W tym miejscu wyjaśnię dlaczego tak, a nie inaczej. Cały tekst nie powstałby, gdybym w tamtym czasie nie tłumaczyła pewnych piosenek, które są podstawą dla moich postaci. Oczywiście nie bierzcie tekstów tych piosenek dosłownie, chodzi mi bardziej o zawarte w nich przesłanie.
Do wykreowania Sasuke zainspirowała mnie ta piosenka, jak już wcześniej pisałam. Do napisania tego z jego perspektywy, mnóstwo tekstów anglojęzycznych.
Oczywiście przeklęty Naruto wciąż próbował mnie przekabacić (moje uwielbienie do tej postaci jest po prostu przerażające), ale jak to bywa w tekstach pisanych z czyjejś perspektywy nie mogłam wyraźnie przedstawić jego uczuć. Podstawą do stworzenia Naruto była piosenka Wasurenaide, której tłumaczenie możecie sobie obejrzeć, jeżeli przedstawione przeze mnie jego uczucia nie będą dla Was wystarczające.
Dziękuję Kotu, że się tak wcześnie uwinęła z poprawieniem tego rozdziału, chociaż przesłałam jej go w nocy cichaczem.
***
— To
prawda, nie miałeś nawet odwagi powiedzieć mi, że wyjeżdżasz. Po prostu
uciekłeś.
Trudno
było mi się do tego przyznać, a jeszcze gorzej usłyszeć to z jego ust.
Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że mój wyjazd zostanie tak właśnie
odebrany, a mówienie o własnych uczuciach na pewno nie przychodziło mi łatwo.
Tym bardziej o uczuciach, które przez długi czas od siebie odpychałem.
— Wiem jak to wszystko wygląda z
twojego punktu widzenia, ale wiem też, że nie jesteś w stanie mnie zrozumieć. —
Chciałem, by przestał drążyć ten temat i jednocześnie czułem, że muszę zrzucić
z siebie ciężar niewypowiedzianych słów. Przyznałem się, ale wciąż było mi
ciężko cokolwiek z siebie wydusić. Ten okres był dla mnie tematem tabu.
— Skąd możesz mieć pewność? — Z każdym jego słowem, czułem jak przeciska się coraz głębiej, jak powoli toruje drogę emocjom, które się we mnie kłębiły.
— Skąd możesz mieć pewność? — Z każdym jego słowem, czułem jak przeciska się coraz głębiej, jak powoli toruje drogę emocjom, które się we mnie kłębiły.
— Co ty mógłbyś o tym wiedzieć?!
Żyłeś sobie beztrosko bez zobowiązań wobec rodziny, bez reputacji, o którą
trzeba się martwić! — Zaczynając powoli tracić nad sobą panowanie, nie
powstrzymałem się od nerwowych pretensji, których nie powinienem mieć. Bo to
nigdy nie była jego wina. Nie mogłem winić go za swoje tchórzostwo.
— Skąd mógłbym wiedzieć. — Naruto
prychnął pod nosem i wstał, wsuwając dłonie w kieszenie spodni. Widziałem jak
zaciska szczękę, a jego chłodne spojrzenie zatrzymuje się na mojej twarzy. — To
nie mnie ojciec wysłał do Anglii, by pozbyć się ciężaru w postaci syna-geja.
Nie z moją matką się rozwiódł i nie mnie kazał zmienić nazwisko, by zatrzeć
wszelkie ślady mojego istnienia. — Jego głos nie zadrżał ani razu, ale gdy
wypowiadał te słowa nie spuszczał ze mnie wzroku. Czułem, że ciężaru tych słów
nie jestem już w stanie udźwignąć. — To nie ja musiałem żyć ze świadomością, że
dla mojego ojca ważniejsza od własnego dziecka była cholerna reputacja! Ale
przecież ty wiesz lepiej! — Ton jego głosu stawał się coraz ostrzejszy i byłem
pewien, że straci nad sobą panowanie, jednak ostatnie słowa zaakcentował po
prostu uśmiechem. Tak delikatnym i zupełnie nie pasującym do sytuacji, że
wydawałoby się jakby nie dotyczyło to wcześniejszej części jego wypowiedzi. — Jak
mógłbym cię zrozumieć?
— O czym ty mówisz? — Zupełnie
wytrącił mnie tym z równowagi. Musiałem wyglądać naprawdę głupio, bo z jego ust
wyrwał się krótki śmiech. Po chwili jednak zrozumiałem, że śmieje się z siebie.
— Wiedziałem kim jesteś. — Wciąż
spoglądał na mnie, a jego słowa znów zwieńczył krótki śmiech. — Pomimo tego
pozwoliłem sobie na zbliżenie się do ciebie, bo słowem nie wspomniałeś o swoich
wątpliwościach, o tym, że nie możesz, że nie powinieneś! Pozwoliłeś mi na to
wszystko, ani przez chwilę nie myśląc o mnie! — Dawny Naruto podszedłby do mnie
i wykrzyczał mi to prosto w twarz, najprawdopodobniej przyprawiając mnie o
siniaka. Ale to nie był dawny Naruto, ton jego głosu powędrował lekko w górę,
ale nie można było tego nazwać krzykiem. Odległość między nami nie uległa
zmianie. Coś go blokowało, byłem tego pewien, tak jak i tego, że to z mojej
winy. Ledwo udało mi się zdobyć na odpowiedź.
— To nie tak — powiedziałem słabo
i nazbyt nerwowo jak na mnie. Cały czas o nim myślałem, dlatego nic mu nie
mówiłem. Nie chciałem niszczyć życia, które już sobie ułożył z Iruką. Tak to
wtedy widziałem. — Myślałem o tobie bez przerwy, zapomniałem właśnie o tym, że
nie powinienem! Chciałem przez chwilę poczuć się wolny, być człowiekiem, a nie
cholernym robotem...
— Zapomniałeś chyba o tym, że ta
chwila się skończy i że ja też jestem człowiekiem! — Nie zapomniałem! Chciałem
krzyknąć, ale Naruto nie skończył mówić. — Obiecałem sobie, że nie dopuszczę do
tego, by ktoś potraktował mnie tak jak mój ojciec, dlatego wtedy pozwoliłem ci
odejść.
— Chciałem, żebyś był szczęśliwy!
— wybuchnąłem, ignorując jego wcześniejsze słowa. — Ja nie mogłem ci tego
zapewnić! — Bolało. Nie byłem taki jak jego ojciec, nie zostawiłem go dla
własnego szczęścia, zrobiłem to dla niego i teraz wiedziałem, że w świetle
moich wcześniejszych wymówek, moje prawdziwe intencje wypadały słabo.
— Dlatego wspaniałomyślnie
postanowiłeś powrócić do swojej narzeczonej i wieść marny żywot u jej boku,
jako prezes dobrze prosperującej firmy — prychnął pogardliwie i odwrócił wzrok.
Jednak tylko na moment, chwilę później spojrzał na mnie ze zmarszczonymi
brwiami. — Wybrałeś najprostsze rozwiązanie zacierając ślady po swojej małej
przygodzie w Anglii, która mogłaby być zabójcza dla twojej reputacji.
Jego osąd sprawił, że poczułem
się strasznie. Nigdy nie sądziłem, że to wszystko było aż tak skomplikowane.
Myślałem, że po moim wyjeździe ustatkuje się z Iruką, albo kimś innym, że o
mnie zapomni, że ja zapomnę o nim. Żyłem w przeświadczeniu, że Naruto prowadzi
szczęśliwe życie w Anglii, a ja męczę się na każdym kroku, próbując zaprzeczać
samemu sobie by tym samym zamaskować swoje uczucia. A tymczasem nigdy nie
pomyślałem, że on może czuć coś do mnie. Po prostu sam wyciągnąłem wnioski.
— Kiedy zwierzę, które przez całe
życie trzymane jest w klatce, wypuszcza się nagle na wolność, to nie potrafi
ono sobie tam poradzić. — Słowa ledwo przeszły mi przez gardło, jednak mówiłem
dalej, nie chciałem po raz kolejny wyrzekać się swoich uczuć. — W moim życiu ty
właśnie byłeś taką wolnością. Byłeś wszystkim, czego potrzebowałem i wszystkim,
po co bałem się sięgnąć. — Gdybym miał normalne życie, jestem pewien, że nie
wytrzymałbym presji i się rozkleił. Ale nie miałem zwykłego życia i chociaż
słowa dławiły mnie boleśnie, nie byłem kimś, kto był w stanie zareagować tak,
jak powinien zareagować człowiek. — Wyjechałem, bo bałem się, że zobaczę jak
cierpisz. Nie przeze mnie, ale przez to kim jestem i przez to, czego się po
mnie oczekuje. — Fakt, że moje życie było zaplanowane praktycznie od początku
do końca, nie pozostawiał wolnego miejsca na to wszystko. Ale Naruto zdołał
wypełnić każdą pustą przestrzeń mojego życia. — Gdybym mógł, zostałbym z tobą w
Anglii na zawsze.
***
— Znowu
szedłeś piechotą — westchnąłem zirytowany, gdy coś mokrego przykleiło mi się
do pleców. Chwilę później poczułem zimne dłonie wkradające się pod moją
koszulkę i wzdrygając się lekko, odsunąłem od siebie natręta. Naruto wyglądał
tak jak zwykle. Wilgotne włosy, przemoczone trampki i brak parasola.
— Nic na
to nie poradzę. Nie stać mnie teraz na rower — wzruszył ramionami i z
szerokim uśmiechem ruszył do łazienki, jak zwykle.
— A co
ze środkami komunikacji miejskiej? — spytałem pomimo tego, że odpowiedź była
zawsze taka sama.
— Nie
lubię z nich korzystać, przecież wiesz. — I wiedziałem, ale myśl o tym, że
któregoś dnia może dostać zapalenia płuc kazała mi pytać o to za każdym razem.
Poza tym nie lubiłem jak robił bałagan. Wystarczyło mu na to pięć minut i gdzie
nie spojrzałem, tam porozrzucane były jego rzeczy. Sam nie wiem skąd było ich
aż tyle, ale jak zwykle nie mogłem się powstrzymać przed sprzątnięciem każdej z
nich.
Naruto
był nieprzewidywalny, energiczny i bardzo irytujący. Intrygowało mnie to, bo
był inny niż ja. Nie poprzestaliśmy na jego pierwszej wizycie. Po kilku
kolejnych niezapowiedzianych i tym, że nie potrafiłem zdobyć się na wyrzucenie
go, stały się one codziennością. Denerwował mnie strasznie i patrzył na
wszystko z zupełnie innej perspektywy, ale miał w sobie coś, co nie pozwoliło
mi go odepchnąć. Wpuszczałem go za każdym razem i doszło nawet do tego, że
przestałem zamykać drzwi. Byłem pewien, że przyjdzie. Zawsze to robił.
Nigdy
nie pytałem go o jego życie prywatne. Dowiedziałem się jednak o tym, że blondyn
na pewno nie posiada rodzeństwa, ale nie wspomniał słowem o swoich rodzicach, a
ja nie drążyłem. Tym samym omijałem szerokim łukiem temat profesora Umino. To
ja tu byłem zapasowym kołem i nie chciałem nawet myśleć o tym, jak mógłby czuć
się Iruka, gdyby się dowiedział. Wywnioskowałem jednak, że na pewno razem nie
mieszkają, bo Naruto często spędzał u mnie noce, a to zdecydowanie wzbudziłoby
podejrzliwość u mojego wykładowcy. Chociaż kto wie? Może byli w otwartym
związku. Nie mogłem być tego pewien i nie byłem. Wolałem jednak mieć w głowie
zarys naszej relacji, który będzie działał na moją korzyść i nie będzie wpędzał
mnie poczucie winy.
To
wszystko przestało mi się podobać, gdy uświadomiłem sobie, że zacząłem na niego
czekać. Codziennie. Wiedząc, że pojawi się prędzej czy później. Martwiłem się,
gdy wpadał dopiero późnym wieczorem, ale gdzieś tam pojawiała się zawsze myśl
wywołująca u mnie zazdrość.
Myśl,
że w tym momencie może być z Iruką i nie przyjdzie. Zaczynałem się angażować i
mieć obawy. Zaczynałem się zakochiwać, a jak już wiadomo, nie mogłem sobie na
to pozwolić.
Ciążyło
mi to. Wiedziałem, że nie mogę rozczarować ojca i moja przyszłość już jest
zaplanowana. Nie mogłem jej zmienić, nie chciałem wciągać w nią Naruto. Przed
nim przyszłość malowała się zupełnie inaczej i chociaż zazdrość paliła mnie od
środka, wiedziałem, że z Iruką będzie szczęśliwy. Kim byłem, by mu to szczęście
odbierać?
Obserwowałem
jak siada koło mnie bez skarpetek i z ręcznikiem na głowie, jak zawsze. Wciąż
jeszcze nie byłem do końca pewien, kiedy nadejdzie odpowiedni moment, by
powiedzieć mu, że jutro wyjeżdżam i czy w ogóle nadejdzie. Właściwie to, gdy
poczułem jego usta na swojej szyi, chciałem tu z nim po prostu zostać.
— Sasuke!
Mam coś dla ciebie, zupełnie zapomniałem. — Słysząc podekscytowany głos
blondyna, podążyłem za nim wzrokiem, by zobaczyć jak sięga po torbę i zaczyna czegoś
w niej szukać. Gdy małe pudełeczko znalazło się niespodziewanie na moich
kolanach, zamrugałem zdziwiony.
— Co to?
— Nieprzekonany zupełnie, obejrzałem je z każdej strony czekając na
odpowiedź.
— Prezent
— zerknąłem jeszcze na nie krytycznie i potrząsnąłem nim przy swoim uchu.
— Z
jakiej to okazji? — Prawdę mówiąc, bałem się zajrzeć do środka. Kształt i
wielkość pudełka nasuwały mi na myśl pewien przedmiot, ale może były to spinki
do mankietów?
— Po
prostu mi się spodobał — wzruszył ramionami i uśmiechnął się szeroko,
ponaglając mnie ruchem dłoni. Z westchnieniem pociągnąłem za wstążkę i
otworzyłem wieczko. Przełknąłem niezauważalnie ślinę, czując jak coś mocno
ściska mnie w klatce piersiowej. W środku była srebrna obrączka i nie miałem zielonego
pojęcia jak mam to odebrać.
— Oświadczasz
mi się? — prychnąłem, próbując ukryć zażenowanie. Wyjąłem przedmiot z
pudełeczka i przyjrzałem się mu uważnie. Wyglądała całkiem zwyczajnie i już
chciałem ją odłożyć, gdy mój palec natrafił na grawer na wewnętrznej stronie.
Przysunąłem ją bliżej, by móc odczytać napis. Wasurenaide. Nie zapomnij.
— Chciałbyś
— prychnął i popchnął mnie lekko w bok przez co prawie upuściłbym obrączkę. —
Po prostu chcę, żebyś pamiętał. — A żeby jeszcze bardziej podkreślić co ma
na myśli, ugryzł mnie lekko w ucho. Wyrwał mi z rąk obrączkę i dosłownie
wcisnął mi ją na palec. Zamrugałem zdziwiony, ale zaraz dałem pociągnąć się w
stronę sypialni.
— To cię
kręci? — zapytałem po drodze, próbując zachować powagę, gdy do moich uszu
dotarł śmiech Naruto, który zerknął tylko przez ramię i puścił mi oczko.
Wiedziałem, że jutro już nie usłyszę jego śmiechu. Że to ostatni raz.
Przez
całą noc nie zmrużyłem oka i teraz zmęczenie dawało o sobie znać. I chociaż
pragnąłem zasnąć, bo lot miał być długi, to gdy tylko zamykałem oczy stawał mi
przed nimi obraz Naruto i pozostawionej przeze mnie na stoliku nocnym,
obrączki.
***
— Po
twoim wyjeździe doszedłem jednak do wniosku, że nie powinienem drugi raz
przechodzić przez to samo. W końcu byłeś już dorosły i sam mogłeś decydować o
swoim życiu, więc nie powinienem brać za nie odpowiedzialności — odparł
spokojnie, jakby wcześniej wyrzucił już z siebie cały żal. A może moje słowa
sprawiły, że napięcie między nami lekko opadło. — Wcale nie miałem zamiaru tu
za tobą przyjeżdżać, nie mogłem tak po prostu porzucić studiów z powodu
głupiego romansu. — Naruto prychnął i pokręcił głową, jakby chciał tym wyrazić
jak nieodpowiedzialną byłaby ta decyzja. — Ale ten głupi romans stał się
podstawą do podjęcia pewnych kroków. Zdecydowałem się wrócić do Japonii i
pokazać mojemu ojcu, że świetnie sobie bez niego radzę — powiedział to z taką
determinacją, której ja potrzebowałem, by w końcu zacząć żyć po swojemu. — Te
kilka lat upłynęło mi na nauce i pracy dla kilku całkiem dobrych firm, ale nie
spodziewałem się, że pod koniec studiów zainteresuje się mną akurat twoja. — Naruto
świetnie sobie radził na studiach, ale mój ojciec zatrudniał tylko najlepszych,
poza tym nie miałem zielonego pojęcia czym mógłby się zajmować. Wiedziałem
jednak, że był świetnym hakerem, ale tymi umiejętnościami raczej nie powinien
się chwalić przed moim ojcem. — Dostałem propozycję, by zaprojektować system
zabezpieczeń dla waszej bazy danych, co prawda potrwa to jakiś czas, ale
przecież mi się nigdzie nie spieszy. — Podszedł do mnie powoli i zatrzymał się
kilka centymetrów przede mną. Wpatrywałem się w niego intensywnie, a zapach
jego wody kolońskiej przyjemnie drażnił moje nozdrza.
— Dlatego tym razem masz więcej
czasu na podjęcie decyzji, bo teraz już nie ma nieporozumień — wyszeptał
powoli, nie spuszczając ze mnie wzroku. — Jestem tuż obok. — Z lekkim
uśmiechem, wcisnął mi w rękę srebrną obrączkę. — Nie zapomnij.
Przez chwilę stałem w bezruchu
obserwując jak znika za drzwiami prowadzącymi do wyjścia z dachu. W głowie
huczały mi jego słowa, które przez moment starałem się pozbierać i ułożyć w
sensowną całość, ale taka ilość informacji kompletnie mnie zdezorientowała. Gdy
ocknąłem się z otępienia, zerknąłem w dół na srebrną obrączkę, którą pozostawił
w mojej dłoni. I wtedy coś kliknęło w mojej głowie. Nagle wszystkie
wypowiedziane wcześniej pretensje zostały zepchnięte na bok.
Naruto jest tutaj, jest w Tokio.
Będzie tu mieszkał, będzie ze mną pracował... i będzie czekał. Będzie czekał,
aż uporządkuję swoje sprawy. Dał mi wybór, który ja mu odebrałem. Dał mi
szansę, z której nie mogłem zrezygnować, bo wiedziałem, że nie zapomnę. Bo
wiedziałem, że nie chcę zapomnieć. Nie tym razem.
Ciekawe zakończenie fajnego opowiadania... A teraz powrót do "Rzeczywistości"?
OdpowiedzUsuńNo już jestem, przepraszam, że tak późno. *Rozgląda się* jeden komentarz? JEDEN?! *kręci głową*
OdpowiedzUsuńNajpierw piosenka. Ooooooch :) No cały Naruto. Szczerzyłam się do ekranu, jak jej słuchałam i było mi go strasznie żal. Pięknie owinęłaś tekst wokół tych dwóch piosenek. Czuć ich klimat na każdym kroku.
Mamy dalszą część rozmowy. Naruto spokojny, ważący każde słowo i wciskający do głowy Sasuke prawdę. I kto tu jest młotkiem? ;)
Minato, hm zły, niedobry ojciec. Jak już rozmawiałyśmy na gg, ja nie umiałam zrobić z niego złego ojca i wymyśliłam trochę inny scenariusz (taaak, kiedyś przeczytacie ;) ). Teraz się cieszę, bo brzmiałoby podobnie. Ech, tak to jest, że pomysły mogą się powtarzać. Ale co zrobić ;) Jakby nie było, o chłopcach zawsze chętnie się czyta ^^
Wracając do tekstu. Nakładł Naruto Saskowi do głowy, oddał obrączkę (swoją drogą, jak paskudnie musiał się czuć biedny Naruto, jak zobaczył ten krążek na szafce nocnej :( ) i zostawił z nadzieją, że ten pojmie o co chodzi. Uchiha, to na szczęście pojętne stworzenie i raczej będzie brnął ku szczęściu ;) Swojemu oczywiście, nie ojcowemu. Bardzo mi się podobało zakończenie. Naruto powiedział, co zamierzał i zostawił Sasuke decyzję. Chociaż z chęcią "zobaczyłabym" minę Fugaku i Sakury, sesese ;>
Kochana moja, sprawiłaś mi tym tekstem niezwykłą przyjemność. Czytało mi się lekko i przyjemnie. Jak zawsze zresztą. Mam nadzieję, że niebawem znowu coś spłynie z Twoich palców, albo że "rzeczywistość" zapuka do Twoich drzwi. Chociaż po naszych podlatarnianych rozmowach mam lęki ;) No wiesz, może jeszcze zmienisz zdanie? ^^
Wena Ci życzę i czasu na pisanie.
Ściskam Cię mocno :*
Daimon
*zabiera się za pracę (niestety), ale z przyjemnością wrzuca na uszy "For you" po raz... a kto by liczył ;)*
Witaj o szalejąca wraz z dzikim tłumem na koncercie xDD
OdpowiedzUsuńKoniec? Ja bym chciała teraz For me! xDD Taki dalszy ciąg. Chociaż dopowiadanie nie jest takie złe.
Mam nadzieję, że Sasuke rzucił wszystko, zapakował walizy, wziął Naru za rękę i pognał na samolot do Anglii. Piękna wizja^
Życie Naru kopnęło w literki ale ma chłopak głowę na karku. Wie jak osiągnąć cel. Małymi, wyważonymi kroczkami.
Sasuke został stłamszony przez nakazy, zakazy, wymogi i przez to rani siebie i innych. Biedak. Inaczej określić się nie da.
Podoba mi się całość. Tyle, więcej słodzić nie będę bo przytyjesz i będzie na mnie.
Pozdrawiam i wena z Tobą. :*
Dziewczyno. Zdajesz sobie sprawę, że jest to jedno z najlepszych opowiadań o tej tematyce opublikowanych w internecie ? Postawiłas wszelkiej konkurencji poprzeczkę, którą będzie tak trudno przeskoczyć, że aż zaczynam się martwić, że grono dobrych opowiadań bardzo się uszczupli :) O tobie można mówić w samych pozytywach, opowiadanie nie było przewidywalne, było znakomicie rozłożone i poukładane. No po prostu ideał. Czekam na więcej takich! Zdecydowanie :)
OdpowiedzUsuńCudowne...to było cudowne...całe to opowiadanie aż brak mi słów...ostatnio przeczytałam od nowa całego bloga twoje opowiadania można czytać na okrągło. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBy: Cloud
Ciekawe zakończenie. Ciekawa jestem, jak opisałabyś pokonywanie przez Sasuke wszystkich przeciwności, z jakimi musi się zmierzyć. Z jednej strony chciałabym poznać ciąg dalszy, a z drugiej fajnie, że zostawiłaś to takie otwarte. Zresztą ostatni akapit sugeruje raczej zejście się Naurto i Sasuke:> Znów muszę napisać, że podoba mi się to, jak w całym opowiadaniu opisywałaś emocje, przeszłość i generalnie relację bohaterów - bez problemu można wczuć się w ich sytuacje i zrozumieć, czemu postępowali tak, a nie inaczej. To jest coś, do czego sama zawsze dążę. Zdecydowanie jest to jedno z najlepszych opowiadań w sieci, jakie przeczytałam.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i pozdrawiam!
A.
Wprawdzie piszę pod ostatnim rozdziałem, ale komentarz odnosi się do całego 'one-shota' :)
OdpowiedzUsuńPamiętam, że zaczęłam czytać to opowiadanie, gdy wyszły dwie pierwsze części. Już wtedy zrobiła na mnie wrażenie kreacja Sasuke i takie lekkie, pewne pisanie z jego perspektywy. On po prostu jest taką postacią, która przyjmuje na swe barki całą odpowiedzialność związaną z przynależnością do potężnej, bogatej rodziny i bez szemrania poświęca jej całe swoje życie. Co oczywiście nie znaczy, że nie odczuwa cienia żalu z tego powodu. Naprawdę podziwiam za odwagę pisania właśnie z takiej perspektywy, bo moim odczuciu, nie należy ona do łatwych :)
Pamiętam, że czytanie przerwałam po dwóch rozdziałach, mówiąc sobie, że zaczekam na całość, a potem oczywiście życie wtarabaniło się pomiędzy mnie a 'For You', separując nas skutecznie aż do dzisiaj. Dziś przeczytałam sobie wszystko jeszcze raz od początku.
I muszę to powiedzieć, po prostu muszę: rewelacyjne!
Opowiadanie zapunktowało u mnie trzema rzeczami: dwutorowością, konceptem czającym się za akcją i stylem.
Co do dwutorowości: uwielbiam, gdy w tekście przeplatają się dwie akcje i jedna jest jakby wyjaśnieniem drugiej. Tutaj jest to przeszłość i teraźniejszość - zdarzenia na uczelni splatają się z rozmową podczas bankietu. I mimo, że przeszłość jest wyjaśnieniem teraźniejszej rozmowy, to stoi ona w centrum. Mnie się to podoba, bo dodaje opowiadaniu takiej trochę przewrotności. Dużo więcej akcji jest właśnie we wspomnieniach, nie w rozmowie, która za to jest tajemnicza i pełna niedopowiedzeń.
Podczas czytania zastanawiałam się często, do czego właściwie zmierza akcja, co będzie konkluzją. A tu nagle po przeczytaniu ostatniego rozdziału - bum! Jak obuchem w głowę, i leżę pokonana, na obu łopatkach. Wasurenaide. Kocept. Nic dodać, nic ująć. czy wiesz, że to słowo jest też kluczowym w tekscie jednego openingu do Naruto? ;) Mówię o Sign.
No, i doszłam do stylu. Tutaj nie będę się rozwodzić: po prostu bardzo dobrze mi się czytało. Wszystko było napisane tak jakoś... ładnie? Inaczej. Wszystkie przemyślenia i uczucia opisane stonowanym językiem, jakby naprawdę słyszało się je z ust Sasuke.
To tyle, bo jestem już tak zmęczona, ze zasypiam nad klawiaturą ;)
Zostawiam buziaka i przepraszam za nieskładność :*
Jak ja dawno czytałam jakiekolwiek SasuNaru... Chyba parę lat temu, kiedy sama popełniłam jedno. Ach, łezka w oku.
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się twój styl i kreacja bohaterów. Naruto jest po prostu genialny. Z jednej strony irytujący jak zawsze, z drugiej ciepły, bezpośredni i wyrozumiały. A Sasuke to jak zwykle sztywny robot, ale taki właśnie urok tej pary, że pod wpływem Naruto zyskuje jakieś uczucia...
marlene
Ty wredna, oślizgła, złośliwa jędzo! *jebut w łep. Już Inata spokojna*
OdpowiedzUsuńGomen za to wcześniej, ale bierze to się z tego, że.. popłakałam się czytając o ich ostatniej nocy razem . Masakra jak na mnie to zadziałało :*
Podsumuję.
Chociaź nie byłam przekonana tak w stu procentach do tego one shota, to teraz jednym słowem podziwiam.
Jestem wręcz zauroczona i może pomyślisz, że jestem sado maso, ale uwielbiam, jak ktoś mną wstrząsa i doprowadza do łez. Jak Ty to zrobiłaś kochana.
Arigato, Siruwio.
Jesteś niezwykła i niepowtarzalna.
Twoja ...
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, och tak podobał mi się taki Naruto panujący nad sytuacją wyrzucający wszystkie żale a co zrobi Sasuke czy podejmie decyzję...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie