Tytuł: Propozycja nie do odrzucenia - Sequel
Długość: One shot
Pairing: SasuNaru
Gatunek: Naruto POV, Humor, Romans
Beta: Kot
Uwagi: Kac się przysłużył.
Przeklęty
Uchiha. Pamiętacie te słowa? Po grypie ani śladu, czego nie mogę
powiedzieć o sobotniej „randce”. Ślady są i to czerwone, wystarczająco
widoczne i do tego cholernie krępujące. W dodatku przyznam, że
natknięcie się na Sakurę z samego rana nie należy do
najprzyjemniejszych, a spotkanie Uchihy nie zwiastuje niczego dobrego.
Nawet schowanie się w męskiej toalecie, w takim wypadku nie wchodzi w
grę.
Dlatego właśnie znalazłem się tutaj. W schowku na sprzęt
sportowy, który dziwnym trafem był otwarty. Chociaż można się było tego
spodziewać po wuefiście, którego bardziej interesują zboczone książki,
niż potencjalna kradzież piłek do kosza.
Nie myślcie sobie, że
uciekam przed Sasuke. Po prostu nie mam najmniejszej ochoty z samego
rana psuć sobie humoru. Sakura wystarczająco zaniżyła poziom mojego
dobrego samopoczucia, którego wcale nie poprawia siedzenie w schowku.
Wręcz przeciwnie, wspominanie sobotniej nocy wcześnie rano, pośród kurzu
i bez towarzystwa, nie było aż tak przyjemne, jak jej przeżycie.
Wzdychając
więc głęboko, postanowiłem opuścić swoje chwilowe schronienie i zacząć
zachowywać się jak przystało na faceta. Niestety nie posiadam zdolności
Uhichy, do przybierania obojętnej miny „na zawołanie”, dlatego musiałem
zdać się na względne opanowanie, z którym również było u mnie kiepsko.
Nie
udało mi się jednak zajść daleko, bo otworzyłem drzwi tylko po to, by
zostać na powrót wepchnięty do środka. Oczywiście nie było to miłe
uczucie, ale Sasuke nigdy nie był miłą osobą. Dlatego właśnie, gdy tylko
mnie pocałował, ugryzłem go. Dosyć mocno, bo potem wyklął mnie
strasznie.
— Co robisz, durniu!?
— Ach, to ty? Wybacz! Myślałem,
że jakiś psychopata próbuje wsadzić łapska tam, gdzie nie powinien —
udałem zaskoczenie, ale jestem chyba marnym aktorem, bo Uchiha nie dał
się na to nabrać. Może po prostu zdradził to mój uśmiech pełen
satysfakcji.
— Skrucha aż w oczy razi — odparł jedynie, na co
wzruszyłem ramionami. Nie liczył chyba na przeprosiny. Podszedłem jednak
i łapiąc go za żuchwę, niezbyt delikatnie, spojrzałem na skutki mojego
ugryzienia. Krwawił, ale rana zagoi się w mgnieniu oka.
Uchiha nie
wydawał się być kimś, kto nie uczy się na błędach, dlatego musiał być po
prostu bardzo zdeterminowany, gdy przybliżył się do mnie, ignorując
zupełnie moje palce zaciskające się mocniej na jego szczęce. Tym razem
pocałował mnie delikatnie, warga musiała dawać mu się we znaki, a ja
postanowiłem odpowiedzieć na pocałunek. Niech zna me dobre serce.
—
Widziałem Sakurę, była wściekła. — Siadając na materacu, oparł się o
ścianę i założył ręce za głowę. Po tym, jak widziałem go w normalnych
ciuchach, mundurek i krawat zupełnie mi do niego nie pasowały, więc
podszedłem i poluźniłem mu go, odpinając dwa górne guziki jego koszuli.
Spojrzał na mnie spod przymkniętych powiek, nie zwracając uwagi na moje
poczynania.
— Myślała, że uda jej się sięgnąć mojego drugiego
policzka — zaśmiałem się na wspomnienie jej wykrzywionej w złości
twarzy. Kto mógłby się spodziewać, że tak szybko zmieni obiekt swoich
zainteresowań. Z drugiej strony, połowa szkoły szalała za Sasuke, więc
mogłem się tego domyślać. Zupełnie nie wiedziałem co w nim widzą, ale
chyba nie ja powinienem się na ten temat wypowiadać.
— Niefartem ją
wtedy spotkaliśmy. — Tutaj musiałem się z nim zgodzić. Nie miałem
pojęcia, że Sakura lubi filmy akcji i że w końcu zgodzi się pójść na
randkę z Lee. Położyłem się obok Uchihy na materacu i westchnąłem.
Czułem, że nadepnąłem jej jeszcze bardziej na odcisk i mogłem mieć tylko
nadzieję, że zatrzyma to dla siebie. Wizja wściekłych fanek Sasuke
uprzykrzających mi życie nie była przyjemna.
— Mam nadzieję, że nie rozniesie po szkole dziwnych plotek.
— Plotek?
—
Że się spotykamy, czy czegoś w tym stylu. — Machnąłem ręką, by zbyć
temat. Nie chciałem gadać o Sakurze, która najchętniej rozszarpałaby
mnie na strzępy. Poza tym, bycie głównym tematem szkolnych plotek raczej
do mnie nie pasowało. Jednak pytanie, które rzucił Sasuke, zupełnie
mnie zaskoczyło.
— A nie? — Spojrzałem na niego zdziwiony, widząc nad sobą jego zagniewaną twarz.
—
A tak? — Podniosłem się, bo leżąc miałem wrażenie, jakbym nie mógł się z
nim porozumieć. Albo coś mi umknęło, albo miałem rację co do tego, że
nic nas nie łączy, oprócz lóżka. — Nie przypominam sobie, byśmy doszli
do tego etapu.
— Myślałem, że to oczywiste. Po tym jak pode mną
jęczałeś, wnioskuję, że już dawno do niego doszliśmy. Nie raz. — Cóż,
nie musiał wyrażać się tak dosadnie. Poczułem, że robi mi się gorąco.
—
W takim razie, musiałem to przespać, bo nie pamiętam, byśmy rozmawiali o
naszej wspólnej przyszłości — parsknąłem i zeskoczyłem z materaca, ale
dłoń Uchihy powstrzymała mnie przed odejściem.
— Właśnie o niej
rozmawiamy. — Naprawdę chciałem się ruszyć, ale determinacja Sasuke w
tej kwestii sprawiła, że nie miałem odwagi. Poza tym, teraz, gdy
wyzdrowiałem, nie miałbym już wytłumaczenia dla ucieczki.
— My nie
mamy wspólnej przyszłości, Uchiha. — Okej, może powiedziałem to zbyt
szorstko, ale przecież to Sasuke. Jedyna sfera, w której się dogadujemy,
to ta łóżkowa. Jednak wyglądało na to, że Uchiha ma na ten temat inne
zdanie.
— Możemy ją mieć — powiedział tak po prostu. I jeszcze
wzruszył ramionami! Jakby rzeczywiście to było takie proste. A może
tylko mi się wydawało aż tak skomplikowane.
— Nie jesteś chory? — zapytałem zupełnie poważnie.
—
Nie, kretynie. Boisz się czegoś? — spojrzał na mnie podejrzliwie i
nawet przeszły mi po plecach ciarki. Ja się boję? Dobre sobie.
—
Oczywiście, że nie! — odpowiedziałem natychmiast, może trochę za szybko,
bo mój ton wskazywał na to, co mi przeszło przez myśl, że właściwie, to
miał rację. Chyba najbardziej obawiałem się tego, że poza fizycznym
pożądaniem, poczuję do niego coś więcej. Ja i Uchiha, co za bzdura.
—
Oczywiście... — Dopiero teraz zorientowałem się, że wciąż trzyma mnie
za nadgarstek. Zeskoczył z materaca, by się ze mną zrównać i stanął
przede mną. Zdecydowanie za blisko. — Że się boisz. — Zmarszczyłem brwi,
drań był zbyt pewny siebie.
— Nie boję się — powtórzyłem,
niepotrzebnie rzecz jasna, bo obaj wiedzieliśmy, że to kłamstwo. — Nie
rozumiem, po co ci to wszystko? Chcesz udawać kochającą się parę, kiedy
nawet nie potrafimy porozmawiać jak ludzie?
— Przecież rozmawiamy —
odparł spokojnie, automatycznie zerkając w górę, gdy rozległ się dźwięk
dzwonka, oznaczający rozpoczęcie lekcji. — Poza tym, kto powiedział, że
chcę udawać?
I tyle go widziałem, bo byłem tak zaskoczony jego
słowami, że nie mogłem się nawet odwrócić, gdy wychodził ze schowka. I
muszę przyznać, że nawet wściekły Uchiha nie jest tak przerażający, jak
Uchiha zakochany. Zwłaszcza we mnie.
Noooo... Chciałam kontynuację, to mam :D.
OdpowiedzUsuńŚwietny Sequel, naprawdę Ci się to udało :D Naru w takiej wersji... podoba mi się!
Pasuje do niego rola pesymisty, a Sasuke jako zakochany optymista... mniam
xD. Fajnie, że zmieniłaś wystrój, czasami przydaje się jakaś miła odmiana, żeby nie popaść w monotonię.
Mam nadzieję (wiem, że się powtarzam:), że niedługo napiszesz coś do "Rzeczywistości", wszyscy czytelnicy tylko na to czekają (tak myślę):D
Pozdrowionka i życzę duuuuuużo weny teraz i na przyszłość :D
Bardzo mi się podobają Twoje opowiadania:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
no świetne nadaje się na jakieś fajne opo ;d pisz pisz pisz;d Tylko o to moge prosic;d
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńbardzo dobry sequel, Naruto w roli pesymisty, a Sasuke optymisty ;] no i Sakura zmieniła obiekt swoich westchnień
Weny dalszej życzę..
Pozdrawiam serdecznie Basia
Poszli! Ooo tak ;D
OdpowiedzUsuńHaaa! Ja nie mogę, co to ma być? Totalne zaskoczenie :] Uchiha zakochany.
U mnie owszem, też tak jest, ale Ty przechodzisz samą siebie!
Zamieniłaś ich miejscami i wiesz, podoba mi się to :¤
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Sasuke zakochany bardziej przerażający od wersji wkurzonej... świetnie wyszło tutaj taka zmiana że Sasuke jest optymista a Naruś pesymista...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie