tag:blogger.com,1999:blog-37962202462587724672024-03-14T09:39:28.676+01:00"Rzeczywistość" może być "fotomontażem" - Fanfiction SasuNaru/MerthurBlog zawiera treści o tematyce homoseksualnej. Siruwiahttp://www.blogger.com/profile/11690160355055518682noreply@blogger.comBlogger112125truetag:blogger.com,1999:blog-3796220246258772467.post-65539254857434254632018-02-11T16:22:00.000+01:002018-02-11T16:22:46.710+01:00Małe kroczki 6/?<div style="text-align: justify;">
<b>Tytuł:</b> Małe kroczki</div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Pairing:</b> NaruSasu</div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Długość:</b> 6/?</div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Gatunek:</b> Romans, Humor, AU</div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Beta:</b> Kuroneko<br />
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<div style="text-align: center;">
***</div>
<br />
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Sasuke
był znużony. To było idealne określenie na to, jak czuł się w
tej chwili. Wczorajsze uzupełnianie notatek z zajęć i nadrabianie
materiału samo w sobie go wykończyło, więc dzisiejsze zajęcia
nie należały ani do najprzyjemniejszych, ani do najciekawszych. Za
to należały do najdłuższych, w całym, dopiero zaczynającym się
tygodniu.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Było
dobrze po godzinie dziewiętnastej, więc za oknem było już ciemno.
Sasuke, co do niego niepodobne, siedział w ostatnim rzędzie i
wpatrywał się w padający za oknem deszcz ze śniegiem, całkowicie
ignorując przy tym wykładowcę. Westchnął, gdy w głowie pojawiła
się myśl o tym, że Naruto zapewne skończył dawno pracę i jest
już w domu. Nie mógł się skupić.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Cała
ta sytuacja z przyjazdem rodziców wytrąciła go z równowagi,
kompletnie niszcząc jego rutynę. W ciągu zaledwie dwóch tygodni
zmieniło się więcej, niż przez całe jego życie i czuł jak ten
ciężar powoli przygniata go do ziemi, niwelując zdolność
podejmowania racjonalnych decyzji.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Bo
w jakich innych okolicznościach postąpiłby tak, jak teraz?
Zrezygnował z terapii, zerwał się na cały tydzień z zajęć i
wprosił do domu praktycznie obcej osoby?</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Znalezienie
rozwiązania dla tej farsy było ponad jego siły i doskonale o tym
wiedział. Nie pomagało to jednak w zignorowaniu problemu nawet na
chwilę, zwłaszcza podczas tak nudnego wykładu. Spojrzał na
telefon, z ulgą odnotowując, że do końca zostało jeszcze tylko
piętnaście minut. Bardzo długich minut.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Gdy
wreszcie wydostał się z gmachu uniwersytetu odetchnął głęboko
świeżym, mroźnym powietrzem. Nie był przygotowany na taką
pogodę, wciąż miał na sobie jesienny płaszcz. Nie spodziewał
się, że temperatura tak szybko się obniży. Stał więc przez
chwilę na szczycie schodów, próbując nie myśleć o dreszczach
przechodzących mu po plecach, gdy mocniej zawiał wiatr.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Był
w połowie drogi przez dziedziniec, kiedy usłyszał swoje imię i
przystając, odwrócił się w stronę źródła dźwięku. Siedzący
na ławce Naruto wstał gdy ich spojrzenia się spotkały. Łapiąc w
dłoń papierową torbę i kubek z kawą, podszedł do Sasuke.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Co tutaj robisz? — Sasuke
zatrzymał się, wsuwając dłonie głęboko w kieszenie. Kilkoro
studentów zaszczyciło ich ciekawskimi spojrzeniami, uznając taki
widok za niecodzienny, jednak większość nie zwracała na nich
żadnej uwagi.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Byłem pewien, że ktoś zamawiał
kawę i ciastko. Dla pana czarna z cukrem? — Na ustach Naruto
pojawił się uśmiech, który pomimo twarzy owiniętej szalikiem,
wciąż dało się zauważyć.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Dzięki.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
***</div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Nie
sądził, że przyjdzie mu aż tyle czekać. Dłonie miał już
skostniałe pomimo tego, że trzymał je w kieszeniach. Jeszcze raz
spojrzał na zegarek, tym samym upewniając się, że Sasuke skończył
zajęcia dziesięć minut temu. Nie mógł go przeoczyć, gdy
wpatrywał się w drzwi uczelni jak cielę w malowane wrota. Wciągnął
mroźne powietrze, a gdy wiatr zawiał mocniej, schował głowę w
ramionach, mając nadzieję, że szalik spełni swoją funkcję.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Niemalże
zerwał się z miejsca, gdy ujrzał z daleka znajomą sylwetkę, ale
opanował się w porę i obserwując uważnie mężczyznę, wstał
powoli. Nie chciał robić zamieszania, więc tylko skierował się w
jego stronę, mając zamiar przeciąć mu drogę. Przystanął jednak
w pół kroku słysząc, że ktoś zdążył go ubiec i wyszukał w
tłumie właściciela głosu. Na jednej z ławek siedział jasnowłosy
mężczyzna mniej więcej w wieku jego dotychczasowego pacjenta.
Wyglądał na zrelaksowanego i gdy tylko Sasuke zwrócił na niego
uwagę, podszedł do niego. Z takiej odległości nie było słychać
o czym rozmawiają, widział tylko uśmiechniętą twarz nieznajomego
i to, jak ściąga z szyi szalik, aby zaraz po tym owinąć go wokół
ramion Sasuke. Widząc tylko jego plecy, nie mógł zobaczyć jak
zareagował na ten gest. Nie zwlekając dłużej, ponownie ruszył w
stronę Sasuke i będąc coraz bliżej, zaczynał rozpoznawać
skrawki rozmowy. Był na tyle blisko, że mógł usłyszeć jak z
jego gardła wydobywa się krótki, niski śmiech, poprzedzający
kilka przytyków, które wcale nie miały obraźliwego wydźwięku.
Przystanął oniemiały i odwrócił się tyłem do roześmianej
pary, udając, że sprawdza godzinę i rozglądając się dookoła,
aby nie wzbudzić podejrzeń. Wsłuchał się w śmiech Sasuke, który
słyszał chyba po raz pierwszy w życiu.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Odszedł
kawałek dalej, aby kątem oka móc ich obserwować, samemu
pozostając niezauważonym. Widział profil Sasuke schowany do połowy
w szaliku, którym owinął go nieznajomy. Widział jego rozluźniony
wyraz twarzy i rękę nieznajomego, która owinęła się wokół
ramion Sasuke, aby za chwilę pociągnąć go w kierunku przeciwnym
do tego, w którym Sasuke mieszkał.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Westchnął
ciężko i podejmując decyzję, poczekał aż znikną mu z oczu,
zanim skierował się do swojego samochodu.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="center" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">***</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Kiedy możemy się z nim spotkać?</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">W
odpowiedzi na pytanie przełknął ślinę i odchrząknął, czując
się dziwnie niezręcznie pod przenikliwym spojrzeniem dwóch par
oczu. Przypominając sobie o swoim postanowieniu, podniósł
zdecydowany wzrok na rodziców Sasuke.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Myślę, że w tej chwili nie
jest to najlepszy pomysł.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">W tej chwili? — Fugaku
zmarszczył brwi.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">W najbliższym czasie.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Mikoto
zerknęła na męża, niepewna jego reakcji. Przylecieli do Japonii w
interesach, więc nie spodziewała się, że w sprawach związanych z
ich synem wszystko pójdzie gładko. Fugaku nie spuszczał wzroku z
Kakashiego, a po jego minie widać było, że nie jest zadowolony z
takiego obrotu spraw.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">W takim razie kiedy? Do końca
tygodnia zostało niewiele czasu — powiedział zniecierpliwiony.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Do końca tygodnia? — Kakashi
zmarszczył brwi i spojrzał czujnie po obu twarzach.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">W sobotę wracamy do Australii.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">W sobotę? Nie mówiliście, że
wracacie do Japonii? — Kakashi odruchowo zacisnął dłonie.
Czyżby coś mu umknęło z ich ostatniej rozmowy? Pamiętał
wyraźnie słowa Fugaku o tym, że zamierzają wrócić.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Owszem, ale nie na stałe. Nie
mieliśmy takich planów, musieliśmy załatwić parę spraw.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">I jedną z nich miał być
Sasuke? — zapytał Kakashi z rosnącym gniewem. — Za kogo wy się
uważacie?</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Fugaku
spojrzał z oburzeniem na Hatake i poczuł na swoim przedramieniu
dłonie Mikoto.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Myślicie, że Sasuke jest
częścią waszego biznesplanu? To wasz syn do cholery!</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Proszę nie zapominać z kim pan
rozmawia, nie przypominam sobie żebyśmy mówili sobie po imieniu. —
Fugaku zacisnął szczękę, chcąc okazać zdegustowanie. — Poza
tym, zapomina pan, że to przez niego umarł nasz drugi syn.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Fugaku... — szepnęła Mikoto,
chcąc uspokoić męża.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Przez niego? — Kakashi
podniósł się z krzesła, zwracając na siebie uwagę siedzącej
kilka stolików dalej, pary. — Chyba nie zapomnieliście o tym, że
Itachi był chory i to co się wydarzyło było nieuniknione? Nie
macie prawa obwiniać o to dwunastoletniego chłopca, który nawet
nie miał pojęcia o chorobie brata!</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Proszę zejść z tonu. Kim pan
jest, żeby mówić nam do czego mamy prawo? — warknął Fugaku.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Dla państwa może i nikim, ale
dla Sasuke na pewno kimś więcej niż państwo. — Kakashi sięgnął
po płaszcz leżący na sąsiednim krześle. — Proszę się ze mną
nigdy więcej nie kontaktować, z dniem dzisiejszym nasza współpraca
się kończy. Wypowiedziałem również umowę najmu mieszkania, z
którego zabrałem rzeczy Sasuke.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Nie może pan utrudniać nam
kontaktu z naszym synem. — Fugaku podniósł się z krzesła na
taką bezczelność.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Nie zamierzam, Sasuke jest
dorosły i wyraźnie dał do zrozumienia, że nie chce mieć z
państwem nic wspólnego, proszę więc o nim zapomnieć. Z tym na
pewno nie będą mieli państwo problemu.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Jest na naszym utrzymaniu!</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Jeżeli o to chodzi, jakiekolwiek
pieniądze, które wpłyną od tej chwili na moje konto, będę
traktował jako łapówkę. Zdają sobie państwo sprawę z tego, że
to przestępstwo, prawda? — Hatake doskonale wiedział, że jest
jedynym łącznikiem pomiędzy nimi a Sasuke. Wściekłość w oczach
Fugaku nie powstrzymała go jednak przed powiedzeniem tego, co chciał
im powiedzieć od jedenastu lat. Spojrzał więc z pogardą na
rodziców Sasuke i pochylił się lekko do przodu. — To nie Sasuke
jest winny śmierci Itachiego, tylko wy. To wasza ignorancja i
zachłanność do niej doprowadziły. To wy lekceważyliście objawy
choroby Itachiego i to wy ukrywaliście ten fakt przed Sasuke. Gdyby
nie wy, nigdy by do tego wszystkiego nie doszło. — Kakashi
wyprostował się i dopiął ostatni guzik płaszcza. — A teraz
proszę wybaczyć, ale nie mam ochoty dłużej na państwa patrzeć.
Mam nadzieję, że już więcej się nie spotkamy. — Hatake skinął
głową i odwrócił się aby szybkim krokiem opuścić kawiarnię. </span>
</div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Pozostało
mu jedynie porozmawiać z Sasuke i mieć nadzieję, że zdąży
powiedzieć mu całą prawdę, zanim Uchiha mu przyłoży.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="center" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">***</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Widział,
jak spojrzenie nieznajomego na sekundę przesunęło się na twarz
Uchihy i że bystrym oczom nie umknęła reakcja, jaka się na niej
pojawiła. Czekał, wpatrując się w plecy Sasuke. Zobaczył jak
jego ramiona wędrują ku górze, gdy brał głęboki oddech i jak
powoli odwraca się w jego stronę, przywdziewając swoją zwyczajową
maskę obojętności.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Myślałem, że już wszystko
sobie wyjaśniliśmy. — Zawyrokował beznamiętnie Sasuke.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Wydaje mi się, że umknęło nam
kilka naprawdę ważnych szczegółów. — Kakashi nie dał się
zbyć, doskonale zdając sobie sprawę z tego, jak trudne musi być
dla Sasuke zachowanie w tej chwili spokoju.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Nie mam zamiaru o niczym z tobą
dyskutować, powiedziałem już wszystko co miałem do powiedzenia.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Sasuke, proszę. — Kakashi
złapał go delikatnie za ramię, gdy ten próbował się odwrócić.
— Przykro mi z powodu tego co zaszło, ale chcę, żebyś wiedział,
że to był pierwszy i ostatni raz. Nigdy nie zdradziłem im nawet
skrawka z naszych rozmów.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Sasuke
przystanął, patrząc gdzieś przed siebie, a towarzyszący mu
chłopak ukradkiem spojrzał na dłoń Hatake spoczywającą wciąż
na jego ramieniu. Spojrzenie nie umknęło mężczyźnie i dziwnie
zawstydzony zabrał rękę i schował dłoń w kieszeni płaszcza.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Przepraszam na chwilę. —
Chłopak odezwał się niespodziewanie i łapiąc Sasuke za rękaw
odciągnął kilka kroków w bok. </span>
</div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Kakashi
westchnął i spojrzał na swoje buty. Nie dość, że złamał swoją
żelazną zasadę, aby nie angażować się emocjonalnie, to po raz
pierwszy chciał z nim porozmawiać jako przyjaciel, a nie psycholog.
Sasuke był dla niego ważny, chociaż chłopak mógł nie mieć o
tym zielonego pojęcia.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Widział
kątem oka profil Sasuke i jego zacięty wyraz twarzy, po którym
pojawiło się naburmuszenie. Widział, jak uważnie słucha tego, co
mówi do niego chłopak i jak przeciera dłonią oczy. Jak kieruje
wzrok na przystojną twarz i jak wypuszcza powietrze ze
zrezygnowaniem. Jak przytakuje.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Wyprostował
się, gdy obaj zbliżyli się do niego ponownie.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Ok, porozmawiajmy.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="center" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">***</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Zatrzymali
się w niewielkiej kawiarni. Gdy kelnerka wróciła z ich zamówieniem
zdążyli się już rozebrać i teraz wpatrywali się w siebie bez
słowa.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Jestem Naruto. — Nieznajomy
chłopak wyciągnął rękę w stronę Kakashiego, który uścisnął
ją ostrożnie, także się przedstawiając i rejestrując, że to o
nim Sasuke wspominał na ich ostatniej sesji.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Jest późno, jeżeli chcesz mi
coś powiedzieć, to nie marnujmy czasu — wtrącił Sasuke,
przechodząc do sedna i krzyżując ramiona na piersi.</span></div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Jesteś pewien? To dość
osobista sprawa. — Kakashi westchnął i zerknął w oczy Sasuke,
dając mu do zrozumienia, że być może nie jest to rozmowa, której
osoby trzecie powinny się przysłuchiwać. </span>
</div>
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Sasuke
spojrzał krótko na Naruto, po czym ponownie wbił wzrok w twarz
Kakashiego.</span></div>
<br />
<div align="justify" style="line-height: 115%; margin-bottom: 0cm;">
—
<span style="font-family: Times New Roman, serif;">Słuchamy.</span></div>
</div>
<br />
<div style="text-align: justify;">
</div>
<br />
<div style="-webkit-text-stroke-width: 0px; color: black; font-size: medium; font-style: normal; font-variant-caps: normal; font-variant-ligatures: normal; font-weight: 400; letter-spacing: normal; orphans: 2; text-align: justify; text-decoration-color: initial; text-decoration-style: initial; text-indent: 0px; text-transform: none; white-space: normal; widows: 2; word-spacing: 0px;">
</div>
Siruwiahttp://www.blogger.com/profile/02285581540277526516noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3796220246258772467.post-10633361173347982432016-02-28T15:45:00.002+01:002016-02-28T15:47:40.155+01:00Potwierdzenie salda<div style="margin-bottom: 0cm; page-break-before: always;">
<span style="color: black;"><b>Tytuł:</b> Potwierdzenie salda</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><b>Długość:
</b>One shot, 2573 słów, <a href="http://sasunaru-siruwia.blogspot.com/2015/01/bilans-otwarcia.html" target="_blank">Sequel do Bilans otwarcia</a></span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><b>Pairing:</b>
Sasuke/Naruto</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><b>Gatunek:</b>
<a href="http://sasunaru.pl/viewtopic.php?f=234&t=4047" target="_blank">Event – Święta 2015</a>, Humor, Romans</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><b>Beta:</b>
Kuroneko</span></div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><b>Ostrzeżenia:
</b>Opisy to zło. </span>
</div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><b>Uwagi:</b> Tekst powstał na event, a że zapomniałam zupełnie o blogu, to wrzucam <i>trochę</i> spóźniony.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">Tak NIEŚWIĄTECZNYCH wytycznych,
to chyba jeszcze nie widziałam. To była długa i ciężka droga,
ale jakoś dotarłam do celu. </span></div>
<div lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">Miejsce
akcji - bezludna wyspa<br />
Trzy słowa - samolot, czajnik, świnia<br />
I
prośba od autora życzenia: Aaaaa no i oni muszą być na bezludnej
wyspie i tam spędzić jakiś okres czasu. Nie może być tak że
ktoś sobie czyta książkę o tym, czy ogląda film. </span>
</div>
<div lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">***</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
<i>Tylko mi nie mów, że znowu odwołali loty.</i></span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">Głos
Itachiego przebił się przez gwar panujący na lotnisku. Sasuke
obejrzał się przez ramię w stronę bramki, przy której kolejna
osoba była poddawana rewizji.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Nie, nie sądzę — odparł obojętnie i spojrzał na zegarek.
Zostało mu niewiele czasu. Rozejrzał się dookoła.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
<i>To jakie tym razem masz wytłumaczenie? Zepsuł ci się samochód,
nie zadzwonił budzik? Sasuke, rodzice będą wściekli. Znowu.</i></span></div>
<a name='more'></a><br />
<div align="left" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span lang="pl-PL">Sasuke
westchnął i odszedł kawałek, aby nie blokować kolejki. </span></span><span style="color: black;"><span lang="pl-PL"><i>Spóźni
się, jak nic się spóźni.</i></span></span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Przejdzie im, zawsze przechodzi. Poza tym powinni już przestać
liczyć na to, że wrócę do Japonii. Tak się nie stanie, Itachi.
Doskonale o tym wiesz.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
<i>Wiem, szkoda tylko, że nie masz odwagi przyjechać i powiedzieć
im o tym osobiście. Przecież nie zatrzymają cię tutaj siłą.
Przestali już nawet szukać dla ciebie małżonki.</i></span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Najwyższy czas.</span></div>
<div align="left" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—</span><span style="color: black;">
<span lang="pl-PL"><i>Mógłbyś też czasem odwiedzić brata,
Sasuke.</i></span></span></div>
<div align="left" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
<span lang="pl-PL">A co, stęskniłeś się? — Sasuke prychnął
pod nosem i znowu spojrzał na zegarek. </span></span><span style="color: black;"><span lang="pl-PL"><i>Gdzie
on się, do cholery, podziewa?</i></span></span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Ja bardzo, a ty?</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">Sasuke
odwrócił się na pięcie i niemalże stracił równowagę, gdy
okazało się jak blisko za jego plecami stoi Naruto.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Itachi, muszę kończyć. Przekaż rodzicom życzenia i powiedz, żeby
przestali się o mnie martwić — powiedział do telefonu, nie
przerywając kontaktu wzrokowego z Naruto.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
<i>Jak chcesz. Ale następnym razem mógłbyś powiedzieć wprost, że
masz inne plany. Jestem wyrozumiałą osobą, Sasuke.</i></span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">W
głosie Itachiego można było usłyszeć rozbawienie, co znaczyło,
że usłyszał słowa Naruto. Sasuke westchnął i zakończył
połączenie.</span></div>
<div align="left" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
<span lang="pl-PL">Mój brat nie da mi przez ciebie żyć — rzucił
oskarżycielsko i chowając telefon do kieszeni zrobił krok w tył,
a przynajmniej taki był jego zamiar, który zniwelowała dłoń
Naruto, zatrzymując go w miejscu.</span></span></div>
<div align="left" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
<span lang="pl-PL">Żadnego powitania? Nic? — Naruto uśmiechnął
się szeroko, pochylając się do przodu z zamiarem pocałowania
Sasuke.</span></span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Spóźnimy się.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">Uchiha
uchylił się lekko i robiąc krok w prawo, sięgnął po walizkę.
Nie obejrzał się nawet, tylko ruszył prosto do kolejki. Usłyszał
za sobą krótki śmiech, a chwilę później Naruto pojawił się
przy jego boku.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Mogę się założyć, że samolot nie odleci bez Uchihy na
pokładzie.</span></div>
<div align="left" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
<span lang="pl-PL">Być może, ale na Uzumakiego na pewno nie będzie
czekać.</span></span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Drań.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">***<br />
</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Sasuke? Jesteś tu? — Naruto wpadł do pokoju hotelowego i
rozejrzał się po jego wnętrzu. Puste, zaścielone łóżko i
otwarta torba świadczyły o tym, że Sasuke już się obudził, a
szum wody w łazience, że zapewne brał prysznic. — Sasuke? —
zapytał, pukając do drzwi. Zawsze to robił, gdy były zamknięte.
Pomimo swojego roztrzepania i bezpośredniości, szanował prywatność
innych. Gdyby jego facet chciał, aby do niego dołączył,
zostawiłby drzwi uchylone.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Zaraz wyjdę.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Będę na balkonie.</span></div>
<div align="left" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span lang="pl-PL">Pokój
nie był szczególnie ekskluzywny. Żaden pięciogwiazdkowy hotel,
Naruto takich nie lubił. Skromne umeblowanie zawierało wszystko, co
było im potrzebne i chociaż Sasuke na początku trochę narzekał i
wytykał pewne niedociągnięcia, to widok zza okna wynagradzał im
wszystko. Gdy tylko wyszedł na zewnątrz uśmiech samoistnie pojawił
się na jego twarzy. Ocean miał przepiękny kolor i już nie mógł
się doczekać wycieczki, na którą planował zabrać Sasuke.
Ostatnim razem nie w smak mu był mróz i śnieg, więc słoneczne
Santa Cruz powinno wynagrodzić zeszłoroczne wychłodzenie.
Wyciągnął ręce nad głowę i wciągnął głęboko powietrze.</span></span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Mogłeś mnie obudzić. — Sasuke stanął obok Naruto i oparł się
plecami o barierkę balkonu. Miał na sobie tylko lniane spodnie, a w
dłoni trzymał paczkę papierosów, z której właśnie jednego
wyciągnął.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Wiesz, że nie lubię jak palisz — burknął Naruto, co wcale nie
było prawdą. Sasuke z papierosem w ustach strasznie go kręcił,
ale smród, jaki się z tym wiązał był dla niego nie do
wytrzymania. Sasuke wzruszył tylko ramionami i odpalił fajkę. —
Wyspałeś się? — zapytał Naruto, kładąc dłoń na bladym
biodrze i przejeżdżając paznokciami po skórze, tuż nad
materiałem spodni.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Można tak powiedzieć. A ty? Wcześnie wstałeś.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Ja zawsze jestem wyspany i w pełni sił! — Naruto zaśmiał się
radośnie.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Chyba właśnie to mnie tak martwi. Więc, jakie plany na dziś? —
Sasuke zaciągnął się papierosem, wpatrując wyczekująco w
uśmiechniętą twarz swojego kochanka. Kto by pomyślał, że jego
życie ułoży się w ten sposób? W tej chwili był naprawdę
wdzięczny losowi, że to właśnie Naruto wpadł na niego na
lotnisku.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Najchętniej zostałbym z tobą w pokoju — mruknął mu do ucha,
przygryzając lekko skórę tuż pod nim. — Ale tę opcję
wykorzystamy potem. Wynająłem jacht i mam zamiar zabrać cię w
miejsce, w którym będziemy całkiem sami.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">Sasuke
spojrzał na niego przenikliwie, wypuszczając dym z ust. Wychylił
się w jego stronę i pocałował powoli. Nie musiał pytać, dokąd
się wybierają, ufał mu instynktownie. To właśnie dlatego
poleciał z nim wtedy do Sapporo.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Jakieś wymagania co do bagażu?</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Nie będzie nas cały dzień, więc jakiś prowiant i może ciuchy na
zmianę na wszelki wypadek. Wygodne buty i przede wszystkim krem z
filtrem dla ciebie.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Dziękuję za troskę. — Sasuke zgasił niedopałek i odstawił
popielniczkę na parapet.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Dla ciebie wszystko, draniu. — Naruto klepnął go w pośladek. —
Zwijamy się.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Kretyn. — Sasuke prychnął pod nosem, wchodząc za Naruto do
pokoju.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">***<br />
</span></div>
<div align="left" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
</span><span style="color: black;"><span lang="pl-PL"><i>To</i></span></span><span style="color: black;"><span lang="pl-PL">
jest ten</span></span><span style="color: black;"><span lang="pl-PL"><i>
jacht</i></span></span><span style="color: black;"><span lang="pl-PL">? —
Sasuke spojrzał sceptycznie na niewielką, bujającą się na wodzie
motorówkę, przy której zatrzymał się Naruto, a która mogła
pomieścić nie więcej niż dwie osoby. I to w dodatku na stojąco.
— Żartujesz, prawda?</span></span></div>
<div align="left" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
<span lang="pl-PL">Co? — Mężczyzna uniósł głowę </span></span><span style="color: black;"><span lang="pl-PL">i
kiedy skończył poprawiać buta,</span></span><span style="color: black;"><span lang="pl-PL">
podniósł się z kucek. Śmiejąc się głośno, zarzucił rękę na
ramiona Sasuke. — Czy to ważne, czym będziemy płynąć? Nie
wystarczy ci, że będę przy tobie?</span></span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">Sasuke
zerknął z politowaniem w niebieskie oczy i bez słowa odwrócił
się na pięcie, ruszając w drogę powrotną. W życiu nie wsiądzie
do tego ustrojstwa. Oczami wyobraźni widział jak wypada z motorówki
i staje się idealną przekąską dla zamieszkujących te wody
rekinów.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Sasuke, daj spokój. Chyba mi nie powiesz, że strach cię teraz
obleciał?</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Nie boję się, po prostu do tego nie wsiądę — rzucił przez
ramię, kątem oka dostrzegając jak Naruto do niego podbiega i
blokuje mu drogę.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Nie bądź świnia! Ja tu sobie żyły wypruwam, żeby móc spędzić
z tobą romantyczne święta na bezludnej wyspie, a ty teraz mi
mówisz, że boisz się pływać? — Sasuke był już na tyle
przyzwyczajony do specyficznego humoru blondyna, że na usłyszaną
obelgę nawet nie drgnęła mu powieka. Bardziej zaniepokoiła go
druga część wypowiedzi.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Naruto, pamiętasz, jak mówiłem ci, że nie lubię niespodzianek? —
Czarne oczy złapały zaczepne spojrzenie. Mrugnięcie powiek i
skinienie głową zapewniło go, że może kontynuować. — Wiesz,
że ci ufam, ale do cholery, bezludna wyspa? Czy to w ogóle jest
dozwolone? Przede wszystkim, czy to jest bezpieczne?</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Nie bądź sztywniak, Sasuke. Ja miałbym cię narażać na
niebezpieczeństwo? Ja? Ciebie? — Naruto pokręcił głową z
rozczarowaniem wypisanym na twarzy. — Nie wiedziałem, że tak
bardzo we mnie wątpisz.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Masz trzy sekundy na zakończenie tej komedii, potem wracam do
hotelu.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Dobra, wyluzuj. — Westchnienie wydobyło się z ust blondyna. —
Po pierwsze, już kiedyś tu byłem i nawet nurkowałem w okolicach
tamtej wyspy. Nie rób takiej miny, nie jestem samobójcą, żeby
zmuszać cię do zejścia pod wodę. — Krótki śmiech dotarł do
uszu Sasuke, a wraz z nim spłynęła na niego ulga. Jedna rzecz,
która mogła go narazić na utratę życia została wyeliminowana.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Po drugie, potrafię sterować jachtem i nie, nie będziemy płynąć
motorówką. Nasz jacht jest zacumowany tam. — Naruto wskazał
dłonią całkiem przyzwoitą łajbę z napędem motorowym, która
miała nawet zejście pod pokład. Kolejna niejasność została
rozwiązana i Sasuke już prawie przestał się martwić.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Po trzecie, bezludna wyspa, na którą płyniemy, jest popularna
wśród turystów, więc jakbyś się przestraszył jakiegoś legwana
albo foki, to zawsze ktoś usłyszy twój krzyk. — Szeroki uśmiech
na twarzy Naruto świadczył o tym, że jest on dumny z przytyku, za
co dostał kuksańca pod żebra. — Nie bądź agresywny, przemoc
niszczy związek - wydusił, rozmasowując obolałe miejsce.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Nasz prędzej zniszczy twoja głupota.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">—
Pożyjemy, zobaczymy, a teraz chodź, czas nam ucieka, a fajnie
byłoby się jeszcze zatrzymać po drodze na mały numerek, bo wiesz,
kajuta jest naprawdę wypasiona! — Naruto puścił mu oczko i
odwrócił go w przeciwnym kierunku, prowadząc z powrotem w stronę
jachtu.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">***</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="left" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><span lang="pl-PL">Podróż
minęła im bez większych problemów, co przede wszystkim znaczyło,
że Sasuke udało się uniknąć choroby morskiej. Naruto udowodnił,
że faktycznie potrafi sterować jachtem, i że kajuta naprawdę była
niczego sobie. Ogólnie pod pokładem znajdowało się wszystko, co
było dla Sasuke niezbędne do życia, czyli zainstalowana kabina
prysznicowa, w której mógł się odświeżyć po udanym seksie oraz
czajnik, dzięki któremu mógł zaspokoić codzienną dawkę
kofeiny, co właśnie robił. Wszystko byłoby idealne, gdyby nie
Naruto wtórujący do </span></span><span style="color: black;"><span lang="pl-PL"><i>Last
Christmas. </i></span></span><span style="color: black;"><span lang="pl-PL">Sasuke
nie był w stanie zliczyć, który już raz leci piosenka i tylko ze
znudzeniem reagował na przesadzoną serenadę, uskutecznianą przez
Naruto. Miał nadzieję, że dzięki tej podróży ominie go cały
ten kicz związany z Bożym Narodzeniem, ale jak widać przywiózł
go tutaj ze sobą i niefortunnie nie mógł wyrzucić za burtę, bo
nie miał pojęcia o sterowaniu jachtem.</span></span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">Westchnął,
rozglądając się po horyzoncie. Woda była przejrzysta, a słońce
odbijające się na jej powierzchni raziło w oczy. Sasuke miał na
sobie bawełnianą, przewiewną koszulkę z krótkim rękawkiem i
pomimo kremu, który wsmarował w niego Naruto, czuł jak słońce
spieka mu przedramiona. Odwrócił głowę w jego stronę, gdy
usłyszał, że niedługo będą cumować. Sasuke teraz nie w smak
była wcześniejsza informacja o tym, że wyspa oblegana jest przez
turystów, bo może nie przyznałby tego głośno, ale dobrze się
czuł mając go całego dla siebie. Z racji swojego pracoholizmu i
częstych podróży Naruto, nie mieli w ciągu roku wielu okazji do
wspólnego odpoczynku. Zwłaszcza w takim odosobnieniu.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">Sasuke
z dystansem przyjrzał się pomostowi, który na pierwszy rzut oka
nie wyglądał stabilnie. Widać jednak było, że stał tu kawał
czasu i pewnie nie raz udowodnił, że jego konstrukcja jest
niezawodna. Dlatego nie wahał się
zejść na stały
ląd, gdy uzyskał zapewnienie, że jacht
w międzyczasie nie odpłynie. </span>
</div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">Przez chwilę w jego organizmie błędnik robił
swoje i nawet po tak krótkiej podróży poczuł jak miękną mu
kolana. Oczywiście nie zamierzał okazywać żadnych słabości,
więc tylko włożył na nos okulary przeciwsłoneczne, poprawił
plecak i ruszył za Naruto w stronę lądu. </span>
</div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">Kamieniste wybrzeże nie wyglądało
zachęcająco i z pewnością nie chodziło się po nim wygodnie.
Sasuke musiał patrzeć pod nogi, a stopy stawiać bardzo ostrożnie.
Brakowało im do pełni szczęścia, aby jeszcze złamał nogę. Idąc
powoli za Naruto, zdążył już przyuważyć kilka legwanów
wygrzewających się na słońcu, które nie robiły sobie nic z ich
obecności. Poza tymi osobnikami, wyspa faktycznie wydawała się
bezludna.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">Maszerowali tak przez dłuższy czas, przy czym
Naruto z wielkim entuzjazmem opowiadał mu o wyspie.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— Powinni cię zatrudnić na przewodnika —
powiedział Sasuke, gdy przystanęli na chwilę aby odpocząć i
napić się wody. — Gdyby ta wyspa nie była bezludna,
powiedziałbym, że się na niej urodziłeś.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— Daj spokój, po prostu świetnie się
bawiłem, gdy byłem tutaj ostatnim razem. — Naruto przymknął
oczy i wystawił twarz do słońca, które powoli chyliło się ku
horyzontowi. Sasuke zapatrzył się na jego profil.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— A dzisiaj?</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">Naruto spojrzał na niego intensywnie, a w jego
oczach zagrały psotne iskierki. Zerknął na zegarek.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— Na razie jest całkiem nieźle, niewiele
marudzisz — odparł, powstrzymując uśmiech. Sasuke doskonale
wiedział, że sobie z nim pogrywa. </span>
</div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— Zawsze mogę zacząć. Mogą zacząć
boleć mnie nogi i piec przedramiona, mogę zrobić się głodny i
nie mieć siły na powrót, co mogłoby oznaczać, że będziesz
musiał mnie nieść przez całą drogę. Ale mogę też zacząć
narzekać na to, jak bezczelny jest mój facet i wziąć to sobie do
serca, a po powrocie do domu powiedzieć mu, że jednak nie jesteśmy
dla siebie stworzeni...</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— Dobra, wygrałeś. — Naruto parsknął.
— Pytasz, jakbyś nie wiedział, że w twoim towarzystwie zawsze
bawię się doskonale. Nawet wtedy, gdy jesteś dupkiem.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— Właśnie to chciałem usłyszeć.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— Że jesteś dupkiem? — zapytał Naruto
z przekorą i wyciągnął do niego dłoń. Sasuke patrzył na nią
przez chwile z wahaniem, ale w ostateczności ją złapał.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— Hn. To też. — uśmiechnął się
niezauważalnie, pozwalając się pociągnąć w dalszą drogę.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">***</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;"><br />
Było już ciemno, gdy Naruto rozpalił
ognisko. Znajdowali się na wzniesieniu, które kończyło się nad
wodą urwiskiem. Ziemię porastała rzadka, przesuszona trawa,
tworząc niewielką polanę, otoczoną od strony lądu kaktusami.
Według Naruto znajdowali się niecałe dwa kilometry od wybrzeża
wyspy będącego głównym punktem turystycznym. Chociaż o tej
godzinie prawdopodobnie nie było tam już żywej duszy, jeśli o
ludziach mowa.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— Możesz mi wyjaśnić, co z tym zamierzasz
zrobić?</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">Sasuke spojrzał sceptycznie na kolorowe
ozdoby, które Naruto trzymał w ręku.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— Jak to co? Zamierzam przystroić drzewko.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— Tutaj nie rosną choinki.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— To raczej oczywiste — odparł radośnie
Naruto, ruszając w stronę jednego z kaktusów i starając się po
drodze rozplątać łańcuch. Sasuke nie miał zielonego pojęcia,
kiedy zdążył go spakować. — Kaktus też ma igły, czyli
teoretycznie może robić za choinkę.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— Byłem pewien, że nie wpadniesz już na
żaden głupi pomysł. Nie doceniłem cię — przyznał Sasuke,
odwracając się z powrotem w stronę ogniska i przyglądając
płomieniom. Poza szumem fal i trzaskiem palącego się chrustu, na
wyspie było cicho. Przyjemnie cicho. Sasuke przymknął oczy,
rozkoszując się chwilą.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">***<br />
<br />
— Dlaczego mnie tutaj
zabrałeś? </span>
</div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">Sasuke zadał pytanie, które męczyło go od
dłuższego czasu. Siedział przed dogasającym ogniskiem z
opróżnioną do połowy butelką piwa. Naruto, który leżał obok
niego na plecach, odwrócił się teraz na bok.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— Na bezludną wyspę? Myślałem, że
będziesz ze mną oglądał gwiazdy, ale jak widać ognisko jest
znacznie ciekawszym zjawiskiem. — Naruto, nie pytając o zgodę,
przysunął się bliżej i zmuszając Sasuke do wyprostowania nóg,
ułożył głowę na jego udach. — Dlaczego pytasz? — Uważne
spojrzenie niebieskich oczu spoczęło na twarzy Sasuke.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— Po prostu nie daje mi to spokoju. Dlaczego
nie pojechałeś gdzieś ze swoimi przyjaciółmi, jak co roku?</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">Naruto wziął głęboki oddech, zaczynając
powolną wędrówkę dłonią po plecach mężczyzny.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— Miałem nadzieję spędzić z tobą trochę
czasu gdzieś, gdzie będziemy całkowicie odcięci od świata. Gdzie
przeklęte terminy i telefony nie będą zawracać nam głowy i będę
mógł w spokoju cieszyć się twoją obecnością. Gdzieś, gdzie
nie będę musiał przejmować się tym, że zaraz siądziesz do
swoich projektów i zaczniesz mnie zupełnie ignorować. — Wzrok
Naruto uciekł gdzieś za ramię Sasuke, zatrzymując się na
ustrojonym w świąteczne ozdoby kaktusie. — Jak widać jestem
trochę samolubny.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">Długie palce zatopiły się w blond włosach,
przeczesując je powoli.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— Myślałem, że Boże Narodzenie powinno
się spędzać w gronie najbliższych.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— To właśnie robię. — Naruto złapał
spojrzenie Sasuke. — Spędzam je z kimś, w kim zakochałem się od
pierwszego wdeptania w błoto. — Szeroki uśmiech pojawił się na
opalonej twarzy. Dłoń Sasuke bezwiednie zacisnęła się na włosach
Naruto. Uciekł wzrokiem i zatrzymał go na ognisku.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— Kretyn — mruknął pod nosem.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— Och, Sasuke, przyznaj się, że ten wyjazd
to najlepszy prezent świąteczny, jaki w życiu dostałeś!</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">Sasuke prychnął tylko i odwrócił głowę,
marszcząc brwi. </span>
</div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— Daleko mu do niego.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— Nie gadaj bzdur. Że niby co lepszego
dostałeś? — Naruto pociągnął go za koszulkę z nieschodzącym
z ust uśmiechem. — No dalej, przyznaj się, co takiego przyniósł
ci Święty Mikołaj, że gardzisz moim prezentem?</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">Sasuke westchnął zrezygnowany pod nosem i
spojrzał w dół. Pochylił się i pomimo niewygodnej pozycji,
powoli pocałował go w usta.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— Ciebie — wyszeptał, uciszając go
skutecznie. Gdy zawstydzenie zaczynało wspinać mu się po
kręgosłupie, podniósł nogi, zrzucając tym samym Naruto na
ziemię. — Dobra, chyba na dzisiaj wystarczy rozrywki. Idziemy?</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— Gdzie? — Naruto zapytał lekko
zdezorientowany.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— Z powrotem.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— Wybacz, ale w moich planach jest wrócić
tam dopiero rano.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— Chyba mi nie powiesz, że będziemy tutaj
nocować? — Sasuke rozejrzał się, ale poza twardą ziemią nic
innego nie przyciągnęło jego uwagi. — Żartujesz?</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— Kto powiedział, że będziemy spać? —
Naruto wzruszył ramionami, uciekając wzrokiem przed wściekłym
spojrzeniem czarnych oczu i podrapał się po karku.</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— A niby co zamierzasz robić przez całą
noc, na cholernej, bezludnej wyspie?</span></div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">W momencie, kiedy zadał to pytanie pożałował,
że opuściło jego usta. W oczach Naruto pojawiły się znajome
ogniki i szeroki uśmiech znów zagościł na opalonej twarzy.
Niespodziewanie pojawiło się uczucie <i>deja vu </i>i już
wiedział, co zaraz usłyszy. </span>
</div>
<div align="left" lang="pl-PL" style="margin-bottom: 0cm;">
<span style="color: black;">— O to już się nie martw, ja zawsze mam
<i>mnóstwo </i>pomysłów.</span></div>
Siruwiahttp://www.blogger.com/profile/02285581540277526516noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-3796220246258772467.post-72833913745573070072015-11-13T19:25:00.003+01:002015-11-13T19:25:44.028+01:00Małe kroczki 5/?<div style="text-align: justify;">
<b>Tytuł:</b> Małe kroczki</div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Pairing:</b> NaruSasu</div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Długość:</b> 5/?</div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Gatunek:</b> Romans, Humor, AU</div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Beta:</b> Kuroneko</div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Uwagi:</b> Przypływu weny nie było, raczej swego rodzaju poczucie winy mnie nawiedziło. Połowy rozdziału nie czytałam, ale ufam mojej becie, która twierdzi, że nadaje się do publikacji. Nie spodziewajcie się niczego przełomowego, rozdział raczej przejściowy, byle ruszyć do przodu. Małymi kroczkami. ^^"</div>
<div style="text-align: justify;">
<a name='more'></a></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
— Naruto, jak się cieszę, że cię widzę!</div>
<div style="text-align: justify;">
— To coś nowego. — Naruto uniósł brew, przekraczając drzwi domu pogrzebowego. Oparł się o futrynę, przytrzymując je otwarte dla Sasuke.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Daj spokój, przecież wiesz, że jesteś moim ulubionym wnukiem. — Mężczyzna o długich, siwych włosach w nieładzie opadających na plecy, uśmiechnął się szeroko.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Jedynym, stary zboczeńcu — prychnął w odpowiedzi i położył dłoń na ramieniu Sasuke, który w końcu do niego dołączył.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Och? A to jest? — Starszy mężczyzna zmrużył oczy z zaciekawieniem, przyglądając się im w sposób mało dyskretny.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie zwracaj na niego uwagi, to tylko starzec, który w swoich książkach wypisuje nieprzyzwoite rzeczy. — Naruto przesunął dłoń z ramienia na plecy Sasuke, ignorując oburzony wyraz twarzy swojego dziadka. Nie zamierzał być nieuprzejmy, ale chciał uniknąć żenującego przesłuchania, które już widział oczami wyobraźni.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Chyba nigdy nie doczekam dnia, kiedy przestaniesz bluźnić. Moje książki to coś więcej niż książki...</div>
<div style="text-align: justify;">
— Tak, to wyjątkowo wartościowy stek bzdur. Trudno uwierzyć, że w ogóle ujrzały światło dzienne. Ale, jak już mówiłem — zwrócił się do Sasuke — nie przejmuj się nim, zapraszam prosto. — Wskazał ręką drzwi na końcu pomieszczenia i zanim podążył za Sasuke, rzucił jeszcze wymowne spojrzenie w stronę swojego dziadka, który naburmuszył się jak małe dziecko i wrócił na swoje miejsce. Do biurka stojącego w kącie, pełnego porozrzucanych kartek.</div>
<div style="text-align: justify;">
Sasuke zatrzymał się za drzwiami, czekając aż Naruto do niego dołączy. Po prawej stronie miał schody prowadzące na górę, po lewej, wejście do pomieszczenia przypominającego kuchnię, a na końcu korytarza drzwi, które były zamknięte. </div>
<div style="text-align: justify;">
— To był? — zapytał, kiedy poczuł za sobą obecność Naruto.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Mój dziadek, prawdziwy z niego zboczeniec, całymi dniami tylko ogląda pornosy, które jego zdaniem, są wspaniałym źródłem informacji. Nie mam zielonego pojęcia, jak moja babcia może to znosić. — Naruto zaśmiał się pod nosem i wskazał dłonią zamknięte drzwi na końcu korytarza.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Odniosłem wrażenie, że chciał z tobą o czymś porozmawiać. — Sasuke ruszył przed siebie, słysząc za plecami radosny śmiech Naruto.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie daj się zwieść, jest tylko jedna rzecz, której mógłby ode mnie chcieć.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Czyli? — zapytał mimowolnie Sasuke, reflektując po chwili i mając nadzieję, że nie jest zbyt dociekliwy. Kiedy Naruto otworzył drzwi kluczem i zapalił światło, wszedł do środka. Do jego nozdrzy dotarł specyficzny zapach i wiedział, że zajmie mu dłuższy czas, zanim się do niego przyzwyczai. Była to dziwna mieszanina środków odkażających i zapachu starych ludzi, który często można poczuć w hospicjach.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Informacji. Jak już mówiłem, pisze erotyki delikatnie mówiąc i postanowił urozmaicić swoją najnowszą powieść wątkiem gejowskim. — Sasuke spojrzał na niego z politowaniem, a przed jego oczami pojawiła się twarz Kakashiego. Z pewnością byłby uradowany, gdyby trafiła w jego ręce. — Nie patrz tak na mnie, nie zamierzam dzielić się z nim moimi doświadczeniami.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Hn. — Sasuke odwrócił wzrok i rozejrzał się dookoła.</div>
<div style="text-align: justify;">
Znajdowali się w przedsionku odgrodzonym od reszty ciężką, foliową zasłoną. Kafelki na ścianie, sięgające do połowy jej wysokości, przywodziły na myśl łaźnię, a metalowy stół, który udało mu się dojrzeć w głębi pomieszczenia, przypominał mu o kostnicach, które można było zobaczyć w filmach. W przedsionku znajdowało się białe biurko z laptopem i kilkoma teczkami. Obok stał regał, a ścianę zajmowały szafki. Na niewielkim stoliku stał czajnik i kilka kubków. Całość prezentowała się niezwykle sterylnie i Sasuke zaczął odczuwać dyskomfort oraz coś na kształt niepokoju. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Wszystko w porządku? — Naruto położył dłoń na jego ramieniu, sprowadzając go na ziemię i dopiero teraz uświadomił sobie, że musiał czegoś nie dosłyszeć. — Pytałem, czy się czegoś napijesz?</div>
<div style="text-align: justify;">
— Kawy. — Sasuke spojrzał w niebieskie oczy. — Jeżeli chcesz coś powiedzieć, to się nie krępuj — dodał po chwili, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Naruto westchnął i przeczesał dłonią włosy, zatrzymując ją na swoim karku w geście zakłopotania. Jak podczas ich pierwszego spotkania, gdy poinformował go o swojej profesji.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Na pewno chcesz tutaj być? To miejsce nie do końca tętni życiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Jeżeli przeszkadzam, mogę cię zostawić samego.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie, nie to miałem na myśli... — Naruto podszedł do czajnika i nalał do niego wody z baniaka, stojącego na ziemi. Odwrócił się, aby spojrzeć na Sasuke. — Po prostu odniosłem wrażenie, jakbyś zrobił się bledszy, o ile to w ogóle możliwe — zaśmiał się nerwowo. — Na pewno wszystko w porządku?</div>
<div style="text-align: justify;">
— To tylko wspomnienia, nie ma się czym przejmować. Czuję się dobrze — zapewnił, wsuwając ręce w kieszenie, aby Naruto nie zauważył jego zdenerwowania. — To kiedy poznam twoich klientów? — uśmiechnął się oszczędnie, próbując rozładować napięcie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Naruto wsypał kawy do dwóch kubków i nie drążąc dalej tematu, podszedł do biurka. Podniósł terminarz i przeleciał po nim wzrokiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Dzisiaj odwiedzi nas tylko dwóch. Pani Yamada, podobno przeurocza staruszka i pan Shizuo, tajemniczy gościu, o którym niewiele wiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Sasuke zaśmiał się pod nosem na sposób w jaki Naruto ich opisał. Jakby wciąż byli żywi. W jego tonie nie było cienia smutku, który zazwyczaj towarzyszył śmierci. Sasuke poczuł, że opuszcza go niepokój.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: center;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
— Jutro nie będę mógł cię ze sobą zabrać. — Sasuke spojrzał na Naruto znad podręcznika. Pomimo nieobecności na zajęciach przez prawie cały tydzień, nie zamierzał się obijać i zorganizował sobie notatki, które były pomocne w nadrobieniu zaległości.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Hn — mruknął w odpowiedzi, a jego wzrok powędrował do tematu przerabianego aktualnie na uczelni. Poczuł na sobie badawcze spojrzenie niebieskich oczu, a po chwili również łaskotanie na karku. Zmrużył powieki i zamknął podręcznik z westchnieniem. Odwracając się przodem do Naruto zdążył jeszcze złapać w dłoń kubek z kawą. Spojrzał na niego pytająco, nie wysilając się na zadanie pytania.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Jutro mam objazd i sądzę, że rodzinie mógłby się nie spodobać fakt, że przybył ze mną ktoś, kto lubi patrzeć jak pracuję przy trupach. — Naruto powiedział to z uśmiechem. Tym figlarnym i nieco wyzywającym, który Sasuke wyrył już sobie w pamięci.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Kto powiedział, że lubię przyglądać się twojej pracy?</div>
<div style="text-align: justify;">
— Hmmm — Naruto rzucił mu zadziorne spojrzenie. — Chyba nie powiesz, że przychodzisz tam dla moich dziadków? Doskonale wiesz jak smakuje kuchnia mojej babci i czego dokładnie chce się dowiedzieć mój dziadek.</div>
<div style="text-align: justify;">
Sasuke skrzywił się na wspomnienie przesolonej zupy i rozgotowanego ryżu, którymi został uraczony podczas pierwszej wizyty. Posłuchałby bez wahania ostrzeżeń Naruto, ale ta kobieta miała w sobie coś na tyle strasznego, że wolał jej nie odmawiać. Nawet dziadek Naruto wydawał się przy niej kompletnie odmienionym człowiekiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Może to Sai mnie tak przyciąga do tego miejsca? — Widział to politowanie, które błąkało się przez chwilę w oczach Naruto. Tak, Sai. Jego też poznał. Bezczelnego, pozbawionego zahamowań gnojka, który sam wyglądał jakby wyszedł z kostnicy. Był trupio blady i przeraźliwie chudy, a do tego kompletnie pozbawiony emocji. Skąd się tam znalazł, Sasuke nie pytał. Nie chciał wiedzieć. Naruto doskonale zdawał sobie sprawę z ich niewypowiedzianej wojny, która rozpoczęła się już po pierwszych kilku sekundach od przedstawienia ich sobie.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Och, a więc to tak. Sai jutro powinien być w pracy, więc będziesz miał okazję na pogawędkę w cztery oczy — powiedział niewinnie, opierając się o stolik przedramieniem i przyglądając się Sasuke z ewidentnie tłumionym rozbawieniem. — Masz minę jakbyś chciał zrobić komuś większą krzywdę niż na to zasługuje. — Naruto prychnął i pochylił się w stronę Sasuke.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Myślę, że zasługuje na to w pełni. — Sasuke wstał, aby odłożyć kubek do zlewu.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Daj spokój, nie jesteś pierwszym, któremu ubliżył. Żebyś wiedział jak się do mnie zwraca...</div>
<div style="text-align: justify;">
— Tak, słyszałem — prychnął Sasuke. — Mówi do ciebie Naruto, wielka mi obraza.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Bo gówniarzowi kilka razy przyłożyłem przez łeb — Naruto naburmuszył się i kiedy Sasuke odstawił wypłukany kubek na niewielką suszarkę do naczyń, wychylił się aby złapać chłopaka za nadgarstek. Pociągnął go do siebie w dół. — Przy pierwszym spotkaniu powiedział, że nie ma o czym rozmawiać z kimś, kto ma mózg wielkości penisa — zaśmiał się pod nosem, zbliżając usta do ucha Sasuke. — Jakie jest twoje zdanie w tym temacie? — wyszeptał, trącając nosem płatek jego ucha.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Hn. — Sasuke odwrócił twarz, aby spojrzeć Naruto w oczy. — Nie wiem czy przyznać gnojkowi rację, czy zastanawiać się skąd ma o tym pojęcie?</div>
<div style="text-align: justify;">
Naruto cofnął głowę przyglądając się Sasuke z oburzeniem, które po chwili zastąpił szeroki uśmiech.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Więc co zamierzasz jutro robić? — Naruto oparł się łokciami o stolik, pozwalając Sasuke na oparcie się dłońmi o jego uda. Przez chwilę tylko tak na siebie patrzyli. W pewnym momencie Sasuke tylko wzruszył ramionami i pochylił się do przodu.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nad tym zastanowię się jutro. Za to wiem, co będę robić dzisiaj.</div>
<div style="text-align: justify;">
Oczy Sasuke pociemniały jakby to w ogóle było jeszcze możliwe. Po chwili jego dłonie zawędrowały na tors Naruto. W tym momencie słowa były im zdecydowanie zbędne.</div>
Siruwiahttp://www.blogger.com/profile/02285581540277526516noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3796220246258772467.post-17601241755015163302015-01-01T17:36:00.000+01:002015-11-13T19:36:34.756+01:00Bilans otwarcia<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Tytuł:</b>
Bilans otwarcia.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Długość:
</b>One shot, 1231 słów</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Pairing:</b>
Sasuke/Naruto</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Gatunek:</b>
Noworoczny, Humor, Obyczajowy</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Ostrzeżenia:
</b>Opisy zredukowane do minimum. Niebetowany.
</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
<b>Uwagi:</b>
Miało być świątecznie, wyszło noworocznie. Krótkie, bo krótkie,
ale chciałam jeszcze zdążyć. Szczęśliwego Nowego Roku
wszystkim.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
***</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Odwołany?</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Bardzo mi przykro, ale z powodu złych warunków atmosferycznych
żaden samolot dzisiaj nie wyleci.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Cholera!</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
*</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Odwołany?</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Bardzo mi przykro, ale...</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— Nic
nie szkodzi, dziękuję za informację.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
*</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Kiba? Słuchaj, przykro mi stary, ale nie zdążę. Jakaś burza
śnieżna, czy inne cholerstwo, samoloty nie latają. Naprawdę
miałem nadzieję was wszystkich dzisiaj zobaczyć.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— <i>To przecież nie
twoja wina. Dam znać reszcie, nie przejmuj się.</i></div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Obiecuję, że przylecę, jak tylko wszystko się uspokoi! Masz moje
słowo!</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— <i>Będziemy czekać! W
końcu zostajemy do końca roku. Trzymaj się tam i pilnuj odlotów,
sorry stary, muszę kończyć, bo sam się spóźnię. Do zobaczenia!</i></div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— Do
zobaczenia! Mam nadzieję.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
*</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Itachi? Wybacz, odwołali loty.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— <i>Naprawdę?</i></div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Naprawdę. Jeżeli uważasz, że kłamię zawsze możesz zadzwonić i
zapytać.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— <i>Przepraszam Sasuke,
po prostu wiem, jak bardzo nie widzi ci się przyjazd. Rozumiem, że
w tej sytuacji w ogóle się nie pojawisz?</i></div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Przeproś wszystkich w moim imieniu.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— <i>Sakura będzie
wściekła, ale myślę, że sobie z nią poradzę, gorzej będzie z
rodzicami.</i></div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Przekaż im, że tego nie planowałem.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— <i>Przekażę. Sasuke?</i></div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Słucham?</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— <i>Wesołych Świąt i
szczęśliwego Nowego Roku.</i></div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— Hn.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
*</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
Sasuke
odwrócił się na pięcie z lekkim uśmiechem, który zamienił się
w grymas bólu, gdy uderzył w coś twardego.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— O
matko! Przepraszam! Wszystko w porządku?</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— W
jak najlepszym – odparł, podnosząc się z ziemi. Niespodziewana
kolizja sprawiła, że stracił równowagę. Uśmiechnął się
uprzejmie i skinął głową tylko dlatego, że był w tej chwili w
świetnym nastroju.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Sorry, nie powinienem chodzić z głową w chmurach. Na pewno nic ci
nie jest? — Mężczyzna, na którego wpadł obszedł go dookoła,
oglądając od góry do dołu. Zanim Sasuke zdążył odpowiedzieć,
znów został zaatakowany słowotokiem. — Cholera, twój płaszcz
jest cały w błocie! Zapłacę za pralnię, obiecuję!</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Naprawdę nic mi nie jest. Z płaszczem też sobie poradzę. Miłego
dnia. — Sasuke ukłonił się lekko i spróbował wyminąć
nieznajomego, ale zatrzymała go dłoń na ramieniu.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Słuchaj, serio, głupio mi. Może chociaż postawię ci obiad?</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
*</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— Hn.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— Nie
wierzysz mi? Jak ramen kocham, przysięgam, że nie kłamię!</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
Po
półgodzinnej rozmowie w oczekiwaniu na zamówione jedzenie z
lotniskowego bufetu, Sasuke dowiedział się, że Naruto jest
uzależniony od ramen, jeździ na snowboardzie i nie zamierza
opuszczać lotniska, dopóki nie będzie siedział w samolocie.
Uwielbia mówić, całkiem sporo, ale Sasuke to nie przeszkadzało,
bo sam wolał słuchać, a na domiar tego wszystkiego, był bardzo
przekonujący i trudno było Sasuke nie uwierzyć, we wszystko, o
czym opowiadał.
</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— Z
tego, co widać, skończyło się dla ciebie dobrze. — Sasuke
odparł, biorąc do ręki filiżankę i przyglądając się uważnie,
jak na twarzy Naruto pojawia się rumieniec, a sam blondyn w
zakłopotaniu drapie się po karku.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Wstyd się przyznać, ale pomyliłem sznurki. Kumpela uratowała mi
tyłek. Nieźle się napociła, żeby do mnie dolecieć. Jak już
wylądowaliśmy bezpiecznie na ziemi, dała mi dożywotni zakaz
skakania ze spadochronem. A ty?</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— Ja?
— Sasuke odstawił filiżankę.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Skakałeś kiedyś? Nie? Powinieneś spróbować.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Wezmę to pod uwagę.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Nieee, tylko tak mówisz. Nie wyglądasz mi na kogoś, kto
zaryzykował by życie dla chwili przyjemności.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Skoro tak sądzisz. — Sasuke nie zamierzał dyskutować. Po części
dlatego, że kelnerka przyniosła ich zamówienia, a po części
dlatego, że Naruto miał rację. Nie podejmował spontanicznych
decyzji.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— Nie
chciałem cię obrazić, nic w tym stylu. Po prostu jak zapraszałem
cię na ten obiad, to widać było, że wszystko analizujesz, ale
super, że się zgodziłeś, bo trochę będziemy tu czekać, a na
głodniaka to tak nie bardzo.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Właściwie, to nie zamierzałem czekać. — Naruto odchylił się w
bok i zerknął na niewielką walizkę, stojącą przy krześle, na
którym siedział Sasuke. Uniósł wymownie brew. — Nie widzę
sensu.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— Nie
żebym wiedział, gdzie się wybierałeś, ale skoro w ogóle
zamierzałeś, to jakiś sens w czekaniu powinien być.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Żaden większy. Miałem lecieć na własne przyjęcie zaręczynowe,
które moi rodzice zaaranżowali w tajemnicy i zsynchronizowali je ze
świętami, żeby pozbawić mnie możliwości odmowy. Na szczęście
mój brat wykazał się większym rozsądkiem i poinformował mnie o
ich planach. Potem rozwój wydarzeń zawdzięczam już tylko
pogodzie. — Naruto zamrugał oczami.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— To
jakaś paskuda?</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Słucham?</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— Nie
chcesz się zaręczać, więc się zastanawiam, czy może brzydka
jakaś? — wzruszając ramionami, Naruto powrócił do jedzenia,
zerkając tylko co jakiś czas w kierunku Sasuke.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Właściwie, to nie – odparł z zastanowieniem, chociaż nie
potrafił ocenić urody Sakury. Sama jej płeć sprawiała, że nie
była w jego typie. — Podobno jest ładna. Poza tym inteligentna,
bogata i wpływowa. Spełnia trzy z dwóch kryteriów mojego ojca, co
do wybranki dla mnie.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— To w
czym problem, stary? — Naruto odłożył sztućce i przeżuwał już
tylko, patrząc na niego wyczekująco.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— Jest
kobietą, to po pierwsze. Po drugie, mój ojciec ma nadzieję, że
razem z bratem odziedziczymy rodzinny interes, więc ślub ma mnie
tylko usidlić w Japonii. — Sasuke wzruszył ramionami i odchylił
się na oparcie, kładąc dłoń na stole. Jego palce przesuwały się
po ceracie i na chwilę uciekł myślami. — Po trzecie, nie mam
pojęcia dlaczego mówię o tym komuś, kto prawie wdeptał mnie w
posadzkę. — Otrząsnął się i prychnął pod nosem. Uśmiechnął
się i złapał w dłoń widelec. Czuł na sobie spojrzenie
niebieskich oczu i wiedział, że Naruto go osądza, a kiedy został
poproszony przez niego o przypilnowanie rzeczy, bo blondyn chciał
skorzystać z toalety, odetchnął z ulgą.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
Sasuke
nie miał dobrych kontaktów z rodziną, może z wyjątkiem brata.
Kiedy po zakończeniu liceum ojciec powiedział mu, że oczekuje od
niego przejęcia biznesu, oznajmił, że zamierza wyjechać do
Stanów, aby studiować architekturę i zanim rozpętała się wojna,
już siedział w samolocie.
</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
Przeżuwał
niespiesznie makaron, kiedy Naruto pojawił się z powrotem z
uśmiechem na ustach.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Słuchaj, wiem, że się nie znamy i może nawet dlatego łatwiej ci
było zrzucić z siebie ten cały burdel rodzinny i nie powiem, że
rozumiem o czym mówisz, bo tak naprawdę mi zostali już tylko
przyjaciele. — Naruto usiadł wygodnie na krześle i rzucił mu
przeciągłe spojrzenie. — I może trochę za późno na prezent
świąteczny, ale powiem ci, że nigdy nie jest się za późno na
podejmowanie spontanicznych decyzji. — Przeciągłe spojrzenie
zamieniło się w szeroki uśmiech, kiedy Naruto wyciągnął z
kieszeni kurtki złożoną kartkę i położył ją na stole,
przesuwając w stronę Sasuke. — Więc podjąłem za ciebie
spontaniczną decyzję i kupiłem ci bilet do Sapporo, bo sorry
stary, ale potrzebujesz rozrywki.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— Co?
— Sasuke wyciągnął niepewnie dłoń, przeskakując wzrokiem z
Naruto na bilet i z powrotem. — Jesteś szalony – powiedział na
wydechu.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— Tak
o mnie mówią. Nie musisz dziękować, potraktuj to jako
zadośćuczynienie za płaszcz.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— Na
pewno da się go jeszcze zwrócić...</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Płaszcz?</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Bilet, idioto! — Sasuke złapał kawałek papieru i już się
podnosił, kiedy zatrzymała go dłoń na nadgarstku.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Posłuchaj... Może i nie jestem najbystrzejszy na świecie i może,
jak słusznie zauważyłeś, idiota ze mnie, ale albo możesz spędzić
Nowy Rok, zastanawiając się, czy twój ojciec w końcu nie pojawi
się pod drzwiami wraz z twoją przyszłą żoną... — Naruto
przerwał i puścił jego nadgarstek, pochylając się do przodu. —
Albo możesz spędzić go z moimi przyjaciółmi, niczym się nie
przejmując i ucząc się ode mnie jazdy na snowboardzie. Za
darmochę.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— Za
<i>darmochę?</i> — prychnął Sasuke, marszcząc czoło i
wpatrując się w bilet, który trzymał dłoni. To byłby jego
pierwszy, prawdziwy odpoczynek odkąd wyjechał z Japonii.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
—
Powiedzmy, że o zapłacie porozmawiamy na miejscu. Albo po powrocie.
— Naruto puścił mu oczko, sprawiając, że Sasuke opadł z
powrotem na krzesło i spojrzał z niedowierzaniem w niebieskie oczy.
Złapał szklankę wody i wypił do dna.</div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— A co
będziemy robić dopóki pogoda się nie poprawi? — Na twarz Sasuke
powrócił zwyczajowy chłód, chociaż serce biło mu jak szalone.
Nie wierzył, że właśnie zgodził się lecieć do Sapporo. Pod
wpływem impulsu. On! <i>Uchiha!</i></div>
<div lang="zxx" style="margin-bottom: 0cm;">
— Tym
nie zawracaj sobie głowy. Mam <i>mnóstwo</i> pomysłów.</div>
Siruwiahttp://www.blogger.com/profile/02285581540277526516noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-3796220246258772467.post-33117642234843479832014-04-08T15:09:00.000+02:002015-11-13T19:37:25.680+01:00The Valley of the... Beginning? 6/?<div style="text-align: justify;">
<b>Tytuł:</b> The Valley of the... Beginning?</div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Pairing</b>: NaruSasu, Merthur</div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Długość:</b> 6/?</div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Gatunek:</b> Naruto/Merlin crossover, Humor, Przygoda</div>
<div style="text-align: justify;">
<b>Uwagi:</b> Bo długiej przerwie, krótki, ale jest. Niebetowany, na razie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br />
<a name='more'></a><br /></div>
<div style="text-align: justify;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Artur bez przekonania podążał korytarzami za Naruto. Nie odpowiadało mu też towarzystwo dwóch zamaskowanych ludzi, ale z wyjaśnień wynikało, że w tej chwili jest ono koniecznością. Naruto oznajmił mu też, że sama Hokage nie czuła się w najmniejszym stopniu zagrożona tym, że podniósł na nią miecz, ale aby uspokoić zaalarmowanych podwładnych, zdecydowała się na najmniejsze środki ostrożności. To również nie spodobało się Arturowi, który poczuł się urażony umniejszeniem jego zdolności szermierczych i popadł w jeszcze bardziej ponury nastrój. Wydawało mu się, że nie biorą go tutaj na poważnie i pierwszy raz w życiu na własnej skórze doświadczył, co to znaczy być nikim. Bo tak się właśnie czuł w tym świecie.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na duchu podnosił go jedynie fakt, że jest właśnie prowadzony do sali, w której został umieszczony Merlin. Poinformowano go również, że jego stan się nie zmienił ani na lepsze, ani na gorsze. Musiał przyznać, że pomimo wyzwisk i czasem niezbyt miłego traktowania, jakim uraczał swego sługę, nie wybaczyłby sobie, gdyby cokolwiek mu się stało. Przede wszystkim nie wybaczyłby Morganie i ścigałby ją nawet do końca swoich dni, gdyby zaszła taka potrzeba. Kiedy dotarli pod drzwi wszedł do środka z obietnicą zemsty na własnej siostrze, jeśli nie uda im się uratować Merlina.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Poradzę sobie, możecie zostawić nas samych. — Naruto skierował słowa do członków ANBU, blokując im drogę do pomieszczenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ale rozkazem Hokage…</div>
<div style="text-align: justify;">
— Z babunią też sobie później poradzę, dajcie mu trochę więcej swobody. — Kończąc dyskusję, zamknął im przed nosem drzwi.</div>
<div style="text-align: justify;">
Widząc pobladłą twarz Merlina, Artur wciągnął drżąco powietrze. Merlin nie raz składał mu obietnice, przysięgał, że będzie go chronił za wszelką cenę, że odda za niego życie. Teraz, kiedy widział go leżącego pod białą pościelą, podłączonego do dziwacznej aparatury i rurek, zastanawiał się, jak ktoś tak wątły byłby w stanie go ochronić. Przecież to on jest królem, to na jego barkach spoczywa odpowiedzialność za losy każdego człowieka w Camelocie i to on ma obowiązek chronić mieszkańców królestwa. Ale pomimo tego, to jego sługa leży teraz w szpitalu, walcząc o życie. Nie jest nawet rycerzem. To tylko głupi Merlin. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie mogę… — wyszeptał Artur, z trudem opanowując drżenie głosu. — Nie mogę pozwolić, by Merlin umarł. — Spojrzał na Naruto, który wciąż stał przy drzwiach. Dotknął dłoni Merlina, czując jaka jest lodowata. Przyjaciela, osoby, która znaczyła dla niego więcej niż całe Camelot. Kogoś, kto kroczył u jego boku przez te wszystkie lata, nie oczekując niczego w zamian. Nie mógł mu w takiej chwili odmówić udzielenia pomocy ze względu na własne obawy i uprzedzenia. Jeśli istniała szansa, chociażby najmniejsza, musiał z niej skorzystać, bo w tym momencie nie chciał postępować jak Pendragon, jak król Camelotu. Musiał postąpić jak przyjaciel, a Merlin na jego miejscu nie wahałby się z decyzją. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie martw się, damy z siebie wszystko. — Naruto położył mu jedną dłoń na ramieniu, a drugą na swoim brzuchu. — Kurama i ja zrobimy wszystko, co w naszej mocy, by nie stała mu się krzywda — dodał, chcąc wesprzeć go na duchu. Pomimo tego, że został przez niego nazwany idiotą, widział jak bardzo zależy mu na chłopaku i nie mógł pozostać obojętny. Poza tym zdążył już się przyzwyczaić do wyzwisk. Sasuke był w nich mistrzem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Naruto zabrał dłoń z ramienia Artura i podszedł do okna, odsunął firankę, wyglądając na zewnątrz. Wiedział, że Artur zdaje sobie sprawę z istniejącego ryzyka, zapewne Sasuke mu o tym wspominał, ale musiał się upewnić, że niczego nie pominął przy wyjaśnieniach.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Musimy być pewni, że chcesz podjąć ryzyko wybudzenia go ze śpiączki. — Naruto odwrócił się w stronę łóżka, na którym leżał Merlin i spojrzał poważnie w oczy Artura. — To nie jest zwykła operacja, nie jesteśmy w stanie ocenić, czy czakra Kuramy zda egzamin, to tylko przypuszczenie. Starszyzna nie wie wszystkiego, nigdy nie mieliśmy do czynienia z takim przypadkiem, więc…</div>
<div style="text-align: justify;">
— Jeżeli nic nie zrobimy, Merlin umrze, prawda? — Król Camelotu zatrzymał spojrzenie na twarzy Naruto. Przez chwilę widział na niej wahanie.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Prawdopodobnie, w najlepszym wypadku nigdy się nie wybudzi. </div>
<div style="text-align: justify;">
— I nie ma innego rozwiązania?</div>
<div style="text-align: justify;">
— To jedyna opcja, jaką mamy. — Naruto spuścił wzrok, czując się bezradnie. Był zdeterminowany, żeby pomóc Merlinowi, ale nie miał stuprocentowej pewności, że się uda i to sprawiało, że czuł się bezradny. Nie mógł w niczym zapewnić Artura, a przede wszystkim nie mógł zapewnić go o powodzeniu całego przedsięwzięcia. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Skoro Merlin się nie wybudzi, będzie to oznaczać, że nie mamy szans na powrót do Camelotu, nie mogę na to pozwolić. Nie mogę zostawić królestwa na pastwę losu, mając nadzieję, że obronią się przed atakiem Morgany, a ten na pewno nastąpi, gdy tylko moja siostra dowie się o mojej nieobecności. — Artur westchnął i podszedł do stojącego przy oknie Naruto. — Wiem, że Merlin jest w stanie odesłać nas do domu, wierzę w to. Zawsze ratuje mój tyłek, chociaż myśli, że nie mam o tym pojęcia. — Twarz Artura rozjaśnił uśmiech. — Nie wiem, jak on to robi, ale zawsze znajdzie wyjście z beznadziejnej sytuacji. Wiem też, że nie zwlekałby z decyzją tak długo, jak ja. — Spojrzał w oczy Naruto, równie niebieskie, co jego własne. Uznał, że nie czas teraz na bycie królem, czas na bycie przyjacielem i przekazanie wszystkiego w ręce osób, które będą mogły coś w tej kwestii poradzić. Uklęknął na jedno kolano i pochylił głowę. Naruto cofnął się o krok, a na jego twarzy pojawiło się zakłopotanie. — Liczę na waszą pomoc — wyszeptał Artur, czując, że wykonany przez niego pokłon w prośbie o uratowanie życia Merlina, nie uwłacza mu w żadnym tego słowa znaczeniu. Pierwszy raz w życiu poczuł, że robi coś z głębi serca, a nie poczucia obowiązku, bo Merlin był dla niego tym, czym on był dla Camelot. Był kimś, bez kogo nie mógł i nie zamierzał funkcjonować. </div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Naruto pozwolił korpusowi ANBU odprowadzić Artura z powrotem do celi, chociaż osobiście uważał, że nie ma to najmniejszego sensu. W końcu Artur nie stanowił dla nich wielkiego zagrożenia i jasnym było, że nie zaatakował Hokage umyślnie. Nie zawahał się oznajmić tego na głos, kiedy już znalazł się w jej gabinecie.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Rozumiem i też uważam to za bzdurę — odparła Tsunade. — Nic jednak nie poradzę na procedurę, którą podjęła moja droga Shizune. — Hokage spojrzała znudzona na zaciekłą minę swojej podwładnej, która obsesyjnie wręcz dbała o jej bezpieczeństwo. — Wracając jednak do spraw, które mają większe znaczenie, co takiego powiedział chłopak?</div>
<div style="text-align: justify;">
Naruto podrapał się po głowie, przypominając sobie klęczącego Artura. Czuł się z tym dziwnie, nie wspominając, że był on jedyną osobą poza Sasuke, która przed nim klękała i to w zupełnie innym celu. Odchrząknął, odganiając od siebie obrazy, które w tej chwili nie powinny się znaleźć w jego głowie, a przede wszystkim nie powinny być w niej priorytetem. Przynajmniej do czasu, aż nie wróci do domu.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Powiedział, że możemy zabierać się do roboty. </div>
<div style="text-align: justify;">
— I na pewno powiadomiłeś go o ryzyku, jakie temu towarzyszy? — Tsunade zmrużyła przenikliwie oczy, czekając na odpowiedź Naruto. Znała go, wiedziała, że mógł pominąć tę kwestię, bo nie był osobą, która lubowała się w przynoszeniu złych wieści. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Zapytał, czy Merlin może umrzeć, a ja potwierdziłem. Powiedziałem też, że prawdopodobnie to samo może się zdarzyć, jeśli nie podejmiemy żadnych działań. Wyglądał na zdecydowanego, a już na pewno tak brzmiał. </div>
<div style="text-align: justify;">
— W takim razie musimy zacząć przygotowania. Shizune, przewieź go do bloku operacyjnego i przygotuj wszystko na jutro.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Na jutro!? Dlaczego nie na dzisiaj!? — Naruto krzyknął zdezorientowany. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Ucisz się, dzieciaku. Wracaj do domu, wyśpij się porządnie. Będziemy potrzebować cię w pełni sił…</div>
<div style="text-align: justify;">
— Teraz jestem w pełni sił! — zaparł się Naruto.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Wyraziłam się jasno, zjeżdżaj, albo rozkażę Sakurze przywiązać cię do łóżka — zagroziła mu Tsunade. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Tak jest. — Naruto przytaknął i z nerwowym śmiechem wycofał się z pomieszczenia. Wolał nie zadzierać z Hokage, wiedział, że nie zawaha się wprowadzić swoich gróźb w życie.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Sasuke siedział na werandzie wychodzącej na niewielki ogród. Był już po kąpieli, a strój członka ANBU zamienił na zwykłą koszulkę i wygodne, bawełniane spodnie. Obok podciągniętej pod brodę, zgiętej w kolanie nogi, postawił czarkę ze świeżo zaparzoną herbatą jaśminową, a w rękach trzymał rozwinięty zwój, czytając go uważnie. Nawet jeśli sprawiał wrażenie oderwanego od rzeczywistości, to doskonale zdawał sobie sprawę z obecności Naruto, którą wyczuł kilka sekund temu. Był również pewien, że ten idiota, jak zwykł go nazywać, wie, że nie ma szans, aby go w jakikolwiek sposób podejść. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Jak zawsze czujny, powinieneś sobie trochę odpuścić, jesteś w domu. — Naruto skrzywił się, ale podszedł bliżej i usiadł obok, nalewając sobie herbaty do drugiej czarki. Wąskie usta Sasuke rozciągnęły się w nieznacznym uśmiechu, a jego zwinne dłonie już po chwili odkładały na bok zwój. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Byłem pewny, że zastanę cię w łóżku — rzucił zaczepnie Naruto, upijając łyk i odchylając się do tyłu, spojrzał na zachodzące słońce. — Czekałeś na mnie? — Niebieskie oczy spoczęły na sylwetce Sasuke, czerpiąc przyjemność z tych kilku chwil spokoju. Naruto uważał, że Uchiha nigdzie indziej nie prezentował się tak dobrze, jak w ich wspólnym domu. Sięgnął do jego włosów, łapiąc w palce kosmyk oświetlony przez ostatnie promienie słoneczne. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie pochlebiaj sobie, może i kąpiel nieco mnie rozbudziła, ale na pewno nie do tego stopnia. — Uchiha odsunął głowę od dłoni Naruto. — Postanowiłem poczytać trochę więcej o kontroli lisa za pomocą sharingana. </div>
<div style="text-align: justify;">
Naruto spojrzał na niego nieodgadnionym wzrokiem. Nie rozumiał, przecież Sasuke doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma problemu z utrzymaniem Kuramy w ryzach, nawet się specjalnie nie musiał starać, od kiedy był z lisem w stosunkach przyjacielskich.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie patrz na mnie, jakbym cię zdradził — prychnął Sasuke.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Właśnie oznajmiłeś, że mi nie ufasz. — Naruto nie odwrócił wzroku nawet na chwilę, przez cały czas wpatrując się intensywnie w czarne oczy Sasuke. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie tobie, tylko całej tej sytuacji. Wiem, że poradzisz sobie z Kuramą bez problemu, ale nie wiem, jaki wpływ będzie miała na waszą czakrę ta cała magia. Nie potrafię się nie martwić.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nawet nie wiesz, czy zostaniesz dopuszczony do asysty…</div>
<div style="text-align: justify;">
— Poproszę o nią. — Sasuke uciął mu wpół zdania. — Nie obchodzi mnie, jak bardzo ufasz lisowi i jak on ufa tobie. Ja nie ufam magii, nic o niej nie wiem i nie pozwolę, żeby coś ci się stało…</div>
<div style="text-align: justify;">
— No teraz, to jak dziecko mnie traktujesz. — Naruto zakpił i w końcu odwrócił wzrok. Słońce już prawie znikło za horyzontem.</div>
<div style="text-align: justify;">
—W takim razie, dzieciaku, idź spać. Jutro czeka nas ciężki dzień. — Sasuke uśmiechnął się ironicznie, wstając powoli i zabierając zwój.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ale poczytasz mi przed snem? </div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie przeginaj — ostrzegł go Sasuke i wskazał głową czarki z herbatą, zanim wszedł do środka.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Dobrze, tato! — Naruto krzyknął za nim i jeszcze raz spojrzał na niebo. Czuł mrowienie w brzuchu i wiedział, że lis również się denerwuje tym, co ma jutro nastąpić. — Nie martw się, damy radę, Uzumaki nigdy nie zawodzi — szepnął jeszcze bardziej do siebie niż do lisa i zniknął w środku razem z naczyniami, obiecując sobie porządny wypoczynek.</div>
Siruwiahttp://www.blogger.com/profile/02285581540277526516noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3796220246258772467.post-1363117380971974182014-01-06T19:45:00.001+01:002015-11-13T19:37:08.871+01:00Przepita obietnica<b>Tytuł:</b> Przepita obietnica<br />
<b>Długość:</b> Miniaturka, 400 słów<br />
<b>Pairing:</b> SasuNaruSasu<br />
<b>Gatunek: </b>humor, AU<br />
<b>Uwagi:</b> Bardzo krótka miniaturka inspirowana moją dzisiejszą wycieczką na Hel, którą ledwo przeżyłam. Odradzam jazdę na kacu bez żadnego posiłku. Na szczęście, tragedii nie było, chociaż było blisko. Niebetowany.<br />
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
***<br />
<br />
Naruto nie musiał wsiadać do samochodu, by wiedzieć jak wściekły był Sasuke. Widząc z oddali czarną Hondę, wypuścił powietrze i przygotowując się psychicznie, wsiadł do niej, gdy tylko zatrzymała się na parkingu.<br />
- Hej – rzucił ostrożnie, zapinając pas i siadając wygodniej. W odpowiedzi Sasuke jedynie ruszył z parkingu. Naruto spojrzał na niego, rejestrując zmarszczone brwi i zaciśniętą szczękę. – Przepraszam, naprawdę chciałem urwać się wcześniej, ale zagadaliśmy się i potem jakoś tak wyszło, że…<br />
- Jak nie przestaniesz kłamać, to wyrwę ci język – syknął wściekle Uchiha, zatrzymując się na czerwonym świetle. Naruto powstrzymał odruch wymiotny przy tym nagłym hamowaniu i zerknął niepewnie na swojego chłopaka. – Obiecałeś wrócić wczoraj do domu. Powiedziałeś, że Kiba odwiezie cię bez problemu, a co robisz? Upijasz kierowcę i nie odzywasz się do rana. – Sasuke wszedł w zakręt, sprawiając, że Naruto zrobił się na twarzy trochę bledszy. – Powinieneś się cieszyć, że w ogóle po ciebie przyjechałem.<br />
- Przepraszam – wydusił z trudem Naruto, biorąc głęboki wdech. – Miałem zadzwonić, ale widzisz, tak jakby padł mi telefon.<br />
- Mieliśmy jechać do moich rodziców! Musiałem im skłamać, że dostałeś nagłe wezwanie do szpitala i nie damy rady się pojawić. A wszystko tylko dlatego, że postanowiłeś pójść i spić się razem z Inuzuką. Przysięgam, że jak go dorwę, to długo nie pożyje. – Naruto zwiesił głowę na słowa Sasuke. <br />
Dał ciała, wiedział o tym doskonale. Zapomniał się po prostu, a po pierwszym telefonie Sasuke padła mu komórka i wtedy całkiem stracił poczucie czasu. Potem był już za bardzo pijany, żeby przejmować się czymkolwiek i w efekcie obaj z Kibą zasnęli na podłodze. Dzisiaj czuł się paskudnie i nie miał siły, by jakimś cudem udobruchać Uchihę, więc siedział potulnie, starając się nie zwymiotować na deskę rozdzielczą. <br />
- Ostrzegam cię, nie testuj mojej cierpliwości, na tym etapie zostało jej już niewiele – Sasuke znów stanął na czerwonym świetle i tym razem odwrócił się w stronę Naruto, spoglądając na niego gniewnie. Uzumaki zakrył sobie dłonią usta, zamykając oczy i próbując powstrzymać mdłości.<br />
- Mógłbyś… Mógłbyś jechać troszkę… delikatniej? Nie czuję się najlepiej. – Naruto zerknął na Sasuke błagalnie, otrzymując w odpowiedzi spojrzenie pełne politowania.<br />
- Niedobrze ci? – zapytał Uchiha, siląc się na współczucie. Drugą ręką sięgnął na tylne siedzenie, zabierając z niego reklamówkę. Naruto przytaknął. – Świetnie, przynajmniej następnym razem będziesz pamiętał, że obietnic się dotrzymuje. – Podając Naruto reklamówkę ruszył ostro do przodu, kiedy zapaliło się zielone światło. – A uświń mi tapicerkę, to już nigdy nie wsiądziesz do samochodu.Siruwiahttp://www.blogger.com/profile/02285581540277526516noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-3796220246258772467.post-21840041359369996862014-01-04T18:09:00.002+01:002015-11-13T19:37:46.096+01:00Małe kroczki 4/?<b>Tytuł:</b> Małe kroczki<br />
<b>Pairing:</b> NaruSasu<br />
<b>Długość:</b> 4/?<br />
<b>Gatunek: </b>Romans, Humor, AU<br />
<b>Uwagi: </b>Betowała Kuroneko :*<br />
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
Naruto właśnie składał parasol, kiedy zauważył pod swoimi drzwiami Sasuke. Siedział oparty o ścianę ze skrzyżowanymi w kostkach nogami.<br />
— Czemu siedzisz na ziemi? — zadał pierwsze pytanie, jakie przyszło mu na myśl.<br />
— Bo nie ma tutaj krzeseł. — Odpowiedź Sasuke wydała mu się oczywista, więc tylko skinął głową, przyznając mu rację.<br />
— Dlaczego nie wejdziesz do środka? Przecież zostawiłem ci rano klucz. — Podchodząc bliżej, pomógł mu wstać, łapiąc za dłoń i ciągnąc w górę. <br />
Sasuke otrzepał spodnie i spojrzał na Naruto bez wyrazu. Podając mu do ręki klucz, odsunął się, aby zrobić mu miejsce. Uzumaki stwierdził, że nie ma sensu rozmawiać o tym stojąc na zewnątrz i otwierając drzwi, zaprosił Sasuke do środka.<br />
— Napijesz się kawy? — zapytał, gdy już ściągnął buty i kurtkę. Spojrzał w kierunku Sasuke, widząc, że wciąż ma na sobie płaszcz. — Nie rozbierasz się? — Odwracając się do Sasuke przodem, przyjrzał mu się uważnie. <br />
Sasuke odwzajemnił spojrzenie. Był zmęczony i było to po nim widać. Worków pod oczami nie ukryła nawet maska obojętności, którą starał się utrzymać. Westchnął, wiedząc, że to, o co zamierza poprosić, może okazać się zbyt wielką przysługą. W końcu prawie się nie znają. <br />
— Potrzebuję noclegu — wyrzucił z siebie, trzymając dłonie w kieszeniach, by nie było widać jego zdenerwowania. Dla kogoś takiego jak on, kto nie ma pracy, przyjaciół, a teraz nawet psychologa, który mógłby mu coś poradzić, Naruto był ostatnią i jedyną deską ratunku. <br />
— Nie ma sprawy, to nie żaden pięciogwiazdkowy hotel, ale myślę, że podstawowe wymogi spełnia. — Rozglądając się po pokoju, uśmiechnął się w stronę Sasuke. — Łazienka w cenie — dodał radośnie. <br />
— Mam jakieś oszczędności, więc mogę ci zapłacić ile będzie trzeba. — Sasuke odetchnął z ulgą, ale nadal stał w miejscu, nie ściągając płaszcza.<br />
— To był żart, nie chcę od ciebie pieniędzy. Widać jak na dłoni, że coś się stało, a ja nie jestem na tyle bezczelny, by w takiej sytuacji żądać od ciebie zapłaty. — Naruto podszedł do niego i stanął za jego plecami. — Zostań tak długo jak chcesz — powiedział, ściągając z jego ramion płaszcz i kładąc na nich dłonie zaprowadził go w głąb pokoju, sadzając przy stoliku. — Kawy? — Sasuke skinął głową w odpowiedzi i odwrócił od niego wzrok. <br />
Był wdzięczny, że Naruto o nic nie pytał, jednak z drugiej strony dziwiła go jego postawa.<br />
— Dlaczego to robisz? — rzucił bez zastanowienia. Naruto wsypał łyżeczkę kawy do drugiego kubka i odwrócił się przodem do Sasuke. Wzruszył ramionami.<br />
— Czy ja wiem? Po prostu — odparł i założył ręce na piersi. — Uważasz, że oczekuję czegoś w zamian. — Sasuke wiedział, że to nie było pytanie i prawdą było, że tak właśnie sądził. Pomimo tego jak odbierał Naruto, nie potrafił mu do końca zaufać. Nikomu nie potrafił zaufać. Chciał zaprzeczyć, ale doszedł do wniosku, że to bez sensu skoro Naruto stwierdził fakt, którego nie udało mu się ukryć. <br />
— Tacy są ludzie, nic nie robią bezinteresownie. — Naruto przyjrzał mu się uważnie, prychając pod nosem.<br />
— Spodziewałeś się, że zażądam w zamian byś ze mną sypiał, czy coś w tym rodzaju? — Śmiejąc się, pokręcił głową. — Owszem, wczorajszy seks był przyjemny, ale to nie powód, by wykorzystywać twoją sytuację. Wiem, że coś się wydarzyło i nie pytam tylko dlatego, że widać, jak bardzo nie chcesz o tym rozmawiać.<br />
Sasuke spoglądał na niego dłużą chwilę. Zmienił pozycję, odczuwając dyskomfort pod przeszywającym spojrzeniem niebieskich oczu.<br />
— Po prostu… — przerwał na moment, gdy Naruto zbliżył się do niego, stawiając na stoliku kubki i siadając naprzeciwko. — Nie potrafię tego zrozumieć — dokończył koślawo, czekając na odpowiedź, która mu to jakoś rozjaśni.<br />
— Rodzice zawsze uczyli mnie, żeby pomagać innym w potrzebie i teraz właśnie to robię, więc nie zaprzątaj sobie głowy dziwnymi myślami, tylko powiedz mi, czy jesteś głodny? Bo ja umieram z głodu.<br />
Sasuke milczał przez moment. Jedyną rzeczą, jakiej nauczyli go rodzice, to ucieczka od odpowiedzialności. To właśnie dlatego nie miał teraz odwagi stawić im czoła.<br />
— Na co masz ochotę? — zapytał Sasuke, podnosząc się z westchnieniem. Chociaż tak mógł się odwdzięczyć za gościnność Naruto. <br />
— Nie spalisz mi mieszkania? — Uzumaki zapytał z przekorą i odchylił się do tyłu, opierając na rękach.<br />
— Umiem gotować, jeśli o to pytasz. — Sasuke podszedł do lodówki z myślą, że gotowanie to jedna z niewielu rzeczy, które mu w życiu wychodzą. — Więc, jakieś życzenia?<br />
— Cokolwiek znajdziesz, zostawiam ci wolną rękę. — Naruto przyglądał się przez chwilę, jak Sasuke wyjmuje kolejne składniki z lodówki. Wstał z uśmiechem na ustach i podszedł bliżej, opierając się o ścianę, czym zwrócił na siebie uwagę. Sasuke zerknął na niego pytająco, ale kiedy nie dostał żadnej odpowiedzi, powrócił do przygotowywania posiłku.<br />
— To miłe — usłyszał za plecami.<br />
— Co takiego? — prychnął pod nosem, krojąc marchewkę.<br />
— Twoje towarzystwo, może i nie jesteś jakoś szczególnie rozmowny, ale zdecydowanie bardziej…<br />
— Żywy? — przerwał mu Sasuke, śmiejąc się pod nosem.<br />
— Można tak powiedzieć. Lubię cię, więc dobrze się czuję w twojej obecności.<br />
Sasuke na kilka sekund zapomniał o krojeniu, a jego serce uderzyło kilka razy szybciej. Nie wiedział, co powiedzieć, więc w milczeniu wznowił siekanie warzyw. Kiedy uświadomił sobie, że w jakiś sposób pozwolił Naruto zbliżyć się do siebie na poziomie emocjonalnym, opanował go strach. Bo nie mógł zaprzeczyć, że też czuje się dobrze w jego towarzystwie, że jest jedyną osobą, która potrafi do niego dotrzeć, i że przez te wszystkie lata potrzebował kogoś takiego jak on. Z zamyślenia wyrwały go gorące dłonie Naruto, które spoczęły na jego biodrach. Wzdrygnął się i spojrzał przez ramię, rzucając mu krótkie, zdezorientowane spojrzenie. Naruto zaśmiał się melodyjnie.<br />
— Co to za wzrok? — zapytał, lokując brodę w zagłębieniu szyi Sasuke. — Nie mam zamiaru się do ciebie dobierać, kiedy trzymasz w ręku nóż. Cenię swoje życie — dodał i całując krótko Sasuke w szyję, odsunął się od niego. — Idę pod prysznic, więc pozwól, że zostawię cię z nożem sam na sam.<br />
Sasuke odetchnął głęboko, opierając czoło o szafkę, gdy tylko Naruto zniknął za drzwiami łazienki. Czuł się dostępny, jakby w każdej chwili Naruto bez problemu mógł się dostać do każdej z jego myśli. Gdyby zapytał o cokolwiek, Sasuke wiedział, że nie byłby w stanie powtrzymać się przed udzieleniem odpowiedzi. Wszystko, co się ostatnio wydarzyło, sprawiło, że był zmuszony dusić w sobie więcej, niż był w stanie. <br />
Wbrew temu, co mogłoby się wydawać, Sasuke wcale nie lubił tłamsić w sobie uczuć. Owszem, wcale nie było mu łatwo o nich rozmawiać i podczas sesji z Kakashim mijało sporo czasu, zanim odważył się o nich mówić, ale potem było mu lżej. Łatwiej było mu znosić codzienność i szybciej oswajał się ze śmiercią brata, bo pomimo tego, że był jej świadomy, to w dalszym ciągu nie potrafił tego faktu zaakceptować. To przede wszystkim bratu mówił o tym, co go gryzie. <br />
Odkąd przestał odwiedzać jego grób, szybciej otwierał się przed Kakashim, ale będą w sytuacji, w której nie mógł mu już zaufać, nie pozostał mu już nikt inny. Dlatego bał się, że jeśli Naruto zapytałby go o cokolwiek, słowa same popłynęłyby z jego ust. Nawet gdyby chciał się odgrodzić, zapewne czułby większą potrzebę zrzucenia tego ciężaru. <br />
Jednak Naruto nie istniał w jego życiu wystarczająco długo, by mógł obarczyć go prawdą, z którą w dalszym ciągu nie potrafił się zmierzyć oraz obawami, z którymi sam nie potrafił sobie poradzić. Nie miał prawa mieszać go w swoją przeszłość, licząc, że zyska kolejny punkt oparcia. Sasuke, w tym momencie, nie zasługiwał na Naruto, a Naruto nie zasługiwał na masę jego problemów tylko dlatego, że jakimś cudem zdawał się być nim zainteresowany. <br />
Naruto wrócił z łazienki i zajął się jeszcze jakąś papierkową robotą, którą przyniósł do domu, zanim Sasuke podał im bardziej kolację niż obiad. Jedząc chwilę w ciszy, Sasuke myślał intensywnie, łapiąc wzrokiem co jakiś czas uśmiech Naruto. Musiał się przez kilka dni powstrzymać przed chodzeniem na uczelnię, bo istniała możliwość, że tam będą go szukać rodzice, albo Kakashi. Nie chciał i nie zamierzał rozważać z nimi spotkania, ale jeszcze bardziej nie miał ochoty spędzać dni samotnie. Grzebał przez chwilę pałeczkami w miseczce z ryżem, zanim zdecydował się zadać pytanie.<br />
— Czy miałbyś coś przeciwko, gdybym poszedł z tobą jutro do pracy?<br />
— Moi klienci na pewno nie mieliby z tym problemu, a skoro im by odpowiadało twoje towarzystwo, to ja też go nie widzę. — Naruto wzruszył ramionami i wpakował do ust kawałek mięsa. <br />
— Nie chcę się narzucać…<br />
— Daj spokój, mogę cię zapewnić, że nie będą narzekać. Masz moje słowo — powiedział Naruto, wymachując pałeczkami. Sasuke spojrzał na niego z politowaniem.<br />
— Mówiłem o tobie — wyjaśnił, kręcąc głową. <br />
Widocznie żarty o martwych ludziach były u Naruto na porządku dziennym. Sasuke obawiał się, że mógłby się do nich przyzwyczaić.Siruwiahttp://www.blogger.com/profile/02285581540277526516noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-3796220246258772467.post-73603130463118659442013-12-24T18:23:00.000+01:002014-01-01T18:28:58.011+01:00Merry Call (Seria Call)<div style="text-align: justify;">
<b>Tytuł:</b> Merry Call</div>
<b></b><br />
<div style="text-align: justify;">
<b><b>Gatunek:</b> Humor, Eventowy - Święta 2013</b></div>
<b>
</b><b></b>
<div style="text-align: justify;">
<b><b>Długość: </b>1899 słów</b></div>
<b>
</b><b><div style="text-align: justify;">
<b>Uwagi:</b> Tekst pisany na <a href="http://sasunaru.pl/viewtopic.php?f=155&t=3465#p30932" target="_blank">event forumowy</a>. Betowała <b>Akari :*</b></div>
</b><br />
<div style="text-align: justify;">
</div>
<div style="text-align: justify;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Kumejima o tej porze roku była naprawdę wspaniała. Co prawda trochę wiało i zapowiadali na noc burzę, ale temperatura przekraczała dwadzieścia stopni na plusie i dla Sasuke było w sam raz. </div>
<div style="text-align: justify;">
Pamiętał, że zeszłoroczne święta spędził w bardzo niskich temperaturach i na samą myśl dostawał gęsiej skórki. Cenił rodziców Naruto, nawet raz ich odwiedzili, ale nie zamierzał powtarzać wycieczki w tamte rejony. Ten klimat mu odpowiadał i nie chciał w tym roku ruszać się nigdzie, gdzie mógłby zobaczyć śnieg.<br />
<a name='more'></a></div>
<div style="text-align: justify;">
Naruto przyjął jego oświadczenie ze spokojem, gdyż sam nie miał czasu, by gdzieś wyjechać. Liczba turystów w grudniu znacznie wzrosła, co oznaczało dla niego więcej pracy i mniej wolnego. Cieszył się wystarczająco, że chociaż na Wigilię pozwolili urwać mu się wcześniej. Zakomunikował nawet Sasuke, że głęboko w poważaniu ma jego niechęć i ogólny brak entuzjazmu, i że wyprawią ją razem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Sasuke musiał przyznać, że nie był jakoś szczególnie negatywnie nastawiony do zbliżających się świąt, których oczywiście nie obchodził, bo tak. W tym roku uznał nawet, że wypadałoby się w nie zaangażować, aby chociaż w najmniejszym stopniu zastąpić nieobecnych rodziców Naruto. Poza tym, sam fakt spędzenia razem odrobiny więcej czasu na relaksie, wprawiał go w dobry nastrój. W nastrój tak dobry, że postanowił sprostać świątecznym oczekiwaniom Naruto i włożyć trochę wysiłku w zorganizowanie kolacji.</div>
<div style="text-align: justify;">
Dlatego stał właśnie w kuchni nad zwłokami jakiegoś ptaka i wypychał go farszem, przygotowanym wcześniej według przepisu znalezionego w Internecie. Starał się postępować dokładnie tak, jak było napisane, bo wiedział doskonale, że jeśli o gotowaniu mowa, to ma do tego dwie lewe ręce. To Naruto był w tym związku mistrzem kuchni, on tylko testował potrawy. Tym razem miało być odwrotnie i stres dawał się Sasuke we znaki, kiedy zobaczył, że zbliża się osiemnasta. Szybko dokończył faszerowanie ptaka i wstawił go do piekarnika, biorąc się za sprzątanie kuchni. Był tak zajęty szorowaniem patelni, że nie usłyszał nawet kiedy do domu wrócił Naruto. Zauważył go dopiero, gdy opalone ręce owinęły się wokół jego talii i o mały włos nie upuścił na ziemię naczynia.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Szybko wróciłeś — powiedział, gdy ciepłe usta odsunęły się od jego policzka.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Zagroziłem im, że jutro się nie pojawię, jeśli mnie nie wypuszczą. Co tam pieczesz? — zapytał, odsuwając się od Sasuke i spoglądając do piekarnika. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Jakieś jedzenie, nie potrafię wymówić nazwy. — Naruto spojrzał na niego z zastanowieniem.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ale będzie jadalne? — zapytał po chwili, drocząc się.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Chyba tak. — Sasuke wzruszył ramionami, odłożył patelnię na suszarkę i wytarł ręce. — Co to za pudło? — zapytał, gdy na stole kuchennym zobaczył niemały karton.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Właśnie! — Naruto nagle olśniło i podszedł szybko do pudła, wyciągając jego zawartość na stół. — Zamówiłem wcześniej lampki choinkowe…</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie mamy choinki — przerwał mu Sasuke. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Zawiesimy pod sufitem. Chodź, pomożesz mi. — Naruto podał Sasuke jeden koniec lampek i nucąc pod nosem ‘Santa Claus is coming to town’, skierował się do salonu. </div>
<div style="text-align: justify;">
Zbliżała się dopiero dziewiętnasta, ale przez nadchodzącą burzę, na zewnątrz było dość ciemno. Deszcz dudnił w szyby i spływając po nich ograniczał widoczność. Sasuke westchnął i postawił drabinę koło okna, od którego zamierzali zacząć. Poczekał aż Naruto wejdzie do góry i dopiero wtedy podał mu lampki. Było ich strasznie dużo, a do tego w większości były poplątane, więc rozwieszanie ich nie okazało się wcale łatwym zadaniem. </div>
<div style="text-align: justify;">
Sasuke trzymał właśnie Naruto za tyłek, aby ten nie stracił równowagi, odchylając się do tyłu, by zaczepić lampki w kolejnym miejscu pod sufitem, gdy Naruto odezwał się niespodziewanie. Sasuke otrząsnął się z zamyślenia.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Co? — Spojrzał w górę. — Mówiłeś coś?</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie śmierdzi ci spalenizną? — zapytał, próbując przymocować lampki za pomocą taśmy.</div>
<div style="text-align: justify;">
Sasuke wciągnął nosem powietrze. Faktycznie było czuć spaleniznę.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Może coś się gdzieś pali? — wywnioskował, nienawykły do gotowania i jego następstw.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Może w kuchni? — dopytał Naruto i zaśmiał się pod nosem. — Ani mi się waż — dodał, kiedy poczuł, że Sasuke ma zamiar zerwać się z miejsca i porzucić swoją misję asekurującego.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ale spali nam się jedzenie!</div>
<div style="text-align: justify;">
— Już się spaliło, nie czujesz? Kilka minut nie zrobi mu większej różnicy.</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
***</div>
<div style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div style="text-align: justify;">
Sasuke stał w kuchni z założonymi rękami i z grobową miną wpatrywał się w piekarnik, a raczej starał się go wypatrzeć, ale wydobywający się z niego dym nieco uniemożliwiał mu dostrzeżenie czegoś więcej. Naruto uchylił okno i teraz próbował pozbyć się nadmiaru gryzącego w gardło dymu, wymachując gazetą. Według obserwacji Sasuke, był przy tym podejrzanie radosny. Z drugiej strony Sasuke nie mógł uwierzyć, że zapomniał ustawić temperatury, która po włączeniu piekarnika automatycznie wskoczyła na dwieście dwadzieścia stopni. Teraz pozostała im jedynie sałatka i zapach spalenizny unoszący się w mieszkaniu.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Wesołych Świąt, Naruto — rzucił z ironią i usiadł przy stole.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Och, daj spokój! — Uzumaki odrzucił gazetę na blat i podszedł do niego. Obszedł krzesło i stanął za nim, obejmując Sasuke za ramiona. — Wystarczy, że się starałeś. Jestem zdziwiony, że w ogóle wiedziałeś, jak włączyć piekarnik — parsknął mu do ucha i ugryzł je lekko dla przekory.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Dzięki za wiarę w moje możliwości. — Sasuke odwrócił głowę by spojrzeć na Naruto. — Została nam jeszcze sałatka.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Mamy jeszcze ramen. — Naruto uśmiechnął się szeroko i pocałował lekko Sasuke, który spojrzał na niego ze zdziwieniem. — Dawno nie jadłeś, co? </div>
<div style="text-align: justify;">
— Odkąd z tobą zamieszkałem, jem tylko zdrowe rzeczy — odparł Sasuke, przyglądając się, jak Naruto wyciąga ramen z miejsca, o którym nie miał pojęcia, że istnieje. Pamiętał, że kupił go właściwie całkiem niedawno, ale Naruto powiedział, że nie pozwoli mu na jedzenie takiego syfu i upewnił go, że ramen został wyrzucony co do jednego.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie patrz tak na mnie, jedzenie to jedzenie. Jak mógłbym je wyrzucić, kiedy gdzieś na świecie ludzie nie mają co do ust włożyć. Zostawiłem na czarną godzinę. — Naruto wyciągnął garnek i nalał do niego wody. Sasuke prychnął.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Pójdę ustawić stolik, usiądziemy na dywanie, hm? — zapytał, podchodząc do niego i objął go w pasie, przyglądając się jak do wody dołączają przyprawy.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Jasne, będę za niecałe dziesięć minut. Włącz coś świątecznego. — Naruto mrugnął do niego, odprowadzając wzrokiem do wyjścia z kuchni. Zamieszał wodę, czekając aż zacznie się gotować, żeby móc wrzucić do niej makaron. Uśmiechnął się, spoglądając na obrączkę. Czuł się szczęśliwy, pomimo braku śniegu za oknem.</div>
<div style="text-align: justify;">
Na Kumejimie nie brakowało w tym okresie świątecznych przebojów. Naruto nucąc ‘All I want for Christmas is you’ , wszedł do pokoju z garnkiem ramenu i postawił go na desce, leżącej na środku stolika. W międzyczasie Sasuke zdążył wystawić sałatkę i przekąski, które znalazł jeszcze w lodówce. Jedynie na zewnątrz zamiast śniegu mieli ulewę i burzę. Nie wydawali się jednak przejmować pogodą. Sasuke chyba pierwszy raz w życiu cieszył się ze Świąt Bożego Narodzenia, bo wszystko czego potrzebował, miał przy sobie. Uśmiechnięty Naruto postawił jeszcze miseczki i wskazał mu miejsce przy stole na miękkim dywanie, które Sasuke zajął bez zwlekania. Naruto sięgnął po wtyczkę od lampek, aby podłączyć je do prądu i zgasić światło.</div>
<div style="text-align: justify;">
— To chyba jakiś żart — powiedział po chwili ciszy i ciemności, która nastąpiła na skutek zwarcia. Nacisnął jeszcze kilka razy włącznik, ale wyglądało na to, że wysadziło im korki. Sasuke próbował powtrzymać się od śmiechu, ale mu się nie udało.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Coś mi się wydaje, że chyba nie będzie nam dane właściwie spędzić tych świąt.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Poszukam świeczek, wiem, że gdzieś były — prychnął Naruto, słysząc melodyjny śmiech swojego chłopaka. Sasuke przez dłuższą chwilę siedział w ciemności, wsłuchując się w odgłos deszczu uderzającego o szyby i następujące po sobie co jakiś czas grzmoty. Słyszał jak Naruto otwiera szuflady i szafki. Trochę to trwało, ale w końcu pojawił się w pokoju stawiając zapaloną świecę na stole i odpalając od niej dwie kolejne.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Romantycznie — skomentował Sasuke, przyglądając się twarzy Naruto, którą mógł dostrzec w blasku świec.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie wierzę, że słyszę to z twoich ust. — Uzumaki usiadł naprzeciwko. Atmosfera się zmieniła, zrobiła się bardziej intymna. Pomimo stojącego na stoliku, parującego garnka z ramenem zamiast pieczeni, którą chciał mu zaserwować Sasuke, w tej chwili Naruto nie potrzebował niczego więcej. Gdyby tylko takich dni było więcej. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Mam dla ciebie prezent — powiedział Sasuke, przestając na chwilę jeść i posłał Naruto spojrzenie. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Sypialniany? — Naruto uśmiechnął się, trzymając w ustach pałeczki. Wyglądał głupio, czyli tak, jak zawsze. Tak, jakim Sasuke uwielbiał go widzieć. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Dlaczego miałbyś dostać coś tak oczywistego? — Sasuke pokręcił głową. — Pracujesz w Nowy Rok? — zerknął na niego spod rzęs, na co Naruto odłożył pałeczki, wyglądając na bardziej zainteresowanego.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie, mamy wolne.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Co powiesz na krótką wycieczkę? — Czarne oczy uchwyciły spojrzenie Naruto.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Gdzie?</div>
<div style="text-align: justify;">
— Las Vegas.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Głupi dowcip — prychnął Naruto i podniósł do ust kubek z herbatą. — Mówisz serio?</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nawet bardzo. — Naruto zerwał się z miejsca i wychylił nad stołem, żeby złapać w dłonie twarz Sasuke i pocałować go z rozmachem. Ten niespodziewany ruch z jego strony sprawił, że Uchiha machnął ręką, zrzucając ze stołu jedną ze świec.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Naruto, dywan! — Próbując uwolnić się od zachłannych ust, złapał go z tyłu za włosy i odsunął od siebie jego twarz.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Ała, ała! — jęknął Uzumaki, marszcząc brwi i przymykając oczy.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Dywan, kretynie! Pali się!</div>
<div style="text-align: justify;">
— Co?</div>
<div style="text-align: justify;">
— Puść mnie, leć po wodę! — Sasuke odsunął w końcu Naruto, szukając w zasięgu wzroku czegoś, czym mógłby ugasić palący się dywan. Niby ogień był mały, ale nie zamierzał czekać aż się spali mu połowę dywanu. Być może dałoby się go jeszcze uratować, coś w tym miejscu postawić… Jego myśl przerwał Naruto, który zamiast zrobić to, o co prosił go Sasuke, sięgnął po swój kubek z herbatą i wylał go na biały dywan perski. Sasuke uniósł na niego spojrzenie.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Zaczynam się zastanawiać, czy taki idiota jak ty, przetrwa w Las Vegas chociaż piętnaście minut…</div>
<div style="text-align: justify;">
— Haha — Naruto zaśmiał się nerwowo, drapiąc się po nosie. — Daj spokój, spójrz na to z innej strony… Po co ci dywan, skoro masz nowego laptopa?</div>
<div style="text-align: justify;">
— Kupiłeś mi laptopa? — Uwaga Sasuke bez problemu została odwrócona od nieszczęśliwego wypadku.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Oczywiście, przecież cię kocham, nawet jeśli jesteś dupkiem — odparł Naruto z udawaną nonszalancją. — Co? Nie chcesz go?</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nawet, jeśli wystarczy mi, że jesteśmy razem, to jednak nowy laptop mi się przyda…</div>
<div style="text-align: justify;">
— Oho! A jednak potrafisz być romantyczny, na swój sposób. — Naruto przeszedł na czworaka do Sasuke i siadając koło niego, oparł głowę o jego ramię. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Wesołych Świąt, Naruto. — Sasuke pocałował go w skroń, obejmując w pasie.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Wesołych Świąt, ale w przyszłym roku jedziemy do rodziców — zaznaczył Uzumaki, unosząc głowę i spoglądając na reakcję Sasuke.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Zgoda. — Uchiha kiwnął głową. — Co jak co, ale nie chcę stracić dachu nad głową. Kto wie, czy w przyszłym roku nie udałoby się nam wysadzić mieszkania?</div>
<div style="text-align: justify;">
— Co jak co, ale z tobą mogę spędzać Święta nawet na ulicy. — Naruto odchylił głowę na kark i pocałował Sasuke w szczękę.</div>
<div style="text-align: justify;">
— To może zanim przeniesiemy się na ulicę, sprawdzimy, jak nam pójdzie w sypialni? — Naruto poderwał się na nogi, uznając pomysł Sasuke za bardzo dobry i ściągając koszulkę ruszył do pokoju obok. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Jeden… dwa… trzy… — mruknął Sasuke pod nosem, siedząc jeszcze na dywanie i oczekując reakcji Naruto na przygotowaną dla niego niespodziankę. Miał nadzieję, że udało mu się dostrzec ją w tej ciemności. </div>
<div style="text-align: justify;">
— Sasuke! — Naruto wpadł do salonu z szerokim uśmiechem na ustach. — Sasuke, śnieg!</div>
<div style="text-align: justify;">
— Oczywiście, przecież mamy Święta — odparł spokojnie Uchiha, podnosząc się z podłogi i kierując się do drzwi sypialni, w których stał uradowany Naruto. — I wcale tak szybko się nie roztopi — dodał, spoglądając na sypialniane okna, przystrojone sztucznym śniegiem.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Chodź, sprawdzimy jak długo wytrzyma, kiedy podniesiemy w sypialni temperaturę.</div>
<div style="text-align: justify;">
— Nie martw się, zamówiłem zapas. Mam też zapas czegoś innego — szepnął mu do ucha, dając się pociągnąć na łóżko.</div>
Siruwiahttp://www.blogger.com/profile/02285581540277526516noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3796220246258772467.post-35003226916903868602013-10-31T13:44:00.001+01:002015-11-13T19:38:04.499+01:00Sleep Away<b>Tytuł: </b>Sleep Away<br />
<b>Pairing: </b>Sasuke x Naruto<br />
<b>Długość:</b> miniaturka, lekko ponad 800 słów<br />
<b>Gatunek:</b> Angst, Dramat<br />
<b>Ostrzeżenia:</b> Powtórzenia są zabiegiem stylistycznym, który zastosowałam z premedytacją. <br />
<b>Uwagi:</b> Z dedykacją dla <span style="color: #6aa84f;"><b>Akari</b>,</span> bo wiem, że wielbi angsty ponad życie XD Dziękuję jej także ślicznie za betację, pomimo paru niezgodności udało nam się dojść do kompromisu, prawda? <br />
Ten tekst… szczerze za niego przepraszam. Nie powstał jednak tak sobie, żeby pomęczyć Was emo Saskiem. Zainspirował mnie przede wszystkim teledysk do piosenki „The day before” koreańskiego indie bandu Nell. A to pociągnęło za sznurek i tak oto zasłuchałam się w całym albumie „Slip Away”, z którego utwór pochodzi. No i mnie zalała fala smutku i rozpaczy, to się uzewnętrzniłam. A co będę to w sobie gniotła.<br />
No, to się bawcie.<br />
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
<div style="text-align: center;">
<b>***</b></div>
<br />
- Naruto, chodź na dół, zrobiłam herbatę. – Kushina niepewnie zajrzała do byłego pokoju własnego syna. Na zewnątrz strasznie wiało, a sypiący w okna śnieg sprawiał, że nie widać było świata. – Na pewno zmarzłeś, chodź, rozgrzejesz się przy…<br />
- Nie mam ochoty… Może później – odparł Naruto ledwie słyszalnie, odchylając się na krześle. Nie odwrócił się, nie spojrzał na matkę, usłyszał tylko jak zamknęła za sobą drzwi.<br />
Wstał niespiesznie z krzesła, ściągając z siebie czarną marynarkę od garnituru i odwiesił ją na wieszak. To samo zrobił z krawatem. Stojąc przed dużym lustrem, wiszącym obok szafy, rozpiął guzik od koszuli i spojrzał na siebie.<br />
Podkrążone oczy, świadczące o niewyspaniu, spoglądały na niego niebieskimi tęczówkami. Mokre, od padającego śniegu, włosy przyczepiły mu się do twarzy. Przeczesał je zmarzniętą dłonią. Zerknął na biurko odbijające się w lustrze, dostrzegając na nim kopertę. Zwykłą, białą, z jego imieniem napisanym rozmazanym tuszem. Przypomniał sobie, że Sasuke zawsze lubił pisać piórem.<br />
Podszedł do biurka, niepewny, czy nadszedł już odpowiedni czas i czy powinien otworzyć list. Przecież dopiero wrócił, może powinien odczekać kilka dni? Ale z drugiej strony, czy to zrobi większą różnicę? Uświadomienie sobie, że tym razem od tego nie ucieknie zajęło mu dłuższą chwilę. Usiadł z powrotem na krześle i złapał kopertę drżącą dłonią. <br />
<br />
<br />
<i>Czy powinienem Cię przeprosić? <br />Przyznam, że myślałem nad tym długo. Od Twojego ślubu z Sakurą minęły prawie dwa lata,<br />więc miałem mnóstwo czasu. Im więcej go mijało, tym mniej byłem pewien, ale doszedłem do wniosku, że Tobie również mniej by na nich zależało. Po takim czasie nie powinno, bo po takim czasie powinieneś zapomnieć.<br />Dlatego nie przeproszę Cię za wybór, którego dokonałem. Należał do mnie i nie powinieneś czuć się przez to winny. Postanowiłem wziąć odpowiedzialność za własne uczucia, bo Twój współudział skończył się już dawno. <br />Nie rób takiej miny, przecież to prawda. Dojście do tego momentu zajęło mi prawie dwa lata, ale w tym czasie zrozumiałem również, że nigdy nie dorównam kobiecie. <br />Zrozumiałem, że nieważne ile bym z siebie dał, nigdy nie mógłbym zatrzymać Cię przy sobie. <br />Przyznam, że chciałem do końca być aroganckim, cynicznym i zimnym draniem, ale w tej chwili, pisząc te słowa, czuję, że powinienem odrzucić swoją dumę. Zdjąć maskę i przyznać, jak ciężkie były dla mnie te dwa lata. <br />Prawdą jest, że nie zniosłem tego wszystkiego tak dobrze, jak Tobie się to udało. Myślę, że nawet gdybym spróbował, to by mi się nie powiodło. Jednak cokolwiek byś nie powiedział i czegokolwiek byś nie zrobił, ja wiem, że stać mnie było tylko na to, by pokochać raz. <br />Dlatego teraz cieszę się, że jest przy Tobie Sakura. Wiem, że nie zostawi Cię z niczym samego. Nawet w tej chwili. Chciałbym też ostatni raz być trochę samolubny i powiedzieć, że to ja powinienem stać u Twego boku, ale pewnie nie wypadłbym najlepiej w sukni ślubnej. Pewnie było to jednym z powodów naszego rozstania, które było nieuniknione. <br />Wiedziałem i byłem przekonany, że wszystko się rozsypie, bo to ja kochałem Ciebie z całej siły, a nie odwrotnie. <br />Myślę, że gdyby było inaczej… Może gdybyśmy żyli w innych czasach, wtedy to wszystko nie miałoby znaczenia. Priorytety, oczekiwania, moralność, rodzina… Może wtedy nie byłoby nic, co stanęłoby nam na drodze. Może wtedy zdołałbyś mnie pokochać w taki sam sposób. Prowadzący do wyniszczenia, wyrywający serce, by drugi raz nie pokochało. <br />Jednak gdybanie przez dwa lata mnie zmęczyło, a ja chciałbym w końcu odpocząć. Dlatego postanowiłem odejść i zostawić wszystko za sobą. Zabrać ze sobą najcenniejsze wspomnienia, ale obawiam się, że te dwa lata dostanę w pakiecie. <br />Po tym wszystkim, co napisałem, chciałbym przeprosić Cię jedynie za Twoje podkrążone oczy i nieprzespane noce. Wiem, że będzie ich kilka, znam Cię dobrze, ale wiem też, że to minie. Ty dużo lepiej znosisz rozłąki, niż ja. Mnie zajęło to dwa lata, ale jestem w stanie zrezygnować z własnej miłości, byś Ty mógł się cieszyć swoją.<br />Teraz… Dziękuję Ci za wszystko. Za to, że byłem w stanie chociaż raz w życiu powiedzieć Ci, że Cię kocham. <br />Nie staraj się zrozumieć, nie opłakuj mnie, moje życie nie było tego warte. Postaraj się zaakceptować i zapomnieć. Skup się na swojej miłości i żyj, jakby każdy kolejny dzień miał być ostatnim. <br />Tak jak ja robię w tej chwili. <br />Tak jak ja poświęcam Tobie swój ostatni dzień, tak Ty poświęć resztę życia, by uszczęśliwić Sakurę. Mam nadzieję, że kochasz ją w bezpieczny sposób. <br />Bądź co bądź, nikt nie powinien kochać w taki sposób w jaki ja kochałem Ciebie. <br />Sasuke. </i><br />
<br />
<br />
Sam nie wiedział, kiedy zaczęły rozmazywać mu się słowa. Zawiesił wzrok na imieniu, które zawsze w jego ustach brzmiało niezwykle dostojnie. Wypowiedział je po cichu, ostatni raz smakując jego wydźwięk. Złożył powoli kartkę i wciąż drżącymi dłońmi schował ją do koperty.<br />
Spojrzał na swoją obrączkę. Symbol szczęśliwego związku, oddania, miłości... rodziny. <br />
Zrozumiał, że wszystko czego pragnął od życia, wszystko czego oczekiwał odeszło razem z Sasuke. <br />
Odeszło i pozostawiło po sobie jedynie list.<br />
Odeszło, bo zrozumiał to za późno.Siruwiahttp://www.blogger.com/profile/02285581540277526516noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3796220246258772467.post-25870237566116068122013-10-14T00:36:00.000+02:002015-11-13T19:38:12.977+01:00Prezent idealny<b>Tytuł</b>: Prezent idealny<br />
<b>Długość</b>: Miniatura, ok. 2 tys słów <br />
<b>Pairing</b>: NaruSasu<br />
<b>Gatunek</b>: AU, Humor, Event – Urodziny Naruto<br />
<b>Ostrzeżenia:</b> Sasuke OOC<br />
<b>Uwagi</b>: Spóźniony trochę, ale jest. Zawsze jakiś. Niebetowany.<br />
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
***<br />
<br />
— Nie mogę uwierzyć, że dałem się na to namówić. — Naruto westchnął i przejechał palcem po klawiaturze, by zetrzeć z niej nieistniejący pyłek. Zastygł, wpatrując się dłużej w ‘Enter’.<br />
— Nie marudź, są twoje urodziny! — Wcale nie podzielał podekscytowania, które usłyszał w głosie przyjaciela. Czuł raczej zażenowanie, a fakt, że upadł tak nisko nie dawał mu spokoju.<br />
Miał dwadzieścia dwa lata, do jasnej cholery! Dlaczego nie mógł sobie z tym aspektem życia poradzić równie dobrze, jak z całą resztą?<br />
— Według ciebie to normalne? Taki prezent? Powinieneś udać się do psychiatry. — Burknięcie kończące zdanie idealnie oddawało nastrój blondyna. — Nie zrobię tego! To jest chore, ty jesteś chory!<br />
— Przestań się mazać! Poza tym, opłaciłem już twoje członkostwo… jakkolwiek to brzmi. — Kiba zaśmiał się do telefonu. — Nie jesteś jedyny i zapewne nie ostatni. Sam mówiłeś, że potrzebujesz pieniędzy, więc upieczesz dwie pieczenie na jednym ogniu. <br />
— Ciebie upiekę! Znajdę sposób, by się zem… Ej! Halo? No ja go chyba... — W ostatniej chwili reflektując, że podłoga nie jest najlepszym miejscem dla komórki, odrzucił ją na łóżko. Westchnął i przetarł twarz. Naprawdę zamierzał to zrobić? Zawsze mógł się wycofać, Kiba i jego głupie pomysły nie zobowiązywały go do niczego, ale z drugiej strony była to pewna alternatywa. Owszem, nieco poniżająca, gdyby dowiedział się o niej Sasuke, ale drań przecież nie był wszechwiedzący. Miał nadzieję. <br />
Już miał zamiar się zalogować, już prawie nacisnął ‘Enter’, kiedy drzwi do jego pokoju otworzyły się szeroko i do wnętrza zajrzała czarna czupryna. <br />
— Hej, Naruto… <br />
Naruto w oka mgnieniu się wyprostował i zamknął ekran laptopa odrobinę za mocno. Odwrócił się na krześle i uśmiechnął nerwowo.<br />
— Tak?<br />
— Chciałem zapytać, czy idziesz ze mną i Sakurą do biblioteki, ale widzę, że jesteś zajęty i chyba wolisz zostać sam. — Sasuke spojrzał na laptopa i uśmiechnął się, wprawiając Naruto w zakłopotanie. — W każdym razie, będziemy przechodzić koło Ichiraku, pewnie zgłodniejesz po takim… wysiłku, przynieść ci coś? — Zapytał kpiąco, wpatrując się w czerwoną ze wstydu twarz swojego współlokatora.<br />
— Coś ostrego, żebym mógł cię zabić szybko i bez krzyku — zawarczał Naruto i mentalnie wpisał Sasuke na swoją czarną listę. Będzie musiał zaangażować Gaarę, on i jego mordercze instynkty mogłyby w tej sytuacji go wyręczyć. Z drugiej strony, co z całą zabawą? <br />
— Coś ostrego. Zapamiętam, baw się dobrze — rzucił na pożegnanie i zamknął drzwi. <br />
Gdy Naruto upewnił się, że Sasuke oddalił się od mieszkania, ponownie otworzył laptopa i wlepił wzrok w nagłówek strony, którą podał mu Kiba. <br />
— Dziewictwo jest w cenie — przeczytał pod nosem, krzywiąc się nieznacznie i poszukał panelu logowania. W końcu były jego urodziny. Dwadzieścia dwa lata ma się tylko raz w roku, pomyślał nim wcisnął ‘Enter’.<br />
Kilka godzin i kilkaset osób później, Naruto siedział znudzony na krześle, opierając brodę o dłoń. Na biurku stała do połowy wypita herbata, a na talerzyku obok leżało parę ciastek.<br />
— Nie, nie… Nigdy w życiu… Zapomnij — wyliczał Naruto, odrzucając kolejne zgłoszenia od osób, które zainteresowały się jego ofertą. O dziwo, wystarczyło, że napisał o sobie prawdę, a mężczyźni w każdym wieku padali mu do stóp. W tym wypadku do skrzynki odbiorczej, która co chwilę informowała o nadejściu nowych wiadomości. Naruto zdążył już się przyzwyczaić do irytującego dźwięku na tyle, że w ogóle nie zwracał na niego uwagi. Tak samo jak na to, że w pewnym momencie drzwi do jego pokoju się otworzyły i ktoś pochylił się nad jego ramieniem.<br />
— Ej! Ten był niczego sobie — usłyszał koło ucha. Wystraszony podskoczył na krześle i machnął ręką, zrzucając kubek z herbatą na ziemię. Złapał się za klatkę piersiową, oddychając z ulgą, gdy okazało się, że to nie żaden morderca, a jedynie ten drań, Sasuke. Po chwili jednak zreflektował i pomimo tego, że na próżno, zamknął laptopa. Czuł na sobie prześmiewcze spojrzenie czarnych oczu.<br />
— Nie umiesz pukać? — wydusił, chcąc zapaść się pod ziemię.<br />
Sasuke postawił na biurku jeden z dwóch styropianowych kubełków i usiadł ze swoim na łóżku. Odsunął się pod ścianę i łapiąc w rękę poduszkę, położył ją sobie na kolanach. <br />
— Wiedziałem, że jesteś głupi, ale czuję, że na taki pomysł mógł wpaść tylko ten kretyn Inuzuka. — Unosząc wysoko brew wbił wzrok w czerwoną ze wstydu twarz Naruto. <br />
— Nie miałeś być w tej… no…<br />
— Bibliotece? — podsunął mu Uchiha, podciągając do góry nogę i zginając ją w kolanie.<br />
— Bibliotece, właśnie. <br />
— Miałem, byłem, ale wróciłem. Jest już późno jakbyś nie zauważył. — Sasuke wzruszył ramionami i rozłamał pałeczki. Zaraz po tym otworzył swój kubełek i włożył je do środka, mieszając zawartość. Nabrał na nie trochę makaronu i już miał zamiar włożyć go do ust, ale palące spojrzenie niebieskich oczu mu na to nie pozwoliło. — Nie jesz? — Zapytał i podmuchał na parujący makaron. Kiedy nie dostał odpowiedzi, westchnął tylko i w końcu podniósł głowę. Naruto siedział z założonymi rękami, przy czym nie sposób było nie zauważyć jak bardzo był w tej chwili zirytowany.<br />
— Zamierzasz jeść tutaj? — zapytał burkliwie przez zaciśnięte zęby.<br />
— Nie ubrudzę ci pościeli, nie musisz się martwić. — Sasuke oparł głowę o ścianę, nabierając w usta makaronu.<br />
— Masz swój pokój, nie możesz pójść do siebie? Nie widzisz, że jestem zajęty?<br />
— Widzę, że jesteś zajęty, ale chcę zjeść tutaj — odparł zgodnie z prawdą. — Przeszkadza ci to?<br />
— Owszem, bardzo.<br />
— Zawsze możesz wyjść — wzruszając ramionami, wpakował sobie do ust kolejną porcję i zapił bulionem. — Jedz, bo ci wystygnie, a tak poza tym, to chyba zdajesz sobie sprawę, że to ty sprzedajesz swoje dziewictwo, a nie w drugą stronę?<br />
— Wystarczy, wychodzisz. — Naruto wstał z krzesła i podszedł do łóżka, próbując złapać Sasuke za rękę, ale chłopak zdążył ją odsunąć.<br />
— Czyli jednak zdajesz sobie sprawę… Zostaw, jem! — Sasuke odchylił się, nie dając się złapać dłoniom Naruto. <br />
— Jedz gdzieś indziej! — W końcu udało mu się złapać kubełek Sasuke i odstawić go na biurko. Jeszcze tego brakowało, żeby musiał później prać pościel. <br />
— Nie chcę, chcę tutaj. — Sasuke zmarszczył brwi, widząc, że nie uda mu się sięgnąć po jedzenie bez wstania z łóżka. — Chyba nie zawstydza cię moja obecność? — prychnął, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że Naruto chciałby się właśnie zapaść pod ziemię. — Daj spokój, jesteśmy przyjaciółmi, prawda? Przyjaciele mówią sobie o wszystkim. — Sasuke machnął ręką i wskazał palcem kubełek z ramenem. — Podaj — zażądał.<br />
— Wstań i sobie weź, przy okazji możesz też wyjść z mojego pokoju — warknął Naruto, siadając na powrót przy biurku. Sięgnął po swój ramen i z niechęcią zabrał się za jedzenie, ale szybko przeszła mu na nie ochota, kiedy poczuł jak pali go w gardle. — Wo… Wody… — wydusił z załzawionymi oczami, przypominając sobie, że przecież herbata została rozlana na ziemię. Sasuke poświęcił się i sięgnął po stojącą koło łóżka butelkę z wodą. Naruto zaczął łapczywie pić, próbując ugasić pożar w ustach. Zerknął na zaśmiewającego się pod nosem Sasuke i przetarł oczy. — Dziękuję za prezent, zawsze marzyłem o tym, aby dzień moich urodzin stał się też dniem mojej śmierci, dupku. — Zakręcając butelkę rzucił ją wściekle w bruneta. Sasuke oberwał w ramię i skrzywił się nieznacznie.<br />
— Znalazłeś już kogoś? — Zmienił temat, znów sprawiając, że Naruto się zaczerwienił i odwrócił wzrok. <br />
— Nie będę z tobą o tym rozmawiał — zaparł się i położył dłoń na laptopie, jakby spodziewał się, że Sasuke zaraz podbiegnie i go otworzy.<br />
— Dlaczego nie? Obaj jesteśmy facetami, faceci rozmawiają o takich rzeczach. — Sasuke uznał, że problemu Naruto nie widzi i przybrał wyraz oczekiwania.<br />
— Faceci hetero rozmawiają o takich rzeczach z innymi hetero facetami, widzisz tutaj pewną nieprawidłowość? — Naruto wskazał dłonią najpierw na Sasuke, a później na siebie.<br />
— Proszę cię, uważasz, że nie zrozumiem, bo nie jestem gejem? <br />
— Przede wszystkim jesteś strasznym dupkiem, więc najpierw trzeba byłoby się pozbyć tego problemu. Oczywiście tak się nie stanie, więc zbieraj się i daj mi spokój. — Sasuke zrobił zamyśloną minę i zmrużył oczy.<br />
— Okej, więc zacznijmy od ideału, opisz mi swój typ. — Naruto trzasnął się otwartą dłonią w czoło i chwilę później przetarł twarz.<br />
— Nie zrozumiałeś ostatniej części mojej wypowiedzi?<br />
— Daj spokój, słucham, jaki jest twój ideał… faceta?<br />
— Czy my naprawdę w tym momencie prowadzimy taką rozmowę? — Sasuke tylko spojrzał wyczekująco. Naruto westchnął, wiedząc, że nie da rady go zbyć, więc odwrócił głowę i spojrzał w okno z zastanowieniem. — No dobra… Po pierwsze wysoki, nie żaden kurdupel. — Uniósł w górę jeden palec, jakby wyliczał.<br />
— Wyższy od ciebie? — zapytał Sasuke, krzyżując nogi i opierając się z powrotem o ścianę. Naruto spojrzał na niego z zamyśleniem.<br />
— Niekoniecznie, może być trochę niższy, ale nie za bardzo… musi mieć ciemne włosy, naturalne, nie jakieś farbowane.<br />
— Czyli szukamy wysokiego bruneta? Czy szatyna?<br />
— Brunet, zdecydowanie. Do kompletu ciemne oczy, chociaż z tym raczej problemu by nie było. Właściwie jak teraz o tym myślę, to typowy Japończyk.<br />
— Hn. To nam zawęża wybór — zironizował Sasuke. <br />
— Nie nam, tylko mi. Dowiedziałeś się czego chciałeś, to teraz możesz spadać.<br />
— I to wszystko? Włosy, oczy i wzrost, to wszystkie twoje wymagania? Czyli nieważne, czy będzie to jakiś psychopata? Nic dziwnego, że dostajesz tyle propozycji, skoro masz taki niski próg. <br />
— Odczep się, jak gościa poznam, to będę wiedział, poza tym, nic nie wspominałem o szukaniu faceta na stałe, nie wiem skąd ci to teraz przyszło do głowy.<br />
— Jeszcze lepiej, chcesz się puścić za pieniądze tylko dlatego, że jesteś prawiczkiem? <br />
— Nie nazwałbym tak tego…<br />
— A jak inaczej? — Sasuke uniósł brwi. Na zewnątrz było już ciemno i Naruto mógł zobaczyć swoje odbicie w oknie, przy którym stało biurko. Kątem oka zauważył, że jego przyjaciel dalej czeka na odpowiedź. Teraz, kiedy ujął to w takie słowa naprawdę nie wydawało mu się to najlepszym pomysłem. Zmarszczył brwi w zamyśleniu, ale tylko się zirytował i wstał z krzesła, podchodząc szybko do łóżka. Bez uprzedzenia sięgnął do ramienia Sasuke i pociągnął w górę, zmuszając do wstania.<br />
— Koniec, wynoś się — warknął i spróbował popchnąć go w stronę drzwi, ale Uchiha złapał się biurka, wcale mu w tym nie pomagając. <br />
— Serio zamierzasz to zrobić? — zapytał poważnie, na co w odpowiedzi dostał tylko westchnienie. — Spójrz. — Sasuke stanął przed oknem, pociągając za sobą Naruto. <br />
— Na co? — jęknął Uzumaki, ale spojrzał w okno. Zobaczył jedynie odbicie ich obu. — Nic tam nie ma.<br />
— Spójrz uważnie. — Sasuke wyprostował się, stojąc teraz z Naruto ramię w ramię. Blondyn zauważył na jego twarzy wyraz oczekiwania. — Widzisz?<br />
— No widzę, nas i co z tego?<br />
— Wysoki, nie żaden kurdupel. Brunet o ciemnych oczach — wyliczał Sasuke. — Typowy Japończyk. — Przez chwilę stali w milczeniu, a kiedy Naruto zrozumiał znaczenie tego, co przed chwilą powiedział Sasuke, spojrzał na niego z niedowierzaniem. Jeszcze raz zerknął na ich odbicie w oknie, myśląc nad czymś intensywnie i przybliżył usta do ucha swojego przyjaciela.<br />
— Zapomniałeś wspomnieć, że psychopata — szepnął, uśmiechając się pod nosem. Serio? Sasuke oferował mu siebie?<br />
— Wszystko ma jakiś defekt, co nie znaczy, że jest mniej warte. — Sasuke wzruszył ramionami. — Idę do siebie, a ty myśl szybciej, bo do końca twoich urodzin zostało niecałe dziesięć minut. Chyba nie chcesz czekać na prezent kolejny rok, prawda? — Rzucając w jego stronę krótkie spojrzenie, klepnął go w ramię i wyszedł z pokoju.<br />
Naruto stał jeszcze chwilę i wpatrywał się w okno, nie będąc do końca pewnym tego, co powinien teraz zrobić. Westchnął i podrapał się po głowie. <br />
— Co racja, to racja — mruknął pod nosem. — Kurdupel z niego żaden. — Spojrzał na zegarek, który wskazywał cztery minuty do północy. — Za to pieprzony ideał.Siruwiahttp://www.blogger.com/profile/02285581540277526516noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-3796220246258772467.post-80381884645278259882013-06-03T20:05:00.002+02:002015-11-13T19:38:26.379+01:00Małe kroczki 3/?<b>Tytuł:</b> Małe kroczki<br />
<b>Pairing:</b> NaruSasu<br />
<b>Długość</b>: 3/?<br />
<b>Gatunek:</b> Romans, Humor, AU<br />
<b>Uwagi:</b> Jeśli znajdziecie jakieś nieścisłości, nie krępujcie się z wytykaniem, bo ja już sama nie wiem, co było, a co nie. Za komentarze jak zwykle dziękuję i za lenistwo przepraszam ^^ Betowała <b>Kuroneko</b> <img src="http://sasunaru.pl/images/smilies/black_heart.png" /><br />
<br />
<a name='more'></a><br /><br />
***<br />
<br />
Sasuke nie miał okazji rozejrzeć się po mieszkaniu. Pierwsze z czym przyszło mu się zmierzyć, to porozrzucane przy wejściu buty, zajmujące większość podłogi. Dopiero kiedy odzyskał równowagę, chociaż dosyć niepewnie stawiał kolejne kroki, zauważył, że znajduje się w typowo klaustrofobicznym mieszkaniu pozbawionym przedpokoju. Z tego powodu wydawało się bardziej zagracone, bo nie można było się nawet odciąć od bałaganu zostawionego pod drzwiami. Jeden pokój, duży na tyle by pomieścić futon, był praktycznie wszystkim: salonem, sypialnią, garderobą oraz jadalnią z adekwatnie małym aneksem kuchennym. Jedyne drzwi, które można było zauważyć poza wyjściowymi, prowadziły do łazienki, zapewne równie mikroskopijnej.<br />
<br />
Sasuke nie skomentował. W pierwszym odruchu zbyt zdziwiony istnieniem takich klitek, w drugim, zbyt pochłonięty rejestrowaniem porozwieszanych wszędzie ubrań, poupychanych na wąskim regale książek oraz notatek porozrzucanych na stoliku, zawierających szczegółowe opisy rytualnego przygotowania zmarłych do ceremonii pogrzebowych. <br />
Ściągnął ze stóp buty i zsunął z ramion przemoczoną kurtkę. Całkowicie zaabsorbowany ogromną ilością przedmiotów poustawianych to tu, to tam, nie zwrócił uwagi na Naruto, który w pewnej chwili narzucił mu na głowę ręcznik. Spojrzał po sobie, rejestrując jak ociekające wodą nogawki zostawiają mokre plamy na wykładzinie i skrzywił się pod nosem. Przecież nie zdejmie spodni, nie miał w planach paradowania w gaciach. Wytarł twarz i podsuszył włosy, po czym, wzdychając, zsunął ręcznik na kark. Trudno było nie zauważyć kręcącego się po pokoju Naruto, otwierającego szuflady komody, która jakimś cudem zmieściła się na tej samej ścianie, co regał. Chwilę później ledwo udało mu się złapać spodenki i koszulkę, rzucone w jego stronę.<br />
— Skorzystaj z łazienki, a ja wstawię wodę na kawę. — Naruto uśmiechnął się szeroko i wskazał ręką pożółkłe drzwi z amatorskim napisem „gorące źródła”. Sasuke prychnął pod nosem, ale skinął głową w podziękowaniu i zniknął za nimi.<br />
Łazienka była równie zagracona co pokój, tylko przy tym trzy razy mniejsza. Ledwo mógł się w niej poruszać. Miał za to okazję przyjrzeć się bieliźnie Naruto porozwieszanej pod sufitem. Prezentowała się dosyć zwyczajnie, wzruszył więc ramionami i wrzucił przemoczone rzeczy do miski stojącej koło toalety. Przekładając wyprasowaną koszulkę przez głowę wciągnął zapach płynu do prania. <br />
Naruto nie był bałaganiarzem, nie miał po prostu miejsca, by upchnąć wszystko jak należy. Pranie było zrobione, rzeczy wyprasowane i pachnące. Koszule wisiały na wieszakach tam, gdzie można było je powiesić. Klozet i umywalka na pewno zaprzyjaźnione były z mleczkiem do czyszczenia. Nieład panował z powodu nadmiaru rzeczy i braku przestrzeni na chociażby pudła, do których można by było wszystko pochować. Przydałaby się także szafa, ale Sasuke wątpił, by zmieściła się w drzwiach. Zanim wyszedł z łazienki, wycisnął jeszcze przemoczone ubrania i pozwolił sobie rozwiesić je na lince pod sufitem razem z bielizną Naruto.<br />
Gdy otworzył drzwi poczuł intensywny zapach kawy. Naruto uśmiechnął się do niego, podchodząc do niewielkiego stolika na środku pokoju i stawiając na nim dwa kubki. Sasuke zauważył, że podłoga była trochę uprzątnięta, a notatki odsunięte w róg stolika, aby im nie przeszkadzały.<br />
— Dzięki za ubrania — siadając na ziemi, pochylił się nad parującym z kubka napojem. Zaciągnął się aromatem.<br />
— Nie ma sprawy, poza tym dobrze na tobie leżą. — Sasuke nie skomentował uwagi, która prawdopodobnie miała być komplementem. Sięgnął tylko po zebrane razem kartki i nie pytając, zaczął je przeglądać. <br />
— Długo już tam pracujesz? — zapytał, gdy czytał szczegółowo rozpisaną ceremonię pogrzebową przeprowadzaną w religii chrześcijańskiej. <br />
— Będzie ze dwa lata — odchylając się do tyłu i opierając na wyprostowanych rękach, Naruto spojrzał przed siebie w zamyśleniu. <br />
— Nie myślałeś o zmianie pracy? — zapytał Sasuke i odłożył kartki z powrotem na stolik.<br />
— Lubię ją, gdyby tak nie było, już dawno bym ją rzucił.<br />
Sasuke spojrzał na niego nieprzekonany i trochę zdziwiony. Może i miał swoje dziwactwa i trochę pochrzanione życie, ale i tak trudno było mu znaleźć pozytyw w pracy z trupami. Nawet jeśli sam z jednym rozmawiał. <br />
— Nie patrz tak na mnie, bardziej podobasz mi się pijąc kawę, niż gdybyś miał leżeć w trumnie — zażartował Naruto i podniósł kubek do ust.<br />
— Trochę trudno mi sobie wyobrazić, co tak bardzo lubisz w swojej pracy — odparł szczerze Sasuke i oparł brodę na dłoni, przyglądając się uważnie rozbawionej twarzy Naruto.<br />
— Co w niej lubię, hmmm? — zastanowił się i zmieniając pozycję, oparł przedramiona o stolik i pochylił się nad nim. — To ostatnie pożegnanie, każdy z nas powinien zostać dobrze zapamiętany. To o to się głównie staram. Próbuję tchnąć w zmarłych trochę życia, by ludzie mogli dobrze wspominać bliskich. <br />
Sasuke odwrócił wzrok. Jego wspomnienia z pogrzebu brata były rozmyte, za to pamiętał go za życia. Jego powagę, irytację górującą w rozmowach z rodzicami i uśmiech maskujący przemęczenie. Naruto miał rację, każdy powinien być zapamiętany jak najlepiej, On zapamiętał wściekły wyraz twarzy i trzask drzwi, a nie uśmiech który zazwyczaj gościł na twarzy Itachiego, gdy spędzali razem czas. Zakryte dłonią oczy, zmarszczone brwi i zmęczenie w głosie, gdy poprosił go o tabletki przeciwbólowe.<br />
— Możemy zmienić temat. — Propozycja Naruto wyrwała go z zadumy. Kiwnął głową i rozejrzał się po pokoju. — Porozmawiajmy o tobie. — Niebieskie oczy zalśniły, a chwilę później można było usłyszeć głośny śmiech. — Nie rób takiej miny! — Naruto klepnął Sasuke w ramię. <br />
— Myślę, że ty byłbyś ciekawszym tematem do rozmowy — mruknął Sasuke, chcąc ukryć swoje zażenowanie. Wytarł dłonie o spodnie w nerwowym geście. <br />
— Śmiało! Pytaj, o co tylko chcesz! — Naruto rozłożył ręce. — Odpowiem na każde pytanie.<br />
— Dlaczego się nie przeprowadzisz? <br />
— Proste. Mam blisko do pracy i płacę grosze. Ważne, że potrafię się sam utrzymać. — Sasuke zachłysnął się kawą. Poczuł się, jakby był to przytyk w jego stronę, chociaż Naruto nie znał jego sytuacji. Jego utrzymywali rodzice i czuł nawet, że są mu to dłużni, po tym wszystkim, co się wydarzyło. <br />
Poczuł na plecach poklepywanie i podziękował tylko skinieniem głowy. <br />
— Twoi rodzice mieszkają niedaleko?<br />
— Powiedzmy, praktycznie ich nie ma w Japonii. Teraz są w Egipcie. Tak to już jest z archeologami, nie zatrzymasz ich w jednym miejscu. Tutaj nie mają czego szukać, a mama zawsze chciała przeszukać grobowce faraonów. — Naruto zamrugał oczami. — I znów zeszliśmy na temat grobów, widać od tego nie ucieknę. Taka rodzina. — Wzruszył ramionami i oparł się o dłoń, przyglądając Sasuke. — A co z twoimi rodzicami?<br />
— Właśnie się dowiedziałem, że wracają do Japonii — mruknął przez zaciśnięte zęby.<br />
— To świetnie! — Naruto uniósł głowę i posłał mu szeroki uśmiech.<br />
— Taa — powiedział sceptycznie Sasuke, obracając w dłoniach kubek. — Wiesz, Naruto, problem w tym, że ja nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. Oni nie wracają z żadnej wycieczki czy delegacji. Kiedy miałem dwanaście lat wyjechali, bo nie potrafili poradzić sobie ze śmiercią mojego brata i tak jakby zapomnieli zabrać mnie ze sobą. — Sasuke zaśmiał się i potarł czoło. — Wciąż jestem na ich utrzymaniu, nie pracuję i od jedenastu lat chodzę na terapię, na której praktycznie nie robię żadnych postępów. W dalszym ciągu nie potrafię przyjąć do wiadomości, że mój brat już mi nie odpowie na pytania, które mnie dręczą, ale nie mogę przestać odwiedzać jego grobu, bo uważam, że jest jedyną osobą, z którą mogę porozmawiać. Twoja rodzina, w porównaniu z moją przynajmniej istnieje. Moja to tylko strzępy wspomnień, nawet nie chcę o nich pamiętać. <br />
— A jednak mówisz mi to wszystko. — Naruto spojrzał na niego przenikliwie i odsunął od siebie kawę.<br />
— Sam nie wiem dlaczego. <br />
— Może dlatego, że istnieje większe prawdopodobieństwo, że odpowiem na niektóre twoje pytania? — Naruto złapał dłoń, w której Sasuke trzymał swój kubek i również odstawił go na stół. Przesunął powoli palcami po skórze, zaciskając je na nadgarstku. Nie przerwali kontaktu wzrokowego nawet na chwilę.<br />
— Przepraszam.<br />
— Za co?<br />
— Nie wiem dlaczego powiedziałem to wszystko…<br />
— Jesteś dla mnie miłą odmianą, większość ludzi, których spotykam, to milczki. <br />
Sasuke parsknął śmiechem i wziął głęboki oddech. Potrzebował tego. Zrzucić ciężar. Bez psychoanalizy, osądów, czy czekania na jakikolwiek odzew ze strony brata, którego już nigdy nie uzyska. Spojrzał raz jeszcze spod grzywki na palce zaciśnięte na jego nadgarstku i uśmiechniętą twarz Naruto. Tylko chwila wystarczyła, by podniósł się ze swojego miejsca o mały włos nie przewracając stołu. <br />
— Pomieścimy się tutaj we dwóch? — zapytał Sasuke, gdy przerwali pocałunek i zawisł nad nim, wciąż dotykając jego ust.<br />
— Bez problemu — wyszeptał Naruto, przyciągając go do siebie z powrotem.<br />
<br />
***<br />
<br />
Sasuke obudził się koło południa, od razu przypominając sobie w połowie nieprzespaną noc. Przetarł twarz, przewracając się na bok i sięgnął po leżący tuż obok futonu telefon. Zajęcia miał dzisiaj dopiero późnym popołudniem, więc w ogóle nie przejął się godziną. Opadł z powrotem na plecy i westchnął pod nosem. Czuł się dziwnie lekko, nieco obolały, ale spełniony, chociaż gdzieś tam przebijało się jeszcze poczucie wstydu. Miejsce obok niego było puste i wcale go to nie dziwiło, bo spodziewał się, że Naruto poszedł do pracy.<br />
Gdy podniósł się do siadu zauważył nawet małą karteczkę, na której wypisane były krótkie przeprosiny i informacja o śniadaniu, czekającym na niego w lodówce. Uśmiechnął się pod nosem. Oprócz tego, że był cholernie głodny i musiał napić się kawy, miał wrażenie, że dręczące go dotychczas problemy odeszły w niepamięć. Jakby nigdy nie istniało nic, prócz wczorajszej nocy i zapachu Naruto, który czuł na poduszkach. Niestety uporczywy głód zmusił go do rozstania się z futonem. Gdzieś tam przemknęła mu przez głowę myśl o tym, że jego rzeczy powinny być już suche i będzie mógł bez problemu wrócić do domu, co z kolei wywołało w nim dziwne uczucie, że wcale nie miał ochoty tam wracać. Sama świadomość tego, że w każdej chwili u progu mogli pojawić się jego rodzice, o tym, że zobaczy ich twarze, o nienaturalnej i nieprzyjemnej atmosferze sprawiała, że wolał zostać w tym mikroskopijnym mieszkaniu. <br />
Po śniadaniu postanowił się ubrać i zwinąć futon, by odciążyć trochę Naruto. Pozmywał także naczynia i pościągał suche rzeczy z linek, by chociaż przez chwilę poczuć się bardziej przydatny, dopóki nie zadzwonił telefon i nie ściągnął go z powrotem na ziemię. <br />
Dopóki nie usłyszał w nim głosu matki.<br />
<br />
***<br />
<br />
— Po cholerę powiedziałeś im gdzie mieszkam! — Sasuke wtargnął do gabinetu Kakashiego, nie zwracając uwagi na to, że miał teraz sesję z innym pacjentem. Hatake rzucił szybkie przeprosiny i wyprowadził go do poczekalni, w której nie było nikogo.<br />
— Co to ma znaczyć? Nie możesz tak po prostu przerywać moich sesji — warknął na niego, trzymając go za ramię.<br />
— A ty nie możesz tak po prostu rozdawać mojego adresu zamieszkania obcym ludziom!<br />
— To twoi rodzice, a nie obcy ludzie…<br />
— Przestali nimi być w momencie, kiedy wyjechali z Japonii, zostawiając mnie z opiekunką! Mam prawo ich nienawidzić i nawet ty tego nie zmienisz. — Sasuke wbił ostre spojrzenie w swojego psychologa i wyrwał się z uścisku. — Pozwolili umrzeć Itachiemu i zostawili mnie z tym samego! Nie tak się zachowują rodzice… <br />
— Uspokój się — powiedział Hatake w momencie, gdy dalszą wypowiedź Sasuke przerwało drżenie głosu. — Oni chcą wszystko naprawić. <br />
Sasuke odetchnął głęboko kilka razy, chcąc powstrzymać cisnące się do oczu łzy.<br />
— Przekaż im… — przerwał na chwilę i pociągnął nosem. — Przekaż im, że nie potrzebowałem ich przez jedenaście lat i nie potrzebuję teraz. — Zamrugał kilka razy, nie pozwalając na to, by łzy popłynęły mu po policzkach. — Moja terapia kończy się w tym momencie, nie potrzebuję psychologa, któremu nie mogę zaufać — rzucił ostrym tonem i nim Hatake udało się go zatrzymać, opuścił szybko pomieszczenie.Siruwiahttp://www.blogger.com/profile/02285581540277526516noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-3796220246258772467.post-77919979781561747012013-05-09T20:02:00.000+02:002014-01-04T18:10:12.633+01:00Małe kroczki 2/?<br />
<b>Tytuł:</b> Małe kroczki<br />
<b>Pairing:</b> NaruSasu<br />
<b>Długość:</b> 2/?<br />
<b>Gatunek: </b>Romans, Humor, AU<br />
<b>Uwagi: </b>Betowała<b> <span style="color: red;">Kuroneko <3</span></b><br />
<b><br /></b>
<b>***</b><br />
<br />
— Co robisz? — widok pochylonego przy szafce biurka Kakashiego, nie był dla Sasuke idealnym rozpoczęciem popołudnia. Zwłaszcza, gdy jego psycholog miał tyłek wyżej niż głowę. Z niechęcią, ale mimo wszystko, wszedł do gabinetu i zamknął za sobą drzwi. <br />
— Sasuke? — Kakashi ledwo zerknął przez ramię, nie zaprzestając swoich poszukiwań. Cokolwiek to było, musiało być ważne. Przynajmniej takie wrażenie odniósł Sasuke. — Ty tutaj? — Słysząc jednak pytanie, prychnął pod nosem i wsunął dłonie w kieszenie. <br />
— Mam dzisiaj sesję. Jak co tydzień — zaakcentował wyraźnie, co pomogło zwrócić uwagę Kakashiego na kalendarz wiszący na ścianie. <br />
<a name='more'></a>— Faktycznie, zapomniałem — powiedział, lekko zdziwiony. — Mam dzisiaj coś ważnego do załatwienia, ale nie mogę znaleźć kluczy do gabinetu — dodał po chwili mamrocząc pod nosem i z powrotem zaczął grzebać w biurku, otwierając co tylko się dało. <br />
— Mówisz o tych kluczach? — Sasuke wskazał dłonią cel poszukiwań, tkwiący w zamku od drzwi. Breloczek w kształcie psa jeszcze się lekko kołysał po tym, jak Sasuke zamknął je za sobą. <br />
— Jesteś bardzo spostrzegawczy — Kakashi uśmiechnął się pod swoją maską, ruszając szybkim krokiem w stronę stojącego przy drzwiach Sasuke. — No, na co czekasz? Wychodzimy — popędził go, samemu zabierając klucze i kiedy znaleźli się już na zewnątrz, zamknął nimi swój gabinet. <br />
— A co z moją sesją? <br />
— Możemy porozmawiać po drodze — zaproponował, podrzucając klucze w dłoni i chowając je zaraz do kieszeni. Sasuke nie za bardzo miał ochotę protestować, wzruszył więc tylko ramionami i postawił kołnierz kurtki. Na zewnątrz strasznie wiało, a taka pogoda raczej nie zwiastowała niczego dobrego. Pod wieczór mógł się spodziewać ulewy. Westchnął i przytrzymał sobie drzwi, wychodząc za Kakashim z budynku. <br />
— Idziemy w jakieś konkretne miejsce, czy masz zamiar spacerować ze mną przez pół miasta? — zapytał, mrużąc oczy, gdy silny podmuch wiatru uderzył go w twarz. <br />
— Idziemy do księgarni — odparł mężczyzna, chowając dłonie w kieszenie płaszcza i zatrzymując się przy przejściu dla pieszych. Czerwone światło paliło się jeszcze chwilę, nim ruszyli przez ulicę. <br />
— Chcesz mi powiedzieć, że moja sesja przepadła na rzecz... <br />
— Nawet nie próbuj bluźnić. — Kakashi wszedł mu w słowo. — Premiera najnowszej części „Icha Icha Paradise”, to coś więcej, niż zwykły dzień. <br />
— Oczywiście, masz całkowitą rację. — Sasuke przytaknął, aby zapobiec jakiejkolwiek dyskusji na temat erotyków czytanych przez Hatake. <br />
— Więc? Co masz mi dzisiaj do powiedzenia? — Kakashi wsunął dłonie w kieszenie swojego płaszcza i posłał Sasuke uśmiech, którego chłopak i tak nie mógł zobaczyć spod jego maski. <br />
— Nic godnego uwagi. — Sasuke westchnął, patrząc przed siebie i starając się omijać przechodniów. <br />
— Skorzystałeś z ulotki, którą ode mnie otrzymałeś? — Pytanie wywołało u niego grymas, na widok którego Hatake się zaśmiał. — Nie mów, że było aż tak źle? — Mężczyzna poklepał go po plecach, chcąc dodać mu otuchy. — Nie martw się, następnym razem uda ci się kogoś poznać — zapewnił go. <br />
— Nie będzie następnego razu — odparł Sasuke, poruszając ramieniem, by uwolnić się od dotyku Kakashiego. <br />
— Chyba nie zamierzasz tak szybko zrezygnować? — Hatake uniósł brew i skręcił w lewo, <br />
w mniej zatłoczoną uliczkę. Przemierzali dzielnicę handlową, więc kolejne rzędy witryn sklepowych wcale Sasuke nie zdziwiły. Irytowały go, bo nie miał cierpliwości do zakupów. Fakt, że kierowali się do konkretnego miejsca, zamiast odwiedzać każdą napotkaną księgarnię, w pewnym stopniu eliminował jego niechęć. <br />
— Nie wiem, czy udałoby mi się tak szybko uwolnić od Naruto — westchnął pod nosem i przeczesał dłonią włosy, prześlizgując się wzrokiem po nazwach sklepów. Czuł się niezręcznie, rozmawiając o sobie i Naruto, ale znał Kakashiego na tyle, by wiedzieć, że lepiej mieć to z głowy jak najwcześniej. <br />
— A więc trafiłem. Nie chciałem przyczepiać ci żadnej etykiety, ale wywnioskowałem, że kobieta będzie zbyt natrętna, wymagająca... <br />
— Irytująca — dokończył za niego Sasuke. — Nie potrzebuję kogoś, kto będzie na mnie naciskał, a Naruto... — zamyślił się chwilę i wlepił wzrok w chodnik. <br />
— Naruto nie naciska. <br />
— Jest swobodny, szczery. — Sasuke westchnął i się skrzywił. — Trudno mi to stwierdzić po dwóch spotkaniach. Naruto po prostu nie docieka. <br />
— No tak, bo najważniejsze, by utrzymać w tajemnicy twoją przeszłość. <br />
— Przy okazji, prosił by ci przekazać, że stawiasz beznadziejne diagnozy. — Sasuke uniósł głowę i spojrzał przed siebie. <br />
— Wie o mnie? Musi być chyba cudotwórcą, skoro zdołał to z ciebie wyciągnąć. — Kakashi prychnął pod nosem, skręcając nagle w uliczkę po prawej stronie, dużo mniej zaludnioną. <br />
— Właściwie, to sam mu powiedziałem — przygryzając wargę spojrzał na Hatake i się zatrzymał. Zmieszany mężczyzna przystanął razem z nim i zawiesił wzrok na jego twarzy. <br />
— Ma w sobie coś takiego, że nie mogę się powstrzymać przed mówieniem tego, co mi ślina na język przyniesie. — Sasuke przestąpił nerwowo z nogi na nogę. <br />
— Ty? Ty nie możesz się powstrzymać przed mówieniem? — Kakashi schylił się w pół, śmiejąc się głośno. — Muszę go poznać, może da mi kilka wskazówek i w końcu zakończymy terapię. A jak tam u Itachiego? — zmieniając temat, otworzył szklane drzwi do księgarni, które trącając zawieszony u góry dzwonek, zakomunikowały ich przybycie. Zza kontuaru wyszła ekspedientka, przyglądając im się tylko, gdy zobaczyła, że kierują się do konkretnego działu. <br />
— W życiu ci go nie przedstawię. — Sasuke podążył za Kakashim i obaj zatrzymali się przy regale, który poświęcony był najnowszym wydaniom. — I nie byłem na jego grobie. Nie czułem potrzeby. <br />
— Hmmm — Hatake mruknął pod nosem, sięgając po książkę i uśmiechając się szeroko z zadowoleniem. — Cieszę się. <br />
Sasuke przyjrzał mu się sceptycznie i prychnął pod nosem, widząc w jego dłoni książkę. <br />
— Niewątpliwie. <br />
<br />
*** <br />
<br />
Aby chociaż na chwilę skryć się przed uciążliwym wiatrem, Kakashi postanowił zabrać Sasuke na obiad. Sam też nie zjadł dzisiaj nic innego poza śniadaniem, więc mijając kilka sklepów, wszedł do pierwszej napotkanej restauracji, która okazała się być niewielką knajpką z ramen. Obaj usiedli na stołkach ustawionych przy ladzie. Sasuke nie jadał często ramenu, więc przeglądając menu ciężko było mu cokolwiek wybrać. Postawił jednak na danie, przy którym widniała fotografia ciastka rybnego, którego nazwa skojarzyła mu się z Naruto. Składając zamówienie, uśmiechnął się pod nosem. Kakashiemu ten uśmiech nie umknął, zmarszczył brwi, gładząc okładkę zakupionej wcześniej książki. <br />
— Sasuke — powiedział, by zwrócić na siebie uwagę. Chłodne, czarne oczy spojrzały na niego. — Rozmawiałeś ostatnio z rodzicami? — Hatake odwrócił wzrok, nie chcąc psuć mu samopoczucia, zwłaszcza teraz. Niestety nie mógł dłużej zwlekać. <br />
— Przecież wiesz, że nie. I nie zamierzam. <br />
— Nie możesz ich nienawidzić do końca życia, to twoi rodzice. — Kakashi westchnął i podrapał się za uchem. Nawet według niego, te słowa brzmiały niedorzecznie. Sasuke zapewne też tak uważał, bo potraktował go pobłażliwym spojrzeniem. <br />
— Już dawno przestali nimi być — odparł rozłamując pałeczki jednorazowe, gdy pod nos podstawiono mu ramen. Zapatrzył się na pływające w nim ciastko rybne. <br />
— W dalszym ciągu opłacają twoje mieszkanie i studia. <br />
— Nigdy ich o to nie prosiłem, ale jeśli uważają, że są mi to winni, to proszę bardzo. To i tak niewystarczająco. — Sasuke warknął pod nosem, tracąc powoli apetyt. Zamieszał pałeczkami w bulionie, kilka razy przymierzając się do zjedzenia makaronu. Wreszcie odłożył pałeczki i przeczesał dłonią włosy. — Po co weszliśmy na ich temat? — zapytał z irytacją. <br />
— Dostałem od nich niedawno telefon. <br />
— I co? Chcieli wiedzieć, co u mnie słychać? I czy mam wystarczająco pieniędzy, by dalej mogli uciekać od odpowiedzialności? — prychnął Sasuke i wstał od stołu. Ta rozmowa nie powinna mieć miejsca. Temat rodziców był dla niego drażliwy do tego stopnia, że teraz miał ochotę się odizolować. Wyjął więc z kieszeni portfel i rzucił na blat kilka banknotów, zamierzając opuścić knajpkę. <br />
— Sasuke — Kakashi zatrzymał go na moment, lokując spojrzenie we wściekle zmrużonych oczach swojego pacjenta. — Oni wracają do Japonii. — Przeprosin zawartych w jego głosie, nie dało się zignorować, ale Sasuke był w takim szoku, że nie zwrócił na nie uwagi. <br />
— Wracają? — zapytał z niedowierzaniem, a jego zdezorientowany wzrok powędrował po ścianach. — Po co wracają? Po tym wszystkim... — urwał, bo zdał sobie sprawę, że nie wie, co chce powiedzieć. Tyle myśli kłębiło mu się w głowie, że nie wiedział, na której powinien się skupić. Odetchnął przez nos i złapał za klamkę. — Chyba nie powiedziałeś im, gdzie mieszkam? <br />
— Nie możesz przed nimi uciekać, Sasuke. — Kakashi rozłożył ręce, ale nie spojrzał mu w oczy, tym samym dając mu do zrozumienia, że jego rodzice znają jego adres. <br />
— To nie ja uciekam, oni to zrobili. — Sasuke zmarszczył gniewnie brwi. — I wcale nie muszą wracać, nie potrzebuję tego. — Wiedział, że to kłamstwo, chociażby dlatego, że to z ich funduszy miał za co pójść na studia i zapłacić rachunki. Nie oznaczało to jednak, że tylko dlatego był im w stanie wybaczyć i nie wiedział, czy kiedykolwiek będzie do tego zdolny. <br />
Nie chciał o tym myśleć, nie chciał ich widzieć, nie chciał przypominać sobie najgorszych chwil w swoim życiu. A wiedział, że jeśli wrócą, to przywiozą ze sobą przeszłość, której nie był w stanie stawić czoła. <br />
<br />
*** <br />
<br />
Sasuke kroczył pospiesznie żwirowaną aleją. Po obu jej stronach rósł rzadki lasek, aby w pewien sposób odizolować od zatłoczonego miasta cel, do którego zmierzał. Trzymając dłonie w kieszeniach, wbił wzrok w ziemię, marszcząc przy tym brwi. <br />
W głowie miał zamęt i czuł, że potrzebuje miejsca, w którym uda mu się poukładać myśli. Tym miejscem był grób brata. <br />
Nie zwracał dużej uwagi na to, że moknie, a w pobliżu nie ma miejsca, by chociaż przez chwilę przeczekać ulewę. Jego głowę zaprzątał przyjazd rodziców, który wydawał mu się tak absurdalny i niedorzeczny, że nigdy wcześniej nie wziął nawet pod uwagę tego, że mogą wrócić do Japonii. Żywił nadzieję i to niemałą, że po wyjeździe do Australii zapomną o nim i zostaną tam na zawsze. Nie mógł się przecież spodziewać, że wrócą, by udawać rodziców, kiedy on już ich nie potrzebuje. <br />
Pogrążony we własnych myślach nie zauważył idącej z naprzeciwka postaci. Prawdopodobnie nawet by jej nie rozpoznał, ponieważ jej twarz schowana była pod kapturem kurtki przeciwdeszczowej. Dopiero, gdy usłyszał swoje imię, podniósł głowę. Do oczu od razu dostały się krople deszczu, spływające mu z czoła, do którego przykleiła się jego grzywka. <br />
— Naruto? — zapytał trochę nieobecny. <br />
— We własnej osobie. — Ledwo widocznym spod kaptura oczom udało się złapać spojrzenie całkiem przemoczonego Sasuke. — Dokąd się wybierasz? — zapytał wesoło, dopiero po chwili reflektując. — Sorry, głupie pytanie. Ta droga prowadzi tylko w jedno miejsce. <br />
Sasuke spojrzał przed siebie, a następnie zawiesił wzrok na Naruto. Chwilę nad czymś rozmyślał. Zerknął jeszcze raz na aleję i westchnął, zgarniając na bok grzywkę, którą bezowocnie próbował założyć za ucho. Była za krótka. <br />
— Spieszysz się gdzieś? — zapytał po chwili. Było mu już zimno i czuł się zmęczony myślami. Po sesji z Kakashim, po której pogorszyło mu się samopoczucie, potrzebował optymistycznego towarzystwa. Kogoś takiego jak Naruto, który stał przed nim, nie spuszczając z niego spojrzenia nawet na sekundę. <br />
— Człowiek zawsze spieszy się do domu, ale nie mam planów, jeśli o to ci chodzi. <br />
Sasuke odwrócił się w stronę, z której przyszedł. <br />
— W takim razie prowadź do najbliższego źródła kawy. — Naruto posłał mu szeroki uśmiech i położył dłoń na ramieniu. <br />
— Tak się składa, że najbliższe źródło znajdziemy w mojej kuchennej szafce. Mogę ci obiecać, że jeśli o kawę chodzi, to się na pewno nie rozczarujesz. <br />
— Czyli jest coś, czym mogę być rozczarowany? — Sasuke ruszył za Naruto, który widząc jego stan, przyspieszył kroku. Teraz skrzywił się lekko i poprawił kaptur, gdy usłyszał pytanie. <br />
— Mam w domu mały nieporządek, ale do kuchni się jakoś dostaniemy. Obiecuję! — zaparł się Naruto.<br />
— Taką mam nadzieję. Potrzebuję tej kawy, choćbym miał wysprzątać ci mieszkanie.Siruwiahttp://www.blogger.com/profile/02285581540277526516noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3796220246258772467.post-89486033698292734782013-04-06T22:15:00.000+02:002013-04-19T19:27:39.231+02:00The Valley of the... Beginning? 5/?<b>Tytuł:</b> The Valley of the... Beginning?<br />
<b>Pairing</b>: NaruSasu, Merthur<br />
<b>Długość:</b> 5/?<br />
<b>Gatunek:</b> Naruto/Merlin crossover, Humor, Przygoda<br />
<b>Uwagi:</b> No comment.<br />
<br />
***<br />
<br />
— To nie będzie łatwe. — Tsunade usiadła ciężko przy biurku zapełnionym mnóstwem papierów. <br />
— Bez obaw, babuniu. Kurama to mój kumpel, na pewno pomoże. — Naruto uśmiechnął się szeroko. Był naprawdę uradowany tym, że udało im się znaleźć rozwiązanie. <br />
— Nie to mnie martwi. Ten chłopak nie jest stąd, nie wiadomo, jak zareaguje na czakrę dziewięcioogoniastego. <br />
<a name='more'></a>— To chyba nie ma znaczenia? Albo spróbujemy, albo Merlin nigdy się nie wybudzi. — Naruto spojrzał twardo w oczy Hokage. Może i nie wiedział, co z tego wyniknie, ale nie zamierzał rezygnować zawczasu. Nie mógł się przecież wycofać, dopóki chociaż nie spróbował. Według niego sama myśl o rezygnacji była absurdalna. — Potrafię kontrolować dziewięcioogniastego, jego czakrę, znaczy się. — Poklepał się po brzuchu, uśmiechając pod nosem. — Razem damy radę.<br />
Sasuke uśmiechnął się pod nosem, obserwując wszystko ze swojego miejsca pod ścianą tuż obok drzwi, jak zwykł to robić. Już wcześniej został przez Naruto poinformowany o przebiegu rozmowy, którą odbyli ze starszyzną. Rozwiązanie wydawało się sensowne, ale nie mógł oprzeć się wrażeniu, że gdyby nie zapieczętowany w Naruto lis, wioska już dawno ległaby w gruzach. Taki sam los spotkałby ją, gdyby sakryfikantem był ktoś inny, co bez wątpienia wskazywało na to, że wioska upadłaby dawno bez samego Naruto. Naruto jak nikt inny nadawał się na Hokage.<br />
Dlatego Sasuke nigdy nie mógł spuścić gardy, wiedząc, że cokolwiek by się nie działo, będzie dotyczyło Uzumakiego. Nawet jeśli nie bezpośrednio, to Naruto sam znalazłby sposób, by się w coś wmieszać. Nigdy nie odpuszczał, gdy dotyczyło to Konohy.<br />
<br />
***<br />
<br />
— Co takiego zrobiła ci magia? <br />
Artur odwrócił się szybko, gdy usłyszał pytanie. Spojrzał na Sasuke, który z założonymi na piersi rękami czekał na odpowiedź.<br />
— Odebrała mi siostrę, zabiła mojego ojca... Długo by wyliczać — westchnął Artur i usiadł, opierając się plecami o kamienną ścianę celi.<br />
— Sama z siebie? To jakiegoś rodzaju byt niezależny? — Sasuke podszedł bliżej.<br />
— Oczywiście, że nie — prychnął Artur. — Magią się włada, ludzie którzy to robią są niebezpieczni.<br />
— Niebezpieczni tylko dlatego, że władają magią — westchnął Sasuke pod nosem, jakby doszedł do jakiegoś wniosku. Artur spojrzał na niego uważnie, zastanawiając się nad usłyszanym zdaniem. — Czy ludzie, którzy nią nie władają, są całkiem niegroźni?<br />
— Do czego zmierzasz? — syknął Artur, czując się urażony tonem, w jakim przemawiał do niego Sasuke.<br />
— Nie pomyślałeś nigdy, że ludzie, którzy władają magią, byli niebezpieczni zanim zaczęli ją praktykować? Że wykorzystują jej moc, bo wiedzą, że mogą teraz sięgać po to, co było poza ich zasięgiem? Albo, że ulegli podszeptom innych ludzi, posługujących się magią? Zastanowiło cię kiedyś, dlaczego oni są źli? Czy mają do tego powód, czy robią to dla siebie, dla kogoś, dla sławy, bogactwa, a może dla zemsty?<br />
— Niektórzy mają powód, niektórzy nie, to bez różnicy, skoro wyrządzają innym krzywdę! — Artur podniósł się gwałtownie i przypadł do krat, wbijając wściekłe spojrzenie w Sasuke. <br />
— A może im też wyrządzono jakąś krzywdę? — zapytał Sasuke, przypominając sobie o Itachim i o tym, jak nie tak dawno temu, próbował zniszczyć Konohę. Wioskę, którą tak bardzo kocha Naruto. Jak przybył z zamiarem zabicia swoich przyjaciół. Przymknął powieki, skupiając wzrok na zagniewanej twarzy Artura. <br />
— Co ty możesz wiedzieć, nie znasz naszego świata. <br />
— Nie, waszego nie. — Sasuke zmarszczył brwi. — Ale znam swój świat i wiem, że wszystko zależy od perspektywy, z której na niego spojrzysz i od wyborów, których dokonujesz. Każdy ma powód, ja też swój miałem. — Odwracając wzrok, odszedł o krok i oparł się o ścianę. — Ale są ludzie, dla których warto się zmienić, porzucić nienawiść. <br />
— Po co ten cały wywód? <br />
— Znaleźliśmy sposób na wybudzenie twojego sługi ze śpiączki. — Głos Sasuke rozniósł się echem w uszach Artura. Zastygł na chwilę, przetwarzając w głowie zdanie. <br />
— Naprawdę? — Pytanie pełne nadziei wydobyło się z jego ust i brzmiało tak, jakby wypowiedział je ktoś inny. Coś, co kumulowało mu się w żołądku przez ten cały czas, rozlało się teraz ulgą po jego wnętrzu. Oparł czoło o ramię i zaśmiał się, gdy Sasuke potwierdził wiadomość skinieniem głowy. <br />
— Potrzebna nam twoja zgoda. Sposób, który znaleźliśmy opiera się na wykorzystaniu czegoś, co w naszym świecie, nie tyle, co jest odpowiednikiem, ale potęgą dorównuje waszej magii. Światy muszą się równoważyć, wy macie magię, a my coś innego. Cóż, w zasadzie, to Naruto ma. — Sasuke odbił się od ściany i znów stanął na przeciwko Artura.<br />
— Chcecie na nim użyć „magii”? — Artur otworzył szerzej oczy. Ostatnim razem, gdy próbował kogoś ratować przy jej pomocy, zginął jego ojciec. Serce podskoczyło mu do gardła na myśl, że Merlin mógłby podzielić ten sam los.<br />
— Kuramy, dziewięcioogoniastej bestii, zapieczętowanej w Naruto — wyjaśnił Sasuke. — Merlin wpadł w śpiączkę za sprawą magii i trzeba go obudzić czymś równie potężnym, a tym w naszym świecie jest czakra lisa. <br />
— Czy to go może zabić? — zapytał i spojrzał uważnie w oczy Sasuke. Szukał jakiegoś potwierdzenia, że to będzie dla Merlina bezpieczne, a gdy go nie znalazł, spuścił głowę i westchnął drżąco. <br />
— Zawsze istnieje ryzyko. Naruto powiedział, że będą ostrożni. Od czasu, kiedy przejął kontrolę nad dziewięcioogoniastym, lis przestał być bestią. Są przyjaciółmi i zrobią wszystko, by Merlin nie ucierpiał. Potrzebna nam twoja zgoda, ze względu na nienawiść jaką darzysz magię.<br />
— Mój ojciec stracił życie, gdy próbowałem go ratować takim sposobem, jeżeli to samo czeka Merlina... to ja... — urwał Artur. Zacisnął spocone dłonie na kratach. — Nie potrafię skazać go na śmierć.<br />
— Jeśli się nie zgodzisz, nic się nie zmieni. Jeśli to zrobisz, istnieje szansa, że twój sługa się obudzi. To nie wyrok śmierci, to możliwość jej uniknięcia. On słabnie, ewentualnie umrze. Tylko będzie to trwało dłużej.<br />
— Chciałbym go zobaczyć. — Sasuke rzucił mu przeciągłe spojrzenie.<br />
— Porozmawiam z Hokage.<br />
<br />
***<br />
<br />
— Zgodził się? — Naruto dopadł do Sasuke, prawie uniemożliwiając mu wejście w głąb gabinetu Tsunade. Brunet odchylił się, by spojrzeć Naruto w twarz. Biła z niej determinacja.<br />
— Chce zobaczyć chłopaka. — Sasuke zwrócił się do Hokage, ignorując fakt, że Merlin i Artur byli od nich prawdopodobnie starsi, więc to określenie, padające z jego ust było co najmniej nieodpowiednie.<br />
— Zaatakował Hokage, nie ma prawa stawiać takich warunków — wtrąciła Shizune, która od jakiegoś czasu stała przy biurku.<br />
— Zaprowadźcie go do niego. — Tsunade poleciła dwóm członkom ANBU, którzy jak zwykle pełnili straż poza gabinetem, czuwając nad jej bezpieczeństwem.<br />
— Ale... — Shizune została uciszona gestem dłoni. <br />
— Chłopak nie jest groźny, raczej zdezorientowany. Sasuke prawdopodobnie wyjaśnił mu już parę rzeczy, prawda? — Sasuke przytaknął i odsunął od siebie Naruto, który w dalszym ciągu naruszał jego prywatną przestrzeń. W innych okolicznościach nie obraziłby się, ale byli w gabinecie Hokage. Nie wypadało. <br />
— Przestraszył się techniki teleportacji, uznał ją za magię. Przedstawiłem mu już kilka różnic. Problem w tym, że darzy magię nienawiścią, a jej trudno się wyzbyć. — Sasuke kątem oka spojrzał na Naruto, ale zaraz powrócił wzrokiem do Tsunade. <br />
— Naruto, może potowarzysz mu przy odwiedzinach tego chłopaka? — Hokage zwróciła się z uśmiechem do Uzumakiego. Jeżeli trzeba było wyplenić z czyjegoś serca nienawiść, to kto nadawał się do tego bardziej, niż on? — Shizune, przygotuj salę na jutro i zorganizuj grupę medyków, samych najlepszych. Szykuje się nam ciężki dzień. <br />
— Tak jest. — Kobieta czym prędzej opuściła gabinet.<br />
— Naruto, Sasuke... — Tsunade przybrała poważną minę. — Żadnych harców w nocy, obaj macie być wypoczęci i w pełni sił. Zachowajcie igraszki na później, kiedy już będzie po wszystkim. <br />
— Hokage. — Sasuke skłonił się z szacunkiem i zanim Naruto zdążył powiedzieć coś głupiego, złapał go za kołnierz, wyprowadzając z gabinetu. <br />
— Zboczona baba — mruknął Naruto pod nosem, jak tylko znaleźli się za drzwiami i poprawił bluzę. — Co teraz będziesz robił?<br />
— Pójdę w końcu odpocząć, a ty zajmij się tym, co do ciebie należy i wracaj do domu.<br />
— Żeby później zająć się tobą? — Naruto poruszył brwiami. Sasuke spojrzał na niego chłodno.<br />
— Obudź mnie, a zginiesz.Siruwiahttp://www.blogger.com/profile/02285581540277526516noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3796220246258772467.post-2177646196375203032013-04-01T12:33:00.001+02:002013-04-01T12:33:35.514+02:00Nowa strona na Facebooku<div style="text-align: center;">
Chciałabym zaprosić wszystkich zainteresowanych do polubienia nowej forumowej strony na Facebooku.</div>
<div style="text-align: center;">
<b><a href="https://www.facebook.com/ForumSasunaru">https://www.facebook.com/ForumSasunaru</a></b></div>
<div style="text-align: center;">
Poprzednia strona zostaje opuszczona i wszelkie aktualizacje, które się tam pojawią, nie będą autorstwa obecnej administracji Forum SasuNaru. </div>
Siruwiahttp://www.blogger.com/profile/02285581540277526516noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-3796220246258772467.post-53723695767047205302013-04-01T10:22:00.000+02:002013-04-19T19:28:15.499+02:00Masz jedną, nieodsłuchaną wiadomość.<b>Tytuł:</b> <a href="http://sasunaru.pl/viewtopic.php?f=118&t=3136#p25923" target="_blank">Masz jedną, nieodsłuchaną wiadomość</a>.<br />
<b>Długość:</b> Drouble (Double Drabble)<br />
<b>Pairing:</b> NaruSasu<br />
<b>Gatunek: </b>AU<br />
<b>Uwagi: </b>Ech...<br />
<b>Ostrzeżenia: </b>Wielokropki. <br />
<br />
***<br />
<br />
Sasuke opadł na sofę, zostawiając bagaż nierozpakowany. Był wykończony. Zerknął jeszcze raz na palącą się w ciemnościach czerwoną lampkę i poczekał aż kobiecy głos automatycznej sekretarki odczyta wiadomość.<br />
<a name='more'></a>— Cześć, Sasuke. — Usłyszał dochodzący z aparatu telefonicznego głos Naruto. — Nie chciałem, żeby tak wyszło... Nie kiedy byłeś w delegacji. Dostałem przeniesienie do ambasady w Szanghaju, hehe. — Do uszu Sasuke dobiegł nerwowy śmiech. — Chciałem się pożegnać, ale nie mogłem się dodzwonić.. Nie chciałem zostawiać ci kartki, wolałem wyjaśnić wszystko osobiście. Czekałem do ostatniej chwili, ale hej, skąd mogłem wiedzieć, że wyjazd ci się przedłuży? — Sasuke podniósł się, by zapalić stojącą obok sofy lampę i rozejrzał się po pomieszczeniu. Przełknął ślinę, gdy w zasięgu wzroku nie znalazł rzeczy swojego chłopaka. Drgnął, gdy kolejne słowa do niego dotarły. — Pamiętasz? Kiedy się poznaliśmy, uzgodniliśmy, że związek bez zobowiązań jest czymś, czego obaj chcemy ze względu na pracę... Nigdy tego nie mówiłem, ale chcę żebyś wiedział... Te dwa lata, to szmat czasu i cholera, nawet ja zdążyłem się zakochać... Mówię to, bo... Cholera! Muszę kończyć. Sasuke? Zadzwoń jak wrócisz, słyszysz? Po prostu... Zadzwoń. Będę czekał.<br />
Sasuke spojrzał na walizkę i podniósł słuchawkę, nie zwracając uwagi na godzinę. <br />
— Dobry wieczór, chciałbym zarezerwować bilet na najbliższy lot do Szanghaju.Siruwiahttp://www.blogger.com/profile/02285581540277526516noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3796220246258772467.post-35493338201265328222013-04-01T10:18:00.002+02:002013-04-19T19:29:21.834+02:00Niezapomniany<b>Tytuł: </b><a href="http://sasunaru.pl/viewtopic.php?f=60&t=3182#p26196" target="_blank">Niezapomniany</a><br />
<b>Długość:</b> Triple drabble, 300 słów<br />
<b>Pairing:</b> Nagron (Nasir x Agron)<br />
<b>Fandom:</b> Spartacus: War of the damned<br />
<b>Gatunek:</b> Dramat, Angst<br />
<b>Ostrzeżenia:</b> SPOJLER<br />
<b>Uwagi:</b> OMG, Dream, co żeś zrobiła? Nie wierzę, że to napisałam, że pierwszy w życiu angst trafił do fandomu Spartacusa. Z dedykacją dla Ciebie, Dream, bo to Twoja wina.<br />
<br />
***<br />
<br />
Nasir nigdy nie był delikatny. Pomimo zwodząco niegroźnej aparycji, zawsze miał w sobie niewykorzystane pokłady dzikości, które sukcesywnie zostały zepchnięte na samo dno jego świadomości. Nieodłączną częścią bycia niewolnikiem, był brak woli walki, własnych marzeń oraz roszczenia sobie prawa do własnego życia. Dlatego, gdy zerwany został łańcuch trzymający go na uwięzi, otwierając przed nim zupełnie nowe możliwości, naturalnym jego odruchem była ucieczka przed tym, co zostało zatarte i zapomniane.<br />
<a name='more'></a>Przywykając do nowego życia, nad którym tylko on teraz posiadał władzę i którego los nosił na własnych ramionach, wciąż nie mógł uwierzyć jak łatwo kiedyś dał się poskromić. A jednak, znów na to pozwolił. Tym razem z własnej woli, idąc za instynktem i osobą, która wyciągała z niego dawno zapomnianą dzikość. Smak wolności w takich okolicznościach był niewiarygodnie słodki. Nadal go pamiętał, a wraz z nim, dotyk ciepłych dłoni na swoim ciele i słowa szeptane do ucha w środku nocy. Zupełnie absurdalne marzenia, gdy wszelkie dźwięki cichły i oplatała ich ciemna noc. Wyzwiska kierowane w stronę Jowisza, które były jedynie oznaką zniecierpliwienia oraz żądzy, którą w sobie wyzwalali.<br />
Pamiętał też łzy, którym towarzyszyły ostatnie słowa, i prośbę w nich zawartą, by żył i korzystał z radości, jaką jeszcze los mu przyniesie. By był wolny. Nie zapomniał również ostatniego uśmiechu, gdy obaj wyruszyli w swoją drogę. <br />
Pamiętał to nawet wtedy, gdy ciemne i silne ramiona Castusa oplatały go w pasie, dotrzymując mu towarzystwa w nieprzespane noce, próbując przynieść ukojenie i odwrócić od przeszłości. Pokazać nową drogę, uszczęśliwić.<br />
Ale Nasir wiedział, że nic już nie zostanie zatarte i zapomniane. Wiedział, że nie da się go już poskromić, bo całą jego dzikość wraz z sercem i duszą, zabrał ze sobą on – Agron. <br />
Agron, który był, jest i zawsze będzie jedyną osobą, dla której Nasir dobrowolnie dał się zniewolić miłością. <br />
Agron, którego już nie ma.Siruwiahttp://www.blogger.com/profile/02285581540277526516noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-3796220246258772467.post-55370830518797967072013-03-17T14:19:00.001+01:002013-04-19T19:29:30.261+02:00Podryw na Pollocka<b>Tytuł:</b> <a href="http://sasunaru.pl/viewtopic.php?f=118&t=3130#p25867" target="_blank">Podryw na Pollocka</a><br />
<b>Długość: </b>Drabble<br />
<b>Pairing: </b>NaruSasu<br />
<b>Gatunek:</b> Urodzinowy: <b><span style="color: #cc0000;">Akari,</span></b> AU, Humor<br />
<b>Ostrzeżenia:</b> Brak<br />
<b>Uwagi: </b>Przedwczesny prezent urodzinowy dla <b><span style="color: #cc0000;">Akari.</span></b> Nie stać mnie na więcej, a drabble fajne so! <br />
<br />
***<br />
<br />
— Nie tutaj, bardziej na prawo. Jeszcze trochę. Za daleko! Co ty robisz!?<br />
— Prawo, lewo, góra, dół... Sam to sobie zrób. — Sasuke zaskoczył ze stołka i odstawił na ziemię olbrzymi obraz, przedstawiający właściwie nic. Jakieś bazgroły. — Następnym razem nie wołaj mnie bez potrzeby, kiedy jestem zajęty. — Odwracając się, Sasuke ruszył do wyjścia z mieszkania.<br />
— Bez potrzeby? To najlepsza okazja, żeby pogapić się na twój tyłek i ty mówisz, że wołam cię bez potrzeby? — prychnął pod nosem Naruto. Sasuke zatrzymał się wpół kroku i zerknął przez ramię. <br />
— Mam ich jeszcze kilka do powieszenia. — Naruto uśmiechnął się, spoglądając Sasuke w oczy. — W sypialni.Siruwiahttp://www.blogger.com/profile/02285581540277526516noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-3796220246258772467.post-34808397807608285282013-02-27T21:52:00.000+01:002013-04-19T19:29:47.611+02:00Uchwycić emocje<b>Tytuł: </b><a href="http://sasunaru.pl/viewtopic.php?f=118&t=3094#p25573" target="_blank">Uchwycić emocje</a><br />
<b>Pairing:</b> SasuNaru<br />
<b>Gatunek:</b> Urodzinowy: Daimon, Humor, AU – High School, Friendship, Romance, <br />
<b>Długość:</b> M, 5K+ <br />
<b>Ostrzeżenia:</b> Brak<br />
<b>Uwagi: </b>Kochana <b><span style="color: #cc0000;">Daimon</span></b>, z okazji … urodzin, życzę Ci… bla bla bla, czyli tego wszystkiego czego się w takie dni życzy. I życzę sobie, byś pisała jak najwięcej i jak najczęściej. I życzę nam cytrynówki w niedalekiej przyszłości. I ogólnie mam nadzieję, że Cię mój skromny prezent zadowoli i wcale nie chcę od Ciebie dostać podobnego na swoje urodziny. <br />
Betowała Alien, dziękuję za znoszenie moich narzekań i za nadanie tytułu temu czemuś ^^;<br />
<br />
*** <br />
<br />
— Cześć draniu. — Stojący poza zasięgiem światła chłopak, zdjął z głowy kaptur, uśmiechając się szeroko. Puszka spreju w jego ręku była ewidentną oznaką przewinienia, które w postaci malunku zostawił na zniszczonej ścianie za swoimi plecami. W kilku miejscach odpadał tynk, jednak teraz nie było tego widać pod mieszaniną barw. Kilka zużytych puszek stało gdzieś w rogu. — Co o tym sądzisz? — Chłopak rozłożył ręce i odwrócił się, wskazując owoc kilkudniowej pracy.<br />
<a name='more'></a>— Że jest skończone.<br />
— Trafne spostrzeżenie. — Pokiwał głową, pozwalając blond włosom opaść na oczy. Odruchowo odgarnął je umazaną dłonią, brudząc przy okazji czoło. — Podoba ci się? — zapytał, zerkając w stronę swojego najlepszego przyjaciela, który zupełnie niezainteresowany szedł w stronę bardziej oświetlonej części dzielnicy. — Hej! Sasuke, gdzie idziesz do cholery!? — W pośpiechu wyciągając z kieszeni czarny worek, spakował do niego zużyte puszki, nie zwracając uwagi na hałas jaki robiły, gdy biegł za oddalającą się postacią.<br />
Doganiając wreszcie przyjaciela, z ledwością zdołał uniknąć niespodziewanie wyciągniętej w jego stronę dłoni z chusteczkami.<br />
— Wytrzyj się, brakuje jeszcze tego, by mój ojciec cię teraz zobaczył.<br />
— Twój ojciec mnie kocha. — Szeroki uśmiech wstąpił na ubrudzoną sprejem twarz.<br />
— Mój ojciec kocha twoją matkę. — Sasuke westchnął i rozejrzał się na boki, przed przejściem na drugą stronę ulicy. — Gdyby wiedział, co robisz, kiedy on się z nią gzi, pewnie by cię znienawidził, Naruto.<br />
— Wziąłbym to na klatę. — Dumnie poklepał się po piersi, rzucając Sasuke rozbawione spojrzenie. — Poza tym, mam doświadczenie. W końcu połowa szkoły mnie nienawidzi.<br />
— Hn.<br />
— Swoją drogą, zaczyna męczyć mnie to udawanie, że nic nas nie łączy. <br />
— Łączy nas — odparł niedbale Sasuke. — Nienawiść. <br />
— Sasuke…<br />
— Nie chcę o tym rozmawiać. — Zmarszczone brwi i ostre spojrzenie, miały oznaczać koniec tematu, ale Naruto zawsze musiał mieć ostatnie słowo.<br />
— Nigdy nie chcesz.<br />
<br />
***<br />
<br />
— Mamo, wróciłem! — Naruto z westchnieniem schylił się, by rozwiązać buty. Od kiedy malował wieczorami po murach, nauczył się, że mocno związane sznurowadła są bardzo ważnym aspektem ucieczki. Oczywiście, aby to zrozumieć musiał najpierw zgubić buta podczas przeskakiwania przez ogrodzenie. <br />
— Już jesteś? Właśnie zjedliśmy kolację. — Z salonu wyłoniła się kobieta o mocno rudych włosach, w której głosie słychać było rozczarowanie. <br />
— Mam wyjść? — szepnął Naruto, wskazując kciukiem drzwi i wprawiając swoją matkę w zakłopotanie. — Bo wiesz, nie za bardzo mam się u kogo zatrzymać, a Sasuke to dupek…<br />
— Właśnie wychodziłem. — Za plecami kobiety pojawił się wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna. Jego poważna mina zawsze wywoływała u Naruto lekki dyskomfort. — Kushina, kochanie, nie zapomnij o weekendzie. <br />
— Co z weekendem? — Naruto odsunął się od drzwi wyjściowych, aby nie zagradzać drogi. Nie potrafił wytłumaczyć, dlaczego zawsze był spięty spotykając ojca Sasuke. Zapewne miały z tym coś wspólnego jego wieczorne eskapady i niszczenie mienia. <br />
— Później ci wyjaśnię, idź jeść póki jeszcze ciepłe. — Kushina zachęciła Naruto, kładąc mu dłonie na ramionach. <br />
Stół w kuchni wciąż był jeszcze zastawiony, a opróżnione do połowy kieliszki z winem świadczyły o tym, że zdecydowanie pojawił się w nieodpowiedniej chwili. Nic nie mógł poradzić na to, że wieczory były coraz chłodniejsze. Poza tym, szybciej zachodzące słońce działało na jego korzyść, pozwalając mu wcześniej rozpocząć wyrażanie siebie, potocznie nazywane przez Fugaku wandalizmem. Osobiście uważał, że wyświadcza miastu przysługę, pozostawiając na nędznie wyglądających murach kolorowe malunki. Nie wszyscy jednak patrzeli na to w ten sposób, dlatego nie mógł się z tym obnosić. Ale podobnie było z wieloma innymi rzeczami. <br />
Jedyną osobą, która wiedziała o jego uwielbieniu do graffiti, był Sasuke. Jego najlepszy przyjaciel, który w szkole nienawidził go tak samo jak reszta uczniów. I chociaż wiedział, że nie powinien narzekać, odkąd sam go o to poprosił, czuł rosnący miedzy nimi dystans. <br />
Siadając przy stole i łapiąc w dłoń widelec, nałożył sobie sporą porcję spaghetti. Oczywiście, gdyby nie ubrudził przy tym obrusa, to nie byłby sobą. <br />
— Masz trzy sekundy, żeby to zetrzeć. — Wchodząca do pomieszczenia Kushina, przygwoździła syna spojrzeniem. Naruto z niechęcią odłożył widelec i odchylił się na krześle, sięgając po ścierkę.<br />
— Zadowolona? — burknął, wrzucając ją z powrotem do zlewu i powracając do jedzenia. — Następnym razem mogłabyś mnie ostrzec, bo w końcu dojdzie do tego, że będę świadkiem bardzo niesmacznego widoku. — Naruto podniósł wzrok na swoją matkę, wciągając do ust makaron. Kobieta zarumieniła się na policzkach i trzepnęła syna w bok głowy.<br />
— Nie wszyscy myślą tylko o jednym — odparła, zabierając się za sprzątanie. Naruto szybko sięgnął po tarty ser, zanim zniknął ze stołu.<br />
— Ja tak — wzruszył ramionami i wpakował sobie do buzi jedzenie. Kiedy przełknął odłożył sztućce i spojrzał na matkę. — O co chodzi z weekendem? — zapytał, przeciągając się. Wciąż jeszcze miał obolałe ramiona po dzisiejszym malowaniu, ale satysfakcja z ukończenia obrazu, praktycznie eliminowała dyskomfort.<br />
— Chcemy zafundować sobie kilka dni relaksu i pomyśleliśmy, że wybierzemy się do domku nad jeziorem. — Kushina przelotnie zerknęła na syna, zajęta znoszeniem naczyń do zlewu.<br />
— Późną jesienią? — Naruto uniósł brew, szukając w tym jakiegoś sensu.<br />
— Jest całoroczny, nie widzę problemu. — Kobieta odwróciła się plecami do Naruto, by móc pozmywać. <br />
— Idę do siebie — wstając od stołu, podrzucił jej jeszcze jeden talerz i pocałował w policzek otrzymując w zamian ciepły uśmiech. Zatrzymał się jeszcze na chwilę w wyjściu z kuchni i spojrzał przez ramię. — Zapomniałbym — rzucił pstrykając palcami, jakby go nagle olśniło. — Pamiętajcie o prezerwatywach. — W odpowiedzi usłyszał jedynie brzęk naczyń i ciche przekleństwo.<br />
Zamykając za sobą drzwi od pokoju, zapalił światło i ściągając z siebie bluzę, rzucił ją na łóżko. Miał w zwyczaju fotografowanie swoich prac, więc czym prędzej włączył komputer, by przesłać wcześniej zrobione zdjęcia do zaszyfrowanego folderu, znajdującego się na dysku. Przyglądając się efektom, zaznaczał obszary, na które w przyszłości powinien zwracać większą uwagę. Malując głównie wieczorami, musiał brać pod uwagę mniejsze oświetlenie, gdy nanosił cienie. To nie było to samo, co kartka i światło dzienne. Niekiedy także proporcje wymagały poprawy. Ale i tak był zadowolony. Uśmiechnął się do siebie, usuwając zdjęcie z telefonu, który następnie odłożył na biurko. Chwilę później znów złapał go w dłoń. Palce przetarły wyświetlacz, jakby oczekując, że nagle coś się na nim pojawi. Zerknął na godzinę i nacisnął klawisz, przechodząc do tworzenia nowej wiadomości. Wystukując szybko kolejne wyrazy, wysłał wiadomość, nim zdążył się rozmyślić. Wszedł w skrzynkę nadawczą, jeszcze raz przelatując wzrokiem po jej treści. „Ja to zacząłem i ja to chcę zakończyć. Dlaczego mi nie pozwalasz? Tak bardzo wczułeś się w rolę? Zastanawiam się, czy znam cię wystarczająco dobrze, Sasuke.” Wyciszając telefon odrzucił go na biurko, w końcu nie spodziewał się żadnej odpowiedzi.<br />
<br />
***<br />
<br />
Naruto miał smykałkę do portretów, które w większości były pochowane po szufladach, gdyż namalowanie czyjejś twarzy na zszarzałej farbie mogłoby komuś przysporzyć kłopotów. W zasadzie nigdy jeszcze nie próbował ich malować na innej powierzchni poza papierem i zastanawiał się, jaki byłby tego rezultat. Odpływając myślami, nie zauważył nawet osoby zaglądającej mu przez ramię. Zorientował się dopiero, gdy z rąk został mu wyrwany szkicownik.<br />
— No proszę, kto to taki? — Nad nim stał wysoki szatyn o krótko przystrzyżonych włosach, ubrany w kurtkę z nazwą szkolnej drużyny futbolowej. <br />
— Blake! Też się cieszę, że cię widzę. — Naruto wstał i otrzepał spodnie, posyłając sztuczny uśmiech w stronę sportowca. — Jak tam mecz? Słyszałem, że z ławki widok jest całkiem dobry. — W odpowiedzi został tylko popchnięty na szafki.<br />
— Nie cwaniakuj, Uzumaki — warknął Blake, najprawdopodobniej sądząc, że to go w jakiś sposób przestraszy. Spojrzał z powrotem na szkicownik, który trzymał poza zasięgiem Naruto. — Czy to nie Uchiha? — zapytał prześmiewczo, pomimo tego, że portret był idealnym odwzorowaniem skupionej twarzy Sasuke. <br />
— Nie wiedziałem, że potrafisz wymówić jego nazwisko. — Naruto skrzywił się, kiedy jego prawe ramię zostało mocniej przyciśnięte do szafek, o które wciąż opierał się plecami. <br />
— Myślę, że nie byłby zadowolony, gdyby się o tym dowiedział. — Blake uśmiechnął się wrednie, wyrywając kartkę z portretem Sasuke i machając nią przed jego twarzą. Naruto otworzył szerzej oczy, widząc jak papier się gniecie i spróbował sięgnąć po niego dłonią.<br />
— Dowiedział się o czym? — Blake odwrócił się, słysząc za sobą znajomy, niski głos i został przywitany przez równie znajome spojrzenie czarnych oczu.<br />
— Chyba jesteś na celowniku, kapitanie. — Śmiejąc się, Blake odsunął się od Naruto i wyciągnął kartkę w stronę Sasuke. — Na twoim miejscu pilnowałbym cnoty. <br />
— Nie martw się, nie znajdziesz się na jego miejscu. Takie bezmózgi jak ty, nie są w moim typie. — Naruto uniósł dumnie głowę, patrząc Blake’owi w oczy i nie dając się zgnoić. Nie mógł powiedzieć, że się do tego przyzwyczaił, ale wytworzył już pewien mechanizm obronny. Nie zamierzał się poddać i dawać sobą pomiatać tylko dlatego, że był gejem. To do niczego nie prowadziło i z pewnością nic nie zmieniało. Ktoś w końcu musiał zacząć walczyć o swoje prawa. <br />
— Coś ty powiedział... <br />
— Blake. — Sasuke przerwał wściekłemu chłopakowi, który z nienawiścią spoglądał w stronę Naruto. Przyglądając się z zaciekawieniem portretowi, podłapał dobrze mu znane spojrzenie niebieskich oczu. — Hn. — Nie zwracając uwagi na szeroko otwarte w zdziwieniu usta Blake’a, oddał Naruto kartkę, który ignorując ich obu, ruszył w stronę swojej klasy.<br />
— Nic nie zrobisz? — Blake z niedowierzaniem obserwował, jak Sasuke pozwala, by Naruto zniknął za rogiem. — Powinien wiedzieć, gdzie jego miejsce! <br />
— Jeszcze słowo, a poznasz swoje. — Groźba w głosie Sasuke, z powodzeniem zakończyła dyskusję. — Rusz się, mamy trening.<br />
<br />
***<br />
<br />
— Uzumaki wróć do nas. — Ciężki podręcznik od literatury wylądował na głowie pokrytej blond włosami. Naruto pomasował obolałe miejsce dłonią, odrywając wzrok od okna, za którym rozgrywał się trening drużyny futbolowej. <br />
— Słucham, Psorze? <br />
— To ja ciebie słucham. — Nauczyciel powolnym krokiem wrócił pod tablicę i odłożył książkę.<br />
— A jakie było pytanie? — Naruto podrapał się po karku i zaczął nerwowo uderzać ołówkiem o zeszyt. Badawcze spojrzenie zatrzymało się na jego osobie.<br />
— Czy godzina w kozie cię zadowala? <br />
— Może być pół? — Naruto postanowił spróbować szczęścia, uśmiechając się niepewnie.<br />
— Zatem niech będzie półtora. — Zadowolona mina profesora i dźwięk dzwonka tylko pogłębiły zły humor Naruto.<br />
Idąc korytarzem do sali, w której miał zostać po lekcjach, odtwarzał w głowie mapę dzielnicy, szukając jakiegoś wolnego kawałka muru. Dopiero dochodząc do klasy, zorientował się, że bez towarzystwa Sasuke, malowanie byłoby zbyt ryzykowne. Jego przyjaciel był świetną przykrywką, bo nikt nie podejrzewał syna gliniarza o niszczenie mienia. <br />
Jęknął i nacisnął klamkę wchodząc do środka. Nie udało mu się ukryć zdziwienia, gdy przy jednej z ławek ujrzał znajomą twarz. Wahając się przez chwilę, ruszył w końcu, by zająć jedno z wolnych miejsc. Razem z nim w sali było sześciu uczniów. Dwóch z nich powitało go pogardliwym spojrzeniem, powracając do swojej konwersacji, którą przerwało jego wejście. Siedzący w ostatniej ławce chłopak nie podniósł nawet wzroku znad książki, a stojący przy tablicy, był zbyt zainteresowany pisaniem na niej wulgaryzmów. Tylko jedna osoba nie oderwała od niego spojrzenia. Naruto postanowił to zignorować i mając zamiar wykorzystać czas przed przyjściem nauczyciela, wyciągnął z plecaka szkicownik. Słysząc szuranie, poniósł jednak wzrok.<br />
— Co robisz? — zapytał cicho, by nie usłyszała go reszta uczniów.<br />
— Siadam. — Rozmówca zignorował szept Naruto, odpowiadając na tyle głośno, że prowadząca rozmowę dwójka chłopaków, zaczęła się im przyglądać.<br />
— Dlaczego tutaj? — Naruto odłożył ołówek, czekając na odpowiedź.<br />
— Bo chcę porozmawiać.<br />
— Nie mamy o czym. — Powrócił wzrokiem do szkicownika, uznając temat za zamknięty.<br />
— Myślę, że pewne kwestie wymagają wyjaśnień.<br />
— Nie, Sasuke, nie wymagają. Ostatnio jasno dałeś mi do zrozumienia, że jest dobrze tak, jak jest teraz. — Naruto wciąż starał się nie zwracać na siebie uwagi, więc odpowiadał tak cicho, że mógł go usłyszeć jedynie Sasuke. Pomimo tego czuł na sobie wścibskie spojrzenie dwóch chłopaków. — Skąd w ogóle wiedziałeś, że tu jestem? — rzucił ostro w stronę przyjaciela, coraz bardziej zirytowany uwagą jaką przyciągali. Jako otwarcie przyznający się do bycia gejem, nie powinien zbliżać się do szkolnej gwiazdy sportu. Co dopiero z nią rozmawiać. Mógł się założyć, że jutro będzie aż huczeć od plotek.<br />
— Zapytałem nauczyciela — odparł szybko Sasuke, sięgając po plecak Naruto. Nie przejmując się, że to nie jego własność, zaczął rozpinać zamki. — Gdzie twój telefon? — Naruto rzucił mu spojrzenie wyrażające politowanie.<br />
— W kieszeni — odparł, wyrywając plecak z rąk Sasuke i kładąc go na sąsiedniej ławce. Uniósł brew, widząc wyciągniętą w swoją stronę dłoń. — Nie mam pieniędzy. <br />
— Kretyn. Daj mi telefon.<br />
— Upadłeś na głowę? — prychnął Naruto, odtrącając jego dłoń. — Daj mi spokój. <br />
— Odpisałem ci wczoraj. — Sasuke westchnął i przeczesał palcami włosy. — Słuchaj, to nie tak, że... Co robisz? — Czujne spojrzenie czarnych oczu zatrzymało się na telefonie, który Naruto wyciągnął z kieszeni.<br />
— A na co ci to wygląda? Chcę sprawdzić skrzynkę. — Naruto odblokował klawiaturę, klikając na ikonie informującej o nadejściu nowej wiadomości. Nie zdążył jednak przeczytać treści, bo telefon został mu wyrwany z rąk przez Sasuke, który teraz wstał i odszedł od niego kawałek. — Hej! — Naruto również podniósł się z krzesła, zupełnie ignorując kilka par oczu przyglądających się całej sytuacji. <br />
— Zaraz ci oddam — powiedział spokojnie Sasuke, klikając kilka razy w klawiaturę. Uśmiechnął się pod nosem i wyciągnął rękę z telefonem do Naruto, który otworzył szeroko usta, gdy dotarło do niego, że przyjaciel wyczyścił mu skrzynkę. I co z tego, że były w niej tylko wiadomości od Sasuke? Usunął nawet tą nieprzeczytaną!<br />
Chciał już coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zrezygnował i zacisnął mocno szczękę. Miał teraz ochotę porządnie mu przyłożyć, ale zamiast tego zarzucił plecak na ramię i zabrał z ławki szkicownik.<br />
— Co robisz? – zapytał Sasuke, łapiąc za ramię Naruto, który mijał go, kierując się do wyjścia.<br />
— Wychodzę.<br />
— Będziesz miał kłopoty… <br />
— To… — przerwał mu Naruto, rzucając ostrzegawcze spojrzenie. – To już ciebie nie dotyczy.<br />
<br />
***<br />
<br />
— Naruto? – Słysząc głos matki, westchnął i zapalił światło. – Gdzieś ty znowu był? Jest pierwsza, jutro masz szkołę…<br />
— Wróciłem, zostało coś z kolacji? – Nie zwracając uwagi na zmartwioną twarz, zsunął buty ze stóp, obierając sobie za cel lodówkę.<br />
— Nie będziesz mnie ignorował! – Kushina zastąpiła mu drogę, patrząc na niego wyczekująco.<br />
— Mamo, jestem zmęczony. – Naruto przetarł twarz zmarzniętymi dłońmi, unikając spojrzenia jej w oczy.<br />
— Wyobraź sobie, że ja też, bo przez swojego nieodpowiedzialnego syna po raz kolejny nie mogłam położyć się spać – syknęła wściekle w jego stronę i chociaż sięgała mu do ramienia, nie dało się jej zignorować. Naruto spojrzał w końcu na matkę, czekając aż skończy reprymendę. – Gdzieś ty się szlajał o tej godzinie? Dzwoniłam do Sasuke, ale on też nigdy nie wie, gdzie łazisz.<br />
— Dlaczego miałby? – zapytał Naruto, w myślach nazywając Sasuke kłamcą. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie powinien chodzić malować bez jego towarzystwa, ale musiał wyładować swoje emocje. Zamiast wyżywać się na matce, wolał wykorzystać je jako inspirację. Na murze ogradzającym cmentarz powstawał właśnie bardzo klimatyczny obraz, chociaż szedł mu dosyć mozolnie. Obserwowanie otoczenia i malowanie naraz, było wyczerpujące.<br />
— Bo to twój przyjaciel. – Kushina rozłożyła ramiona, zrezygnowana. <br />
— Dyskutowałbym. – Dochodząc do wniosku, że stracił apetyt, odwrócił się i ruszył do swojego pokoju, do którego odprowadziło go zmartwione spojrzenie kobiety<br />
Nie kłopocząc się z zapalaniem światła, Naruto skierował się prosto do swojego łóżka. Chowając twarz w poduszce, odetchnął głęboko. Mógłby tak zasnąć. Ostatnie dwa tygodnie kompletnie go wykończyły. Unikanie w szkole Sasuke nie było wcale łatwe, a skoro tak bardzo było mu wstyd mieć Naruto za przyjaciela, to równie dobrze mógł ułatwić mu sprawę. Poza tym widok Blake’a i słuchanie jego przytyków, stawały się nie do wytrzymania. I nic nie mógł na to poradzić odkąd zaliczał się do „wybryków natury”. Tym bardziej bolało go to całe udawanie, które tylko zwiększało między nimi dystans. Zaryzykowałby nawet stwierdzenie, że taki stan rzeczy odpowiada Sasuke całkowicie, ale myśl, że mogłoby to być prawdą, była zbyt ciężka do zniesienia. <br />
Podążając za swoją codzienną rutyną, wydobył telefon z kieszeni, gotów wrzucić go do szuflady, jednak koperta widniejąca na wyświetlaczu przyciągnęła jego uwagę. Cóż, nie mógł powiedzieć, że spodziewał się tego po Sasuke, który był jedyną osobą, piszącą do niego wiadomości i jedną z trzech, znajdujących na jego liście kontaktów. <br />
„Wiem, że nie śpisz.” Treść wiadomości była krótka i aż prosiła się o odpowiedź, pomimo braku pytania. Naruto zawahał się przez moment, nim wybrał opcję wprowadzania tekstu.<br />
„Jeżeli mnie śledzisz, będę musiał zawiadomić policję. Masz ostatnią szansę się przyznać.” Nawet nie zauważył, kiedy wysłał wiadomość. Przekręcił się na plecy, czekając na odpowiedź. Telefon zawibrował i jedynym źródłem światła w pokoju był teraz wyświetlacz komórki, który raził Naruto po oczach, zmuszając do zmrużenia ich.<br />
„Twoja matka zdążyła już poinformować mojego ojca, że bezpiecznie wróciłeś do domu, głąbie.” Naruto prychnął pod nosem.<br />
„Cały Ty, nawet w SMS-ach jesteś dupkiem.”<br />
„Dupkiem z ramenem, który czeka za rogiem.” Przygryzając wargę, Naruto usiadł na łóżku, opierając się o wezgłowie. Spojrzał za okno. <br />
„Skąd pomysł, że mnie to obchodzi?” Wstukując szybko znaki, wysłał wiadomość, ale pomimo tego co napisał już sięgał z szafy buty. Nie mógł tak sobie wyjść teraz z domu, matka rozszarpałaby go na strzępy, a i tak już stawała się przez niego kłębkiem nerwów. Wsunął na nogi swoje pomarańczowe trampki i zarzucił na plecy cieplejsza bluzę. Zanim otworzył okno, oparł się o ścianę, czekając na odpowiedź. Poczuł wibracje i spojrzał na telefon.<br />
„Akurat to nie ma dla mnie znaczenia. Wiedz, że jest cholernie zimno i jeśli nie zobaczę jak za pięć sekund wychodzisz przez okno, prawdopodobnie nigdy już nie będziesz w stanie tego zrobić.” Naruto zaśmiał się mimowolnie, szybko jednak doprowadzając się do porządku, bo wciąż był na niego zły. Wściekły właściwie, ale mimo wszystko schował komórkę do kieszeni i otworzył powoli okno. <br />
Na zewnątrz było zimno, bardzo zimno i Naruto nie zdziwił się wcale czerwonym nosem Sasuke. Bez słowa ruszyli obaj w stronę mieszczącej się niedaleko wiaty autobusowej, która miała osłonić ich trochę przed wiatrem. <br />
Naruto szedł z dłońmi w kieszeniach, ignorując fakt, że Sasuke niósł jego ramen, dopóki nie dotarli do celu. Wtedy dopiero opakowanie zostało postawione na ławeczce.<br />
— A gdzie masz swój? — Naruto zapytał, biorąc w dłonie styropianowy kubełek i otwierając go. Westchnął, gdy poczuł znajomy zapach i nie czekając na odpowiedź, nawinął makaron na pałeczki.<br />
— Tylko ty jadasz takie świństwa. — Sasuke się skrzywił i usiadł obok, opierając plecami o szybę. Naruto przełknął makaron, mając zamiar zrewanżować się za obrazę ramenu. <br />
— No tak, zapomniałem, że jesteś na diecie i gdybyś chciał, to nie mógłbyś nawet go powąchać — prychnął, pakując w usta kolejną porcję.<br />
— Nie zapominaj, kto ci zrobił to paskudztwo. Byłem zmuszony to wąchać. <br />
— Dlatego jesteś taki naburmuszony. Bo ci takie pyszności koło nosa przeszły — odparł Naruto i zachłysnął się przy przełykaniu. Sasuke poklepał go po plecach trochę mocniej, niż było to konieczne.<br />
— Nie, to dlatego, że od dwóch tygodni, mój najlepszy przyjaciel mnie unika — zaakcentował ostatni wyraz kolejnym, mocnym uderzeniem w plecy.<br />
— Płuca, dupku. Wypluję je zaraz. — Naruto otarł załzawione oczy. Spojrzał spod grzywki na Sasuke, zaczynając mieszać pałeczkami stygnący makaron. — Kogo nazywasz najlepszym przyjacielem? — Nie podnosząc wzroku, odstawił kubełek na ławkę. — Kogoś, do kogo wstyd ci się przyznać? — prychnął z rozbawieniem. Pokręcił głową i podniósł się z ławki, chowając dłonie w kieszenie, by nie zdradzić swojego zdenerwowania.<br />
— Sam prosiłeś mnie, bym w szkole trzymał się od ciebie z daleka — odparł spokojnie Sasuke, pociągając nosem. Nie wziął chusteczek, bo nie spodziewał się tak niskiej temperatury. <br />
— Bo nie chciałem, żeby moje problemy namieszały ci w życiu. — Naruto wytknął mu, podkreślając to gestem dłoni, bo obaj doskonale wiedzieli, o co mu chodzi.<br />
— Co się z nimi nagle stało? Magicznie zniknęły? — Sasuke skrzywił się na to, że kwestię swojej orientacji seksualnej, Naruto nazwał problemem. Przyglądając się jak blondyn chodzi w tę i z powrotem, sam wstał z ławki i stanął opierając się o boczną ściankę wiaty.<br />
— Nie, nie zniknęły — powiedział Naruto, wpatrując się w dal, jakby miał nadzieję, że zaraz podjedzie autobus. — Po prostu jestem nimi zmęczony, a jedyne wsparcie, które mogę otrzymać, udaje, że mnie nie zna — odwracając się do Sasuke, spojrzał na niego wymownie.<br />
— Daj spokój, twoja matka i mój ojciec też cię wspierają...<br />
— W szkole, Sasuke! — przerywając mu wpół zdania, sam zdziwił się, jak donośnie zabrzmiał w ciszy jego głos. — Naprawdę staram się nic sobie z tego nie robić. Z tych spojrzeń, docinków, głupich plotek — przerwał na chwilę, gdy zadrżał mu głos. — Ale nie mam już siły. Nawet pieprzonego graffiti nie mogę zrobić w dzień! Jasne, może nielegalne bazgroły dostarczają odpowiednią dawkę adrenaliny, ale na niej nie da się wyżyć. Nie tak wyobrażam sobie przyszłość...<br />
— Naruto, nie mogę ci pomóc — Sasuke spuścił wzrok, zrezygnowany. — Gdzie idziesz? — Gdy Naruto go wyminął, ruszył za nim, doganiając i łapiąc za łokieć.<br />
— Wiesz, może faktycznie masz rację. Lepiej będzie jeśli dalej będziemy udawać w szkole, że się nie znamy. — Naruto westchnął i wyrwał rękę z uścisku. — W zasadzie, po co udawać? Skoro mój najlepszy przyjaciel w dupie ma moje problemy, to chyba nie zasługuje na to, by go tak nazywać?<br />
— Nie rozumiesz — zaparł się Sasuke. — Nie masz pojęcia, jak bardzo chciałbym niejednemu przyłożyć, ale moja chęć pomocy, przysporzy ci tylko więcej problemów. — Zbliżył się do niego, kładąc mu dłoń na ramieniu. Przestał zaciskać szczękę i rozluźnił mięśnie, wpatrując się w oczy Naruto ze smutkiem i poczuciem winy. Owinął ramieniem jego kark i przyciągnął do siebie nieporadnie, na wpół przytulając. Po przyjacielsku. Westchnął ciężko. — Zjedliby cię żywcem, gdybym ci pomógł. Zafundowałbym ci piekło.<br />
<br />
***<br />
<br />
Naruto nie mógł zasnąć tej nocy, dlatego wchodząc rano do szkoły, był w naprawdę podłym nastroju. Pierwsze ucierpiały drzwi wejściowe, swojej szafki także nie oszczędził, zwracając głośnym trzaskiem uwagę kilku osób. Rzucając im nieprzyjemne spojrzenie, ruszył w stronę sali, w której miał mieć pierwsze lekcje. <br />
Przerwę obiadową spędził na korytarzu, nie mając zupełnie apetytu. Szkicownik wyciągnął tylko po to, by popatrzeć na okładkę, bo nawet ołówek mu dzisiaj jakoś źle w dłoni leżał. <br />
Z Sasuke przyjaźnił się już jakiś czas i nigdy nie zdarzyło się, by go zawiódł w jakiejkolwiek kwestii. Wiedział, że pomimo swojej chłodnej fasady, na swój sposób martwił się o niego. Ale Naruto potrzebował w tej chwili przyjaciela, a nie obrońcy. Nie wystarczał mu status przyjaciela po szkole, kiedy nikt nie widzi, bo to nie po szkole czuł się samotny, tylko w niej. Otoczony ludźmi, którzy z niego szydzili i nikt prócz jego samego, nie odważyłby się stanąć po jego stronie. Innych hamował strach przed tym, że sami staną się obiektem drwin, a innych, jak Sasuke, że zniszczą sobie reputację. Naruto doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Nie było więc sensu w ukrywaniu tego, posługując się kiepską wymówką. <br />
Podniósł się z brudnej podłogi, zarzucając plecak na ramię, by jeszcze przed dzwonkiem zdążyć pójść do toalety. Niestety nie udało mu się tego zrealizować, bo znikąd wyrósł przed nim Blake. Jakby tylko czekał, aż Naruto wstanie. Był w towarzystwie dwóch kolegów z drużyny, którzy stali lekko z boku, przypatrując się Naruto z pogardliwym uśmieszkiem.<br />
— Mogłem się spodziewać, że dzisiaj również będę zmuszony oglądać twoją parszywą gębę — rzucił z irytacją Naruto, przestępując z nogi na nogę. Naprawdę nie miał dzisiaj ochoty na konfrontację z nim. Czuł, że może go ponieść.<br />
— Proszę, proszę. Język ci wrócił, Uzumaki? Ostatnio wyglądasz, jakbyś miał okres — parsknął Blake. — Co byłoby całkiem możliwe. Skoro lubisz dawać dupy, to kto wie, czy się już w dziewczynkę nie zamieniłeś — zaśmiał się, oglądając na swoich znajomych, którzy głośno mu zawtórowali. Oczywiście, taka osoba jak Blake, musiała ze sobą targać równie bezmózgich towarzyszy, bo potrzebowała poklasku. Naruto skrzywił się i zrobił krok w bok, ale Blake znów zastąpił mu drogę.<br />
— Masz do mnie jakąś sprawę? Spieszę się, więc jakbyś mógł. — Naruto wykonał gest, który miał na celu przekazanie Blake’owi, żeby się odsunął. Jednak zamiast tego Naruto usłyszał znajomy odgłos uderzenia czymś w szafkę i nie były to jego plecy. Pięść Blake’a wylądowała jednak tuż koło jego głowy, więc hałas wywołał u niego grymas.<br />
— Posłuchaj, jeżeli to ty masz coś wspólnego z tym, że Uchiha przez ostatnie tygodnie dziwnie się zachowuje i nie jest w formie, to obiecuję, że uprzykrzę ci życie i nawet fakt, że twoja matka pieprzy się z jego ojcem, mnie nie powstrzyma. — Futbolista wysyczał mu do ucha, sprawiając na chwilę, że Naruto stężał. Zmrużył oczy i zacisnął szczękę, czując mrowienie w palcach. Blake nie zdążył mrugnąć, gdy mocno zaciśnięta pięść Naruto weszła w kontakt z jego nosem. Jęknął głośno, a siła uderzenia zachwiała nim, sprawiając, że jego kumple musieli go podtrzymać. <br />
— Nie waż się mówić tak o mojej matce — zagroził mu Naruto, gotów rzucić się na niego ponownie, pomimo tego, że futbolista był od niego wyższy, szerszy i cięższy. Nie musiał jednak tego robić, bo gdy Blake zobaczył, że z nosa leje mu się krew, sam rzucił się w jego kierunku. <br />
Pierwszego uderzenia udało się Naruto uniknąć, odrzucił przy tym plecak, który wcześniej zapiął byle jak, więc teraz zawartość wypadła z niego na ziemię. Przed kolejnym jednak nie udało mu się uciec i wpadł plecami na szafki, gdy mocne uderzenie w policzek, na chwilę go zamroczyło. Wokół zebrał się już mały tłum, gdyż większość jeszcze jadła na stołówce obiad. Gdzieniegdzie dało się zauważyć telefony komórkowe, które nagrywały całe zdarzenie.<br />
Naruto przyciśnięty ramieniem do szafek, otrzymał cios w brzuch, co pozbawiło go oddechu i sprawiło, że miał ochotę zwymiotować. Usłyszał koło ucha cichy śmiech.<br />
— Tylko na tyle cie stać? A może pójdziesz się później poskarżyć do mamusi, że spuszczono ci lanie? — Blake znów zarechotał, łapiąc mocno włosy Naruto. — Mogę się założyć, że sam Sasuke chętnie by ci wlał, gdyby twoja... — Nie udało mu się skończyć, bo Naruto wykorzystał chwilę i uderzył go mocno kolanem w żołądek, a potem wyrwał się z potrzasku i pchnął go mocno na szafki, w które Blake uderzył głową. Już zamierzał się na niego ponownie, gdy poczuł jak czyjeś ręce go unieruchamiają. Teraz znajdował się w niewygodnej pozycji, z jedną ręką wykręconą na plecy, drugą unieruchomioną w taki sposób, że zmuszało go to, do pochylenia się. Znał ten chwyt bardzo dobrze, ale wciąż był wściekły, więc podjął bezowocną próbę wyswobodzenia się z uścisku. Zobaczył kątem oka, jak Blake prostuje się i kieruje jego stronę, a chwilę później obaj jego koledzy, również go unieruchamiają.<br />
— Co się tutaj dzieje? — usłyszał nad głową znajomy głos. Szarpnął się, jakby chcąc dać do zrozumienia, że już skończył bójkę, ale nie będzie się kłaniał przed tym palantem, Blake’iem. Uścisk się rozluźnił i Naruto uniósł głowę, wciąż jednak przytrzymywany przez Sasuke.<br />
— Ten pedał musi w końcu dostać nauczkę! — wyrwał się z odpowiedzą Blake. <br />
— Jeszcze raz obrazisz moją matkę, a sam ją dostaniesz! — Naruto warknął w jego stronę, odruchowo wyrywając się do przodu, lecz ręce Sasuke mu nie pozwolily.<br />
— Nie toleruję przemocy — powiedział nisko, z nutą ostrzeżenia w głosie. — Jeśli jeszcze raz zobaczę, któregoś z was w takiej sytuacji — zwrócił się do trójki futbolistów. — To pożegnacie się z drużyną. Możecie to przekazać reszcie. — Puścił Naruto, uważając sprawę za zakończoną. Ten się tylko poprawił i spojrzał na niego krzywiąc się, po czym schylił się po szkicownik, gdy tylko rzucił mu się w oczy. Miał ochotę stąd zniknąć jak najszybciej.<br />
— A z tobą policzę się osobiście, gdy jeszcze raz usłyszę, że obrażasz kobietę mojego ojca — wysyczał Sasuke w stronę Blake’a. — Sprawię, że pożegnasz się z futbolem raz na zawsze.<br />
Naruto zerknął przez ramię, w idealnym momencie, by ujrzeć na twarzy futbolisty wyraz niedowierzania. Rozejrzał się po twarzach zebranych osób i prychnął pod nosem. Ignorując rozrzucony plecak, ze szkicownikiem w ręku, zaczął się przepychać przez tłum. Nie miał zamiaru wracać na lekcje.<br />
— Koniec przedstawienia. — Sasuke rozgonił zebranych wokół nich uczniów, a Blake’a kazał odprowadzić do pielęgniarki. Kucnął przy plecaku Naruto i zaczął zbierać jego zawartość rozrzuconą po podłodze. Gdy już wszystko pochował, zajrzał z przyzwyczajenia do środka. Już miał zapiąć zamek, gdy w oczy rzuciła mu się ulotka. Uśmiechnął się pod nosem i wstał, zarzucając sobie plecak na ramię. <br />
<br />
***<br />
<br />
— Sasuke? Prosiłam, byś wchodził jak do siebie. — Kushina uśmiechnęła się, otwierając drzwi i pozwalając mu wejść do środka. <br />
— Jest Naruto? — zapytał, ściągając buty.<br />
— Nie wrócił po szkole. — Kobieta westchnęła i spojrzała na Sasuke zmęczonym wzrokiem.<br />
— Przyniosłem jego plecak i przy okazji chciałem wziąć podręcznik, który pożyczyłem mu jakiś czas temu, mogę? — Wskazując na drzwi do pokoju Naruto, czekał na przyzwolenie. <br />
— Tak, oczywiście. A dlaczego nie wziął plecaka ze sobą? — Zmartwione spojrzenie zielonych oczu zatrzymało Sasuke w połowie korytarza.<br />
— Wydaje mi się, że się spieszył. Nie mówił — odparł wymijająco. Wiedział, że ostatnie na co Naruto miał ochotę, to przynosić szkolne problemy do domu. Jego matka nie musiała o nich wiedzieć. Wchodząc do pokoju, zamknął za sobą drzwi i skierował się w stronę komputera, włączył go i usiadł na krześle. Z plecaka wyciągnął ulotkę, przypatrując jej się uważniej. Konkurs Sztuki Ulicznej. Coś w sam raz dla Naruto, dlatego nie zdziwiło go, że blondyn był w posiadaniu takiej ulotki. Nie wspominał jednak nic o konkursie, dlatego Sasuke był pewien, że jeszcze się nie zdecydował. <br />
Gdy wyświetlił się ekran logowania, wpisał szybko hasło, które kiedyś tam podał mu Naruto. Skrzywił się, gdy po oczach poraziła go pomarańczowa tapeta. Naruto miał bzika na punkcie tego koloru. Odszukał folder ze zdjęciami jego graffiti, bo doskonale wiedział, że wszystkie swoje prace dokumentuje. Nie spodziewał się jednak natrafić na przeszkodę w postaci hasła. Wpisał więc pierwsze, co mu przyszło do głowy, ale niestety, nie był to uwielbiany przez Naruto ramen. Odchylił się na krześle i przymknął oczy, mimowolnie spoglądając na zdjęcie stojące na biurku. Przedstawiało ich obu, gdy byli na wakacjach w Japonii. Naruto wystawiał w jego stronę język, a Sasuke pokazywał mu, by puknął się w głowę. Przymknął jedno oko, nie będąc pewien, czy trafi, ale wpisał hasło Sasuke. Przeczesał palcami włosy i przetarł twarz.<br />
— Co za kretyn — westchnął, gdy próba znów okazała się błędna. — Gdybym był na miejscu tego idioty, co bym wpisał? — Jego wzrok znów uciekł w stronę zdjęcia i jakoś był przekonany, że musi mieć ono coś wspólnego z hasłem. Musi na nie naprowadzać, żeby Naruto nie mógł o nim zapomnieć. Spróbował sobie przypomnieć sytuację, w której zrobiono zdjęcie. Obaj byli na nim w kąpielówkach i ociekali wodą, pamiętał, że wepchnął wtedy do niej Naruto, który wyzwał go od... — Hn. — Sasuke uśmiechnął się, gdy folder ustąpił pod hasłem Drań. <br />
Przeglądając zdjęcia, wybrał to graffiti, które Naruto zrobił jako ostatnie i przesłał je na swojego pendriva. Zerknął jeszcze na pracę, której wcześniej nie widział, a która motywem i nastrojem różniła się od innych. Poznawał to miejsce, mur ogradzający cmentarz. Teraz przynajmniej wiedział, gdzie powinien szukać Naruto, w razie jakichkolwiek zbliżających się kłopotów. Zamknął folder i schował pendriva, wyłączając komputer. Miał tylko nadzieję, że Naruto go za to nie zabije.<br />
<br />
***<br />
<br />
— Rozmawiałeś ostatnio z Naruto? — Sasuke uniósł brwi i spojrzał pytająco na swojego ojca. Nie zdążył nawet zdjąć butów. <br />
— Nie — odparł gładko, wkładając na nogi kapcie. <br />
— Kusina się o niego martwi, myślałem, że możesz coś wiedzieć, ale nie chcesz o tym mówić. — Fugaku przeszedł do kuchni, podążając za Sasuke. <br />
— Nic nie wiem — wzruszył ramionami.<br />
— Nie wydaje ci się to dziwne, że Naruto znika wieczorami i wraca do domu w nocy? — zapytał Fugaku, siadając przy stole i czekając, aż jego syn zajmie miejsce naprzeciwko. Sasuke wiedział, że nie uda mu się uniknąć przesłuchania, a lepiej było odpowiedzieć na niektóre pytania, by odsunąć od Naruto jakiekolwiek podejrzenia. Nawet, jeśli będzie musiał kłamać mu w żywe oczy. Na szczęście nie musiał tego robić, bo kolejne pytanie sprawiło, że parsknął śmiechem.<br />
— Czy on bierze narkotyki? — zapytał Fugaku, zamieniając się z ojca w policjanta.<br />
— Naruto? — zaśmiał się Sasuke. — Może cię zdziwić to, co usłyszysz z moich ust, ale Naruto nie jest na tyle głupi. Chociaż to kretyn, czemu nie przeczę, to jednak nawet on dobrze wie, od czego trzymać się z daleka. <br />
— Martwimy się z Kushiną, że mógł wpaść w złe towarzystwo — powiedział Fugaku. Sasuke stwierdził w duchu, że jedynym złym towarzystwem dla Naruto, była puszka spreju, ale ona na pewno nie namówiłaby go do brania narkotyków.<br />
— Z Kushiną? — zapytał. — Powiedziałeś jej o swoich podejrzeniach? Jesteś niemożliwy — zirytował się Sasuke. Nie chciał, by matka Naruto zamartwiała się przez skrzywienie zawodowe Fugaku, który wszędzie widział przestępców. Nie zamierzał pozwolić, by bezpodstawnie zrobił z Naruto narkomana i zaszczepił taki obraz w głowie jego matki.<br />
— Rozumiem, że to twój przyjaciel, ale skoro nawet ty nie wiesz, co robi po nocach, musimy brać pod uwagę różne możliwości. <br />
— Nie jesteśmy na komisariacie! Dobrze wiesz, że Naruto nie tknąłby narkotyków...<br />
— Sasuke, ja wiem, że trudno byłoby ci w to uwierzyć, gdyby okazało się to prawdą. Jednak widziałem wiele takich przypadków, takie rzeczy się zdarzają. — Fugaku położył dłoń na ramieniu swojego syna, ale Sasuke ją strącił. <br />
— On nawet aspiryny unika! — wzburzył się Sasuke, wstając z krzesła. — Znam go, tato. Mogę ci poręczyć, że prędzej przedawkowałby ramen, niż zbliżył się do narkotyków.<br />
Wchodząc do pokoju, zamknął za sobą drzwi i odrzucił na łóżko swój własny plecak. Wyciągnął z kieszeni pendrive i podłączył do laptopa, który przez cały czas był włączony. Wygrzebał z kieszeni zmiętą ulotkę i wszedł na stronę internetową konkursu. Przeglądając chwilę jej zawartość, niepewnie kliknął na formularz zgłoszeniowy. Wciąż istniała możliwość, że Naruto go za to zabije. Odetchnął z ulgą, gdy nie trzeba było podawać bardziej szczegółowych danych osobowych, niż imię i nazwisko oraz adres. Wymogiem także był telefon kontaktowy oraz adres poczty elektronicznej, bo jak się okazało, samo zgłoszenie nie gwarantowało udziału w konkursie. Było dopiero pierwszym etapem, podczas którego grupa ludzi znających się na rzeczy, miała osądzić ich zdolności. <br />
Adres e-mail podał własny, gdyż spodziewał się, że potwierdzenie wysłania formularza zostanie wysłane właśnie tą drogą, a nie chciał przed drugim etapem konkursu zginąć z rąk Naruto. Telefon komórkowy prawdopodobnie służył do tego, by poinformować o przejściu do kolejnej fazy, w której, z tego co wyczytał, uczestnicy będą musieli wykazać się w akcji. Konkretniej, zaprezentować coś na żywo. Czyli nic nowego, tylko zamiast kawałka kartki, dostaną kawałek ściany. <br />
Sasuke uważał, że Naruto posiada wszelkie predyspozycje, by wygrać ten konkurs. Nawet jeśli dostałby kawałek kartki. Nie był głupi, widział jego szkice i zamierzał to wykorzystać. Wiedział, że największą przyjemność sprawiają Naruto portrety. Dlatego postanowił już, że gdy tylko Naruto przejdzie do kolejnego etapu, zmusi go, do namalowania jednego z nich. Był pewien, że gdyby mógł, zrobiłby to już dawno, a teraz będzie miał do tego okazję.<br />
— Sasuke, wychodzę. — Usłyszał zaraz po tym, jak rozległo się ciche pukanie do drzwi jego pokoju. — Znowu dostałem wezwanie, tym razem grafficiarz obrał sobie za cel cmentarz.<br />
Sasuke zastygł i odwrócił głowę w stronę drzwi, zagryzł wargę.<br />
— Naprawdę tak wam przeszkadza? — zapytał, siląc się na obojętność. Usłyszał westchnienie.<br />
— Prawdę mówiąc, ma talent, ale to wciąż wykroczenie i musi za to odpowiedzieć. Gdyby pomyślał i poprosił władze miasta o zgodę, wszyscy byliby szczęśliwi. — Sasuke podszedł i otworzył drzwi.<br />
— Czyli „niszczyłby mienie” za pozwoleniem? — prychnął Sasuke, starając się nie wykazywać zbytniego podekscytowania rozmawiając o kimś, kogo przecież nie zna.<br />
— Nie, zapewne zostałby zaangażowany w odrestaurowanie paru miejsc. — Fugaku podrapał się po głowie. — Najpierw jednak dostałby jakieś godziny społeczne do odpracowania. Mimo wszystko, nikogo nie zabił, nie ma sensu wsadzać go do więzienia za to, że to miasto w końcu jakoś wygląda. — Zaśmiał się i położył dłoń na ramieniu Sasuke. — No nic, muszę jechać zobaczyć, co takiego powstaje na tym cmentarzu. Kobieta, która to zgłosiła, podobno była oburzona — dodał, kierując się w stronę drzwi wyjściowych. — Acha, Sasuke — zawrócił się jeszcze zanim nacisnął klamkę. — Postaraj się porozmawiać z Naruto, wiem, że między wami ostatnio coś nie gra, ale jesteś jego przyjacielem. Jeśli miałby się komuś wygadać, to tobie w pierwszej kolejności.<br />
— Wiem — westchnął Sasuke, gdy jego ojciec zniknął za drzwiami. Oparł się o futrynę i wyciągnął telefon. <br />
<br />
***<br />
<br />
„Zbieraj się, na dzisiaj koniec zabawy. Ktoś Cię wsypał.” Przeczytał Naruto, gdy jego telefon chwilę wcześniej, wibrując poinformował go o nadejściu wiadomości. <br />
— Świetnie — zerknął na niedokończoną gałąź, którą właśnie malował. Chciał dzisiaj skończyć drzewo, ale widocznie nie było mu to dane. Zawinął puszki spreju w czarny worek i wcisnął go za kamień, który obrał sobie za skrytkę. Noszenie ich przy sobie nie było dobrym pomysłem, zwłaszcza w takiej sytuacji. Nie tracąc czasu przebiegł szybko na drugą stronę wąskiej uliczki i ruszył do domu na skróty, aby nie minąć po drodze radiowozu. Czasami to, że mógł wszędzie dotrzeć na piechotę, był naprawdę przydatne. Dzięki temu zdołał poznać to miasto jak własną kieszeń. Ucieczka przed policją nie stanowiła dla niego żadnego problemu.<br />
Jednak Naruto nie chciał wiecznie uciekać i czuć się jak przestępca. <br />
<br />
***<br />
<br />
Kolejny tydzień przeleciał Naruto bez rewelacji. Blake nie zbliżał się do niego na krok, ale nie szczędził mu nienawistnych spojrzeń. Oczywiście i do niego w jakiś dziwnie magiczny sposób, dotarło nagranie z bójki na korytarzu. Naruto nazwałby to raczej przepychanką lub różnicą zdań, ale wolał pozostać bierny w tym temacie, mając nadzieję, że szybko ucichnie. Dokładnie tak się stało, bo po dwóch dniach wszyscy zapomnieli o całej sprawie. Oczywiście prócz naburmuszonego Blake’a, który gdyby tylko mógł, rzuciłby się Naruto do gardła. Na szczęście, słowa Sasuke musiały podziałać, bo utrzymywał dystans, mimo że niechciany. <br />
Tym samym, Sasuke również utrzymywał dystans. Chociaż mijali się dosyć często na korytarzu, oprócz ostrzegawczej wiadomości w zeszłym tygodniu, w ogóle się ze sobą nie kontaktowali. Doszło do tego, że nie tylko jego matka, ale także Fugaku, zaczął wypytywać co się takiego stało, że ze sobą nie rozmawiają. <br />
Naruto zastanawiał się, czy Sasuke nie byłoby wstyd przed własnym ojcem, gdyby okazało się, że w szkole wcale nie są przyjaciółmi. On sam czułby coś w rodzaju upokorzenia, gdyby o całej sytuacji dowiedziała się jego matka. Dlatego wolał nie wyciągać tego poza szkolne mury. Nie potrafił jednak udawać, że wszystko jest w porządku, nawet przed matką. <br />
Z rozmyślań wyrwał go wibrujący w kieszeni telefon komórkowy i żeby go wyciągnąć, musiał zdjąć nogi z parapetu. Spojrzał na wyświetlacz, ale nie rozpoznał numeru. Zdziwiony, odebrał nieco niepewnie.<br />
— Słucham? — Przez chwilę usłyszał w słuchawce szum, jednak po chwili odezwał się bardzo miły, kobiecy głos.<br />
— Witam, czy mam przyjemność z panem Uzumaki? — Naruto przez chwilę zaniemówił, bo pierwsze co przyszło mu do głowy, to że ktoś widział go, jak robił graffiti.<br />
— Tak? A o co chodzi? <br />
— Otrzymaliśmy od pana formularz zgłoszeniowy...<br />
— Jaki formularz? — przerwał kobiecie, odwracając się w stronę okna ze zmarszczonymi brwiami. <br />
— Zgłosił się pan do konkursu, który organizowany jest w ramach naszego projektu promowania ulicznych artystów. Dzwonię do pana, aby pogratulować przejścia do kolejnego etapu i zaprosić na finał, który odbędzie się...<br />
— Chwileczkę, przepraszam, ale... — Naruto przetarł dłonią twarz. — Ja nie zgłaszałem się do konkursu — odetchnął głęboko, opierając się o parapet.<br />
— Pan Naruto Uzumaki, prawda?<br />
— Tak, ale nie wysyłałem do was zgłoszenia...<br />
— W takim razie, mam rozumieć, że chce pan zrezygnować z wzięcia udziału w kolejnym etapie? — W głosie kobiety można było usłyszeć rozczarowanie. <br />
— Ja... Nie wiem, chyba jestem po prostu zaskoczony, nie spodziewałem się. To znaczy, chciałem wysłać zgłoszenie, ale tego nie zrobiłem... <br />
— Widocznie ktoś się o to zatroszczył za pana — przerwała mu kobieta. — Jest pan jednym z dziesięciu uczestników, którzy dostali się do finału, a zgłosiło się ich tysiące z całego stanu. <br />
— Czy... Znaczy, co teraz będę musiał zrobić? — Zdezorientowany rozejrzał się po korytarzu, ale pomimo tego, uśmiech sam wkradł mu się na usta.<br />
— Ta rozmowa ma na celu jedynie poinformowanie pana o przejściu do kolejnego etapu, natomiast wszelkie instrukcje odnośnie miejsca oraz czasu, w którym odbędzie się finał, otrzyma pan drogą elektroniczną, na podany w formularzu adres e-mail. <br />
— To może być problem, bo nie wiem, kto wysłał zgłoszenie...<br />
— Proszę się nie martwić, adres podany w formularzu to <a href="mailto:sasuke.u@gmail.com">sasuke.u@gmail.com</a>. Mam nadzieję, że rozjaśniło to panu nieco sytuację?<br />
— Tak, dziękuję bardzo — odparł, ku swojemu zaskoczeniu, mniej zdziwiony, niż być powinien. W końcu, kto inny wiedział o jego hobby? Mógł się tego spodziewać.<br />
Kobieta pożegnała się, zapewniając jeszcze o wysłaniu wiadomości ze szczegółową instrukcją oraz konkretami odnośnie czasu i miejsca spotkania. Naruto sięgnął po swój plecak, szukając ulotki, którą wrzucił do niego jakieś dwa tygodnie temu, jednak jej nie znalazł. Przeklął pod nosem i odrzucił plecak na parapet. Oparł czoło o szybę i przymknął oczy. <br />
— Co za dupek — mruknął do siebie. <br />
Dlaczego Sasuke nie potrafił nawet kłócić się jak należy? Jak miał być na niego wściekły, gdy zrobił to, co Naruto powinien i chciał zrobić już dawno? Gdy postawił za niego pierwszy krok w stronę przyszłości, którą Naruto już dawno powinien rozpocząć.<br />
<br />
***<br />
<br />
— To jest chyba jakiś żart! Co ten śmieć tutaj robi? — warknął Blake i odwracając się twarzą do Sasuke, wskazał ręką na trybuny. <br />
Faktycznie, na jednym z miejsc siedział jakiś chłopak. Sasuke rozpoznał w nim Naruto tylko dlatego, że dobrze wiedział jak się ubiera. Pomarańczowej kurtki nie posiadał w tej szkole chyba nikt inny. <br />
— Nie zwracaj na niego uwagi — mruknął obojętnie, powracając do treningu.<br />
— Nie będzie mi zatruwał powietrza podczas mojego treningu! — Blake napiął się i ruszył w stronę trybun, ale powstrzymał go silny uścisk na przedramieniu.<br />
— Powiedziałem, że masz nie zwracać na niego uwagi. — Lodowate spojrzenie czarnych oczu, zatrzymało futbolistę w miejscu. — Wracaj do treningu — dodał, ściągając z głowy kask i samemu ruszając w stronę wyjścia z boiska, by móc przejść na trybuny. <br />
Westchnął, przetrzepując włosy, aby odkleić je od czoła. Nie ważne, że na zewnątrz było nieprawdopodobnie zimno, wysiłek i tak wyciskał z nich siódme poty, a Sasuke nie lubił odpuszczać bez potrzeby. Każdy trening traktował jak przygotowania do ważnego meczu.<br />
Wchodząc po schodkach, ruszył do rzędu, w którym ulokował się Naruto. Już z daleka zauważył niezbyt przyjazną minę.<br />
— Gdzie ją masz? — Usłyszał pytanie jeszcze zanim zmniejszył między nimi dystans.<br />
— Co takiego?<br />
— Ulotkę. — Naruto wstał, zarzucając plecak na ramię. <br />
— Na pewno nie przy sobie. — Rozłożył ręce, jakby chcąc podkreślić, że przecież nie posiada kieszeni. <br />
— Dlaczego ją zabrałeś? W ogóle, jakim prawem wysłałeś zgłoszenie? — Naruto odruchowo popchnął go lekko w klatkę piersiową, marszcząc brwi. Sasuke spojrzał na jego dłoń i odsunął ją od siebie. Obaj zdawali sobie sprawę z tego, że są na widoku. <br />
— Zrobiłbyś to sam? — zapytał, unosząc pytająco brew. — Dobrze wiesz, że nie miałbyś odwagi niczego zmienić. I przestań mnie popychać, zachowujesz się jak dziecko. — Sasuke zaśmiał się, łapiąc natrętną rękę Naruto w nadgarstku i zgiął ją tak, że był on zmuszony usiąść. — Rozumiem, że zadzwonili? — Sasuke usiadł obok, czując w żołądku jakąś sensację i podekscytowanie. Spojrzał w stronę boiska i nie zdziwił się spojrzeniu Blake’a. Stał z założonymi rękami, zwrócony w ich stronę całym ciałem. Sasuke zmarszczył brwi, ale i tak zaraz powrócił wzrokiem do Naruto.<br />
— Mogłeś mi powiedzieć — burknął Naruto, chowając się po nos w kołnierzu kurtki. Chciał mu podziękować, ale wciąż był na niego wściekły za szopkę, którą odstawiali przed całą szkołą. — Wyślą szczegóły na twój e-mail. Kiedy je dostaniesz, prześlij do mnie. — Naruto zagryzł wargę, wpatrując się w murawę i resztę drużyny Sasuke, która w większości udawała, że ćwiczy. Tak naprawdę przyglądała im się z uwagą, pomimo tego, że byli dosyć wysoko na trybunach.<br />
— Kiedy powiesz mamie? — zapytał Sasuke.<br />
— Nie... Nie powiem jej — zawahał się Naruto, spoglądając kątem oka w stronę swojego przyjaciela. <br />
— To też mam za ciebie zrobić? — Sasuke skrzywił się i rozmasował sobie kark.<br />
— Nie musi wiedzieć...<br />
— Ona myśli, że ćpasz — rzucił nagle Sasuke, uciszając go. — Powiesz jej, albo ja to zrobię. To twoja matka i tak już pewnie zauważyła, że bazgrzesz po zeszytach.<br />
— Sasuke... — Naruto westchnął, wpatrując się w parę wydobywającą się z jego ust przy oddychaniu. Słowo dziękuję nie chciało mu przejść przez gardło. — Nie jest ci zimno? — rzucił w końcu, by coś powiedzieć. Sasuke zaśmiał się, odchylając głowę do tyłu.<br />
— Kretyn — parsknął i potargał jego włosy. Naruto uśmiechnął się szeroko, czując wielką ulgę. <br />
— Drań. — Popchnął go w ramię.<br />
— Hn.<br />
W tym momencie Sasuke zupełnie zapomniał o tym, kto i czy w ogóle, im się przygląda. Nie miało to najmniejszego znaczenia teraz, gdy Naruto zyskał szansę, by robić to w czym był najlepszy i pokazać się ludziom, którzy podzielają jego pasję. Miał tylko nadzieję, że uda mu się jakoś utrzymać wszystko pod kontrolą. Chociaż po ostatniej bójce z udziałem Naruto widział, że niektórzy uczniowie patrzą na niego inaczej. Z większym szacunkiem. Potrzebowali tylko przykładu, za który mógł im posłużyć własną postawą. Mógłby przełamać łańcuch nienawiści, pokazując, że w pełni akceptuje Naruto. <br />
Jak na prawdziwego przyjaciela przystało.<br />
<br />
***<br />
<br />
— Wiesz już, co namalujesz?<br />
Sasuke siedział przy biurku w pokoju Naruto, nie robiąc nic konkretnego. Zerkał tylko oszczędnie na ołówek w dłoni blondyna, którym ten coś rysował, leżąc na łóżku.<br />
— Nie zastanawiałem się jeszcze — odparł automatycznie, wciąż skupiając wzrok na tym, co powstawało w jego szkicowniku.<br />
Ostatnio pokój Naruto stał się czymś w rodzaju ich centrum rozmyślania, chociaż w dalszym ciągu do niczego konkretnego nie doszli. Przez ostatni tydzień atmosfera w szkole była nieco napięta, ale nie nieprzyjemna. Tylko Blake nie skrywał zniesmaczenia, co krok powtarzając, że Naruto pewnie przeciągnął Sasuke na swoją stronę. Reszta drużyny znosiła całą sytuacje dużo lepiej, ale stosunki pomiędzy Blake’iem a Sasuke, wprowadzały ich w dyskomfort.<br />
Pozostali uczniowie, nawet jeśli im się coś nie podobało, trzymali język za zębami, nie mając odwagi ubliżyć Sasuke, a tym samym Naruto, który spędzał większość czasu w jego towarzystwie. Rozmawiali praktycznie tylko i wyłącznie o konkursie, dlatego Naruto nie miał czasu zastanowić się nad tym, jak się czuje, będąc w stanie otwarcie pokazać się z Sasuke.<br />
Skupiony całkowicie na kartce papieru, którą miał przed sobą, nie poczuł, jak obok niego ugina się materac pod ciężarem Sasuke. Czarna głowa przesłoniła mu widok , łaskocząc włosami po nosie.<br />
— Hn — skomentował Sasuke, przyglądając się po raz kolejny idealnemu odwzorowaniu swojej twarzy. — Potrafisz uchwycić emocje — zakpił i oparł się plecami o wezgłowie łóżka, stykając z Naruto ramieniem.<br />
— Całą gamę — prychnął pod nosem, zamykając szkicownik i odkładając go wraz z ołówkiem obok siebie na pościel. Westchnął, przecierając oczy. <br />
— Mój ojciec zaproponował, że nas zawiezie — rzucił Sasuke, zerkając na Naruto i czekając na jego reakcję. Spodziewał się oburzenia. Otrzymał jedynie wzruszenie ramionami i spojrzenie pełne politowania.<br />
— Tym razem się spóźniłeś, moja mama zdążyła mu wypaplać — skrzywił się. — Myślę, że jego umysł jest w stanie dodać dwa do dwóch i już pewnie wszystko sobie wyliczył.<br />
— Tak, jest dobry z algebry, w przeciwieństwie do niektórych... — Sasuke nie zdążył dokończyć zdania, bo mocne pchnięcie w ramię sprawiło, że prawie spadł z łóżka. Na szczęście Naruto się nad nim zlitował i tylko zawisł nad ziemią, zamiast w nią uderzyć. <br />
Odetchnął z ulgą i odwrócił głowę w stronę szeroko uśmiechniętego blondyna, który postanowił się nad nim pastwić przez chwilę, nie wciągając go z powrotem. Co prawda, Sasuke mógłby to zrobić sam, bez najmniejszego problemu, ale nie chciał. <br />
Wiedziony instynktem, trzymając się mocno Naruto, wyciągnął głowę w górę i pochwycił jego usta w pocałunku. Korzystając z zaskoczenia, które wywołał niespodziewany ruch z jego strony, Sasuke podciągnął się mocno. Lądując z powrotem w całości na łóżku, złapał Naruto za kark i przyciągnął do głębszego pocałunku.<br />
— Co to... miało znaczyć? — Naruto przełknął ślinę i wciągnął nosem powietrze. Nie odważył się odsunąć od Sasuke.<br />
— Tak tylko... na szczęście.<br />
<br />
***<br />
<br />
— To jeszcze nie koniec świata. Uważam, że trzecie miejsce, to i tak wielkie wyróżnienie. — Kushina objęła swojego syna, opierając głowę na jego ramieniu, jakby chcąc mu dodać otuchy. — Nie rób takiej miny.<br />
Naruto wyswobodził się z objęć matki, krzywiąc przy tym i zerkając spod grzywki na Fugaku. Jęknął w duchu.<br />
— Myślę, że jemu nie o to chodzi — odparł mężczyzna, a Sasuke nie udało się powstrzymać prychnięcia. — Dogadaliśmy się z Naruto, że jeśli wygra, nie będzie musiał ponieść żadnych konsekwencji za ozdabianie miasta na własną rękę, ale w tym wypadku sama rozumiesz. — Mężczyzna wzruszył ramionami, a kobieta zmarszczyła brwi w zmartwieniu. — Nie ma się czym przejmować, to tylko kilka godzin prac społecznych...<br />
— Kilka... — burknął Naruto, kierując wściekłe spojrzenie w stronę Sasuke, który bezczelnie zaśmiewał się pod nosem. — Zabawne? — zapytał z irytacją.<br />
— Pewnie nie na długo — wtrącił Fugaku. — Sasuke z chęcią ci pomoże, tez powinien się odpowiednio zrehabilitować za współudział.<br />
— Przecież ja nic nie zrobiłem — oburzył się po swojemu Sasuke. Zachowując kamienną twarz.<br />
— I w tym tkwi problem. <br />
— Świetnie — skwitował czarnowłosy, wsuwając dłonie w kieszenie i widząc już zaparkowany samochód, którym wcześniej przyjechali, przyspieszył kroku. <br />
Naruto mrugnął porozumiewawczo do Fugaku i rozbawiony krzyknął za Sasuke, ruszając za nim do samochodu.<br />
— Ale Sasuke! To tylko kilka godzin prac społecznych, nie ma się czym przejmować!Siruwiahttp://www.blogger.com/profile/02285581540277526516noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-3796220246258772467.post-57763889017274188132013-02-17T23:54:00.001+01:002013-04-19T19:30:46.626+02:00Oszczędności<b>Tytuł:</b> <a href="http://sasunaru.pl/viewtopic.php?f=118&t=3091#p25479" target="_blank">Oszczędności</a><br />
<b>Pairing:</b> SasuNaruSasu<br />
<b>Gatunek:</b> Humor<br />
<b>Dlugość:</b> miniaturka, 73 wyrazy<br />
Uwagi: Wpadło w trakcie rozmowy z Alien o imigrantach, zmuszonych do rezygnacji z niektórych wygód, aby było ich stać na to, by przeżyć. No i wykluło się dzisiaj, w formie pozbawionej jakichkolwiek opisów. Ani to dribble, ani drabble. <br />
<br />
***<br />
<br />
— Przesuń się.<br />
— Leżę na swojej połowie.<br />
— W takim razie są one bardzo nierówne, bo ja prawie spadam z łóżka.<br />
— Nie przesadzaj.<br />
— Ja przesadzam?<br />
— Prawdę mówiąc, histeryzujesz.<br />
— Śpimy w jednym łóżku, w dodatku jednoosobowym! A teraz się przesuń i oddaj mi moją część kołdry.<br />
— Przecież ci jej nie zabrałem!<br />
— Cały jesteś nią owinięty. Poza tym, dlaczego mamy tylko jedną kołdrę?<br />
— Oszczędności, Sasuke. <br />
— I pewnie również z tego powodu się pieprzymy? <br />
— Cóż, randki są nieekonomiczne.Siruwiahttp://www.blogger.com/profile/02285581540277526516noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3796220246258772467.post-17171182143513472952013-02-12T23:06:00.000+01:002013-04-19T19:30:59.378+02:006. Serious Call (Seria Call)Z okazji <b><span style="color: #cc0000;">Walentynek</span></b>, trochę przedwcześnie, rzucam Wam kolejną część Calla :)<br />
<br />
<b>Tytuł:</b> 6. Serious Call (Seria Call) <br />
<b>Pairing:</b> SasuNaruSasu <br />
<b>Gatunek:</b> romans, walentynkowy <br />
<br />
<br />
<div class="MsoNormal" style="margin-bottom: 0.0001pt;">
<span lang="EN-US" style="font-family: "Times New Roman","serif"; font-size: 12.0pt; mso-ansi-language: EN-US; mso-bidi-font-size: 11.0pt;">***</span></div>
<br />
— Otworzysz? <br />
— Jestem zajęty. — Sasuke zerknął przez ramię, nie odrywając palców od klawiatury. <br />
Naruto prychnął pod nosem i rzucił papiery, nad którymi siedział, z powrotem na stół. Wstał zirytowany. Przed wyjściem do pracy zostawił dla niego prezent z okazji Walentynek, ale do tej pory nie usłyszał żadnych podziękowań, ani chociaż wzmianki o tym, jaki dziś dzień. Wciąż ze zmarszczonymi brwiami otworzył drzwi i powitał kuriera. O dziwo paczka była zaadresowana do niego. <br />
Wracając do środka, obejrzał prostokątne pudełko z każdej strony, przyglądając się z ciekawością sercom widniejącym na opakowaniu. Nie były czerwone, wyglądały raczej jak symbole serca dostępne w edytorach tekstowych. <br />
<a name='more'></a>— Dostałem walentynkę — poinformował Sasuke, siadając na powrót na sofie. Niestety nie otrzymał żadnej odpowiedzi, prócz wzruszenia ramionami. — Czy ty w ogóle wiesz, jaki dzisiaj jest dzień? — Poziom irytacji u Naruto sięgnął zenitu. Mocując się z opakowaniem, w dalszym ciągu wpatrywał się intensywnie w Sasuke. <br />
— Czternasty lutego — odparł obojętnym tonem. <br />
— Dokładnie. A ja zamiast od własnego faceta, dostaję prezent od cichego wielbiciela... Albo od mojej mamy — dodał po chwili zastanowienia, próbując zerwać taśmę. <br />
— Yhm. — Sasuke tylko mruknął w odpowiedzi. <br />
— Świat się wali. — Naruto postanowił, że nie ma sensu dłużej o tym dyskutować, bo tylko się bardziej zdenerwuje. W tej chwili miał wielką ochotę rzucić paczką prosto w tył głowy Sasuke, może wtedy zwróciłby na cokolwiek uwagę. <br />
W końcu udało mu się zerwać uciążliwą taśmę i zwinął ją w kulkę, którą rzucił w stronę Sasuke, ale niestety nie doleciała. Westchnął i otworzył kartonik. Jego pierwszą reakcją był śmiech. <br />
— Nigdy w życiu nie myślałem, że dostanę w prezencie na Walentynki książkę. Tym bardziej twoją. Jestem wzruszony. — Naruto udał, że ociera łzę i wstał, podchodząc do biurka, przy którym siedział Sasuke. Pochylił się i pocałował go w policzek. — Dziękuję kochanie. Mimo wszystko wolałbym chociażby czekoladę, ty zadufany w sobie dupku. — Rzucając książkę na biurko, ruszył w kierunku sypialni. <br />
— To jedyny taki egzemplarz — powiedział Sasuke, wciąż nie przerywając pisania. <br />
— Ja też jestem jedynym egzemplarzem — burknął Naruto pod nosem i już wchodził do sypialni, gdy Sasuke znów się odezwał. <br />
— Naruto, otwórz ją. <br />
— Nie chcę. — Sasuke wstał od biurka i zabrał z niego książkę, ruszając za swoim chłopakiem. <br />
— Otwórz mówię. — Gdy do niego podszedł, wepchnął mu ją w ręce. <br />
— Może jeszcze mam ją przeczytać na głos? <br />
— Obejdzie się — dodał Sasuke i skinął w kierunku książki, aby Naruto w końcu zrobił to, o co prosi. <br />
Towarzysząca Naruto przez cały czas zirytowana mina, zniknęła w mgnieniu oka, gdy otworzył książkę, a raczej pudełko ją przypominające. Sasuke spoglądał w bok z bliżej niezidentyfikowanym wyrazem twarzy. <br />
Okładka co prawda, sprawiała wrażenie prawdziwej książki. Była gruba, elegancka, posiadała tytuł oraz imię i nazwisko autora. W środku było jednak kartonowe usztywnienie, które miało tylko przypominać kartki. Wewnątrz usztywnienia, znajdowało się kwadratowe wgłębienie, wypełnione białą gąbeczką. <br />
— To jakiś żart? — zapytał Naruto, patrząc w szoku na bruneta. <br />
— Mówiłem, że to jedyny taki egzemplarz. — Sasuke zabrał od niego pudełko. <br />
— Nie spodziewałem się... <br />
— Przecież powiedziałem ci, że cię kocham — przerwał mu, łapiąc Naruto za nadgarstek i podniósł do góry jego rękę. <br />
— Wiesz, że ślubu z tego nie będzie — prychnął lekko zarumieniony i nieco skrępowany Naruto. Z tego wszystkiego zrobiło mu się gorąco i duszno. <br />
— Nikt inny o tym nie musi wiedzieć. To idealny odstraszacz. — Sasuke zbliżył do ust dłoń Naruto i pocałował go w palec, na który przed chwilą założył obrączkę z białego złota. <br />
— Wypadałoby się jakoś odwdzięczyć — odchrząknął Naruto. — Ale jedyne, co mogę ci zaproponować, to wino... albo seks. <br />
— Wino brzmi przekonująco. <br />
Naruto zaśmiał się, pozwalając ustom Sasuke na zwiedzanie swojej szyi. Powoli cofał się w stronę łóżka. <br />
— Tak, zdecydowanie wino — zamruczał Sasuke do jego ucha. — Ale po seksie.Siruwiahttp://www.blogger.com/profile/02285581540277526516noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-3796220246258772467.post-13543507734305642612013-01-24T20:32:00.002+01:002013-04-19T19:31:14.384+02:005. Silent Call (Seria Call)<b>Tytuł: </b><a href="http://sasunaru.pl/viewtopic.php?f=118&t=442&start=40#p24968" target="_blank">5. Silent Call (Seria Call)</a><br />
<b>Długość</b>: M <br />
<b>Pairing:</b> SasuNaruSasu<br />
<b>Gatunek:</b> romans <br />
<br />
*** <br />
<br />
Poduszka nigdy wcześniej nie wydawała się tak miękka jak dzisiaj. Wykończony po całym dniu pracy, Naruto z uwielbieniem wtulił się w pościel i głośno zamruczał. Poczuł we włosach palce i uśmiechnął się pod nosem. <br />
— Zmęczony? — Niski głos rozległ się koło jego ucha. <br />
— Mhm. — Naruto odwrócił głowę, by spojrzeć w czarne oczy. Czuł, że zaraz zaśnie, ale wychylił się jeszcze, by pocałować Sasuke na przywitanie, a może raczej na dobranoc. <br />
Ostatnio praca dawała mu w kość, czyli od momentu, w którym szefostwo postanowiło ułożyć nowy program turystyczny. Naruto z chęcią sprawdzał wszystkie atrakcje i ich kompatybilność z pozostałymi punktami programu, ale równało się to z późnymi powrotami do domu, gdzie nie miał szans na spędzenie czasu z Sasuke. Nie żeby to było coś nowego, ale ostatnio jego chłopak postanowił z nim nie sypiać. <br />
W Naruto narastała irytacja, gdy za każdym razem, kiedy wstawał, Sasuke kładł się spać po nocy spędzonej na pisaniu powieści. Natomiast, kiedy kładł się spać, Sasuke się budził. Kompletnie nie rozumiał, dlaczego chociaż w tej kwestii nie mógł dostosować się do godzin jego pracy, a gdy o to zapytał, w odpowiedzi usłyszał, że nocą nic go nie rozprasza. <br />
Ciepła dłoń zniknęła z jego głowy, na co tylko odwrócił się plecami, wiedząc, że Sasuke zaraz wyjdzie z pokoju. Musiał z nim to wyjaśnić, ale dziś nie miał już siły na nic. <br />
Słysząc odgłos zamykanych drzwi, otworzył oczy, wpatrując się w bliżej nieokreślony punkt, dopóki nie zasnął.<br />
<a name='more'></a><br />
*** <br />
<br />
Dzień nie zapowiadał się dobrze. Pierwszymi oznakami złego nastroju Naruto, było niskie warknięcie w odpowiedzi na pierwsze dźwięki budzika. Odrzucając kołdrę ze złością, wstał i wyszedł z sypialni, zerkając z niechęcią na śpiącego Sasuke. Wstawiając wodę na kawę, poszedł wykonać poranną toaletę. <br />
Nie wiedział, dlaczego ma tak kiepski humor, ale pusta lodówka wcale mu go nie poprawiła. Sięgnął po długopis i blok karteczek. Zostawiając na kartce krótką wiadomość, przyczepił ją magnesem do drzwi lodówki. Po chwili zastanowienia dodał do niej drugą karteczkę. <br />
Odstawił kubek do zlewu, złapał klucze i wyszedł z domu przypadkowo trzaskając drzwiami, co dziwnie poprawiło mu humor. <br />
<br />
*** <br />
<br />
Sasuke obudził się, gdy za oknami było już ciemno, a obok niego pogrążony we śnie leżał Naruto. Całując go krótko w skroń podniósł się z łóżka i nie kłopocząc z zapalaniem światła, wyszedł do kuchni. W oczy rzuciły mu się żółte karteczki przyczepione do lodówki, więc podszedł bliżej, by móc je przeczytać. <br />
— Musimy porozmawiać. Naruto — przeczytał na głos i odczepiając jedną, spojrzał na drugą. <br />
<i>„Sasuke, nie mamy pokojówki, o ile jeszcze nie zauważyłeś. Wiedz, że to nie wróżka sprząta nasze mieszkanie, kiedy śpisz. Spodziewałem się też, że nie będę mógł liczyć na to, byś wyszedł po zakupy, więc zrobiłem je sam. Obiadów już zapewne nie jesz, ale kolację i śniadanie masz w lodówce. Mam nadzieję, że chociaż naczynia pomyjesz. Naruto.”</i> <br />
Ze zmarszczonymi brwiami zajrzał do środka, gdzie faktycznie czekało na niego przygotowane jedzenie. Westchnął i zamykając lodówkę, oparł o nią czoło. Jemu także udzielił sie brak interakcji między nimi. Trudno było mu przestawić się na poranne godziny, bo pisanie w nocy szło mu wręcz doskonale. Z poczuciem winy sięgnął po kawę i przez chwilę wpatrywał się w kubek. Niechętnie go odstawił i ruszył z powrotem do sypialni, gdzie powoli położył się przy Naruto, przytulając się do jego pleców i całując w ramię. Chciał chociaż przez chwilę być blisko niego. <br />
Kilka godzin później obudził go ruch. Było tak gorąco, że Naruto wiercąc się zrzucił na ziemię kołdrę. Wstał i otworzył okno, wpuszczając do pokoju parne powietrze. Godzina trzecia nad ranem nie przeszkadzała pewnej roześmianej parze, która prawdopodobnie wracała do domu po udanej imprezie. <br />
Zawieszając na nich wzrok, Sasuke oparł się łokciami o parapet, odpływając myślami. Ostatnie tygodnie nadwyrężyły jego związek z Naruto. Nie mieli dla siebie czasu, o który właściwie Sasuke mógł się postarać, gdyby wykazał się większą inicjatywą. Naruto praktycznie całe dnie spędzał w pracy, ale pomimo tego dbał o pełną lodówkę i porządek w ich mieszkaniu, co wprawiało Sasuke w zakłopotanie. W końcu związek równał się z podziałem obowiązków, a wyglądało na to, że wszystkim zajmował się Naruto, który do tej pory na nic nie narzekał. Pewnie dlatego Sasuke nie zauważył wcześniej, jaki był w tym wszystkim bierny. <br />
Spojrzał przez ramię, kontemplując pogrążoną we śnie sylwetkę swojego chłopaka, wiedząc, że powinien z nim porozmawiać. Nie mógł dłużej pozwalać na to, by Naruto był za wszystko odpowiedzialny. <br />
Kiedy pierwsze krople deszczu spadły na ziemię, wciągnął głęboko powietrze, z ulgą odnotowując zmianę temperatury. W drodze pod prysznic, przykrył Naruto kołdrą i odgarnął mu włosy z czoła, wpatrując się w niego przez chwilę. <br />
Kochał go, ale z pewnością nie okazywał tego w odpowiedni sposób. I nawet jeśli nie leżało to w jego naturze, musiał wykazać się równie dużym poświęceniem i zaangażowaniem, by go nie stracić. <br />
<br />
*** <br />
<br />
Naruto zastał Sasuke śpiącego z głową na biurku. Prawdopodobnie oparł ją na przedramionach, ale w którymś momencie musiała mu się z nich zsunąć. Uśmiechnąłby się, gdyby był w nastroju, niestety zły humor ostatnio go nie opuszczał. <br />
Wzdychając, postanowił zignorować widok i ruszył do kuchni, w której jedynym dowodem wcześniejszej obecności Sasuke, były pościągane karteczki, leżące teraz na kuchennym stole. Zajrzał do lodówki, odnotowując, że przygotowana przez niego kolacja została zjedzona, a naczynia pomyte, tak jak prosił. <br />
Nalewając sobie z ekspresu zimnej kawy, usiadł na krześle i opierając łokcie o kolana, pochylił się do przodu. Był wypompowany. Nie samą pracą, ale myśleniem o tym, co między nim a Sasuke jest nie tak i w jaki sposób to naprawić. <br />
Drgnął, gdy poczuł dłoń na ramieniu i uniósł głowę, spoglądając w twarz Sasuke, który pochylił się nad nim i pocałował w czoło. Naruto westchnął tylko i odstawił kubek. Kawa i tak mu na zimno nie smakowała. <br />
— Przepraszam — usłyszał koło ucha. Zamiast się uśmiechnąć, prychnął pod nosem. <br />
— Za co? Za wczoraj, dzisiaj czy jutro? A może w zapasie za cały przyszły tydzień? — zapytał, nie mogąc powstrzymać się od złośliwości. — Jeszcze trochę, a zamiast ze mną, będziesz sypiał ze swoim laptopem — dodał na koniec. <br />
Sasuke wyprostował się, nie spuszczając z oczu, siedzącego tyłem do niego, Naruto. Wiedział, że jest zirytowany tym całym mijaniem się, ale nie spodziewał się, że aż do tego stopnia. <br />
— Zrobię ci śniadanie — rzucił, by przerwać nieprzyjemną ciszę. Nic innego nie przyszło mu do głowy. <br />
— Nie chcę śniadania, kiedy będę głodny, zrobię je sobie sam. — Naruto wstał od stołu. — Powinieneś się położyć, pewnie jesteś wykończony — mruknął pod nosem tonem niby obojętnym. Sasuke jednak nie był zmęczony, właściwie nie spał w nocy tylko kilka godzin, a nad ranem jeszcze się zdrzemnął. <br />
— Jesteś zły, wiem. — Sasuke podszedł do swojego chłopaka. Naruto rzucił mu spojrzenie pełne niedowierzania. <br />
— A to nowość — powiedział z udawanym podziwem. — Zauważyłeś! — uśmiechnął się sztucznie. <br />
— Naruto, musisz zrozumieć, że nikt nigdy nie wypominał mi siedzenia po nocach. <br />
— Przepraszam, na przyszłość zapamiętam — Naruto pokiwał głową, jakby notując w pamięci słowa Sasuke. Nie dało się przeoczyć rozczarowania w jego wypowiedzi. <br />
— Nie! Nie chodziło mi o to. — Sasuke zatrzymał go ramieniem, kiedy Naruto chciał go wyminąć. — Miałem na myśli, że nie musiałem dzielić uwagi pomiędzy pracę a kogoś, kto jest dla mnie ważny i naprawdę się cieszę, że jesteś o to zły... <br />
— Mam pomysł, zastanów się najpierw, co chcesz powiedzieć, nim się jeszcze bardziej pogrążysz — zaproponował mu Naruto. <br />
— Kocham cię, okej? — Sasuke westchnął i wyprostował się, patrząc prosto w niebieskie oczy. — Cieszy mnie, że starasz się zwrócić moją uwagę na to, co jest dla mnie ważne. Ja po prostu nie potrafię się odnaleźć w tych wszystkich regułach, zasadach, w tym, co należy robić w związku, a czego się nie powinno. Czasami się zapominam, wracam do starych nawyków i nie chcę, żebyś musiał znosić moje odcinanie się od rzeczywistości i od ciebie. <br />
— Nie chcę cię zmieniać na swoją modłę, Sasuke. — Naruto wycofał się i oparł o szafki. — Nie o to w tym chodzi. Ja po prostu potrzebuję trochę, nie wiem, więcej zaangażowania? <br />
— A ja muszę być tego świadom, inaczej się nie uda. Nic nie poradzę na to, że o związkach nie mam zielonego pojęcia. Musze wiedzieć, co ci nie odpowiada. — Sasuke oparł obie dłonie po bokach ciała Naruto i wzruszył ramionami. — Powinieneś już dawno porządnie mi przywalić, albo wyrzucić mi laptopa przez okno. <br />
— To nie jest głupi pomysł. — Naruto zaśmiał się krótko i westchnął, kładąc dłoń na ramieniu Sasuke. W odpowiedzi jego drugie ramię owinęło się wokół pasa Naruto. <br />
— Na szczęście zdążyłem wysłać tekst do korekty. — Sasuke uśmiechnął się po swojemu, całując swojego chłopaka w czoło. <br />
— W takim razie będziesz miał teraz mnóstwo czasu na sprzątanie. — Naruto wtulił twarz w zagłębienie jego szyi. — I na zakupy — dodał po chwili. <br />
— Wiesz co, myślę, że ta gosposia, to nie taki zły pomysł. <br />
— Możesz zacząć od kuchni — powiedział Naruto, całując go lekko w obojczyk i odsuwając od siebie. — Mam dzisiaj zmianę popołudniową, więc jeśli się pospieszysz, może zdążysz jeszcze zajrzeć do sypialni zanim wyjdę. <br />
— Czy mogę zacząć od sypialni? — Sasuke obejrzał się za nim. <br />
— Kuchnia, Sasuke. — Naruto mrugnął do niego. — A potem salon — dodał i zniknął za drzwiami sypialni.Siruwiahttp://www.blogger.com/profile/02285581540277526516noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3796220246258772467.post-75359833434738225952013-01-05T17:27:00.002+01:002013-04-19T19:31:34.702+02:00The Valley of the... Beginning? 4/?<b>Tytuł:</b> The Valley of the... Beginning?<br />
<b>Pairing:</b> NaruSasu, Merthur<br />
<b>Długość:</b> 4/?<br />
<b>Gatunek:</b> Naruto/Merlin crossover, Humor, Przygoda<br />
<b>Uwagi: </b>Przypominam, że to moja wizja i może się ona nie zgadzać z wydarzeniami z mangi (prawdopodobnie dlatego, że nie pamiętam co i kiedy było XD)<br />
<br />
***<br />
<br />
— Czy ty masz mnie za wariatkę? — Hokage oparła brodę na dłoni i marszcząc brwi, obrzuciła Naruto groźnym spojrzeniem.<br />
— Absolutnie — zaprotestował, machając rękami w obronnym geście. — Też nie mogłem w to uwierzyć, ale potrzebowali pomocy, więc pomyślałem, że nawet jeśli mają trochę nie po kolei w głowie, to przecież nie mogę ich tak zostawić, a potem jeszcze ten przedmiot...<br />
— Jaki przedmiot? — Tsunade powstrzymała monolog Naruto, unosząc się ze swojego fotela i podchodząc do niego.<br />
<a name='more'></a><br />
— Ten. — Artur wyciągnął z kieszeni broszkę i chyląc nisko głowę, wręczył ją kobiecie.<br />
Hokage obejrzała przedmiot z każdej strony, dokładnie przyglądając się wszystkiemu, co zostało na nim wygrawerowane. Musiała przyznać, że broszka jest przepiękna, ale oprócz tego nie wyglądała na wartościową w jakimkolwiek innym znaczeniu. Nie dla Konohy. Jednak była powodem gorączki chłopaka, którego przyniósł Naruto i nie mogła tego zignorować.<br />
— Czy możesz jeszcze raz wytłumaczyć mi, na czym polega ta cała magia? — Wracając na fotel, zwróciła się do Artura.<br />
— Magia... jest niebezpieczna. Mój ojciec poświęcił połowę swojego życia, by nigdy więcej nie zagrażała królestwu. Wprowadził zakaz praktykowania jej pod groźbą kary śmierci, ale pomimo tego Camelot wciąż jest zagrożone. Moja siostra, Morgana, usilnie stara się pozbawić mnie tronu. Wypełnia ja gorycz i nienawiść... — Artur spojrzał z determinacją w czujnie obserwujące go oczy Tsunade. — To z jej winy się tutaj znaleźliśmy i to z jej winy Merlin... — przerwał na chwilę, uspokajając oddech. — Nie pozwolę na to, by skrzywdziła Merlina, ani Camelot. Moim obowiązkiem jest ochrona królestwa i wszystkich jego mieszkańców. — Hokage westchnęła i przetarła skronie.<br />
— Nie żyję na tym świecie wystarczająco długo...<br />
— Oj, zdziwiłbyś się — Naruto szepnął Arturowi na ucho, uchylając się przed lecącym w jego stronę kubkiem.<br />
— ...by mieć jakiekolwiek pojęcie o tym, co się tu właśnie dzieje. — Tsunade uniosła się. — Myślę, że powinniśmy zawiadomić starszyznę wioski. — Naruto zmrużył oczy, rzucając krótkie spojrzenie Sasuke, który przez ten cały czas stał przy drzwiach, oparty o ścianę. <br />
— Przygotuję dla niego pokój, aby miał gdzie odpocząć. — Sasuke przerwał ciszę i opuścił pomieszczenie. Naruto tylko wzruszył ramionami i podrapał się po karku, kiedy Artur obrzucił go pytającym spojrzeniem. Nie musiał przecież wiedzieć, jaki stosunek Sasuke ma do starszyzny wioski. Nie musiał o nim nic wiedzieć. <br />
Król Camelotu jednak szybko stracił zainteresowanie Sasuke, gdy tylko Tsunade uniosła dłoń i pojawiła się obok niej zamaskowana postać. <br />
<br />
***<br />
<br />
— Hej! — Artur zacisnął dłonie na grubych kratach, przy których stało dwóch strażników odwróconych do niego plecami. — Wypuście mnie!<br />
— Uspokój się. — Znajomy głos dotarł do jego uszu. Stonowany i bez emocji.<br />
— Gdzie jest Naruto? <br />
— Będąc tutaj na pewno niewiele pomoże — odparł Sasuke, opierając się o zimną, kamienną ścianę. Skinieniem głowy odprawił strażników i Artur po raz kolejny mógł zobaczyć, jak rozpływają się w powietrzu. <br />
— Dlaczego mnie tutaj trzymacie? — zapytał, gdy się otrząsnął. <br />
— Wyciągnąłeś miecz w stronę naszej Hokage — uświadomił go Sasuke. — Co w takiej sytuacji zrobiliby twoi ludzie? — zakpił, nie przerywając kontaktu wzrokowego.<br />
— Używacie magii! <br />
— Znowu ta cała magia...<br />
— Jest niebezpieczna! — syknął król Camelotu przez zaciśnięte zęby.<br />
— Mimo wszystko, to nie są twoje ziemie, w dodatku jesteście w mniejszości, ty zamknięty w celi, a twój przyjaciel na naszej łasce. — Sasuke zbliżył się do krat, stając twarzą w twarz z Arturem i zmierzył go spojrzeniem. — Na twoim miejscu nie działałbym impulsywnie. <br />
Młody władca oparł czoło o kraty, próbując się opanować. Nie wiedział, co się wokół niego dzieje. Czuł się, jakby nagle znalazł się w krainie owładniętej magią, gdzie każdy w używaniu jej miał tyle swobody, ile tylko sobie zapragnął.<br />
— Nie wiemy, czym jest magia. — Artur podniósł głowę i spojrzał w czarne oczy, niemalże rozpaczliwie pragnąc wyjaśnień. — Nie używamy jej, nie rozumiem, co tak strasznie ją przypomina...<br />
— Oni zniknęli! Rozpłynęli się w powietrzu — warknął Artur. Sasuke uniósł brew.<br />
— Mówisz o technice teleportacji? To podstawowa umiejętność członków specjalnej jednostki ANBU.<br />
— Technika? — prychnął król Camelotu, dając tym znak, że nie da sobie zamydlić oczu.<br />
— Nasza wioska, to siła militarna Kraju Ognia, żyją tutaj w większości ludzie, których obowiązkiem jest chronić ten kraj i jego mieszkańców. Jesteśmy doskonale wyszkoleni w różnych sztukach walki.<br />
— Jesteście rycerzami? — Sasuke prawie się zaśmiał, ale zamiast tego, pokręcił tylko głową.<br />
— Jesteśmy shinobi, być może odpowiednikiem waszych rycerzy. Nie przyszedłem jednak po to, by udzielać ci lekcji historii. — Uchiha odsunął się o krok. — Dopóki nie zdecydujemy, co z tobą zrobić, zostaniesz tutaj.<br />
— A co z Merlinem? — zapytał szybko Artur, widząc, że Sasuke ma zamiar odejść.<br />
— Jeśli zmieni się jego stan, ktoś cię o tym poinformuje. <br />
<br />
***<br />
<br />
— Co cię do nas sprowadza, Tsunade? — Staruszka ledwo zwróciła wzrok w stronę gości, tym samym darując sobie wszelkie życzliwości. Naruto ze zmarszczonymi brwiami wpatrywał się w kobietę i towarzyszącego jej, równie starego, mężczyznę. Nie zamierzał udawać, że wizyta tutaj go raduje. Nie potrafił im wybaczyć tego, przez co musiał przejść z ich winy Sasuke. <br />
— Na pewno nie chęć zobaczenia was — Tsunade odparła z równie wielkim entuzjazmem. — Pomyślałam, że tylko wy jesteście starzy na tyle, by coś o tym wiedzieć, więc nie miałam wielkiego wyboru, jak prosić was o pomoc. — Hokage z trudem wypluła z siebie słowa i podeszła pewnym krokiem do staruszków. Wręczając im broszkę, czekała. <br />
Naruto ze zniecierpliwieniem spoglądał raz na jedną postać, raz na drugą, kiedy broszka wędrowała pomiędzy nimi. Oglądali ją z każdej strony, szepcząc coś do siebie co chwilę.<br />
— Skąd ją macie? — skrzeczący głos przerwał ciszę. Kobieta uniosła pomarszczone powieki i w końcu spojrzała na Tsunade. — Tego nie powinno tutaj być.<br />
— To już wiemy. — Hokage odparła z opanowaniem, rzucając Naruto karcące spojrzenie, gdy ten postąpił dwa kroki do przodu. Wzrokiem nakazała mu wrócić na miejsce, dając do zrozumienia, że załatwi to po swojemu.<br />
— To jest klucz, który nie należy do nas. — Staruszek uniósł głowę.<br />
— O tym też już wiemy, nie wiemy tylko, jak go użyć, aby wrócił tam gdzie jego miejsce. <br />
— Sam nie wróci, trzeba go tam zanieść, a do tego potrzebna jest osoba, która nie lubi Konohy na tyle, by jej więcej na oczy nie zobaczyć. — Stalowe spojrzenie malutkich oczu padło na Naruto, momentalnie naprowadzając na osobnika, który staruszce chodził po głowie. Już chciał się odgryźć, ale po raz kolejny powstrzymała go Tsunade. <br />
— Chętni się znajdą... — Hokage odchrząknęła. — jeśli przeżyją — dodała, patrząc wyczekująco na starszyznę. — Tak się złożyło, że jedna z osób, które trafiły do naszego świata za pomocą tego przedmiotu, została też przez niego... zraniona. <br />
— Zraniona? <br />
— Chłopak jest nieprzytomny, nie możemy nic zrobić. — Tsunade westchnęła. Nie cierpiała płaszczyć się przed nimi, ale to była ich ostatnia deska ratunku. Nie miała pojęcia jaką moc posiada broszka, więc chcąc nie chcąc, musiała im zaufać. <br />
— To jest magiczny przedmiot, tylko magia tutaj pomoże. — Staruszka oddała broszkę w ręce Hokage. — W naszym świecie jej nie znajdziecie — dodała.<br />
— Musi być jakiś sposób! — wtrącił się Naruto. — To coś prawie wyssało z niego życie, dlaczego nie zrobiło tego samego z nami? <br />
— Naruto! — Tsunade ostrzegła go, ale chłopak nic sobie z tego nie zrobił.<br />
— Dlaczego tylko on, skoro pozostałej dwójce pochodzącej z tamtego świata nic się nie stało? — Naruto wyrwał broszkę z rąk Tsunade. — Dlaczego teraz nic się nie dzieje?<br />
Staruszkowie spoglądali na niego dłuższą chwilę, jakby odkryli coś niesamowitego. <br />
— Zatem wygląda na to, że jednak magię mamy pod nosem. <br />
— Jak to? — wtrąciła Hokage, kładąc dłoń na ramieniu Naruto, aby pozwolił jej dalej prowadzić rozmowę. <br />
— Ten przedmiot jest magiczny, a skoro inne osoby przy kontakcie z nim nie ucierpiały, oznacza to, że są dla niego bezużyteczne. — Staruszka spojrzała na Tsunade. — Innymi słowy, broszka oddziałuje na magię. Ona nie wysysała życia z tego chłopca, ona wysysała z niego magię.<br />
Naruto otworzył szeroko oczy, kiedy przypomniał sobie ostatnie słowa Merlina. Dlatego nie chciał, żeby Artur się o tym dowiedział. Jego nastawienie względem magii było podsycane nienawiścią do każdego, kto się nią posługiwał, a to mogło zniszczyć ich przyjaźń.<br />
— Ale jak mamy go wyleczyć? Nie potrafimy używać magii, a on sam sobie nie pomoże. <br />
Naruto spojrzał zdezorientowany po twarzach starszyzny.<br />
— Musimy znaleźć odpowiednik w naszym świecie — odchrząknął staruszek. — Ale to też mamy pod nosem. — Jego wzrok zatrzymał się na Naruto, który z nadzieją się w nich wpatrywał. Spojrzał na swoją towarzyszkę, która tylko kiwnęła głową. Nie mieli powodu, by utrudniać całą sprawę. — Ty jesteś odpowiednikiem magii w naszym świecie, a raczej to, co jest w tobie.<br />
— Kurama?Siruwiahttp://www.blogger.com/profile/02285581540277526516noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-3796220246258772467.post-53815876899187894922012-12-24T22:43:00.003+01:002013-04-19T19:31:46.509+02:00"Very" Merry Christmas<b>Tytuł: </b><a href="http://sasunaru.pl/viewtopic.php?f=118&t=1946#p20997" target="_blank">"Very" Merry Christmas</a><br />
<b>Pairing:</b> SasuNaruSasu<br />
<b>Gatunek:</b> Drabble: Świąteczny, Humor<br />
<b>Uwagi:</b> Powstało przed chwilą, gdy zdałam sobie sprawę, że faktycznie na święta nic w tym roku nie napisałam, z braku czasu, weny i ogólnego zalatania. W takim razie, krótkie drabble mam nadzieję, że wystarczy. Przy okazji życzę Wam wszystkiego, co najlepsze i dużo prezentów pod choinką. Piszącym weny, weny i jeszcze raz weny, a czytającym niekończących się fanfików do czytania.<br />
<br />
***<br />
<br />
W drzwiach sypialni pojawił się Sasuke, który dopiero co wyszedł spod prysznica i teraz podsuszał ręcznikiem włosy. Oparł się o futrynę i przyjrzał rozrzuconym po podłodze rzeczom.<br />
— Sasuke! — Kolejna koszula została rzucona na ziemię. — Sa... O, jesteś wreszcie! — Zaczerwieniony na twarzy Naruto, odgarnął z czoła grzywkę i odwrócił się w stronę swojego chłopaka. — Gdzie jest mój krawat? <br />
— Po co ci krawat? — Sasuke uniósł brew i podszedł do szafy, zerkając krótko do środka, zamknął ją.<br />
— Jedziemy do twoich rodziców — powiedział z powagą Naruto, zabierając ręcznik od Sasuke i samemu wycierając mu włosy. <br />
— Na święta, nie na pogrzeb.<br />
— Nie widzę żadnej różnicy.Siruwiahttp://www.blogger.com/profile/02285581540277526516noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-3796220246258772467.post-82425841372202543692012-12-11T20:10:00.001+01:002014-01-04T18:10:38.953+01:00Małe kroczki 1/?<b>Tytuł:</b> Małe kroczki<br />
<b>Pairing:</b> NaruSasu<br />
<b>Długość:</b> 1/?<br />
<b>Gatunek: </b>Romans, Humor, AU<br />
<b>Uwagi:</b> Nie mam pojęcia do czego to zmierza. Początkowym założeniem było coś ciężkiego, zupełnie nie w moim stylu. Niestety tekst dostał własnych nóg i poszedł w swoją stronę. Wyszło jak zwykle, czyli niezbyt poważnie z naciskiem na stronę uczuciową i mnóstwem niewyjaśnionych kwestii. Ale mam jeszcze czas, może do końca roku się wyrobię. <br />
Szczególne podziękowania dla Daimon, która napędziła mi weny podczas twórczego nic nie robienia, oglądając QAF.<br />
<b>Ostrzeżenia:</b> Tekst niebetowany<br />
<br />
***<br />
<br />
— Czy to mu pomoże? <br />
— Na pewno, proszę się nie martwić.<br />
Kobieta w podeszłym wieku spojrzała na chłopca, który podłączony pod kroplówkę, leżał na jednym z czterech łóżek, znajdujących się w sali. <br />
— Musimy tylko poczekać, aż wypocznie. — Lekarz położył dłoń na ramieniu kobiety, chcąc w ten sposób dodać jej otuchy. — A jak pani się czuje? — zapytał, przyglądając się bladej, widocznie zmęczonej twarzy.<br />
— Dobrze, dobrze — zapewniła go kobieta, siadając na jednym z krzeseł ustawionych przed salą szpitalną. — Jego rodzice wciąż rozmawiają z policją — westchnęła i zacisnęła dłonie na torebce, którą położyła na kolanach. — Gdybym tylko poświęcała im więcej uwagi...<br />
— To nie jest pani wina. Proszę odpocząć, chłopiec będzie potrzebował wsparcia, gdy się obudzi. — Lekarz pomógł kobiecie wstać. — Proszę też pamiętać, że w tak młodym wieku może to na niego naprawdę źle wpłynąć. Będzie cierpiał, obwiniał siebie i innych. Trzeba być cierpliwym, a w końcu wszystko się ułoży. — Kobieta kiwnęła głową i drżącą ręką wygładziła spódnicę. Wchodząc do sali, skierowała się do łóżka pod oknem, na którym spał chłopiec. Przyglądała mu się chwilę ze zmartwieniem wymalowanym na twarzy, po czym schyliła się i pocałowała w czoło. Raz jeszcze zerknęła przez ramię zanim pozwoliła się odprowadzić do wyjścia. <br />
<a name='more'></a><br />
<br />
***<br />
<br />
— Jak ci minął dzień, Sasuke? — Hatake Kakashi uniósł do ust kubek, który zostawił na biurku ślad po kawie. Nie spuszczając oka ze swojego pacjenta, odstawił naczynie na podkładkę, chusteczką wycierając blat. Opaska, która zasłaniała jego oko wyglądała bardziej jak opatrunek, ale Sasuke doskonale wiedział, że nim nie jest. <br />
— Daj spokój, przecież wiesz, że ta terapia nie ma sensu.<br />
— Co sesję powtarzasz to samo, a jednak przychodzisz tutaj dobrowolnie już od trzech lat. — Chłopak nic nie odpowiedział. Odwrócił tylko głowę, by spojrzeć za okno. Wiatr zrzucił na ziemię kilka kolejnych liści, a lekka mżawka wprawiała go w jeszcze bardziej ponury nastrój. Pytanie zadane przez psychologa pozwoliło Sasuke oddalić od siebie niechciane myśli. — Jak ci idzie na studiach?<br />
— Dobrze.<br />
— Tylko dobrze? Założę się, że znakomicie. — Mężczyzna uśmiechnął się, udając, że coś notuje, chociaż i tak było widać, że w notesie nie pojawiają się żadne wyrazy. Zapewne skrywał pod nim jakąś kolejną powieść erotyczną.<br />
— Czuję dyskomfort, kiedy tak mi słodzisz. — Sasuke skrzywił się, splatając dłonie i opierając je o kolano. Wciąż miał na sobie kurtkę, więc kropla spływająca mu po rękawie, wsiąkła w jego spodnie.<br />
— Wspaniale, dobrze jest mówić o swoich odczuciach. — Zupełnie niezrażony Kakashi uśmiechnął się szeroko, odkładając notes oraz książkę, której okładka przedstawiała mężczyznę biegnącego za kobietą ubraną w bieliznę. Sasuke doszedł do wniosku, że treść książki musiała być tak samo popaprana, jak jego psycholog.<br />
— Tak więc, czy coś się zmieniło przez ten tydzień? — Sasuke usłyszał standardowe pytanie. Rutyna terapii doprowadzała go czasem do wściekłości, ale czuł, że jest mu potrzebna. Miał wrażenie, że jakby się na niej nie zjawił, życie wyrwałoby mu się spod kontroli. Kakashi dobrze wiedział o jego obawach, więc nie musiał o nich przypominać podczas każdej sesji. I chociaż terapia trwała połowę jego życia, to kończąc dwadzieścia lat, nie zrezygnował z niej. Jak mógłby? Nawet jeśli nie miało mu to przejść przez gardło, zdawał sobie sprawę, że Kakashi jest dla niego kimś ważnym. Do tego jedyną osobą, która naprawdę interesowała się jego problemami. Co z tego, że brał za to pieniądze? Ludzie przecież często płacą, by chociaż przez chwilę nie czuć się samotnym. <br />
— Tak — odparł po chwili namysłu, spoglądając w twarz Kakashiemu. — Nie byłem wczoraj na jego grobie.<br />
— Hmm? To coś nowego. — Kakashi zmienił pozycję, skupiając się na Sasuke całkowicie.— Rozumiem, że dzisiaj zamierzasz pójść? — Uważne spojrzenie Kakashiego wymusiło na Sasuke odpowiedź, chociaż nie miał ochoty na taką rozmowę. <br />
— Nie. — Sasuke westchnął ciężko, rozpinając kurtkę, gdy zrobiło mu się duszno. — Nie — powtórzył, jakby chciał się upewnić w swoim postanowieniu.<br />
— Jesteś pewien? — Kakashi wstał z krzesła i przeszedł przez gabinet, by usiąść na fotelu, którego używał podczas sesji z pacjentami. Nie pamiętał, kiedy ostatnio siadał na nim rozmawiając z Sasuke. Od dłuższego czasu nie było większych przełomów w jego terapii, dlatego nie czuł potrzeby zmniejszenia dystansu. Dzisiaj było jednak inaczej. — Jakiś konkretny powód? <br />
— Bo nic się nie zmienia? — Sasuke wzruszył ramionami, chcąc stworzyć wrażenie niewzruszonego, ale jego brwi były ściągnięte, jakby myślał o tym intensywnie już od jakiegoś czasu. — Czuję, jakby nie pozwalał mi ruszyć do przodu.<br />
— W takim razie, co zamierzasz robić dzisiaj, skoro będziesz miał więcej wolnego czasu?<br />
— Nie twoja sprawa. — Kakashi uśmiechnął się. <br />
— Prawdę mówiąc, moja — odparł i wrócił na swoje miejsce przy biurku. Nie chciał zarzucać Sasuke pytaniami, które mogłyby go przytłoczyć. — Skoro chcesz ruszyć do przodu, mam pewną propozycję. Chociaż nie jestem pewien, czy nie posuwam się za szybko.<br />
— Jedenaście lat to dla ciebie szybkie tempo? — prychnął Sasuke. — Widzę, że planujesz sporo na mnie zarobić. <br />
— Sasuke, przecież doskonale wiesz, że martwię się tylko i wyłącznie o twoje zdrowie, a pieniądze nie mają dla mnie żadnego znaczenia. — Kakashi posłał mu szeroki uśmiech, nawet jeśli Sasuke nie wierzył, że to, co mówi jest prawdą.<br />
— To może zdradzisz mi, co ci chodzi po głowie? <br />
— Uważam, że powinieneś otworzyć się na ludzi — zawyrokował Kakashi z poważną miną. — Chodzi mi o to, że powinieneś znaleźć sobie partnera. Kiedyś powiedziałeś mi, że więzi są czymś zbędnym, myślę, że to odpowiedni czas, by jakąś stworzyć. — Sasuke prychnął, co miało oznaczać, że ten pomysł nie został przez niego zaakceptowany.<br />
— To ma mi pomóc? <br />
— Czy to miało oznaczać, że czujesz się niepewnie z myślą, że miałbyś się do kogoś zbliżyć? — Sasuke nie odpowiedział, ignorując analityczne spojrzenie swojego lekarza. Oczywiście, że czuł się niepewnie. Każdy kto naruszał jego sferę prywatną wprawiał go w dyskomfort. Gdyby chociaż wspomniał o swojej jedenastoletniej terapii, uznaliby go za świra. Wystarczy, że Kakashi wierci mu co tydzień dziurę w głowie, nikt inny nie musi tego robić. <br />
— Mam się z kimś umówić? — Sasuke uniósł brew, zupełnie nieprzekonany do tego pomysłu. <br />
— Nie sądzę byś miał z tym problem, ale niezupełnie o to mi chodziło. — Kakashi sięgnął do szuflady, wyciągając z niej jakąś ulotkę, na której Sasuke zauważył dwie kobiety i dwóch mężczyzn. Z niechęcią podszedł do biurka, gdy poczuł na sobie wyczekujące spojrzenie. Wyrywając z ręki Kakashiego ulotkę, wrócił na swoje miejsce. <br />
— Żartujesz? — Sasuke spojrzał na swojego psychologa, jakby ten przybył z innej planety. — Chcesz, żebym ja tam poszedł? Ja? — Spoglądając raz jeszcze na tytuł, który o dziwo nie musiał być napisany żadnym jaskrawym kolorem, by przyciągnąć uwagę, czekał aż usłyszy jakieś dobre wyjaśnienie. <br />
— Tak, Sasuke, właśnie takie rozwiązanie jest dla ciebie idealne. — Sceptyczne spojrzenie czarnych oczu zatrzymało się na sylwetce Kakashiego. — Domyślam się, że perspektywa randki jest dla ciebie katorgą. Cały wieczór gadania i odkrywania się przed drugą osobą nie jest czymś, na co byłbyś w stanie się zgodzić. Wątpię też, aby druga osoba była zainteresowana monologiem. — Kakashi uśmiechnął się, kiedy Sasuke odwrócił wzrok. Uwielbiał mieć rację. W końcu był od tego, by zrozumieć tok myślenia swojego pacjenta i mu pomóc. Nawet jeśli Sasuke uważał, że jego pomysły nie mają kompletnego sensu. <br />
— Więc odkrywanie się przed dwudziestoma osobami, jest dla mnie lepszą opcją? <br />
— Szybkie randki nie polegają na odkrywaniu się, tylko na zaintrygowaniu sobą drugiej osoby. To ty potem decydujesz z kim chcesz się spotkać. Jeśli nie chcesz, nie musisz nawet rozmawiać. Trzy minuty to zawsze mniej niż kilka godzin, chyba się ze mną zgodzisz? — Kakashi odchylił się na krześle, zapisując coś na kartce. — Poza tym, wszystko masz załatwione w jeden wieczór. Jeśli dobrze pójdzie.<br />
— Skąd podejrzenie, że interesuję się mężczyznami? — Sasuke spojrzał niechętnie na kartkę, którą Kakashi wysunął w jego stronę. <br />
— Och, czyżbym cię uraził? — Serdeczny śmiech wypełnił pomieszczenie. — Wybacz, ale drogą dedukcji doszedłem do wniosku, że ktoś tak aseksualny jak ty nie zwróci większej uwagi na płeć. W końcu chodzi o znalezienie bratniej duszy, a nie o seks. Gdybyś był nim zainteresowany, ilość kobiet gotowych wskoczyć ci do łóżka na pewno byłaby imponująca. Ale jeśli się mylę, mogę zawsze poszukać innej grupy...<br />
— Nie — przerwał mu Sasuke. Sam nigdy się nie zastanawiał nad swoją orientacją. Damska część populacji irytowała go niezmiernie, ale nigdy też nie pociągali go mężczyźni. Do tej pory uznawał tę część życia za zbędną. Sfera intymna była dla niego odległa od zawsze. To znaczy, aż do dzisiaj. <br />
— Sasuke, nie możesz całe życie chodzić na terapię. Przez jedenaście lat próbujemy zastąpić pustkę, którą odczuwasz po stracie brata. Wczoraj zrobiłeś w tym kierunku swój pierwszy krok, nie możemy pozwolić, byś zrobił dwa w tył tylko dlatego, że boisz się akceptacji. — Kakashi postukał palcem w kartkę, która czekała, aż Sasuke po nią podejdzie. — Pamiętaj, że gdzieś tam jest osoba, która będzie potrafiła do ciebie dotrzeć. — Sasuke podszedł do biurka i z wahaniem podniósł kawałek papieru. — Mam tylko nadzieję, że nie będzie to kolejny psycholog. <br />
<br />
***<br />
<br />
— Zaczęło się już? — Sasuke odsunął się zaskoczony, kiedy tuż koło ucha usłyszał pytanie. Odwracając głowę spojrzał na mężczyznę, który pochylając się do przodu i opierając dłonie na kolanach, próbował uspokoić oddech. Nie zdając sobie sprawy z tego, że się krzywi, złapał spojrzenie niebieskich oczu, kiedy mężczyzna podniósł głowę. — Sorry. — Uniesione w obronnym geście dłonie oznaczały, że nieznajomy zrozumiał niewypowiedziane przez Sasuke „odczep się”. Cóż, wystarczyło spojrzeć na jego twarz, żeby wiedzieć, jak bardzo nie ma ochoty rozmawiać.<br />
Już zaczynał żałować, że się tutaj pojawił. Jednak trzy dni bez wycieczki na cmentarz powoli dawały o sobie znać. Panika zaczynała się w nim zbierać i czuł, że szybko musi znaleźć jakieś zajęcie. Coś, na czym będzie mógł się skupić. Oczywiście ilość ludzi nie sprawiła, że poczuł się lepiej. Narastała w nim irytacja ilekroć łapał zalotne spojrzenia wyperfumowanych kobiet. Niektóre z uśmiechów rzucanych mu przez mężczyzn, także nie były dla niego przyjemnym doświadczeniem. <br />
Rozpiętość wiekowa grupy była spora, dlatego gdy w końcu rozpoczęło się randkowanie, nie zdziwił się widokiem zadbanej kobiety w średnim wieku, siadającej przy jego stoliku. Zostanie utrzymankiem nie wchodziło jednak w grę i nie zawahał się jej o tym poinformować, za co został obdarzony wyniosłym spojrzeniem.<br />
Większość randek przemilczał, od czasu do czasu zerkając jak kolejna zniesmaczona kobieta odchodziła od stolika mężczyzny, który zaczepił go na samym początku. W końcu jednak mieszane randki dobiegły końca i po krótkiej przerwie na przegrupowanie się, rozpoczęły się randki z kandydatami tej samej płci Tym razem to on musiał zmieniać miejsca, wędrując między stolikami. Do większości z nich nie miał najmniejszej ochoty się zbliżać i jak na złość, właśnie przy tych czas dłużył mu się niemiłosiernie. Uśmiechnął się jednak krótko, gdy zbliżył się do stolika, który każda kobieta opuszczała ze zdegustowaną miną.<br />
— Przyznam, że jestem zaintrygowany twoją zdolnością odstraszania kobiet. — Sasuke położył dłoń na oparciu krzesła, spoglądając z góry na mężczyznę, który lekko skrzywił się na jego widok. — Co takiego masz w zanadrzu, że bez problemu ci to wychodzi? Ja nawet gdy się staram, nie jestem w stanie się ich pozbyć.<br />
— Urok osobisty. — Padła krótka odpowiedź, a mężczyzna machnął dłonią i odgarnął włosy z oczu, czekając aż Sasuke usiądzie. Pamiętał, że to jego zaczepił na początku i to przez niego został tak ozięble potraktowany. Przez cały wieczór szło mu kiepsko, więc trochę się rozluźnił, kiedy zobaczył krótki uśmiech u mężczyzny, który praktycznie wszystkie kobiety odsyłał z kwitkiem. Może nie powinien tak bardzo skupiać się na płci pięknej? <br />
— Rzeczywiście — odparł z sarkazmem Sasuke, odsuwając krzesło i zajmując w końcu miejsce przy stoliku. — Przedstawisz się chociaż? <br />
— Naprawdę muszę? — Jasna brew powędrowała w górę, ale uśmiech został odwzajemniony. — Po coś w końcu są te plakietki, Sasuke. — Mężczyzna wskazał palcem kawałek plastiku, w który wsunięta była karteczka z imieniem.<br />
— Zdradzisz mi więc, jak skutecznie odpędzić się od kobiet, Naruto? — Sasuke oparł przedramiona o stół i splótł dłonie, przyglądając się całkiem przystojnej twarzy. Blond włosy i niebieskie oczy były jednak dość niespotykanym typem urody w Japonii, co sprawiało, że wydał mu się jeszcze bardziej atrakcyjny. Tym bardziej nie rozumiał tych wszystkich kobiet, które wydawały się czymś bardzo rozczarowane.<br />
— Nic trudnego. — Naruto poprawił się na krześle, pochylając w stronę Sasuke i gestem ręki prosząc, by się trochę zbliżył. Sasuke wychylił się do przodu, zachowując jednak dystans, by odgonić od siebie uczucie dyskomfortu spowodowane zbytnią bliskością. Naruto wydawał się przez chwilę zbity z tropu, ale spoglądając raz jeszcze na postawę Sasuke, nie naciskał i zatrzymał się w połowie stolika. Przyłożył dłoń do ust, jakby szeptał mu w tym momencie do ucha wielki sekret. — Wystarczy być mną. — Uśmiechnął się szeroko i odchylił na krześle.<br />
— Całkiem dobry argument.<br />
— A tak na poważnie, wystarczy pracować w domu pogrzebowym. — Sasuke przez chwilę wpatrywał się w niego zaskoczony i otrząsnął się dopiero, gdy Naruto w zakłopotaniu potarł dłonią kark i spojrzał na zegarek. — Taaaak. — postukał palcami o blat stolika i rozejrzał się dookoła. Przez myśl przeszło mu, że zraził do siebie kolejną osobę.<br />
— Hn. — Sasuke oparł brodę na dłoni, przyglądając się z ciekawością profilowi Naruto. Nie przyznałby się, ale poczuł do niego w tej chwili nić sympatii. Naruto w końcu spojrzał na Sasuke, którego oczy wierciły mu dziurę w głowie.<br />
— Jeszcze tu jesteś? — westchnął, drapiąc się w głowę.<br />
— Nasze trzy minuty jeszcze nie dobiegły końca, prawda? — Naruto przekrzywił głowę zaintrygowany. Zastanawiał się przez chwilę, czy powinien zadać pytanie, które chodziło mu po głowie. <br />
— Moglibyśmy je przedłużyć? — zaryzykował w końcu, patrząc na Sasuke. Mimo wszystko, nie chciał po tych trzech minutach się z nim pożegnać. Znów być dla kogoś tylko kolejnym numerem telefonu z dołączonym imieniem. W Sasuke było coś takiego, co sprawiało, że to krótkie spotkanie z pewnością mu nie wystarczy.<br />
— Wybacz, mój psycholog wychodzi z założenia, że jeszcze nie jestem zdolny do tego, by przetrwać dłuższą randkę. — Mina Naruto, gdy to mówił była przekomiczna na tyle, że wywołała u Sasuke wybuch śmiechu. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz śmiał się do łez. Ludzie z sąsiednich stolików zaczęli się na niego oglądać, a Naruto w pewnym momencie zaczął śmiać się razem z nim.<br />
— Cóż, to kiedy już dostaniesz pozwolenie od psychologa, mam nadzieję, że dasz się gdzieś zaprosić? — zapytał Naruto, ocierając łzy.<br />
— Prawdę mówiąc, pewnie wepchnąłby mnie do łóżka pierwszej zainteresowanej osobie, ale chyba nie to miał na myśli podczas ostatniej sesji. — Sasuke posłał mu uśmiech, czując się jakoś lżej. Jakby zrzucił wielki ciężar i doznał ulgi. Jakby znalazł nowy punkt zaczepienia.<br />
— Rozumiem, małe kroczki. — Naruto pokiwał głową i złapał długopis. — Lubisz kawę? Bo wiesz, kupienie jej zajmuje nie więcej, niż pięć minut, ale to chyba nie nadwyręża twoich zdolności integracyjnych? <br />
— Hn — Sasuke spojrzał na karteczkę z wypisanym adresem i godziną, którą podał mu Naruto. — Zwykle wstaję o dziewiątej, ale mogę zrobić wyjątek — dodał, słysząc dźwięk oznaczający koniec ich czasu.<br />
— W takim razie, do zobaczenia o ósmej, Sasuke. — Łapiąc jeszcze szeroki uśmiech Naruto, schował kartkę do kieszeni i nie kłopocząc się z wyjaśnieniami, opuścił pomieszczenie.<br />
<br />
<br />
***<br />
<br />
Poranek był nieprzyjemny. Jak na późną jesień przystało pogoda nie dopisywała, starając się za wszelką cenę zniechęcić do wychodzenia z domu. Sasuke musiał przyznać, że szło jej świetnie, bo ulewa za oknem była ostatnią rzeczą, z którą miał ochotę się zmierzyć. <br />
Spojrzał na kartkę przyczepioną magnesem do lodówki i podniósł się, sięgając po płaszcz. Zerknął w stronę parasola, bez którego nie powinien wychodzić dziś z mieszkania. Chyba, że miał ochotę złapać zapalenie płuc. <br />
Łapiąc parasol w dłoń, odgonił od siebie wyobrażenie dobrze mu znanej trasy, która prowadziła na cmentarz. Wczorajsze wydarzenia trochę go od tego odciągnęły, ale obawa wróciła do niego z pełną mocą, gdy tylko otworzył oczy. Czuł, że powinien pójść na grób swojego brata, ale nie wiedział dlaczego i tylko przez brak konkretnego powodu, udawało mu się ignorować potrzebę. Pozbywając się resztek wątpliwości, opuścił wreszcie mieszkanie.<br />
Niczego lepszego się nie spodziewał, dlatego nie zaskoczył go silny podmuch wiatru. Stawiając kołnierz rozłożył parasol, usiłując ochronić się przed deszczem. Czekało go dobre pół godziny drogi, na szczęście do stacji metra miał blisko, a tam deszcz występował już tylko w postaci zachlapanych schodów. <br />
<br />
***<br />
<br />
— Byłem pewien, że się rozmyśliłeś. <br />
— Myślałem o tym — przyznał Sasuke, gdy wchodząc do kawiarni, zaczepił go Naruto. Siedział przy jednym ze stolików, tuż przy drzwiach. Lokal był niemal pusty, nie licząc rozmawiającej cicho pary w głębi pomieszczenia. <br />
— Zaproponowałbym kawę na wynos, ale jak widzisz, pogoda nie dopisuje. — Zaśmiał się radośnie Naruto, co według Sasuke w ogóle nie pasowało do mocno zachmurzonego nieba i nieustającego deszczu. — Liczę więc, że uda ci się wytrzymać ze mną pięć minut w zamkniętym pomieszczeniu. — Sasuke spojrzał przez szybę na zewnątrz, jakby rozważał powrót do domu. <br />
— Skoro już muszę — uśmiechnął się oszczędnie i odstawił wreszcie parasol, następnie ściągając płaszcz. <br />
— Pozwól, że skoczę po kawę — zaoferował Naruto, wstając z krzesła. — Niech zgadnę... — powiedział, zanim Sasuke zdążył otworzyć usta. — Czarna, bez cukru?<br />
— Cukrem nie pogardzę. — Sasuke rozsiadł się wygodnie, a Naruto poszedł złożyć zamówienie. <br />
Kawiarnia była przytulna i wystarczająco kameralna, aby poczuć się w niej komfortowo. Dystans między stolikami zapewniał dyskrecję, a puszczona cicho muzyka pozwalała się zrelaksować. Kwiaty także były miłym dodatkiem, pozorującym na domowe zacisze.<br />
— Kawa będzie za jakieś dwie minuty, jeśli nie zdążysz wypić w trzy, mogę się przesiąść — zaproponował z szerokim uśmiechem. Rozbawiony Sasuke pokiwał tylko przecząco głową.<br />
— Zawsze tak łapiesz za słowa? — zapytał zaintrygowany i odchylił się, wygodnie opierając o krzesło. <br />
— Niezbyt często mam okazję, wiesz, obracam się raczej w małomównym towarzystwie — odparł Naruto, nawiązując do swojej pracy w domu pogrzebowym. — Ale nie narzekam, lepszych słuchaczy polecić nie mogę — zażartował i wzruszył ramionami. — Dlatego z miłą chęcią sam w końcu kogoś posłucham. — Naruto spojrzał Sasuke w oczy z ciekawością i splótł dłonie, opierając je o kolano.<br />
— Właśnie tak zazwyczaj wygląda mój psycholog podczas sesji — Sasuke wskazał na niego dłonią. — On też obraca się w małomównym towarzystwie.<br />
— Acha, zamknięty w sobie — wywnioskował Naruto. — Mój typ — dodał, kiedy kelnerka przyniosła kawę i zostawiając ją na stoliku, wróciła z tacą za kontuar.<br />
— Dobrze, że nie jestem martwy, pewnie nazwałbyś mnie ideałem — Sasuke prychnął i podniósł do ust filiżankę. Naruto zaśmiał się perliście.<br />
— To mogłoby już wymagać interwencji psychiatry. — Pogoda ducha bijąca od niego sprawiła, że Sasuke zapomniał o nieustającej ulewie i przenikliwym chłodzie. Przyjemne ciepło rozlało się w jego wnętrzu.<br />
— Poleciłbym ci swojego, chociaż nie wiem, czy byłby pomocny. Na pewno czekałaby cię długa droga — rzucił lekkim tonem, zupełnie nie zwracając uwagi na to, że mimowolnie odniósł się do swojej sytuacji. Naruto jednak wychwycił nawiązanie do terapii Sasuke, pomimo tego nie zamierzał naciskać. Znali się zaledwie od wczoraj i nie miał pojęcia jak bardzo może naruszyć jego sferę prywatną, zanim dostanie w pysk.<br />
— Na razie jednak, wystarczy mi, że jesteś żywy. Jakoś to zniosę — machnięciem ręki zbył temat. <br />
Pomimo ustalonego pięciominutowego okresu trwania randki, żaden z nich nie spojrzał na zegarek. Ulewa zelżała na tyle, że teraz za oknem można było zaobserwować jedynie lekką mżawkę, a zamiast kawy w filiżance widoczne było dno. Obaj dowiedzieli się o sobie paru rzeczy, a Sasuke wyglądał na zadowolonego z przebiegu spotkania, wszystkie swoje zmartwienia zostawiając poza kawiarnią. Co prawda, ani razu nie zapadła pomiędzy nimi niezręczna cisza, ale w końcu coś musiało przerwać przyjemną dyskusję. <br />
— Cholera, przepraszam — rzucił spłoszony Naruto, wyciągając telefon z kieszeni. Sasuke tylko machnął ręką i zachęcił do odbioru połączenia. Próbował nie podsłuchiwać, ale fakt, że Naruto siedział naprzeciwko, raczej temu nie sprzyjał.<br />
— Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej? — Naruto syknął cicho i przetarł dłonią twarz. — Rozumiem, postaram się. — Spoglądając na Sasuke, wypuścił głośno powietrze. — Wybacz, ale jestem potrzebny w pracy.<br />
— Nie przejmuj się, sam już powinienem być na wykładach. — Sasuke uśmiechnął się pod nosem. — Nie każ klientom czekać — dodał, sprawiając, że Naruto prychnął. Patrząc w niebieskie oczy, sięgnął po telefon, który Naruto trzymał w dłoni. Zapisał szybko swój numer i oddał mu go. Tylko na chwilę spuścił wzrok, zanim zadał pytanie. — Do zobaczenia?<br />
— Jasne, odezwę się — odparł Naruto. Podnosząc dłoń z telefonem, przygryzł wargę, uśmiechając się z zadowoleniem. — Och, pozdrów ode mnie swojego psychologa i powiedz mu, że według mnie radzisz sobie świetnie, jeśli chodzi o integrowanie się z ludźmi. Głównie ze mną. — Naruto puścił mu oczko i zarzucając na głowę kaptur, wyszedł z kawiarni, żegnając się machnięciem ręki.<br />
Sasuke westchnął, oglądając się jeszcze przez chwilę za znikającym mu z pola widzenia Naruto. A potem napotkał w szybie swoje uśmiechnięte oblicze. Czując się dziwnie nieswojo, założył płaszcz i zabierając parasol, skierował się na uczelnię.Siruwiahttp://www.blogger.com/profile/02285581540277526516noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-3796220246258772467.post-17504193955491475102012-11-17T11:09:00.000+01:002013-04-19T19:32:10.094+02:00The Valley of the... Beginning? 3/?<div>
Jeżeli chodzi o Rzeczywistość, wspominałam już wcześniej, że nie jest ona opowiadaniem, które jest na szczycie listy moich priorytetów. Gdyby tak było, stałabym w miejscu, blog wisiałby pusty, a ja chodziłabym zirytowana tym, że nie mam gdzie się wyładować, bo Rzeczywistość nie nadaje się na miejsce do eksperymentów. </div>
<div>
Teraz piszę w temacie, który mnie aktualnie porywa i sprawia, że mi się w ogóle chce. Mimo wszystko, po pięciu długich latach w fandomie, wciąż piszę o Naruto i Sasuke. Wydaje mi się, że to wystarczająco rewanżuje brak Rzeczywistości.</div>
<b></b><br />
<div>
<b><b><br /></b></b></div>
<b>
Tytuł: </b>The Valley of the... Beginning?<br />
<b>Pairing:</b> NaruSasu, Merthur<br />
<b>Długość:</b> 3/?<br />
<b>Gatunek: </b>Naruto/Merlin crossover, Humor, Przygoda<br />
<br />
***<br />
<br />
— Mówisz, że wysłała cię Morgana?<br />
— Tak, panie — odparł pokornie złodziej. <br />
— Kim jest Morgana? — Naruto z zaciekawieniem spojrzał na Artura.<br />
— Moim wrogiem. Zapewne, gdyby udało jej się zdobyć klucz do portali, byłaby także waszym wrogiem. — Młody władca zamyślił się i spojrzał surowo na więźnia. — Jak to działa? — zapytał, podsuwając mu przed twarz broszkę.<br />
<a name='more'></a>— Nie wiem, panie. <br />
— W takim razie, jakim cudem przeszedłeś przez portal, skoro nie wiesz jak to działa? — Artur nachylił się, spoglądając złodziejowi prosto w oczy.<br />
— Ni-nie wiem, panie — jęknął mężczyzna, spuszczając wzrok.<br />
— Jeszcze raz powiesz, że nie wiesz, a skrócę cię o głowę! — Król Camelotu wyciągnął miecz, patrząc z furią na więźnia, który gdyby mógł na pewno by się odsunął. Niestety drzewo za jego plecami na to nie pozwalało, dlatego ostrze tuż przy jego krtani sprawiło, że znieruchomiał.<br />
— Spokojnie — Naruto zaśmiał się, wychodząc przed więźnia i zmuszając tym samym Artura do zabrania miecza. — Jak go zabijesz to się niczego nie dowiemy. — Artur odsunął się i wciągnął głęboko powietrze, żeby się uspokoić. Merlin leżał tam z wysoką gorączką, a on nic nie mógł zrobić. Nie było nawet Gajusza, który mógłby pomóc. <br />
— Co WIESZ? — zapytał w końcu, nerwowo chodząc w kółko.<br />
Sasuke przyglądał się całej sytuacji z beznamiętnym wyrazem twarzy. Rozumiał chęć niesienia pomocy, którą Naruto emanował zawsze i wszędzie, ale wiedział, że zostali wciągnięci w naprawdę pokręconą aferę. Jakoś zupełnie nie miał ochoty w tym uczestniczyć, więc tylko obserwował. Dlatego też teraz zauważył, że przy pasku pojmanego mężczyzny wisi kluczyk.<br />
— Kazała... Morgana kazała mi...<br />
— Co to jest? — Sasuke przerwał więźniowi i wstając, podszedł powoli do niego, nie spuszczając wzroku z kluczyka. Złodziej spojrzał w dół, kiedy dłoń Sasuke zerwała przedmiot ze sznurka przywiązanego do jego paska. <br />
— Kluczyk do szkatułki, w której schowana była broszka. — Złodziej wyrzucił z siebie na wdechu, kuląc się pod lodowatym spojrzeniem Sasuke. <br />
— I ty ją otworzyłeś? — zapytał Artur. <br />
— Morgana kazała upewnić się, że w środku znajduje się to, czego żąda — dodał pospiesznie. — Nie miałem wyboru, kiedy usłyszałem, że nadchodzicie.... Otworzyłem ją i nagle znalazłem się tutaj. <br />
— A my razem z tobą, cudownie! — warknął Artur, łapiąc się za głowę. — Módl się, by Morgana nie dowiedziała się o tym, że Camelot jest pozbawione króla. Jeśli tak się stanie, obiecuję, że zawiśniesz, jak tylko wrócimy — zagroził młody władca. Obejrzał się przez ramię na wciąż nieprzytomnego Merlina. — A jeśli mój sługa umrze... — wbił zdeterminowany wzrok w więźnia. — Pozbawię cię głowy jeszcze przed powrotem.<br />
<br />
***<br />
<br />
- Sasuke? — Naruto zwrócił na siebie uwagę, odciągając Sasuke od obserwacji Artura. Wręczył mu niedawno przyrządzoną nad ogniskiem potrawkę i usiadł koło niego. <br />
— Jutro nad ranem powinniśmy być w wiosce — powiedział potomek klanu Uchiha, łapiąc w palce łyżkę. — Jak tylko zdamy raport Tsunade, chcę żebyś się już więcej nie mieszał w ich sprawy. <br />
Naruto spojrzał na towarzysza i zerknął szybko w stronę Merlina, który otrzymał właśnie nowy okład od Artura. Spuścił wzrok na moment, po czym ponownie utkwił go w twarzy Sasuke.<br />
— Wiesz, że nie mogę — odparł szeptem.<br />
— Wiem, że nie chcesz. — Sasuke odłożył naczynie z potrawką.<br />
— Tak, masz rację. Oni potrzebują pomocy, Sasuke. — Naruto spojrzał na niego.<br />
— I otrzymają ją od Tsunade, w czym ty im niby pomożesz? — Sasuke wstał i ruszył w głąb lasu, spoglądając jeszcze tylko na więźnia, czy przypadkiem nie próbuje się uwolnić. <br />
— Czyli uważasz, że jestem bezużyteczny? —Naruto również odłożył niedokończoną potrawę, podążając za swoim przyjacielem i ignorując zaciekawione spojrzenie Artura. <br />
— Na to wygląda. O ile nie nauczysz się nagle tej całej magii. <br />
— Daruj sobie kpinę...<br />
— Nie kpię — przerwał mu Sasuke. — Nie chcę, żebyś narażał swoje życie.<br />
— No to się chyba trochę spóźniłeś. — Naruto zaśmiał się i spojrzał z niedowierzaniem na przyjaciela. Podnosząc dłoń do góry, wskazał kciukiem swój ochraniacz na czoło. — Widzisz to? To oznacza, że jestem shinobi pochodzącym z Wioski Liścia. Tak, Sasuke. Shinobi — wyrzucił z siebie Naruto. — A wiesz, co robią shinobi? Narażają swoje życie na misjach, by chronić Kraj Ognia. <br />
— Oni nie są z Kraju Ognia! — warknął w końcu Sasuke i zatrzymał się gwałtownie. Odwracając się w stronę Naruto, spojrzał mu w oczy.<br />
— Ale są na jego terenach i potrzebują pomocy. — Naruto odwzajemnił spojrzenie pełne determinacji. — I ode mnie ją otrzymają. <br />
Sasuke zacisnął mocno szczękę i odwrócił wzrok, wpatrując się w jedno z wielu drzew.<br />
— Słuchaj, wiem, że udziela ci się brak seksu... — Naruto podszedł do oburzonego tą wypowiedzią Sasuke i objął go w pasie, kładąc brodę na jego ramieniu. — Ale nie sądzisz, że im prędzej się z tym uporamy, tym szybciej będziemy mogli nadrobić zaległości? — pocałował go tuż pod linią szczęki i zerknął wyczekująco w jego oczy. <br />
Towarzyszące milczeniu wymowne spojrzenie, rzucone przez Sasuke, zakończyło rozmowę definitywnie. <br />
<br />
***<br />
<br />
Artur był pod wrażeniem wytrzymałości Naruto, który już drugą godzinę niósł na plecach Merlina. On sam po godzinnym marszu był wykończony, ale mogło to być również spowodowane ciężką zbroją, którą cały czas miał na sobie. Sasuke kroczył dumnie kilka metrów przed nimi, ignorując zupełnie ich towarzystwo, a pojmany mężczyzna szedł za nim posłusznie, z nisko opuszczoną głową.<br />
— Może się zmienimy? — zaproponował, gdy Naruto stęknął, podciągając Merlina wyżej, by nie zjechał mu z pleców. <br />
— Nie trzeba, będziemy na miejscu za niecałe pięćset metrów. Jestem pewien, że znajdzie się tam jakiś medyk. — I faktycznie, Artur dopiero teraz zauważył wielką bramę wychylającą się zza ogromnych koron drzew. Przełknął ślinę i wypuścił drżąco powietrze.<br />
— Dziękuję. — Szczere spojrzenie dosięgło oczu Naruto.<br />
— Myślę, że jeszcze nie masz za co...<br />
— Wystarczy, że próbujecie mu pomóc. — Artur zerknął na bladą twarz Merlina, pokrytą kropelkami potu.<br />
— Pomożemy mu. Obiecuję — zapewnił go Naruto, wkraczając do wioski. Chwilę później stali już koło nich dwaj strażnicy, którzy z zaniepokojeniem zaczęli wypytywać, co się stało. Gdy tylko usłyszeli krótkie wyjaśnienie, jeden z nich bezzwłocznie ruszył zawiadomić medyka, by przygotowali salę szpitalną na odpowiednie przyjęcie pacjenta. <br />
Artur przez chwilę nie wiedział, co się dzieje, gdy strażnik niespodziewanie zniknął mu z oczu. Jakby rozpłynął się w powietrzu. Pomyślał, że ze zmęczenia musiało mu się przewidzieć i od samego początku podszedł do nich tylko jeden. W całym zamieszaniu nie zauważył nawet jak Naruto oddał Merlina drugiemu strażnikowi, którego również stracił z oczu sekundę później. <br />
— Co...? Gdzie jest...?<br />
— Spokojnie, zabrali go do szpitala. Musimy powiadomić Hokage. — Zdezorientowanie króla Camelotu zauważył Sasuke, który stał oparty o mur. — Trzeba z nim coś zrobić — wskazał głową na więźnia. — Tobie także przydałby się odpoczynek. Naruto...<br />
— Nie — zaoponował Artur. — Chcę wiedzieć, gdzie jest mój sługa — warknął, czując się bezradnie, kiedy zdał sobie sprawę, że tak naprawdę jest teraz na łasce obcych ludzi, którzy zabrali gdzieś Merlina.<br />
Naruto rzucił porozumiewawcze spojrzenie w stronę Sasuke i skinął głową. <br />
— Zaprowadzę cię. <br />
<br />
***<br />
<br />
Artur nie miał pojęcia ile czasu minęło. Słońce zaszło już dawno, pozostawiając za oknem jedynie czerwoną poświatę. Otworzył oczy i spojrzał w sufit, opierając się o ścianę. Obok niego siedział Naruto, wpatrując się w drzwi sali zabiegowej. Czuł, że miał za dużo energii, ale wiedział, że dreptanie w miejscu tylko wzbudzi w Arturze niepokój. Powstrzymywał się więc, z nudów składając pieczęcie. <br />
Kiedy drzwi od sali niespodziewanie się otworzyły, obaj momentalnie wstali. <br />
— Babciu Tsunade? — Naruto z oczekiwaniem wpatrywał się w zmęczone oblicze Hokage, jednak jej oczy skierowane były w stronę Artura, który z zaciętą miną wyglądał, jakby gotów był przyjąć najgorszą wiadomość. <br />
— Muszę wiedzieć, co to była za technika — oznajmiła Tsunade, zerkając przelotnie w stronę Naruto.<br />
— Technika?<br />
— Sprawdzaliśmy już wszystko, ale nic nie poskutkowało. — Hokage usiadła na ławeczce tuż pod ścianą i oparła łokcie o kolana. — To wygląda na zwykłą gorączkę, ale w żaden sposób nie możemy zbić temperatury. Coś musi ją blokować. <br />
— Magia... — wyszeptał Artur, błądząc nerwowo wzrokiem po posadzce. <br />
— Co takiego? — Hokage podniosła głowę i spojrzała z zaciekawieniem na nieznajomego.<br />
— Bo widzisz, oni tak jakby nie są stąd. — Naruto zaśmiał i w nerwowym geście podrapał po karku. Tsunade przyjrzała się uważnie stojącemu w zbroi Arturowi, po czym przeniosła podejrzliwy wzrok na Naruto, którego uśmiech powoli znikał.<br />
— Wyjaśnij, proszę — powiedziała uprzejmie. Dopiero trzask drewna, z którego zrobiona była ławka, uświadomił Naruto, że nie czas na żarty.Siruwiahttp://www.blogger.com/profile/11690160355055518682noreply@blogger.com2