chociażby pudła, do których można by było wszystko pochować. Przydałaby się także szafa, ale Sasuke wątpił, by zmieściła się w drzwiach. Zanim wyszedł z łazienki, wycisnął jeszcze przemoczone ubrania i pozwolił sobie rozwiesić je na lince pod sufitem razem z bielizną Naruto.
Gdy otworzył drzwi poczuł intensywny zapach kawy. Naruto uśmiechnął się do niego, podchodząc do niewielkiego stolika na środku pokoju i stawiając na nim dwa kubki. Sasuke zauważył, że podłoga była trochę uprzątnięta, a notatki odsunięte w róg stolika, aby im nie przeszkadzały.
— Dzięki za ubrania — siadając na ziemi, pochylił się nad parującym z kubka napojem. Zaciągnął się aromatem.
— Nie ma sprawy, poza tym dobrze na tobie leżą. — Sasuke nie skomentował uwagi, która prawdopodobnie miała być komplementem. Sięgnął tylko po zebrane razem kartki i nie pytając, zaczął je przeglądać.
— Długo już tam pracujesz? — zapytał, gdy czytał szczegółowo rozpisaną ceremonię pogrzebową przeprowadzaną w religii chrześcijańskiej.
— Będzie ze dwa lata — odchylając się do tyłu i opierając na wyprostowanych rękach, Naruto spojrzał przed siebie w zamyśleniu.
— Nie myślałeś o zmianie pracy? — zapytał Sasuke i odłożył kartki z powrotem na stolik.
— Lubię ją, gdyby tak nie było, już dawno bym ją rzucił.
Sasuke spojrzał na niego nieprzekonany i trochę zdziwiony. Może i miał swoje dziwactwa i trochę pochrzanione życie, ale i tak trudno było mu znaleźć pozytyw w pracy z trupami. Nawet jeśli sam z jednym rozmawiał.
— Nie patrz tak na mnie, bardziej podobasz mi się pijąc kawę, niż gdybyś miał leżeć w trumnie — zażartował Naruto i podniósł kubek do ust.
— Trochę trudno mi sobie wyobrazić, co tak bardzo lubisz w swojej pracy — odparł szczerze Sasuke i oparł brodę na dłoni, przyglądając się uważnie rozbawionej twarzy Naruto.
— Co w niej lubię, hmmm? — zastanowił się i zmieniając pozycję, oparł przedramiona o stolik i pochylił się nad nim. — To ostatnie pożegnanie, każdy z nas powinien zostać dobrze zapamiętany. To o to się głównie staram. Próbuję tchnąć w zmarłych trochę życia, by ludzie mogli dobrze wspominać bliskich.
Sasuke odwrócił wzrok. Jego wspomnienia z pogrzebu brata były rozmyte, za to pamiętał go za życia. Jego powagę, irytację górującą w rozmowach z rodzicami i uśmiech maskujący przemęczenie. Naruto miał rację, każdy powinien być zapamiętany jak najlepiej, On zapamiętał wściekły wyraz twarzy i trzask drzwi, a nie uśmiech który zazwyczaj gościł na twarzy Itachiego, gdy spędzali razem czas. Zakryte dłonią oczy, zmarszczone brwi i zmęczenie w głosie, gdy poprosił go o tabletki przeciwbólowe.
— Możemy zmienić temat. — Propozycja Naruto wyrwała go z zadumy. Kiwnął głową i rozejrzał się po pokoju. — Porozmawiajmy o tobie. — Niebieskie oczy zalśniły, a chwilę później można było usłyszeć głośny śmiech. — Nie rób takiej miny! — Naruto klepnął Sasuke w ramię.
— Myślę, że ty byłbyś ciekawszym tematem do rozmowy — mruknął Sasuke, chcąc ukryć swoje zażenowanie. Wytarł dłonie o spodnie w nerwowym geście.
— Śmiało! Pytaj, o co tylko chcesz! — Naruto rozłożył ręce. — Odpowiem na każde pytanie.
— Dlaczego się nie przeprowadzisz?
— Proste. Mam blisko do pracy i płacę grosze. Ważne, że potrafię się sam utrzymać. — Sasuke zachłysnął się kawą. Poczuł się, jakby był to przytyk w jego stronę, chociaż Naruto nie znał jego sytuacji. Jego utrzymywali rodzice i czuł nawet, że są mu to dłużni, po tym wszystkim, co się wydarzyło.
Poczuł na plecach poklepywanie i podziękował tylko skinieniem głowy.
— Twoi rodzice mieszkają niedaleko?
— Powiedzmy, praktycznie ich nie ma w Japonii. Teraz są w Egipcie. Tak to już jest z archeologami, nie zatrzymasz ich w jednym miejscu. Tutaj nie mają czego szukać, a mama zawsze chciała przeszukać grobowce faraonów. — Naruto zamrugał oczami. — I znów zeszliśmy na temat grobów, widać od tego nie ucieknę. Taka rodzina. — Wzruszył ramionami i oparł się o dłoń, przyglądając Sasuke. — A co z twoimi rodzicami?
— Właśnie się dowiedziałem, że wracają do Japonii — mruknął przez zaciśnięte zęby.
— To świetnie! — Naruto uniósł głowę i posłał mu szeroki uśmiech.
— Taa — powiedział sceptycznie Sasuke, obracając w dłoniach kubek. — Wiesz, Naruto, problem w tym, że ja nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Oni nie wracają z żadnej wycieczki czy delegacji. Kiedy miałem dwanaście lat wyjechali, bo nie potrafili poradzić sobie ze śmiercią mojego brata i tak jakby zapomnieli zabrać mnie ze sobą. — Sasuke zaśmiał się i potarł czoło. — Wciąż jestem na ich utrzymaniu, nie pracuję i od jedenastu lat chodzę na terapię, na której praktycznie nie robię żadnych postępów. W dalszym ciągu nie potrafię przyjąć do wiadomości, że mój brat już mi nie odpowie na pytania, które mnie dręczą, ale nie mogę przestać odwiedzać jego grobu, bo uważam, że jest jedyną osobą, z którą mogę porozmawiać. Twoja rodzina, w porównaniu z moją przynajmniej istnieje. Moja to tylko strzępy wspomnień, nawet nie chcę o nich pamiętać.
— A jednak mówisz mi to wszystko. — Naruto spojrzał na niego przenikliwie i odsunął od siebie kawę.
— Sam nie wiem dlaczego.
— Może dlatego, że istnieje większe prawdopodobieństwo, że odpowiem na niektóre twoje pytania? — Naruto złapał dłoń, w której Sasuke trzymał swój kubek i również odstawił go na stół. Przesunął powoli palcami po skórze, zaciskając je na nadgarstku. Nie przerwali kontaktu wzrokowego nawet na chwilę.
— Przepraszam.
— Za co?
— Nie wiem dlaczego powiedziałem to wszystko…
— Jesteś dla mnie miłą odmianą, większość ludzi, których spotykam, to milczki.
Sasuke parsknął śmiechem i wziął głęboki oddech. Potrzebował tego. Zrzucić ciężar. Bez psychoanalizy, osądów, czy czekania na jakikolwiek odzew ze strony brata, którego już nigdy nie uzyska. Spojrzał raz jeszcze spod grzywki na palce zaciśnięte na jego nadgarstku i uśmiechniętą twarz Naruto. Tylko chwila wystarczyła, by podniósł się ze swojego miejsca o mały włos nie przewracając stołu.
— Pomieścimy się tutaj we dwóch? — zapytał Sasuke, gdy przerwali pocałunek i zawisł nad nim, wciąż dotykając jego ust.
— Bez problemu — wyszeptał Naruto, przyciągając go do siebie z powrotem.

***

Sasuke obudził się koło południa, od razu przypominając sobie w połowie nieprzespaną noc. Przetarł twarz, przewracając się na bok i sięgnął po leżący tuż obok futonu telefon. Zajęcia miał dzisiaj dopiero późnym popołudniem, więc w ogóle nie przejął się godziną. Opadł z powrotem na plecy i westchnął pod nosem. Czuł się dziwnie lekko, nieco obolały, ale spełniony, chociaż gdzieś tam przebijało się jeszcze poczucie wstydu. Miejsce obok niego było puste i wcale go to nie dziwiło, bo spodziewał się, że Naruto poszedł do pracy.
Gdy podniósł się do siadu zauważył nawet małą karteczkę, na której wypisane były krótkie przeprosiny i informacja o śniadaniu, czekającym na niego w lodówce. Uśmiechnął się pod nosem. Oprócz tego, że był cholernie głodny i musiał napić się kawy, miał wrażenie, że dręczące go dotychczas problemy odeszły w niepamięć. Jakby nigdy nie istniało nic, prócz wczorajszej nocy i zapachu Naruto, który czuł na poduszkach. Niestety uporczywy głód zmusił go do rozstania się z futonem. Gdzieś tam przemknęła mu przez głowę myśl o tym, że jego rzeczy powinny być już suche i będzie mógł bez problemu wrócić do domu, co z kolei wywołało w nim dziwne uczucie, że wcale nie miał ochoty tam wracać. Sama świadomość tego, że w każdej chwili u progu mogli pojawić się jego rodzice, o tym, że zobaczy ich twarze, o nienaturalnej i nieprzyjemnej atmosferze sprawiała, że wolał zostać w tym mikroskopijnym mieszkaniu.
Po śniadaniu postanowił się ubrać i zwinąć futon, by odciążyć trochę Naruto. Pozmywał także naczynia i pościągał suche rzeczy z linek, by chociaż przez chwilę poczuć się bardziej przydatny, dopóki nie zadzwonił telefon i nie ściągnął go z powrotem na ziemię.
Dopóki nie usłyszał w nim głosu matki.

***

— Po cholerę powiedziałeś im gdzie mieszkam! — Sasuke wtargnął do gabinetu Kakashiego, nie zwracając uwagi na to, że miał teraz sesję z innym pacjentem. Hatake rzucił szybkie przeprosiny i wyprowadził go do poczekalni, w której nie było nikogo.
— Co to ma znaczyć? Nie możesz tak po prostu przerywać moich sesji — warknął na niego, trzymając go za ramię.
— A ty nie możesz tak po prostu rozdawać mojego adresu zamieszkania obcym ludziom!
— To twoi rodzice, a nie obcy ludzie…
— Przestali nimi być w momencie, kiedy wyjechali z Japonii, zostawiając mnie z opiekunką! Mam prawo ich nienawidzić i nawet ty tego nie zmienisz. — Sasuke wbił ostre spojrzenie w swojego psychologa i wyrwał się z uścisku. — Pozwolili umrzeć Itachiemu i zostawili mnie z tym samego! Nie tak się zachowują rodzice…
— Uspokój się — powiedział Hatake w momencie, gdy dalszą wypowiedź Sasuke przerwało drżenie głosu. — Oni chcą wszystko naprawić.
Sasuke odetchnął głęboko kilka razy, chcąc powstrzymać cisnące się do oczu łzy.
— Przekaż im… — przerwał na chwilę i pociągnął nosem. — Przekaż im, że nie potrzebowałem ich przez jedenaście lat i nie potrzebuję teraz. — Zamrugał kilka razy, nie pozwalając na to, by łzy popłynęły mu po policzkach. — Moja terapia kończy się w tym momencie, nie potrzebuję psychologa, któremu nie mogę zaufać — rzucił ostrym tonem i nim Hatake udało się go zatrzymać, opuścił szybko pomieszczenie.

7 komentarzy:

  1. ;-; Biedny Sasuke... ale ma rację, psychologom nie wolno ufać!

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam,
    jak ja się bardzo cieszę, że dodałaś nowy rozdział tego opowiadania.. Naruto ma małe, ale własne mieszkanko, no i sam się utrzymuje, ale musze powiedzieć, że podoba mi się to, że jego rodzice żyją i nie robisz z niego jakieś biednej sierotki.... Sasuke przy Naruto bardzo szybko i całkowicie się otwiera, no i chyba wypada o wiele lepiej niż Kakashi, który mu pomaga od wielu lat....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podoba to opowiadanie i mam zamiar zabrać się za czytanie reszty. Ja na miejscu Sasuke też bym nie mogła wybaczyć ludziom, którzy uciekli i zostawili samemu sobie swoje dziecko. Cudny rozdział. A Naruto jest po prostu słodki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesu... tyle lat mnie tu nie było... I dzisiaj tak siedzę i nagle mi się nick Siruwia przypomina. I oto jestem, chyba czas na powrót do czytania Twoich zajebistych tekstow :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem dokładnie w tej samej sytuacji, ten blog to jeden z pierwszych, na jakim czytałam opowiadania SasuNaru. :) Fajnie jest wrócić.

      Usuń
    2. To zupełnie jak ja! :D Dobre kilka lat temu zaczęłam śledzić twórczość Siruwii, wtedy jej blog był jeszcze na onecie :D Cieszę się, że nie jestem sama :D

      Arika-chan

      Usuń
  5. Jestem wściekła. Już dwa razy pisałam mega wylewny kom, ale nie opublikowało. Dlatego krótko kocham Twoje teksty i jesteś najlepsza :]

    OdpowiedzUsuń